Poprzednie częściMaria część 1

Maria część 59

Policjant nie chciał podać swojego imienia i nazwiska z obawy, że jego wizyta oraz zapis z rozmowy dotrze do jego zwierzchników, co dla niego zakończyłoby się w dość nieprzyjemny sposób. Maria z Kacprem nie nalegali na niego, ponieważ byli uczestnikami kilku nieprzyjemnych incydentów, od czasu zainteresowania się nimi prokuratury i policji. Najważniejszym dla pracowników wymiaru sprawiedliwości było, osiągniecie sukcesu, a poznawanie prawdy zostało przesunięte na plan dalszy, często do zbyt odległej przyszłości. Niezmiennie liczyło się tu i teraz, a po nas choćby potop. Takie podejście do rozwiązywania zagadek kryminalnych, zazwyczaj nie przynosiło pozytywnego efektu i procentowało skazywaniem niewinnych za czyny, których nie popełnili.

W niecodzienny sposób gospodarze rozpadającej się ruiny z pewnością nie zyskali cichego wspólnika, lecz osobę, jaka im dobrze życzyła. Przynajmniej zyskali sposobność, pod pretekstem przeproszenia Jerzyka za nie zwrócenie pożyczonych pieniędzy w terminie, skorzystać z jego prywatnego telefonu.

Jerzy tylko na początku połączenia był zaskoczony rozmową telefoniczną, ponieważ numer był znany zaledwie kilku osobom, ze ścisłego grona znajomych i zaufanych. Dlatego dość szybko zdał sobie sprawę, że Kacper, poruszając temat, niezwrócenia pożyczki, w pojedynczych słowach, przekazuje mu dokładną ich lokalizację. Informacja była niezwykle istotna i uspokoiła jego obawy. Zgodnie z tymi wiadomościami i pozyskanymi wcześniej z innych źródeł, pojawienie się na Sardynii złośliwej Eleny z pazernym taksówkarzem już nie mogło doprowadzić do katastrofy. Budynek mieszkalny w raz gospodarczymi zabudowaniami, w jakim zostali umieszczeni, był oddalony przynajmniej o dziesięć kilometrów od miejsca, do którego zmierzała.

Natychmiast po zakończeniu rozmowy telefonicznej, postanowił bezpiecznym kanałem nawiązać kontakt z Cecylią i uspokoić jej skołatane nerwy. Czynność, a właściwie skomplikowany proces, który gwarantował anonimowość rozmówcom, zajął mu kolejne dwie godziny. Wysiłek się opłacał, ponieważ wdzięczność i radość jego przybranej cioteczki była bezcenna. Nawet nie przypuszczał, zanim osobiście tego nie doświadczył, w jakim wielkim stresie ona przez cały ten czas żyła. Znajomości miejsca pobytu umożliwiła mu precyzyjne planowanie i opracowanie sposobu nawiązania bezpośredniego kontaktu, nie wzbudzając podejrzeń.

Kacper, zwracając telefon, podziękował policjantowi za umożliwienie kontaktu i uspokojenie rozmówcy, co do zwrotu pożyczonych pieniędzy. Dzięki wcześniejszym informacjom od Jerzyka wiedział, że aparat, z jakim się łączył, był zarejestrowany na emeryta ze znacznym stopniem upośledzenia. Starszy pan, był bardzo łatwowierny i teoretycznie mógł pożyczyć ostatnie centy nieznajomemu w potrzebie. Gdyby jednak funkcjonariusz chciałby sprawdzić historyjkę, z pewnością spotkałby się z barierą niezwykle trudną do pokonania, będącą skutkiem choroby.

Cecylia trawiona poczuciem winy, gdy tylko przestała rozmawiać z Jurkiem, nie bacząc na możliwe konsekwencje, zaczęła szykować się do drogi na Sardynię. Wcześniejsze doświadczenie wywiadowcze i wpojone zasady konspiracji, uniemożliwiły jej postępowanie w sposób chaotyczny i nieprzewidywalny. Zanim spakowana wyruszyła w podróż na Sardynię do Martis, jedna z opiekunek polskich została powiadomiona o zdradzie małżonka. Informacja ta przez kilka tygodni, była skrzętnie ukrywana, po zawiadomieniu dziecka u pracodawcy, przed zainteresowaną. Prawdziwym powodem braku reakcji kobiet zatrudnionych w administracji, był brak wykwalifikowanego personelu i osób chętnych do pracy poza granicami Niemiec, gdzie znacznie lepiej za taką pracę płacono. Gdy niespodziewanie jedna z cichych współwłaścicielek agencji, zapragnęła tam się znaleźć, natychmiast koordynatorka uruchomiła ściąganie matki dziecka do kraju. Nawet specjalnie się nie wysilała w wywołaniu chęci przyłapania na niewierności męża. Wystarczyło okazanie solidarności ze skrzywdzoną i zapewnienie ciągłości zatrudnienia w tym samym miejscu po powrocie na Sardynię.

Działania ze strony Jerzego i Cecylii na Sardynii dla jakiegokolwiek obserwatora charakteryzowały się w sposób przypadkowy i niezamierzony, a wszystkie wysiłki okazałyby się płomienne, ponieważ nie istniało nic łączącego te osoby oprócz narodowości. Gdyby jednak ktoś się uparł i usiłował znaleźć wspólny mianownik, zawsze można było oskarżyć go o rasizm i brak tolerancji dla innej nacji. Jakiekolwiek tego typu pomówienie w kraju administrowanym przez Unię Europejską wiązało się z końcem kariery, nawet wtedy gdyby taka osoba miała rację.

Pierwszego dnia pobytu w Martis w godzinach wieczornych Cecylia z Jerzykiem spotkali się w celu wymiany informacji, z zachowaniem procedur konspiracji. Jerzy szczegółowo określił miejsce rozlokowania Marii i Kacpra, sposób ich zakwaterowania, zaopatrzenia i nadzoru. Wiadomości nie zaliczały się do optymistycznych, lecz gwarantowały pewien rodzaj stabilizacji. Pobyt dwóch osób w kamperze i kolejnej dwójki w budynkach byłego gospodarstwa na niezamieszkałym obszarze, dawał sposobność stałej inwigilacji o ile obserwator zachowa procedury wpajane podczas szkolenia snajperom.

Oboje rozumieli i akceptowali taki sposób postępowania, ponieważ rozwój nowoczesnej techniki, a zwłaszcza możliwości latających dronów, umożliwiał cichy i niepostrzeżony nadzór nad dużym terenem. Sami nie mogli wykorzystać zdalnie sterowanych pojazdów latających, z uwagi na ich wykrycie i w ten sposób wszczęcia niepożądanego alarmu. Dlatego obserwator musiał stale przebywać pod siatką maskującą i za pośrednictwem lornetki i mikrofonu kierunkowego zdobywać informacje.

Niecodzienny i wyjątkowo niekomfortowy nadzór mógł zostać powierzony wysokiej klasy specjalistom, co nie wchodziło w rachubę z uwagi na koszty. Ewentualnie osobie ze specyficznym stopniem upośledzenia. Niepełnosprawny musiałby posiadać zdolność przebywania długotrwale w zamkniętej przestrzeni, mieć zmysł obserwacji oraz analizowania i przekazywania zgromadzonych danych. Zadanie w początkowej fazie realizacji pomysłu wydawało się niemożliwe do realizacji. Jednak długoletnia współpraca firmy Jerzego z ośrodkami dla młodzieży niepełnosprawnej przyniosła potężną bazę danych i w niej znalazły się nie tylko schorzenia, lecz również niesamowite uzdolnienia. Jedna dziewczynka, a właściwie kalendarzowo kobieta, przejawiała pożądane cechy i ściągniecie jej do Martis oboje uznali za priorytet.

Przyszła matka przez cały kres ciąży poddawała się regularnym badaniom, każdorazowo była zapewniana, że płód rozwija się prawidłowo i dobrymi wieściami dzieliła się z mężem. Uszczęśliwieni przez końcowe miesiące czynili przygotowania na pojawienie się nowego członka rodziny. Jeszcze przed porodem pokoik dla noworodka został przygotowany, wyposażony w rzeczy i zabawki na pierwsze miesiące. Przebieg porodu, reakcja personelu dla osób postronnych mogła zwiastować coś nieprzyjemnego, lecz nie dla świeżych rodziców. Dziecko w porównaniu do rówieśników rozwijało się odmiennie. Zaniepokojeni zaczęli odwiedzać gabinety lekarskie, kolejne diagnozy stawały się coraz bardziej niepokojące. Najbardziej zaskakiwała niemożność ustalenia przyczyny powstania dolegliwości, ponieważ żaden medyk nie odważył się oskarżyć kolegów i koleżanki po fachu. Pozbawieni wsparcia ze strony państwa i pomocy społecznej rodzice niepełnosprawnej dziewczynki swoje życie podporządkowali dziecku. Bytowali w ubóstwie do czasu uzyskania pomocy od fundacji, lecz potrzeby były znacznie większe. Dlatego od wielu lat byli przemęczeni i marzyli o chwili wytchnienia. Pomimo wysiłków nie udało się doprowadzić, żeby ich córka stała się samodzielna. Stałe borykanie się z bezpłatną rehabilitacją i fachową pomocą, co było niezwykle wyczerpujące. Górnolotne slogany zapewniające zdrową część społeczeństwa o zaangażowaniu rządu i władz państwowych w pomoc niepełnosprawnym ograniczały się jedynie do ekranów telewizora. Rzeczywistość była odmienna, a jej prawdziwą cechą była bieda oraz mnożenie administracyjnych trudności. Stałe nękanie i wymaganie wielkiej ilości zaświadczeń o niepełnosprawności dziecka oraz jego trwałym kalectwie. Niezmiennie zostawały podważane, w oczekiwaniu na cudowne wyzdrowienie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania