Ona Część 3
Adam wrócił w środku nocy. Taksówką. Zgrzyt otwieranych drzwi wyrwał Laurę ze snu. Odruchowo spojrzała na zegarek. Była trzecia czterdzieści. Wstała i wyjrzała z sypialni. Mąż z mozołem wspinał się po schodach, co nuż potykając się o kolejne stopnie. Mamrotał coś pod nosem, próbując w tym samym czasie rozpinać guziki koszuli. Stała dłuższą chwilę obserwując go ze szczytu schodów. Wyglądał żałośnie. W niczym nie przypominał mężczyzny, który parę godzin wcześniej, zmieszał ją z błotem. Teraz miała przed sobą pijanego w sztok nieudacznika, dla którego pokonanie kilku schodów było wyzwaniem ponad siły. Przez chwilę miała ochotę schować się w sypialni w nadziei, że jej nie zauważy. Jednak odruchowo zapaliła światło w korytarzu, tym samym zwiększając jego szanse na bezpieczne dotarcie na górę. Oślepiony blaskiem lampy, Adam przysłonił oczy i spojrzał w jej kierunku.
— O proszę, któż to wstał powitać męża? – wyszczerzył się w krzywym uśmiechu. – Księżniczka jeszcze nie śpi?
— Nie – odparła. – Chodź spać. Jutro masz rozprawę o 10, pamiętasz? – Laura podała mu dłoń i pomogła pokonać dwa ostatnie schody.
— Pamiętam – wystękał. – Ja zawsze wszystko pamiętam.
— Tak, wiem. No, chodź już. – Kobieta poprowadziła zataczającego się pana domu do sypialni. Adam bezwładnie opadł na łóżko i zajęczał. Potem, umościł się na samym środku posłania, momentalnie zasypiając.
Laura stała nad nim jeszcze parę minut. Zastanawiała się, gdzie jej szanowny małżonek tak się załatwił. Pewnie pojechał do Sarneckiego. Filip Sarnecki był najlepszym przyjacielem Adama jeszcze z czasów studiów. Mieszkali razem w akademiku. Zresztą, wszystko robili razem. Nawet dziewczyny dziedziczyli po sobie. Laura pamiętała, gdy kiedyś w przypływie szczerości, Adam opowiedział jej o ich miłosnych podbojach. A było o czym opowiadać. Najwięksi przystojniacy na roku. Crème de la crème wśród całego towarzystwa Wydziału Prawa. Studentki lgnęły do nich jak pszczoły do miodu, a oni jakoś zbytnio nie bronili się przed takim uwielbieniem. Być może dlatego, Filip od początku nie wzbudził jej sympatii. Jawił jej się jako zapatrzony w siebie dupek, który w wieku trzydziestu sześciu lat nadal skakał z kwiatka na kwiatek. Przy żadnej kobiecie nie zagrzał miejsca dłużej niż na pół roku. I te jego niezapowiedziane wizyty. Wpadał o każdej porze jak do siebie, nawet nie pukając, bo Adam wspaniałomyślnie podarował mu zapasowe klucze. Raz, schodząc do kuchni owinięta tylko w ręcznik, o mały włos nie dostała zawału, gdy zastała Filipa, który w najlepsze szperał w ich lodówce. Jakimś cudem zdołała utrzymać poły ręcznika, bo niechybnie stanęłaby przed nim zupełnie naga. Pamiętała, że Filip odwrócił się nieśpiesznie i z rozbrajającą szczerością oświadczył, że wpadł tylko na chwilę w drodze do kancelarii, bo zgłodniał. Dodał, że Adam wspominał mu, że mieli szynkę parmeńską od tego słynnego masarza z Piemontu. Pochłaniając kolejny plaster, świdrował ją wzrokiem na tyle skutecznie, że Laura dwa razy sprawdzała, czy ręcznik jest nadal na swoim miejscu. Wiedziała, że była w jego typie. Długie, kasztanowe włosy opadające lekko na ramiona. Subtelne rysy twarzy, wydatne usta i skrzące się żółtymi plamkami duże brązowe oczy. Ręcznik ledwie zakrywał wąską talię i niewielki biust. Przyjaciel Adama często przyglądał się Laurze, gdy bywał u nich w domu. Miał nieodpartą pokusę zbliżyć się do niej na tyle, by poczuć zapach jej włosów. Doświadczyć miękkości jej skóry. Lojalność jednak nie pozwalała mu na żaden ruch w jej stronę. Dodatkowo, zdawał sobie sprawę z faktu, że Laura nie darzy go sympatią i toleruje jedynie ze względu na przyjaciela.
Laura nakryła męża kołdrą i wyszła z sypialni. Na zegarze dochodziła 4:30. Sen już dawno odpłynął. Z rezygnacją udała się na dół. Przez moment pokręciła się po kuchni, ale stwierdziwszy, że jeszcze za wcześnie na kawę, postanowiła zaglądnąć na forum florystyczne. Dawno tam nie była. Jakiś czas temu szukając informacji o wapieniolubnych roślinach, natrafiła na forum dyskusyjne, gdzie tacy kwiatowi zapaleńcy jak ona, wymieniali się poradami, adresami firm nasiennych oraz zwyczajne mogli pogadać o wszystkim. Po zalogowaniu pobieżnie sprawdziła nowe wątki. Tak jak się spodziewała, największym powodzeniem cieszył się post o zwalczaniu turkucia podjadka. Sama walczyła z nim już od trzech tygodni. Podgryzał wszystko, co spotkał na swojej drodze. Nowe nasadzenia nie miały żadnych szans w konfrontacji z jego żarłocznym aparatem gębowym. Z zaciekawieniem zaczęła śledzić pomysły innych ogrodników. Niestety, nie znalazła niczego, czego już wcześniej by nie wypróbowała. A było tego sporo: tropienie korytarzy i wlewanie do nich oleju, ustawianie pułapek ze słoika z piwem, tworzenie kopców z końskiego obornika. Nic, absolutnie nic na turkucia nie działało. W duchu pocieszyła się, że inny też przegrywają z kretesem w walce z podjadkiem, a to znaczy, że nie tylko ona jest taka niewydolna w tej sprawie. Kolejny wątek dotyczył pielęgnacji hortensji. Dwa następne okazały się reklamami firm, które zajmowały się aranżacją ogrodów. Laura ziewnęła i już miała się wylogować, gdy dostrzegła dodany przed chwilą post.
Kochani wielbiciele wszelakich roślin!
Nie wiem, czy dobrze trafiłem, ale jestem typem totalnie „nieroślinnym”. Piszę do Was z prośbą o poradę. Moja rodzicielka jest zdeklarowaną czcicielką wszystkiego co zielone i ostatnio wymyśliła, że zaaranżuje swój ogród w stylu francuskim (Bóg mi świadkiem nie mam pojęcia, co to znaczy). Z tego, co wiem, zdążyła już przekopać cały ogród, zamówić ogrodnika i kompleksowy projekt. Zbliżają się jej urodziny i jako prezent chciałbym podarować jakieś rośliny, które pasowałyby do tego francuskiego stylu, ale to zupełnie przekracza moje możliwości poznawcze. Pomożecie?
Pozdrawiam
K.
Komentarze (101)
Cyfry powinny być słownie zapisane, a dialogi rozpoczęte od pauzy lub półpauzy.
Pozdrawiam!
"Jednak, odruchowo zapaliła światło w korytarzu" - zbędny przecinek
"Potem, umościł się na samym środku posłania momentalnie zasypiając." - zbędny przecinek
"kiedyś w przypływie szczerości, Adam opowiedział jej o ich miłosnych podbojach." - zbędny przecinek
"Być może dlatego, Filip od początku nie wzbudził jej sympatii." - zbędny przecinek
"Pamięta, że Filip odwrócił się nieśpiesznie" - "pamiętała" raczej
"Lojalność jednak, nie pozwalała mu na żaden ruch w jej stronę" - zbędny przecinek
"Dodatkowo, zdawał sobie sprawę z faktu" - zbędny przecinek
"Sen już dawno odpłynął" - to na pewno powinno tak brzmieć?
"zapaleńcy jak ona, wymieniali się poradami" - zbędny przecinek
"inny też przegrywają z kretesem w walce z podjadkiem" - inni
"Piszę do Wasz" - błąd oczywisty, ale jest to jednak post internetowy, więc... literówka zamierzona?
Trochę błędów jest... Ale sam tekst się broni. No i chyba powoli zaczynam współczuć pani Laurze, bo życie ma zdecydowanie nieprzyjemne, choć końcówka sugeruje, że może się zatli jakieś światełko w tunelu. I mam wrażenie, że do wypadku zbyt szybko nie powrócimy, a jeśli już to w jakichś krótszych przebitkach. Bo wydaje mi się, że ten tajemniczy K. z forum to właśnie Kajetan, co wyjaśniałoby czemu wydawało mu się, że zna potrąconą kobietę. Oczywiście przy założeniu, że potrącona kobieta to Laura, ale to w zasadzie pewne. Ogólnie jestem zaciekawiony i chyba będę czytał dalej.
Pozdrawiam
Laura faktycznie ma mało klawe życie, choć zdawałoby się, że nie powinna narzekać na doczesne zbytki. Niezwykłą przyjemność sprawia mi Twoje domyślanie się kto jest kim.. I zapraszam na dalsze części Panie Buczyborze :)
"Jutro masz rozprawę o 10, pamiętasz?" - jak w rozmowie powiedzieć dziesięć (dziesiąta) cyframi? ;)
"zaglądnąć" - proponowałbym unikać regionalizmu w narracji trzecioosobowej. Nie jest rażącym błędem, ale unikanym. W narracji pierwszoosobowej albo dialogu do strawienia, w tym wypadku razi.
Znowu się czepnę: skąd wiedziała, że była w jego typie? ;)
"Adam wrócił w środku nocy. Taksówką." - taka konstrukcja wytrąca z płynności czytania.
I żeby nie było. To nie jest tak, że tekst jest zły, ale zawsze może być lepiej.
Pierwsze części są kanciaste jak jasny gwint i dobrze o tym wiem. Braki warsztatowe są, bo i nigdy nie mierzyłam się osobiście z taką długą formą.
Czytam dużo anglojęzycznej literatury, ale nie sądziłam, że podświadomie ładuje tu kalki ?
Jest jakaś różnica w korekcie obyczajówki a dajmy na to fantasy?
Z zaciekawieniem zaczęła śledzić pomysły innych ogrodników. Niestety, nie znalazła niczego, czego już wcześniej by nie wypróbowała. A było tego sporo:
Z zaciekawieniem śledziła pomysły innych ogrodników. Niestety, nie znalazła niczego nowego, a wypróbowała już sporo:
- Ja pierdzielę, co ja bym zrobił na ich miejscu?!
Mnożenie narratorów jest ciekawym zabiegiem, ale wymaga bardziej uważnej lektury. A tu mamy do czynienia z całkiem dobrze poprowadzoną obyczajówką, gdzie istotniejsze od wnikliwego kreślenia psychologicznych głębi postaci jest rozwój fabuły. Bardzo sprawnie kreślonej, co prawda decydująca rola tzw. przypadku wskazuje na oderwanie od, że się wyrażę: normalnej rzeczywistości :D, ale nic to.
Historia Laury i Kajetana wciąga, a to najważniejsze. Są emocje, jest sporo bohaterów drugoplanowych, akcja przenosi się z miejsca na miejsce, nudy nie ma, wręcz przeciwnie. Perypetie Laury i Kajetana wręcz prowokują do życzenia im wspólnego happy endu. Co chyba niedługo nastąpi w pięknych bieszczadzkich okolicznościach, za co trzymam kciuki :D
Cieszę się, że dotychczasowa lektura spełnia kryteria obyczajówki i nie zanudziła Cię na śmierć. Zdaję sobie sprawę, że różnych - głównie technicznych niedociągnięć jest masę, ale trochę z premedytacją się wystawiłam na widok publiczny. Czasem pomimo poprawności, sama historia się nie broni, a to właśnie o odbiór mojej historii mi chodziło. Spotkała się z dość miłym przyjęciem i to mnie cieszy, bo spodziewałam się, że przejdzie bez echa, haha. Szczęśliwe zakończenie to zazwyczaj jest to czego czytelnik oczekuje w finale obyczajówki. Jeszcze nie wiem czy u mnie też tak będzie :D
Pozdrawiam serdecznie
To nie jest też tak, że narracji nie można mieszać, ale jeśli autor nie wie, co robi, rezultatem będzie co najwyżej chaos, który dość szybko zniechęci czytelnika.
I powtórzę jeszcze raz: tekst "Ona" nie jest zły, bo w porównaniu z niektórymi "dziełami" jest naprawdę dobrze, dlatego zwracam uwagę na elementy, które można poprawić, a które nie mają znaczenia dla tekstów napisanych przez twórców mających problem z podstawami pisania. Oczywiście zawsze można się zachwycić, tym co wyszło i resztę zostawić odłogiem, tylko że to wyhamuje rozwój, a wydaję mi się, że każdy aspirujący do miana pisarza, powinien nieustannie się rozwijać, chyba że pragnie pozostać na poziomie pisania szkolnych opowiadań, wtedy śmiało można spocząć na laurach.
Pozdrawiam.
M.
Przyznam, że nawet mocno mnie to zdziwiło :D
Czy dobrze analizuję ten fragment, jeśli widzę w nim obecność narratora auktorialnego? W jakim miejscu/miejscach ów personalny się ujawnia?
Wybacz tłukowi brak wiedzy i praktyki.
Pozdrawiam.
Przed rozpoczęciem pisania należy zdecydować, jakie cechy nadamy naszemu narratorowi. Czy będzie miał własne zdanie, czy może pozostanie tylko bezosobową instancją, której jedyne zadanie to sam akt pisania?
Przykładowo:
Stała dłuższą chwilę(,) obserwując go ze szczytu schodów. Wyglądał żałośnie. W niczym nie przypominał mężczyzny, który parę godzin wcześniej, zmieszał ją z błotem.
W powyższym fragmencie mamy wtręt: wyglądał żałośnie. To wskazuje, że narrator ma swoje zdanie, ponieważ ta kwestia należy do niego (chociaż mogę się założyć, że to Laura tak myśli, jednak to wynika z domysłu, a nie wynika z tekstu).
Gdyby zamiast tego napisać:
Laura uznała (pomyślała), że Adam wygląda żałośnie, to poprzez odesłanie czytelnika do osoby Laury automatycznie pozbawiamy narratora własnego zdania.
Analogicznie weźmy inny fragment:
Laura stała nad nim jeszcze parę minut. Zastanawiała się, gdzie jej szanowny małżonek tak się załatwił.
Laura stała nad nim jeszcze parę minut. Gdzie on się tak załatwił?
Tu poprzez pominięcie postaci Laury nadajemy narratorowi cechę osobową, dzięki czemu może wtrącić kwestię.
Cała sztuka polega na konsekwentnym utrzymywaniu sposobu narracji lub na konsekwentnym mieszaniu narracji, czyli nadajemy narratorowi cechy osobowe zawsze w odniesieniu np. do postaci Laury, albo tylko w interakcjach z Adamem, albo tylko w opisach przyrody, albo gdziekolwiek byle tylko w tym samym miejscu, a przez pozostały czas narrator robi za bezosobowego opowiadacza. Natomiast, gdy przeplatasz rodzaje narracji bez żadnego wzoru, wprowadzasz niepotrzebny chaos, co może zniechęcić czytelnika.
Ogólnie to dość rozległy temat, dlatego polecam poczytać trochę o rodzajach narracji, pisać dalej i tymczasowo nie zaprzątać sobie tym głowy. Z czasem sama zaczniesz zauważać pewne niekonsekwencje w sposobie prowadzenia narracji. Na chwilę obecną wystarczy zadać sobie pytanie: Kim w moim tekście jest narrator i jakie ma uprawnienia?
Jedynie, co bym robił inaczej, gdybym był autorem, to widoczne przerwy w tekście, w stosownym miejscu.To by bardziej sklarowało treść. No ale, tak piszę, to odchyłkę mam na tym tle:)↔Nie jestem póki co zniechęcony:))↔Pozdrawiam:)↔%
''zaglądnąć'' - zajrzeć
''inny też przegrywają'' - inni
'' Nic, absolutnie nic na turkucia nie działało. - Nic, absolutnie nic, na turkucia nie działało.''
W sumie to nie wiem, co można o tym kawałku napisać. Niby jest jakaś fabuła, niby drobiazgowo nawet przedstawiona, ale mnie nie porywa. Nawet dziwię się, bo większość pozytywnie nastawiona, widocznie ze mną coś nie tak.
Pozdrawiam.
Również pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania