Poprzednie częściWiersz - Pasują do wszystkiego.

Wiersz - Przedpiątek

Poranek dziś ciężki.

 

Obudzić się trudno,

Wstać trudno,

Ruszyć, szkoda gadać.

 

Lepki, jakiś taki, ten poranek.

Jak miód,

tylko nie słodki.

Mdły.

 

Dziatwa rozpiździła karnisz na piętrze,

Z odkurzaczem harcowali do trzeciej.

Pijani. Młodzi. Piękni. Weseli.

Swołocz.

 

Ledwie przyszedł Morfeusz,

wychodzić musi,

nawet nie pogada.

Mówi, że wrócimy do tematu wieczorem.

 

Przecież ja już zapomnę do tego czasu,

a to ważne było.

Idź dziadu.

 

Kawę postawiłem na piecu,

nie załączyłem, zapomniałem.

Ileż czekać można, patrząc przez okno z niesmakiem

na dwa psy

złączone dupami.

 

Myślenie idzie mętnie,

jakby kto iglaki,

między półkule wsadził.

i zapalił.

 

Ta pinda z kolei,

co mi pomóc miała,

wyłożyła się zaś na papiery.

Zaraza.

 

Leży tak i każe mi w półśnie Rorschachowi odpowiadać

na durne pytania.

Odpowiedź zawsze jest

była i będzie ta sama.

Plama.

 

Od trzech godzin sprawdzam

na zegarku dalej mam dziewiątą.

 

Ten chce żebym dłużej popracował,

mam przecież w domu rozmowę niedokończoną.

 

Liczy na mnie,

przecież mnie nie zastąpi.

Kwit ten sam.

Zostanę.

 

Tylko czemu, odkąd wstałem,

wydawało mi się,

że dziś jest piątek?

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Pobóg Welebor dwa lata temu
    Podoba się. Szczególnie to o plamie.
    Pozdrawiam ?
  • Poncki dwa lata temu
    Dzięki?
  • DrV dwa lata temu
    Emeryture now
  • Poncki dwa lata temu
    ?
  • kigja dwa lata temu
    Całkiem niezły.
  • Poncki dwa lata temu
    Miło słyszeć ?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania