Poprzednie częściOna Część 1

Ona Część 42

— Do czego jest zdolna zakochana kobieta? — rozpoczął rozmowę dziennikarz. — Do poświęcenia? Do przełamywania własnych słabości w imię uczucia? — kontynuował. — A może siła rodząca się z miłości to mit?

Laura bezmyślnie gapiła się w ekran telewizora. Samotne wieczory spędzała na kanapie w gościnnym, oglądając durnowate programy i powtórki filmów, które widziała przynajmniej pięć razy. Od ostatniej wizyty Kajetana minął ponad miesiąc. Bluza, którą wtedy zostawił, powoli przestawała nim pachnieć. W myślach kpiła ze swojej infantylnej wrażliwości, gdy co wieczór zasypiała z jego zapachem na poduszce.

— Co za pierdoły — bąknęła do siebie. — Siła rodząca się z miłości? — powtórzyła z ironią za dziennikarzem. — Dobre sobie.

Wyłączyła telewizor i powlokła się do pokoju. Dochodziła dwudziesta trzecia. Wiedziała, że prędko nie zaśnie. Kończący się powoli dzień dostarczył jej masę wrażeń. Zauważyła go, gdy wychodziła ze sklepu. Wszędzie poznałaby starego Land Rovera. Stał po drugiej stronie ulicy pod budynkiem biura projektowego. Z tej odległości nie dostrzegła twarzy Kajetana, ale była przeświadczona, że ją obserwuje. W pierwszej chwili spanikowała. Będąc na zakupach, natchnęła się na Wojtka.

— Cześć — rzucił, wychylając się zza regału. — Co za niespodzianka!

Laura, aż podskoczyła zaskoczona nagłym powitaniem.

— Matko, Wojtek! — jęknęła. — Ale mnie przestraszyłeś!

— Z wiekiem powinnaś stać się mnie strachliwa — zażartował. — Zakupy?

Laura zerknęła na wypełniony niemal po brzegi koszyk. Ostatnio unikała jazdy do miasteczka w obawie przed niespodziewanym spotkaniem z Kajetanem. Jednak lodówka, która zaczęła świecić pustkami, szybko sprowadziła ją na ziemię. Chcąc nie chcąc musiała wybrać się do marketu. Przy kasie Wojtek zaproponował:

— Daj mi te siaty. Wstyd, żeby taka drobna kobietka musiała tachać takie toboły — Mówiąc to, mrugnął do niej porozumiewawczo. — Idź, otwórz samochód, a ja zapłacę jeszcze za swoje rzeczy i wyniosę zakupy.

Laura uśmiechnęła się szeroko i z ulgą przyjęła propozycję przyjaciela z dzieciństwa. Gdy wyszła na rozgrzaną ulicę, od razu go zobaczyła. W pierwszym odruchu miała ochotę podbiec do starej terenówki i… I właściwie nie bardzo wiedziała, co miałaby zrobić dalej, ale rozum nakazał zachowanie spokoju. Wiedziała, że gdy Kajetan zobaczy ją z Wojtkiem, utwierdzi się w przekonaniu o jej złych intencjach. Kochanie, tak będzie lepiej. Uwierz mi — przekonywała go w myślach. Po chwili ze sklepu wyłonił się Wojtek. Wsadził torby do bagażnika i odezwał się:

— Mogłabyś podwieźć mnie na dworzec?

— Jasne. Wskakuj.

Laura drżącą dłonią przekręciła kluczyk w stacyjce. Nim ruszyła, ostatni raz spojrzała we wsteczne lusterko. Wciąż tam był. Poczuła bolesny ucisk w klatce piersiowej. To minie. To wszystko kiedyś minie — pomyślała z żalem.

Obudziło ją pukanie do drzwi. Z trudem podniosła się z łóżka i spojrzała na zegarek. Dochodziła ósma.

— Cholera! Zaspałam!

W pośpiechu założyła szlafrok i wybiegła do przedpokoju. Na werandzie stał pan Janek — rehabilitant matki.

— Dzień dobry panie Janku — powitała go z uśmiechem. — Przepraszam, że musiał pan się tak dobijać. Zaspałam.

Rehabilitant zerknął na jej zmierzwione włosy i zapuchniętą od snu twarz. Rzeczywiście, wyglądała, jakby dopiero się obudziła.

— Zdarza się najlepszym — odparł rozbawiony. — Ale ja w innej sprawie. Niech pani spojrzy jakie cudo wam przywiozłem — Mówiąc to, wskazał na postawiony w kącie werandy wózek inwalidzki.

— Udało się panu wypożyczyć? — spytała rozradowana. — Naprawdę?

— Tak. Skoro pionizujemy mamę, trochę wzmocniliśmy osłabioną stronę, to teraz czas, żeby w końcu mogła wyjść z pokoju.

Laura podeszła do wózka i przyglądała mu się w skupieniu. Sprzęt wyglądał jak nowy. Jedynie niewielkie obtarcia na podłokietnikach świadczyły, że ktoś go wcześniej używał.

— Mama się ucieszy — odezwała się. — Już ma dosyć leżenia w łóżku.

— Też tak uważam — przytaknął mężczyzna. — Jutro spróbujemy ją posadzić. Teraz muszę lecieć. Pacjenci czekają.

— Jeszcze raz dziękuję.

— Nie ma sprawy! — zawołał, wsiadając do samochodu.

Kiedy pan Janek odjechał, weszła do środka i zajęła się przygotowaniem śniadania dla mamy. W czasie, gdy grysik chłodził się w wodzie, nakarmiła kury i króliki. Młode króliczki, które przypominały puchate kulki, chowały się pod samicą i z ukrycia obserwowały poczynania gospodyni. Laura wymieniła wodę, do podłużnego korytka nasypała specjalnego granulatu i wrzuciła dwie garści koniczyny.

Zapowiadał się upalny dzień. Pomimo wczesnej pory ciepłe powietrze wdzierało się przez otwarte drzwi i okna. Nawet kury szukały już ochłody w cieniu szopy. Po śniadaniu usiadła na werandzie i wybrała numer Anki. Po kilku sygnałach siostra odebrała telefon.

— Hej — przywitała się. — Co tak rano dzwonisz? Coś z mamą?

— Nie — uspokoiła. — Wszystko w porządku. Dzwonię, żeby powiedzieć, że pan Janek przywiózł wózek.

— To super — ucieszyła się Ania. — W końcu wyprowadzimy ją z pokoju.

— Racja.

W słuchawce zapadła cisza. Laura chciała zapytać o Kajetana, ale siostra jakby czytając jej w myślach, oznajmiła:

— On wyjechał. Wczoraj wieczorem był u nas.

— Wyjechał? — zdziwiła się. — Dokąd?

— Podobno jakieś rodzinne sprawy… — zaczęła. — Nie mówił, kiedy wróci.

— A dom? Warsztat? — dopytywała.

— I tak czeka na pozwolenia — przypomniała siostra. — A w warsztacie wziął wolne. Podobno Wiesiek już wydobrzał i przyjdzie pomóc staremu Mazurowi.

— Mhm.

— Powiesz mi, o co wam poszło? Nie chce mi się wierzyć, że to z jego winy…

Laura westchnęła głęboko.

— Przegoniłam go.

— Co zrobiłaś? — spytała z niedowierzaniem. — Przegoniłaś?

— Siostra, ja się w nim zakochałam…

— To akurat jasne jak słońce — odparowała. — Powiedz mi coś, czego nie wiem.

— Jasne?

— Laura, przecież widziałam, co się działo na urodzinach. Ślepy, by zauważył, jak działaliście na siebie. Uśmiech nie schodził ci z twarzy. I co żeś znowu wymyśliła?

— Nie wiem — jęknęła. — Zyta ma rację, że za dużo myślę. Powinnam iść na żywioł… A teraz już za późno.

— Nigdy nie jest za późno — stwierdziła. — Myślę, że on chciałby, żebyś… No nie wiem… Wyjaśniła tę sytuację. Wiesz, jacy są faceci — zaśmiała się do słuchawki. — Męska duma i te sprawy.

— Może masz rację… Tylko co ja mu powiem?

— Że głupia byłaś — skwitowała młodsza z sióstr. — Wyślę ci adres smsem. Tylko tym razem tego nie spieprz.

Średnia ocena: 4.6  Głosów: 10

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • Dekaos Dondi 17.12.2021
    Cichosza↔Jak to dwa spojrzenia, na taką samą sytuację, mogą być odmienne.
    Mam na myśli jej zakupy w sklepie itd... Jest takie twierdzenie, jeno zapomniałem kogo, że to co się ma wydarzyć, to się wydarzy, nawet gdyby nie wiem co.
    Gorzej jak coś złego.
    No ale... bądźmy dobrej myśli:))
    Pozdrawiam:)↔%
  • Cicho_sza 17.12.2021
    To prawda. Co ma wisieć, nie utonie. Czy jakoś tak.
    Scena w sklepie pokazana z dwóch perspektyw, między innymi po to, by czytelnik sam ocenił ich postępowanie.

    I tym optymistycznym akcentem dotarłeś na koniec obyczajowej opowieści. Tzn na dotychczasowy koniec.
    Jestem z Ciebie dumna i dziękuję za wytrwałość ??
  • Dekaos Dondi 18.12.2021
    Cicho_sza↔Gdy przeczytałem owe złowrogie:→na koniec, to spłoszyłem się nieco?↔Pozdrawiam:)?
  • Cicho_sza 18.12.2021
    Z wiekiem powinieneś być mniej strachliwy, że tak zacytuję Wojtka Lasonia, haha
  • Trzy Cztery 18.12.2021
    Dużo emocji, a będzie jeszcze więcej, jeszcze silniejszych. Ciekawe, co dalej...
  • Cicho_sza 18.12.2021
    Trzy Cztery, emocje są tu kluczowe. Mam nadzieję, że czytelnik to odczuwa i mu się choć trochę udzielają ?
  • ... do szuflady 20.12.2021
    Cichoniu... no nie dam rady nawet przeczytać = padam na pysio i tel mi wypada z rąk... wrócę za parę godzin/muszę się zdrzemnąć = ciężka nocka, a do domciu daleko?
  • ... do szuflady 21.12.2021
    Cuchosiu?
    No właśnie tak, jak napisała Trzy Cztery... emocje odpowiednie, a to dopiero początek.
    Lecę dalej...
  • Cicho_sza 21.12.2021
    ... do szuflady My, kobiety lubimy emocje... Nieprawdaż?
  • ... do szuflady 21.12.2021
    Cichoniu?
    Jasne... 'w interesie musi być ruch'!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania