Poprzednie częściMaria część 1

Maria część 54

Cecylia przez kilka kolejnych dni z niecierpliwością czekała na wieści o przybranej córce i jej ukochanym. Potrzebowała konkretów, a niesprawdzonych informacji mających uspokoić jej skołatane nerwy. Zamiast wiadomości o nich, pierwsze dotarły do niej wieści z kraju, który żył złotym pociągiem. Nagłośnienie jego poszukiwań było tak intensywne, że udzieliło się mieszkańcom innych krajów. Powstawały wszelkiego rodzaju spekulacje, co w nim się znajduje i do kogo wcześniej należały te skarby. Grono zainteresowanych odnalezieniem ukrytego składu, stale się powiększało. Powoli domniemani spadkobiercy byłych właścicieli, zaczęli wysuwać roszczenia do zawartości. Gdyby wszystkie podsumować, z pewnością wagonów wypełnionych po same dachy, musiałoby być przynajmniej kilkaset, a może i tysiące. Dlatego przez pewien czas wałbrzyski złoty pociąg był we Włoszech tematem numer jeden, zanim inne sensacje nie zepchnęły go na plan dalszy.

Marię i Kacpra po przewiezieniu na Sardynię w okolice Martis, ulokowano w dość zaniedbanym gospodarstwie rolnym. Budynek mieszkalny podobnie jak gospodarcze były w opłakanym stanie i pilnie wymagały remontu. Dziurawe dachy przerażały, szczególnie w części przeznaczonej dla ludzi. Pierwszej nocy przekonali się nie tylko oni, lecz i ich „aniołowie stróże” jak nieprzyjemnie jest nocowanie, gdy przy niewielkim deszczu nie ma nawet jednego miejsca suchego. Zanim nastał świt, pod nieszczelnym dachem dokonała się mała rewolucja i liczna grupa została mocno zredukowana. Przemoczony inspektor, przypomniał sobie o przysługującej mu emeryturze i w trosce o swoje nadwątlone zdrowie, po wygarnięciu prokuratorowi, co o nim myśli, odjechał radiowozem. Nadzorujący śledztwo, po tym incydencie, jeszcze raz przemyślał swoje ostatnie decyzje i doszedł do wniosku, że podejrzani na tym zadupiu, są prawie jak w więzieniu i nie mają szansy oddalenia się niezauważeni. Dlatego do ich pilnowania wystarczy pozostawić jednego człowieka na zmianę, siedzącego w samochodzie przed obejściem.

Prokurator, zanim odjechał, dla świętego spokoju albo lepszego samopoczucia, na odchodne obiecał podesłanie czegoś do załatania dziur w dachu i jakiś budowlany materiał. Wszelkie własne potrzeby mieli zgłaszać ochroniarzowi, pod warunkiem, że nie będą dotyczyć telefonów i Internetu.

Niespodziewanie kochankowie zostali sami w dość sporym budynku, który był wybudowany oszczędnie wiele lat temu dla licznej rodziny. Ściany zostały wykonane z nieobrobionego kamienia, w jaki obfitowała okolica, a spoiwem łączącym było wapno wymieszane z piaskiem oraz glina. Materiał wykorzystany do wzniesienia gospodarstwa nie był trwały. Liczne pęknięcia w murze i obsypująca się zaprawa zwiastowała w niedalekiej przyszłości katastrofę budowlaną. Podpróchniałe stropy, podłogi w połączeniu z drzwiami i oknami dopełniały obraz nędzy i rozpaczy. Jedyny luksus stanowiła krystaliczna woda, czerpana wiadrem ze studni. Musiała być dla dawnych mieszkańców niezwykle cenna, ponieważ budynki wzniesiono dookoła niej a nie obok. Widocznie czuli potrzebę chronienia dostępu i zawartości skoro zdecydowali się na takie rozwiązanie. Świadczyło o tym staranność wykonania ścian i zadaszenia w bezpośredniej bliskości.

Kiedy zostali sami, ucieszyli się z namiastki wolności, jaką otrzymali na tym pustkowiu. Przynajmniej mogli swobodnie się po gospodarstwie przemieszczać i ocenić miejsce, w jakim przyszło im żyć. Rzeźbiarka, miała przewagę nad swoim ukochanym, ponieważ pracowała w kamieniu i posiadała umiejętności oceniania jego artystycznego wykorzystania. Partnerowi brakowało nawet takich umiejętności i całkowicie polegał na jej wiedzy. Gdyby mogli skorzystać z porad zawartych w Internecie, z pewnością łatwiej by było, lecz nikt im z nakazu prokuratora nie udostępni.

Zaraz po zwiedzaniu domu, przystąpili do szykowania śniadania. Przynajmniej na początek żywności mieli nadmiar, dostarczono jej na dwanaście osób na dwa, trzy dni. Kiedy nadzorcy odjeżdżali, zabrali tylko swoje rzeczy i sprzęt. Jedzenie zostawili, widocznie uznali, że nie będzie im potrzebne. Niezwłocznie podzielili go na trwałość i okresy przydatności do spożycia, ponieważ nie znali terminów następnych dostaw. Pierwszy dzień pobytu zaczęli od posiłku składającego się ze świeżego pieczywa, sera, warzyw i owoców. Konserwy, słoiki i to co nie skonsumowali na początku, znieśli do piwnicy i poukładali na kamiennych półkach.

Najedzeni, usiedli z parująca kawą przy starym zniszczonym stole, na takich samych krzesłach. Spartańskie warunki, do jakich zostali zmuszeni, nie zniechęciły ich do dalszych starań. Czuli i widzieli sens w polepszeniu swojego bytu, a nieuchronność końca wariactwa, w jakie ich wciągnięto, dostrzegali niczym światełko w tunelu. Byli pewni, że Cecylia ich nie zostawi bez pomocy, podobnie jak jej znajomy Jerzy. Liczyli się z tym, że będą potrzebowali czasu, żeby ich z tego miejsca wyciągnąć i oni zamierzali im go dać.

Zanim wstali od stołu, sporządzili wykaz porad budowlanych, z których mogliby korzystać przy remoncie domu. Dzięki nim polepszą swoje warunki pobytu i zdobędą niezbędną wiedzę potrzebną przy remoncie zabytkowej budowli. Plany mieli ambitne i żeby je zrealizować musieli nawiązać jakąś nić porozumienia z pilnującymi ich policjantami. Wcześniej im się to nie udało, lecz teraz mieli do czynienia z jednym spragnionym i zmęczonym upałem. Najszybciej kobieta byłaby w stanie dokonać wyłomu w policyjnych procedurach i skrócić dystans.

Właśnie z taką misją wyszła Maria z chłodnego budynku, niosąc prowizoryczną tackę, z oryginalnie zakręconą półtoralitrową butelką wody, czterema kanapkami i prośbą o dostarczenie książek albo czasopism o tematyce budowlanej. Kiedy podeszła, tak jak się spodziewała, wzbudziła czujność spoconego i znudzonego policjanta. Mężczyzna, siedział we wnętrzu samochodu, gdzie miał namiastkę odrobiny cienia. Nagrzana blacha stale emanowała większym ciepłem. Słonce zbliżało się do zenitu, resztki wilgoci pozostawione przez nocny deszczyk wyparowały, a upał powoli stawał się nie do zniesienia. Szyby w drzwiach pojazdu opuścił, drzwi pootwierał, lecz niewiele to pomogło. Pot zalewał mu oczy i przesiąkał przez koszulę. Nawet niewielki łyk ciepłej wody, prawie natychmiast przez skórę opuszczał jego ciało. Szybko zużywał jej zapas i zaczynało mu brakować picia. Najbliższy sklep był wiele kilometrów, a on nie mógł opuścić posterunku, ponieważ pilnował pary potencjalnych przestępców. Minuty do końca służby wlokły się niczym godziny i cień, jaki sobą zrobiła podejrzana, wyrwały go z odrętwienia.

- Dzień dobry, nie chciałam pana niepokoić, lecz przyniosłam prośbę o budowlane czasopisma, kanapki i butelkę wody – powiedziała, zatrzymując się przynajmniej dwa metry od samochodu.

Policjant, odebrał tylko zapisane kartki, lecz odmówił poczęstunku. Czegoś takiego się spodziewała i dodała.

- Wcale się panu nie dziwię, że nie chce pan pić nagrzanej wody, w tym plastiku okropnie smakuje. Dlatego z narzeczonym ucieszyliśmy się, że w domu jest studnia. Musi być bardzo głęboka albo woda wypływać z niskich pokładów wodonośnych, ponieważ jest zimna, krystalicznie czysta i nieziemsko pachnie. Nigdy tak pysznej nie piłam, nawet tam skąd pochodzę.

Mężczyzna, z wyraźnym trudem przełknął ślinę, był to dla Marii najlepszy znak, żeby opowieść o wodzie kontynuowała.

- Urodziłam się i wychowałam w południowozachodniej Polsce, gdzie jest sporo miejscowości uzdrowiskowych słynnych z naturalnych wód mineralnych. Teren tam jest górzysty, dość mocno zalesiony i obfitujący w liczne źródła tryskające z wnętrza gór. Często w szkole średniej nauczyciel zabierał nas na piesze wędrówki i podczas nich miałam okazję pić wodę mineralną i źródlaną, lecz żadna z nich nie była tak smaczna jak z tej studni. Jak pan chce, to może pan sam jej nabrać, albo mogę panu jej przynieść.

Udręczony policjant nienawistnym wzrokiem popatrzył na uśmiechniętą Marię i gdyby tylko mógł, udusiłby babę własnymi rękami, ponieważ aż tak bardzo go wkurzyła.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Bożena Joanna 07.02.2021
    Świetnie ukazana ostatnia scena z policjantem. Czy uda jej się przekabacić stróża prawa na swoją stronę?
    Pozdrowienia!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania