Wieeersz <*> Altanka
budzę się nagle
w ciemności ciszy
ciało zdrętwiałe
lepkie spocone
mrok mi zdejmuje
z oczu powieki
chcą one dojrzeć
lecz wąskie źrenice
nie mogę się ruszyć
choć bardzo pragnę
czy to ze strachu
leżę bezwładnie
wyczuwam wokół
przestrzeni mało
duszno tu strasznie
śmierdzi me ciało
wolę życia na ręce kładę
rozkładam wolniutko
wyczuwam ściany
podnoszę do góry
znowu granica
odbiera mi chęci
do iskry nadziei
zapach drewna
ostry i świeży
klaustrofobia
cholernie przytłacza
budzi wspomnienia
nic nie wybacza
co mogłem zrobić
a co nie zrobiłem
siły witalne
w ostatniej trwodze
chcą moje ciało
wyzwolić z tego
z tej małej altanki
skąd wyjścia nie ma
co wszystko kończy
na wieczność zmienia
Komentarze (5)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania