Poprzednie częściMaria część 1

Maria część 49

Niedaleko apteki, przed wystawą sklepu odzieżowego Jerzy zobaczył, przepiękną dziewczynę, była to ta sama, którą ratował z opresji przed szpitalem. Ponownie widokiem jej był oszołomiony, miała nie tylko doskonałą figurę, lecz sobą przypominała jego pierwszą miłość. On w tamtym czasie był rozkapryszonym bachorem i nie docenił jej unikalności, a później było już za późno. Kiedy ją stracił dla jakiegoś faceta, w złości wyjechał do Włoch i tam pozostał. Pierwszy raz przyjechał po dziesięciu latach na pogrzeb matki i nie poznawał miejsc, które zapamiętał. Wszystko się zmieniło, a najbardziej ludzie, nic nie było już takie jak dawniej. Dlatego wyjechał i dopiero zawiadomienie o zniszczeniu rodzinnego pomnika, nakłoniło go do przyjazdu. Pierwszego dnia po przylocie, poczuł się, jakby wszedł do tej samej wody. Najbardziej przyczyniła się do tego smarkula, patrząca z zachwytem na zieloną sukienkę. Gdyby był młodszy o dziesięć lat, podszedłby do niej i zrobiłby wszystko, żeby poznać ją bliżej. Zanim zauroczenie go puściło, zniknęła za drzwiami apteki, tam, gdzie i on zmierzał, więc poszedł za nią. Dzięki temu był świadkiem rozmowy i jej rozpaczy. Kiedy uciekła, podszedł do stojącego za ladą mężczyzny ubranego w biały fartuch i powiedział.

- Ta pani, która wybiegła, jest córką mojego kuzyna i miałem się tutaj z nią spotkać, lecz się spóźniłem. Gdybym przyszedł o czasie, zapłaciłbym za lekarstwa, a ona z nimi wróciłaby do domu. Dlatego proszę o podliczenie tych zakupów i zrealizowanie nowej dla schorowanej babci.

Magister farmacji, początkowo nie wiedział, jak powinien się zachować, lecz widok wypchanego portfela klienta, gwarantował dobry utarg z obu recept. Spora liczba ostatnio otwartych aptek, stworzyła dużą konkurencję i w takiej sytuacji nie mógł pozwolić sobie na utratę choćby najmniejszego dochodu. Jego postawa musiała być elastyczna, a najważniejszym zadaniem było zdobycie jak największej ilości stałych klientów. Dlatego jeszcze raz spojrzał na zostawioną receptę i nie dostrzegł na niej substancji psychotropowych, więc nie istniała obawa nafaszerowania nimi kogoś innego, niż osobę, na którą ją wypisano. Opakowania z lekarstwami skanował, lub wprowadzał kwoty ręcznie. Jego wysiłek był doskonale widoczny na wyświetlaczu kasy, gdzie należność stale się zwiększała, aż zatrzymała się na czterocyfrowej. Sprawnie zapakował do dwóch reklamówek firmowych leki i dokładnie zaznaczył, dla kogo są one przeznaczone. Klient, zapłacił, podziękował i wyszedł. Zatrzymał się przed pobliskim sklepem odzieżowym i przyjrzał się wystawie, na której królował kobiecy manekin, ubrany w damską zieloną sukienkę. Pora była dość późna i przynajmniej od trzech godzin sklep był nieczynny. Wszelkie zakupy musiały być odłożone do dnia następnego i powinien postąpić jak każdy inny, czyli pooglądać i pójść dalej. On postąpił inaczej, wyciągnął telefon i gdzieś zadzwonił. Zaledwie po chwili spojrzał na wyświetlacz i odbył kolejną rozmowę. Pracownika apteki przez dłuższy czas nie odwiedził żaden klient i mógł obserwować rozwój wydarzeń. Kiedy po piętnastu minutach pod sklep podjechał samochód ochrony, jeszcze bardziej wyostrzył swoją uwagę. Poczuł zaniepokojenie i lekki strach, ponieważ coś musiało się tam wydarzyć, a on nawet nie zauważył, co spowodowało interwencję. Jeden ochroniarz i właścicielka sklepu, wysiedli z auta i podeszli do jego wcześniejszego klienta. Chwilę z nim rozmawiali i sądząc po gestach, uzgadniali. Musiało dojść do porozumienia, ponieważ kobieta po otwarciu drzwi weszła do środka i z manekina ściągnęła zieloną sukienkę. Następnie zniknęła we wnętrzu, by niedługo pojawić się z firmową torbą. Stojący na chodniku mężczyzna, z portfela wyciągnął banknoty, jedną ich część wręczył właścicielce sklepu, a drugą patrolowi ochrony. W zamian dostał pakunek i propozycję podwiezienia, skoro wsiadł z nimi do samochodu.

Joanna wróciła do domu bez lekarstw dla chorego ojca. Przez całą drogę płakała i się wściekała, za upokorzenie w aptece. Nienawidziła być biedną i w desperacji postanowiła, że sprzeda duszę diabłu, lecz wyrwie się z tego piekła. Zapytanie matki o zrealizowanie recepty, jeszcze bardziej wzmogło jej determinację. Zamknęła się w swoim pokoju i gorączkowo rozmyślała nad sposobem polepszenia swojego i rodziców bytu. Dzwonek do drzwi wyrwał ją z ponurych myśli, a głos mówiący – dobry wieczór, przyszedłem do Lucka – natychmiast skojarzył się jej z mężczyzną, spotkanym przed szpitalem. Jednak zapytanie matki – Jerzyk nie poznajesz mnie? – wywołało u niej takie zainteresowanie, że chcąc je zaspokoić, opuściła pokój.

Gość, stał w przedpokoju wyraźnie zaskoczony i patrzył intensywnie na jej matkę. Niepewnym i drącym głosem zapytał.

- Paula, to ty?

Szkliste oczy powiedziały mu znacznie więcej, niż potwierdzenie. Jerzy podejrzewał, gdy go opuściła, że związała się z Lucjanem, lecz dopiero teraz uzyskał pewność. Może i w tym momencie powiedzieliby sobie znacznie więcej, jednak obecność Joanny zakłóciła napływ wspomnień. Oboje powstrzymali się od mówienia i poczuli się skrępowani sytuacją. Gospodyni odsunęła się, umożliwiając wejście do pokoju, w którym przebywał chory mąż. Jerzyk przeszedł i po chwili witał się z przyjacielem. Matka z córką patrzyły na siebie, starsza powstrzymywała wspomnienia, młodsza pytania. Musiały zachowywać się naturalnie, żeby chorego niczym nie zmartwić.

Lucek, cieszył się z odwiedzin, od bardzo dawna nie widział żadnego kolegi. Nikt do niego nie przychodził i on u nikogo nie bywał, wszelkie kontakty towarzyskie dawno zostały zerwane. Dlatego ten gość był mu drogi i tak samo cieszyłby się gdyby przyszedł z pustymi rękami. Jerzyk był hojny dla przyjaciół i zawsze więcej dawał, niż brał. Jego przyjście z lekami i zieloną sukienką, zapłacenie za kurs taksówki, oraz obdarowanie zakupami, było niczym dla innych wizytówka. Potrafił odgadnąć, komu co jest potrzebne i jak poprawić humor. Chwilowa rozmowa z nim, spowodowała znikniecie kilku problemów, które od lat głębiły rodzinę. Paula została opiekunką samotnej starszej kobiety, a Joannę niespodziewanie urząd pracy skierował na etat do starostwa. Zatrudnienie obcej osoby w urzędzie, spowodowało ogólną niechęć współpracowników, ponieważ stanowisko, jakie objęła, od zawsze zarezerwowane było dla swoich. Początkowo starano się ustalić jej koneksje rodzinne z wpływowymi osobami. Kiedy to się nie udało, zaczęto doszukiwać się jej kochanka. Gdy i to zawiodło, spróbowano pozbyć się jej, lecz dla osób, które tego próbowały, kończyło się to źle. Zawsze ktoś coś ujawnił, albo doniósł komu trzeba i takie indywiduum wypadało z gry. Dlatego dano jej spokój i towarzystwo wzajemnej asekuracji zajęło się niszczeniem słabszych.

W domu Pauliny i Lucjana zaczęło powodzić się dobrze. Pospłacali zaległości czynszowe, drogie lekarstwa dla chorego pana domu, każdorazowo dostarczała fundacja. Joanna miała dobrą pracę, tylko nie układało się jej z mężczyznami. Zawsze wiązała się z żonatymi, nieodpowiedzialnymi i z każdego takiego związku wychodziła bardziej poobijana psychicznie. Dobiegała trzydziestki, oprócz wysokiego stanowiska i niezłego dochodu, niczego nie osiągnęła. Młodość mijała, a perspektywy na udane życie rodzinne znikały. Pewnego dnia postanowiła coś zmienić. Czuła, że jeżeli tego nie zrobi, to zwariuje, albo popadnie w depresję. Okazja nadarzyła się na pogrzebie matki, która zaledwie po pół roku poszła w ślady ojca i dołączyła do niego. Wtedy już wiedziała, co łączyło Jerzego z jej matką i z nie tylko z tego powodu powiadomiła go o dacie pochówku. Tak jak się spodziewała, przyjechał, wykupił całą kwiaciarnię i nie pytając jej o zdanie, zamówił marmurowy pomnik, warty luksusowego samochodu. Joanna nie wiedziała, czy kochał jej matkę, czy wspomnienie o niej, lecz jego żal był autentyczny. Wtedy już wiedziała, czym się zajmuje i w jaki sposób zarabia. Doskonale pamiętała jak przy odwiedzinach ojca na jej pytanie, odpowiedział – jestem złym człowiekiem i najlepiej dla ciebie będzie, jak będziesz trzymała ode mnie spory dystans. Dlatego stojąc nad grobem, bojąc się, że zaraz pójdzie, zapytała.

- Zabierzesz mnie ze sobą i dołączysz do zespołu?

Wtedy, popatrzył na nią, wyczytała w jego oczach, odpowiedz – jesteś za stara – i miał rację, lecz wbrew logice powiedział – dobrze – wtedy był to pierwszy raz, kiedy chciała krzyczeć ze szczęścia. Później przyszło przeszkolenie pod nadzorem kilku starych pryków i wygórowane wymagania, jakie musiała spełniać. Doskonale pamiętała, jak najmniejsza kosteczka i mięsień ją bolały od wysiłku. Dzięki wysiłkowi zaokrąglenia i wałki poznikały, a mięśnie stały się mocne jak struny. Początkowo przeklinała, swoją decyzję i chęć oderwania się od nudnej pracy, w której przerzucała nikomu niepotrzebne stosy papierów. We Włoszech wycisnęli ją jak cytrynę, lecz dzięki temu narodziła się nowa Aśka. Kobieta niezależna i taka, która była w stanie nakłonić rzeczywistość, by spełniała jej wolę.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Bożena Joanna 04.01.2021
    Tu mamy jakby drugą część opowieści o Joannie, dowiadujemy się , w jaki sposób znalazła się we Włoszech. Dawna służba wywiadowcza potrafiła się urządzić w życiu. Zastanawia mnie postać Jerzyka i jego działalność, do czego zmierza, mam wrażenie, że nie tylko pomaga dawnej partnerce.
    Pozdrowienia!
  • Pasja 25.01.2021
    Zniszczenie pomnika zmusiło Jerzego do podróży i jakie zaskoczenie. Miłosne wspomnienia i znowu pomoc w zakupie lekarstw. Taki przypadek nie zdarza się ot tak. Jak się ma pieniądze wszystko można załatwić, nawet otworzyć sklep po zamknięciu. Mnie takie sytuacje denerwują. Nikt nie jest ponad. Dowiedzieliśmy się jak Joanna trafiła do wywiadu.
    Życie przynosi nieraz niespodzianki i jest nieprzewidywalne.

    Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania