Poprzednie częściMaria część 1

Maria część 62

Wan wiozący niepełnosprawną Lidię i jej opiekunkę wjechał do Nulvi niedługo po otwarciu pierwszych sklepów. Joanna postanowiła dokonać niezbędnych zakupów produktów spożywczych, zanim po dotarciu na miejsce nie uruchomi stałych dostaw. Kierowca na jej prośbę zatrzymał się przed piekarnią. Jego pasażerka wysiadła, a on z braku miejsca do parkowania, był zmuszony podjechać sto metrów dalej i zaparkować po drugiej stronie ulicy.

Asia po kupieniu kilku różnych bułek, wyszła ze sklepu niosąc dwie sporych rozmiarów papierowe torby. Obciążona zakupami, stojąc na chodniku, przez chwile patrzyła w kierunku samochodu i zastanawiała się, zanieść sprawunki czy dobrać coś ze sklepu spożywczego. Zaledwie chwilę potrzebowała na stworzenie w pamięci listy najpotrzebniejszych artykułów i podliczanie ich ciężaru. Waga i objętość w połączeniu ze zrobionymi, przerosła jej możliwości, więc skierowała się wprost do pojazdu. Kierowca musiał ja obserwować we wstecznym lusterku, ponieważ zanim podeszła w pobliże, otworzył drzwi samochodu i podszedł do niej. Przejął torby i umieścił je na tylnym siedzeniu, przy niepełnosprawnej panience. Nastolatka ze względu na swoje dolegliwości nie jadała słodkiego pieczywa, a tym bardziej ciepłego. Rodzice rygorystycznie przestrzegali wskazań medycznych i karmili ją na pół czerstwym chlebem razowym. Skuszona zapachem sięgnęła po jedną z plecionych bułek i ją delikatnie skubnęła. Początkowo wyrwała mały okruszek, lecz po chwili poczynała sobie śmielej. Niewielkie porcje wkładała do ust i językiem przyklejała do podniebienia. Powstała konstrukcja nie była trwała i pod wpływem śliny prawie sama spływała go gardła. Zabawa jedzeniem tak się jej spodobała, że nie zauważyła kiedy zjadła całą bułkę. Przez ten czas jej opiekunka zdążyła wrócić i przystąpiła do układania na podłodze przyniesionych zakupów. Kiedy spojrzała do wnętrza torby z pieczywem, dostrzegła okruchy. Domyśliła się, co było przyczyną ich powstania i spojrzała na swoją podopieczną. Lidia spodziewała się jak zawsze po takim wybryku uwag, lecz tym razem było inaczej. Kobieta uśmiechnęła się i zapytała.

- Smakowało?

Podopieczna uśmiechnęła się i pokiwała głowa na tak.

- To dobrze, bułka nie powinna ci zaszkodzić. Jak mnie zapewniono w piekarni, ich wyroby są pozbawione chemii i wypiekają je starymi metodami. Jeżeli jest to prawdą, to ty będziesz czuła się po zjedzeniu dobrze, długo zachowają świeżość, a my obie będziemy mieli codziennie poranne dostawy ciepłych, smacznych bułeczek – powiedziała Joanna, odwzajemniając uśmiech.

Gdy Asia zamknęła drzwi samochodu i zmierzała go obejść, by usiąść na zajmowanym wcześniej miejscu. W oczy jej rzucił się krzykliwy artykuł na pierwszej stronie lokalnego dziennika o incydencie w okolicach Martis. Zaniepokojona kupiła gazetę i po przeczytaniu uspokoiła się, ponieważ treść odnosiła się do porzuconej na bezdrożu staruszki, a nie o Marii i Kacprze. Incydent wydarzył się w pobliżu miejsca, do którego zmierzali, lecz nie było najmniejszej wzmianki o nim.

Kierowca, pracownik Jerzego, zatrzymał samochód przed bramą ogrodzenia, które otaczało maszt łączności bezprzewodowej. W bezpośredniej bliskości znajdował się kontener z wyposażeniem technicznym, zapewniającym odbieranie sygnału, jego wzmacnianie i przesyłanie. Zaledwie kilka metrów dalej lśniły nowością cztery sporych rozmiarów budynki wielkością kontenera, połączone w jedną całość.

Zanim pasażerki z miejsc, na których siedziały, miały sposobność dokładnego przyjrzenia się ich nowego miejsca zamieszkania i wypytania o niego. Szofer wyłączył silnik i wysiadł z samochodu. Następnie z wewnętrznej kieszeni marynarki wyjął telefon i odbył rozmowę. Dopiero po zakończeniu połączenia otworzył bramę do obiektu i podjechał pod kompleks mieszkalny.

- Do waszej dyspozycji są dwie sypialnie, łazienka, z której młodsza panienka będzie w stanie samodzielnie korzystać. Kącik do rehabilitacji i ćwiczeń oraz nowocześnie wyposażona kuchnia. Komfort zapewni kilkustrefowa klimatyzacja, a ścieki zostaną odprowadzone do bezobsługowej przydomowej oczyszczalni. Jeżeli zaistnieje potrzeba dostarczenia bakterii, to automat wykona tę czynność automatycznie. Obiekt posiada stałe połączenie internetowe, a kamery rejestrują obraz miejsca was interesującego w doskonałej jakości, z niewielkim zakłóceniem w ekstremalnych warunkach atmosferycznych. Czułe mikrofony umieszczone na maszcie połączone z wydajnym komputerem, przechwytują i rejestrują nawet niewielkie dźwięki w promieniu pięciu kilometrów. Przekaźnik telefonii komórkowej dodatkowo wyposażono w urządzenie szyfrujące, które posłuży do łączności z bazą. Nikt nie powinien was niepokoić, ponieważ jest to obszar o niewielkim stopniu zaludnienia, a nieciekawe okolice nie przyciągają niczyjej uwagi.

Lidia nie lubiła, a właściwie nigdy nie przywykła do przebywania na świeżym powietrzu, ponieważ kiedy tylko podrosła rzadko była wożona na spacery. Wąska klatka schodowa i ich mieszkanie na czwartym piętrze skutecznie hamowały wypady w plener. Rzadko kiedy rodzice dysponowali odpowiednią siłą, by samodzielnie znosić, a później wnosić ją z wózkiem dla niepełnosprawnych. Dlatego z konieczności jej wyjścia z domu, zostały ograniczone do wypraw do gabinetów lekarskich.

Nagle i niespodziewanie po opuszczeniu samochodu owiało ją ciepłe powietrze, pomimo późnej pory roku. Zaskoczył ją ten podmuch, może dlatego, że spodziewała się mroźnego, przenikającego aż do kości, a nie przyjemnego, pełnego ciekawych aromatów. Targały ją dwa uczucia, uciec do wnętrza i się tam schronić, albo starać się zostać i cieszyć chwilą.

- Możesz jeszcze troszkę posiedzieć? – zapytała Joanna, która wraz z kierowcą wnosiła do ich nowego mieszkania rzeczy z samochodu.

- Tak – odpowiedziała i twarz skierowała w stronę słońca.

Ułożenie głowy było dość niewygodne, dlatego kółkami wózka skorygowała jego ustawienie do złocistych promieni. Ciepło wnikające w nią, dawało odprężenie i likwidowało ból, powstały podczas długiej podróży. Gdzieś z daleka docierały do niej głosy Joanny, kierowcy i od kilku rozmówców telefonicznych. Słyszała odgłos odjeżdżającego samochodu i zamykanej bramy. Radosne chwile zakłóciły słowa Asi.

- Twoja skóra nie jest przyzwyczajona do opalania, dlatego starczy tych kąpieli słonecznych na pierwszy raz, inaczej będziesz cała w bąblach.

Nigdy czegoś takiego nie doświadczyła i nie zmagała się ze skutkami zbyt gwałtownego opalenia skóry w krótkim czasie. W zamian sporo naczytała się na ten temat i wolała nie sprawdzać na sobie, jak ona by zareagowała. Dlatego bez sprzeciwu pozwoliła się zawieźć do ich nowego lokum. Zaraz po otwarciu drzwi wejściowych zauważyła, że wszystko jest nowe i nieskazitelnie czyste. Nikt nie używał żadnego ze sprzętu i nie przebywał w pomieszczeniach, dłużej niż było to dla montażu konieczne. Zapach nowości dość mocno rozchodził się po całej kwaterze i jeszcze blokował wniknięcie innych. Joanna obwoziła ją po ich nowym królestwie i pokazywała nie tylko wnętrze ogólnie, lecz otwierała drzwiczki szafek i wysuwała szuflady. Każda miała miejsce na swoje rzeczy, podobnie jak miejsce do spania. Sypialnie sąsiadowały ze sobą, oddzielone w sposób zapewniający dyskrecję i swobodny dostęp. Wyposażenie mocno się różniło i zapewniało maksimum wypoczynku. Miejsce do spania opiekunki wyróżniał minimalizm i wygoda. Natomiast dla niepełnosprawnej przewidziano wygodne łóżko zmieniające w zależności od potrzeb ułożenie materaca odleżynowego, odpowiednie uchwyty do samodzielnego przemieszczania się i możliwość sterowania urządzeniami głosem. Jednak największym pozytywnym szokiem dla Lidii było wyposażenie miejsca, w którym mogła oddawać się swoim pasjom. Różnica w sprzęcie dostarczonym przez fundację, jaki miała w domu, a tym, co zobaczyła, była nieporównywalna, istny kosmos.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania