Ona Część 56
Kajetan ostatnio rzadko bywał w mieście. Większość czasu dzielił między opieką nad Agą i Stefanem a przygotowaniami do budowy domu. Parę tygodni temu dostał informację z biura projektowego, że wszystkie formalności zostały dopięte i mógł ruszać z realizacją. Brakowało mu wyjazdów w Bieszczady. Zdążył już zatęsknić za błogą ciszą, widokami na połoniny, a nawet za wąskimi, leśnymi dróżkami. W Hajdunach czuł się jak w domu. To było jego miejsce na ziemi. Wprost nie mógł doczekać się, kiedy wreszcie usiądzie na swym drewnianym tarasie, spojrzy na majestatyczne góry i utnie sobie drzemkę wsłuchany w nastrojowe melodie bieszczadzkich świerszczy.
Kiedy dojechał do celu, spojrzał nerwowo na zegarek. Spóźnił się. Dochodziła dwudziesta trzecia. Z trudem odnalazł wolne miejsce na rozległym parkingu. Wytarł spocone dłonie w ciemne jeansy i rozejrzał się niepewnie. Dawno nie odwiedzał takich miejsc. Grupki rozbawionych młodych ludzi szwendały się chwiejnym krokiem pomiędzy samochodami. Jedni przyjeżdżali, inni odjeżdżali. Przed wejściem tłoczył się spory tłumek chętnych na imprezowe doznania. Już miał wysiadać, kiedy kątem oka spostrzegł parę przemierzającą w pośpiechu parking. Kajetan drgnął niepokojenie, kiedy postawny mężczyzna złapał kobietę za łokieć i wepchnął do czarnego mercedesa. Od razu ją rozpoznał. Przecież to Laura — pomyślał oszołomiony. — O co w tym wszystkim chodzi do cholery?
Niewiele myśląc, ruszył za samochodem, we wnętrzu, którego zniknęła Kornacka. Limuzyna przemierzała opustoszałe ulice, kierując się na południe. Po kilku minutach zabudowa stała się mniej zwarta. Wjechali na nowobogackie przedmieścia. Mercedes skręciła w boczną uliczkę i zaparkował na podjeździe jednego z domów. Kajetan zatrzymał się kilkanaście metrów wcześniej, ciągle obserwując całą sytuację. Szofer pomógł Laurze wyjść z auta, a ta podeszła do drzwi i po chwili razem z mężczyzną weszli do środka. Pamiętał, jak wspominała mu, że mieszka na obrzeżach miasta. Okolica zdawała się pasować. Kim jest ten facet? — zastanawiał się. — I dlaczego przyjechali tu razem? Dodatkowy niepokój wzbudzało zdarzenie, które zaobserwował na parkingu przed klubem. Mężczyzna nie wyglądał na dobrego wujaszka. Chociaż z drugiej strony, skąd mógł to wiedzieć? Może Laura poznała kogoś nowego? Myśli Kajetana pędziły z prędkością światła, zderzając się na skrzyżowaniach z kolejnych niewiadomych. Po kilkunastu minutach w drzwiach pojawił się nieznajomy mężczyzna. Podszedł do samochodu, zamienił kilka słów z szoferem, po czym przeszedł na drugą stronę ulicy i wsiadłszy do krwistoczerwonego Porsche, odjechał z piskiem opon. Kajetan przyglądał się całej sytuacji z coraz większym mętlikiem w głowie. Nadal siedział zdezorientowany w swoim starym Land Roverze, nie mogąc zdecydować co robić dalej. Wydawało mu się, że mężczyzna w mercedesie pilnuje domu Laury, bo nie odjechał zaraz za tamtym. Wyglądało, jakby na coś czekał. Po kilku nieznośnie długich minutach wyszedł z samochodu i rozejrzawszy się wokół, skierował w stronę bagażnika. Otworzył klapę, schylił do środka i wyciągnął dość sporych rozmiarów pakunek. Kajetan przełknął ślinę. W słabym świetle ulicznej latarni dostrzegł, że „pakunek” kształtem przypominał zwinięty dywan. Dopiero po chwili dotarło do niego, że w środku prawdopodobnie był człowiek. Chwycił za klamkę i wyskoczył na pogrążoną w półmroku ulicę. W tym czasie szofer zdążył zaciągnąć zakutane w bliżej nieokreślony materiał ciało pod drzwi Laury, odwrócić się na pięcie i odjechać. Co tu się dzieje do jasnej cholery? — przeleciało mu przez myśl, kiedy ukląkł przed zawiniętą w koc postacią. Ostrożnie odchylił warstwę materiału. Kobieta znajdująca się w środku była nieprzytomna. Jej nogi i ręce unieruchomiono za pomocą grubej taśmy klejącej. Wielki, bordowo-niebieski siniak zajmował niemal cały prawy policzek i sięgał aż w okolice oka. Drżącą z emocji dłonią sprawdził, czy kobieta żyje. Gdy upewnił się, że puls był wyczuwalny, nacisnął dzwonek do drzwi. Laura wciąż nie otwierała, więc szarpnął za klamkę i z zaskoczeniem stwierdził, że drzwi były otwarte. No tak — pomyślał. — To u nich rodzinne. Podniósł nieprzytomną kobietę i wniósł do środka. Przystanął w korytarzu i rozglądając się nerwowo, zawołał:
— Laura! To ja, Kajetan! Gdzie jesteś?
Laura momentalnie pojawiła się u szczytu schodów. Wyglądała, jakby zobaczyła ducha. Zbiegła na dół i nie zważając na pytający wzrok mężczyzny, wrzasnęła:
— Zyta! Jezu, co oni ci zrobili!
Zalewając się łzami, przytuliła bezwładne ciało przyjaciółki.
— Połóż ją w salonie — poleciła. — Chodź, szybko!
Kajetan posłusznie podążył za gospodynią. Laura pomogła mu odwinąć koc i pobiegła do kuchni po nożyczki, by uwolnić Zytę z więzów. Mężczyzna stał pośrodku pokoju i w osłupieniu przyglądał się całej sytuacji. Czuł się jak w jakimś niskobudżetowym filmie gangsterskim. Do tej pory ludzi zawiniętych w dywany widywał tylko w filmach.
— Jezu, jest nadal nieprzytomna — panikowała Laura. — Może trzeba wezwać pogotowie? Nie, nie mogę — dodała po chwili. — Co ja im powiem?
Kobieta dreptała niespokojnie tam i z powrotem, co chwila, sprawdzając stan przyjaciółki. Zupełnie ignorowała obecność mężczyzny, który bez trudu zauważył jej rozmazany makijaż, zapuchnięte oczy oraz włosy w nieładzie i coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że dzieje się coś niedobrego. Kiedy w końcu opadła na fotel, Kajetan podszedł do niej, załapał za ramiona, zmuszając, by w końcu na niego spojrzała i spytał:
— Laura, co tu się u diabła dzieje?
Kobieta ukryła twarz w dłoniach. Z jej piersi wyrwał się żałosny skowyt, przerywany głośnym, histerycznym szlochem.
— Ale ja byłam głupia! — łajała się. — Mogłam siedzieć cicho. O niczym nie wiedzieć!
Kiwała się jak w transie, wpatrując w swoje bose stopy. Kajetan przyglądał się jej bezradnie. Nadal nie wiedział, o co chodziło. Jedyne, co zdołał wyłapać, to fakt, że nieprzytomna dziewczyna miała na imię Zyta i była najlepszą przyjaciółką Laury. Szybko spostrzegł, że kobieta nie była w stanie działać racjonalnie. Zapadła się w fotelu i objąwszy rękami kolana, niemal zwinęła się kłębek. Nie wiedział, co się tu wydarzyło, ale nie wyglądało to dobrze.
— Laura! — Kolejny raz spróbował do niej dotrzeć. — Znasz jakiegoś lekarza? Ktoś musi ją zbadać!
Pokręciła przecząco głową, nadal zachodząc się płaczem.
— A ten rudy Wojtek? — spytał. — Przecież on jest lekarzem.
Laura po raz pierwszy odkąd się pojawił, spojrzała na niego przytomniejszym wzrokiem. Skoczyła z fotela i rzuciła do telefonu. Po kilku sygnałach już rozmawiała z Lasoniem. Z przebiegu rozmowy wywnioskował, że Wojtek miał dyżur w szpitalu i nie mógł przyjechać, ale obiecał poprosić znajomego o pomoc w tej nietypowej sprawie.
— Za pół godziny ma tu ktoś przyjechać — oznajmiła, kiedy zakończyła połączenie. — Do tej pory mamy ją obserwować i ułożyć w bezpiecznej pozycji.
Kajetan podszedł do sofy i delikatnym, acz zdecydowanym ruchem, przełożył bezwładne ciało na boku.
— Wygląda, jakby spała — zauważył. — To może powiesz mi w końcu, o co chodzi?
Laura podeszła do przyjaciółki i pogładziła jej jasne, zmierzwione włosy. Znów zbierało się jej na płacz. Przecież mogli porwać mnie! — wyrzucała sobie w myślach. Czuła się fatalnie. Palące wyrzuty sumienia były nie do zniesienia. Wtem poczuła, jak oplatają ją silne, męskie ramiona. Bez chwili wahania wtuliła się w ciepłą, bezpieczną przestrzeń.
— Już dobrze — szeptał uspokajająco. — Jestem tu. Tak, jak chciałaś.
Laura odchyliła głowę i spojrzała na niego zaskoczona.
— Tak jak chciałam?
— No tak — przytaknął. — Przecież wysłałaś mi smsa, że będziesz w Amnezji i chcesz, żebym przyjechał.
Laura uśmiechnęła się nieznacznie. Właśnie pojęła, o jakiej niespodziance mówiła Zyta, kiedy dotarły do klubu.
— To Zyta do ciebie napisała — przyznała niechętnie. — Sądzę, że miałeś być moim prezentem rozwodowym.
— Rozwiodłaś się? — spytał z niedowierzaniem. — Szczerze wątpiłem, że kiedykolwiek się na to zdecydujesz…
— A jednak — odparła krótko. — Myślałam, że to będzie najszczęśliwszy dzień w moim życiu, a okazał się totalną klapą.
— Dlaczego?
Laura jeszcze mocniej przywarła do Kajetana. Dziś potrzebowała męskiej siły i spokoju. Na ten jeden moment zapomniała o jego zobowiązaniach względem Agnieszki i Stefana. Liczyło się tylko tu i teraz.
— Adam wmieszał się w jakieś brudne interesy — westchnęła. — Za wszelką cenę chciałam się od niego uwolnić. Okazało się, że wiem za dużo…
— Brzmi nieciekawie — zaniepokoił się. — A Zyta? Co ma z tym wspólnego?
Laura zerknęła na przyjaciółkę i znów podciągnęła nosem.
— Nic. Myślę, że chcieli mnie nastraszyć. I nieźle im się udało.
— Dlaczego mi nic nie powiedziałaś? — oburzył się. — Przecież to było niebezpieczne! Widziałem tych ludzi przez twoim domem. Nie wyglądali zbyt przyjaźnie.
Rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. Laura pobiegła otworzyć i po chwili wróciła z niskim, krępym mężczyzną, który wyglądał na mocno skonfundowanego. W ręce dzierżył duża, skórzaną torbę lekarską.
— Nazywam się Tomasz Kruk. Wojtek prosił mnie o wizytę u państwa. Zazwyczaj nie jeżdżę na domowe wizyty w środku nocy, ale… W czym problem?
Gospodyni wskazała na sofę i leżącą tam Zytę.
— Jak długo jest nieprzytomna? — spytał lekarz, siadając obok kobiety.
— Nie wiemy. W domu jest od jakiś czterdziestu minut. Nie miała żadnych przebłysków świadomości.
Kruk osłuchał i zbadał Zytę pod kątem ewentualnych złamań bądź urazów wewnętrznych. Laura i Kajetan obserwowali go w napięciu. Po kilku minutach lekarz wstał i oznajmił:
— To mi wygląda na odurzenie GHB.
— Czym? — spytali jednocześnie.
— Pigułka gwałtu. Podana w większych ilościach może powodować utratę przytomności — objaśnił. — Niepokoi mnie ten siniec na twarzy. Wygląda na mocne uderzenie.
— Co mamy zrobić? — spytała Laura. — Pomoże jej pan?
— Jeśli moja diagnoza się potwierdzi, pani Zyta powinna niedługo się obudzić, jednak byłbym spokojniejszy, gdybym mógł wykonać resztę badań. Szczególnie TK głowy. Mógłbym załatwić transport do prywatnej kliniki. Tam nikt nie będzie o nic pytał…
Kajetan nie miał pewności, czy Laura zdobędzie się na podjęcie jakiejkolwiek decyzji. Wpatrywała się w lekarza, który oczekiwał szybkiej deklaracji i nie odzywała się ani słowem. Jakby jej mowę odjęło.
— Proszę załatwić ten transport — zdecydował Kajetan. — Tak będzie lepiej.
Lekarz skinął głową i wyszedł do przedpokoju, by wykonać telefon do kliniki. Laura usiadła w fotelu i spoglądając na przyjaciółkę, dostrzegła prawie niewidoczny grymas na jej twarzy. Po chwili Zyta poruszyła głową, a później z trudem otworzyła ciężkie powieki.
— Obudziłaś się! — krzyknęła uradowana. — Jezu, Zyta tak się o ciebie bałam!
Zyta rozejrzała się wokoło nieprzytomnym wzrokiem.
— Czy ja nie żyję? — odezwała się z trudem. — Nic nie pamiętam…
— Już wszystko w porządku — uspokajała Laura. — Zaraz pojedziesz do szpitala. Tam się tobą zajmą.
— Mhm.
Po dziesięciu minutach na podjeździe zaparkował ambulans prywatnej kliniki. Ratownicy zabrali wciąż oszołomioną Zytę i odjechali. Wszystko działo się tak szybko, że Laura nawet nie zdążyła podziękować doktorowi Krukowi. Dochodziła pierwsza w nocy. Podwyższona adrenalina zaczęła powoli opadać, sprawiając, że zarówno Laura jak i Kajetan poczuli się wykończeni. Kiedy dom znów otulił się spokojem, opadli na kanapę i najzwyczajniej w świecie zasnęli.
Komentarze (9)
Jak już kiedyś miałem przyjemność rzec, wiele spraw gmatwasz,
lecz jednocześnie, jest to klarowne w odbiorze.
Jakby wszystkiego nie za dużo i nie za mało.
Powyższa część nadal zaciekawia i sprawia, że chce się marudzić o następne,
gdyby przerwa była za długa.?:)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania