Poprzednie częściOna Część 1

Ona Część 35

— On tu jest.

— Kto? — zapytała zdezorientowana Zyta.

— Facet z forum. Nie uwierzysz, ale to on kupił dom ciotki Aldony. — Laura przysiadła na brzegu łóżka i uśmiechała się sama do siebie. Długo zastanawiała się, czy opowiedzieć o wszystkim najlepszej przyjaciółce. Jednak ekscytacja, która rozpierała ją od kilku dni, musiała w końcu znaleźć ujście. Z samego rana zadzwoniła do Zyty i dokładnie zrelacjonowała ostatnie wydarzenia.

— Żartujesz? — Zyta jęknęła do słuchawki. — Co za historia! Jest przystojny?

— Jak diabli — westchnęła. — Zytka, ja chyba kompletnie oszalałam. Przecież ja mam męża.

— Skończ biadolić. Jakiego męża? Tego sukinsyna nazywasz mężem? Niedługo się rozwiedziecie i koniec pieśni.

— On mi nigdy nie da rozwodu. Powiedział mi to. Jakie ja mam szanse w starciu z gwiazdą palestry? Żadne! Gdyby się jeszcze dowiedział o Kajetanie, byłabym skończona.

— Przecież się nie dowie! Dlaczego nie chcesz dać sobie szansy? Z tego, co mówisz, facet wydaje się całkiem do rzeczy.

— Bo jest! I to mnie przeraża. Odkąd mi o wszystkim powiedział, zachowuję się jak kompletna idiotka. Nad niczym nie panuję!

— Ty i to twoje panowanie nad wszystkim. Pozwól, żeby los za ciebie zdecydował. Spieprzysz wszystko, jeśli zaczniesz za dużo myśleć.

— Nie wiem… Nic już nie wiem…

— Myślę, że wiesz. I to bardzo dobrze. Tylko boisz się do tego przyznać. — Zyta jak zwykle nie owijała w bawełnę. Znała Laurę na wylot. Lata przyjaźni utwierdziły ją w przekonaniu, że przyjaciółka miała problem z decyzyjnością i czasem trzeba było, zastosować terapię szokową, by ta w końcu podjęła jakieś sensowne działania.

— Zyta… — jęknęła. — Nie wiem co robić.

— Rób, co ci serce podpowiada. I nie tylko serce — zachichotała. — Muszę kończyć. Lecę do roboty. Pa!

— Pa!

Laura rozłączyła się i ruszyła do kuchni. Dochodziła ósma, więc zabrała się za przygotowywanie śniadania dla mamy. Z dolnej szafki wyjęła niewielki rondelek, nalała do niego mleka i postawiła na najmniejszym palniku. Z puszki odmierzyła dwie czubate łyżki kaszy manny i wsypała do garnuszka. Matka nie mogła przyjmować jeszcze stałych pokarmów, więc większość jej menu stanowiły zmiksowane zupy i kaszki. Podgrzewane mleko falowało i pieniło się, a wraz ze wzrostem temperatury zawiesina gęstniała i zaczęła bulgotać. Laura mieszając kaszę, zastanawiała się nad swoim położeniem. Rozum podpowiadał, że zażyła znajomość z Kajetanem to zły pomysł. Szczególnie w sytuacji, kiedy chciała wywalczyć rozwód z winy Adama. Z drugiej strony, orzekanie o winie nie było jej w zasadzie do niczego potrzebne. Głównym celem było, zakończenie farsy, zwanej niegdyś małżeństwem z miłości. Podświadomie czuła, że Adam nie da jej odejść. Ten chwilowy spokój, brak telefonów i wiadomości, to tylko taktyczna zagrywka. Kiedyś podczas którejś kłótni wykrzyczał, że od takich jak on się nie odchodzi. Pamiętała jego wyraz twarzy pełen pogardy i ironiczny uśmiech. Według niego była jego własnością. Bezwolną, uzależnioną od jego dobrej woli. Po drugiej stronie barykady stał Kajetan. Był dla niej jak powiew świeżego powietrza. Nie bez znaczenia były też okoliczności, które wydawały się wprost nierealne. Wczoraj, gdy nie mogła zasnąć, przez myśl przebiegło jej jedno słowo — przeznaczenie. Nie wierzyła w takie rzeczy, nie po tym, co przeszła z Adamem. Jednak za każdym razem, gdy o nim myślała, przypominając sobie ciepło jego ramion, nie potrafiła odpędzić od siebie fantazji i obrazów, które coraz śmielej pojawiały się w jej głowie. Odstawiła kaszę z palnika i wstawiając do zimnej wody, poszła do pokoju matki.

— Dzień dobry. Obudziłaś się już? Zaraz zjemy śniadanie i podam ci lekarstwa. — Laura uśmiechnęła się i podchodząc do łóżka, poprawiła pościel. — Musimy się trochę ogarnąć, bo po południu przychodzi rehabilitant.

Matka skrzywiła się i machnęła zdrową ręką. Nie mówiła jeszcze zbyt dużo, ale pojedyncze wyrazy można już było zrozumieć. Oczywiście najlepiej wychodziło jej słowo ”nie”.

— Nie — powiedziała.

— Mamo, żadne sprzeciwy nic nie dadzą. Jeśli chcesz być samodzielna jak do tej pory, musisz współpracować. Pan Janek jest świetnym specjalistą. Wiesz, jak trudno nam było załatwić te domowe wizyty?

Matka spuściła oczy. Laura wiedziała, jak ciężko znosi tę sytuację. Te małe manifesty były jedynym, co pozostało po jej dawnej niezależności. Przyniosła kaszę i zaczęła ją karmić, opowiadając o gospodarstwie. Oczywiście słowem nie pisnęła o zabiciu koguta. Wspomniała o kwoce, która siedzi na jajkach i, że musi poprosić Marka o naprawę klatki dla królików, bo wygryzły dziurę w tylnej ścianie. Matka słuchała i kiwała z aprobatą głową. Nie spodziewała się, że Laura, która niegdyś uciekła do miasta, tak dobrze odnajdzie się na wsi. Martwiło ją, że odkąd najstarsza córka tu jest, ani razu nie widziała Adama. Nie słyszała również, żeby z nim rozmawiała przez telefon. Jednak pomimo choroby zauważyła, że Laura od kilku dni była weselsza. Uśmiechała się i szczebiotała jak młoda dzierlatka. Kiedy skończyła jeść, a córka podała jej rozgniecione i zamieszane w herbacie lekarstwa, spróbowała ją zapytać o męża.

— Aaaddd….

— Co mamo? Co się stało?

— Aaddaa… mmm

— Adam? O Adama chcesz mnie zapytać?

Matka skinęła głową. Laura usiadła na skraju łóżka i popatrzyła z czułością na matkę. Pomimo choroby, wciąż się o nią martwiła.

— Mamo, nie ma już Adama. Chcę się z nim rozwieść. Pamiętasz, kiedy byłam w lecie, rozmawiałyśmy o dzieciach. Okazało się, że Adam poddał się takiemu zabiegowi, który sprawił, że jest niepłodny. Nie może mieć dzieci. Zrobił to w tajemnicy przede mną, zaraz po poronieniu. Podobno, nie chciał, żebym cierpiała, w razie kolejnych niepowodzeń.

Matka patrzyła na córkę i choć nie była w stanie jej pocieszyć ani ofiarować słów wsparcia wyciągnęła lewą dłoń i dotknęła okolicy mostka. Laura objęła jej wychudzoną, szorstką dłoń i ścisnęła mocno.

— Nie. Już nie boli. Nie martw się. Damy sobie radę. Kto jak nie kobiety od Bąków, prawda?

Matka uśmiechnęła się blado. Laura była do niej taka podobna. Dopiero teraz to zauważyła.

Laura wyszła na podwórko akurat, kiedy zajechał na nie stary Land Rover. Ze środka wyszedł Kajetan, ubrany w czarny garnitur. Jasna koszula kontrastowała z ciemnym zarostem i podkreślała naturalną smagłość jego cery. Laura przystanęła oszołomiona. Nigdy nie widziała go w takim wydaniu.

— Ktoś umarł? — zażartowała.

— No niestety tak. Jadę na pogrzeb. Przyjechałem się przywitać. — Kajetan podszedł i pocałował ją w policzek. — Dzień dobry.

— Ja to zawsze coś palnę. — zawstydziła się. — Nie wiedziałam, że wyjeżdżasz. Co to za pogrzeb? Ktoś z rodziny?

— Nie… — zawahał się. — Matka znajomej z rodzinnego miasteczka. Znaliśmy się… bardzo dobrze. Wypada pojechać.

— Rozumiem. Kiedy wracasz? A co z rozbiórką? Mówiłeś, że dziś ostatni dzień.

— Dzisiaj wieczorem powinienem być. Poprosiłem Marka, żeby dopilnował wszystkiego.

— Jadłeś śniadanie?

— Nie, ale nie mam czasu. — Kajetan przyciągnął ją do siebie. — Przyjadę wieczorem, mogę?

— Możesz. Akurat mam wolny wieczór. — zaśmiała się.

Uwielbiał jej poczucie humoru. Zauważył, że kiedy próbowała ominąć niewygodne tematy, ironizowała. Tak jak teraz. Wiedział, co miała na myśli, ale czułby się lepiej, gdyby po prostu powiedziała to na głos.

— Zbieram się.

Laura objęła go mocno i wcale nie miał ochoty wypuszczać z rąk. Wspięła się na palce i dotknęła jego warg. Co ty wyprawiasz, dziewczyno? — ostatni bastion zdrowego rozsądku jeszcze próbował interweniować, ale skapitulował pod naporem zalewającej go fali endorfin.

Średnia ocena: 4.6  Głosów: 9

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • ... do szuflady 08.12.2021
    DZzPnP?
    No nie wiem... czy piszesz coraz to któtsze te opowiadania, czy ja szybciej czytam?
    Jedno jest pewne... z wielką przyjemnością.
  • Cicho_sza 08.12.2021
    Wiesz, dziś chyba faktycznie było trochę krócej, choć może skoro już dobrze orientujesz się w fabule nie musisz niczego rozkminiac po drodze i stąd to wrażenie, że szybko się czyta ?
  • rozwiazanie 08.12.2021
    Ciekawe jakiego obrotu nabiorą działania, gdy romans nabiera rozpędu...?
  • Cicho_sza 08.12.2021
    Na razie raczej ślamazarnie to idzie, choć główna bohaterka czuje się więcej niż zainteresowana xD
  • Trzy Cztery 09.12.2021
    Czytam, a jutro napiszę więcej. Na razie!
  • Cicho_sza 09.12.2021
    :)
  • Dekaos Dondi 16.12.2021
    Cichonka ↔Już nie wiem doprawdy co pisać, bo nie mogę Cię wiecznie chwalić.
    To podobno bywa, socjologicznie nie wskazane, z wiadomych względów.
    Jednakowoż powtórzę↔ wszystko takie... naturalne, przejrzyste, chociaż zawiłe nieco,
    i różnych emocji nie brakuje?→I poziom nie zaniżasz wytrwale:)↔Pozdrawiam:)
  • Cicho_sza 16.12.2021
    Nie musisz chwalić. Dla mnie wystarczająco pochlebne jest to, że dotarłeś prawie na koniec dotychczasowych części i nie porzuciłeś lektury w diabły.
    Emocje są osobiście dla mnie bardzo ważne. Trochę boleję nad tym, że jeszcze nie umiem ich opisywać tak jakbym tego chciała.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania