Poprzednie częściDemon - Prolog - STARA WERSJA
Pokaż listęUkryj listę

Demon - "Kolej Cesarska" cz.6 - (SW)

(STARA WERSJA - NOWA WERSJA TO "DEMON ODRODZENIE")

Kolej cesarska cz.6

Imperium Feniksa

564 rok nowej ery – 1926 rok imperialny

3 kwietnia, wiosna

Tereny Koronne, ziemie Imperium

 

Krupp został bezceremonialnie rzucony na podłogę. Worek na głowie który mu założyli jeszcze na łodzi nie pozwolił mu za wiele widzieć w czasie podróży, ale z pewnością pozwolił mu się przespać. Mimo wszystko tą część planu osobiście obmyślił z Adlerem. Mimo to rzucenie go na ziemie nadal nie było… „najprzyjemniejszym” doświadczeniem, jeśli można by tak rzec. Noga z starą blizną zapiekła. Krupp syknął.

- A żeby to szlag… - jęknął podnosząc się do pozycji siedzącej. – Królestwo za laskę… i trochę whisky…

- Zachowujesz się tak jakbyś był gotowy oddać za to całe Imperium – odezwał się groźny głos.

Silny cios runął na niego i uderzył w tył głowy. Krupp upadł i walnął dodatkowo czołem w podłogę. Jęknął i przewrócił się na bok.

- Czemu głowa? – Zapytał. – Jeśli zbyt mocno mnie w nią uderzycie, wszystkie cenne informacje mi z niej „wlecą! – Prychnął czując smak krwi w ustach.

Ktoś kopnął go pod żebra. Jego siła przewróciła go na drugi bok.

- Nie jesteście zbyt dobrzy w przesłuchaniach co? – Jęknął. – Zaczynacie od głowy, przez co mi się kręci w głowie… nie poczułem nawet tego kopnięcia.

Z nikąd nadleciało kolejne. Krupp jęknął, tym razem mocniej.

- To kopnięcia czy łaskotki? Przepraszam. Nie mogę rozpoznać.

Ktoś go podniósł i posadził na krześle. Zdjęto mu z oczy worek i momentalnie mocne światło błysnęło na jego twarz. Krupp był na to przygotowany. Od samego początku miał zamknięte oczy. Teraz lekko je otworzył. Uśmiechnął się krzywo.

- Dobra ta żarówka. Założę się że Mojej produkcji.

Silny cios w brzuch nadszedł znikąd. Powietrze uciekło z płuc Kruppa. Skulił się i ponownie jęknął. Dobrze że od dłuższego czasu nie jadł. Przy tym ciosie pewnie by zwymiotował. Groźny głos odezwał się ponownie.

- Zdrajco Stephenie von Kruppie, współpracowniku zdrajcy Imperium Francisa von Adlera. Jesteś oskarżony o zdradę stanu, działania przeciw ojczyźnie, sabotaż na armię oraz współudział w przewrocie politycznym – oznajmił zimny głos pełen nienawiści. – Co masz na swoją obronę?

Krupp uśmiechnął się szeroko, prosto w miejsce gdzie najpewniej siedział jego rozmówca.

- Nie, proszę, to pomyłka! – Jęknął rechocząc. – Byłem pijany! Gdybym był trzeźwy upewniłbym się żebyście zginęli pierwszego dnia!

Potężny cios wyrzucił go z krzesła i rzucił o ziemię. Jęknął i zachichotał.

- Głupcy! Nic na mnie nie macie! Moja rodzina jest pozna granicami Imperium! Poza zasięgiem waszych cuchnących łap! Moja firma jest bezpieczna, a sojusznicy potężni i samodzielni! Nie macie nic, nic oprócz tortur by mnie złamać! Co za pech! Ponieważ od dziesięciu lat cierpię bez końca przez moją kulejącą nogę! – Ryknął niekontrolowanym śmiechem, widział jak jego oprawcy cofnęli się zdezorientowani. - HA! Myślicie że jesteście sprawić mi większy ból niż kula która rozerwała me ścięgna? Życzę powodzenia!

Ten który go przesłuchiwał uderzył pięścią w stół. Krupp nie widział jego twarzy, ale był pewny że te wykrzywia się w grymasie wściekłości.

- Powiesz nam Wszystko co chcemy wiedzieć! – Ryknął.

Krupp znów odpowiedział cynicznym rechotem.

- Śmiem wątpić. Jeszcze tego nie wiecie, ale już jesteście trupami! Z każdym ciosem wbijacie kolejny gwóźdź do swojej trumny. Ja Was nie zabiję, ale kiedy Adler was dorwie będziecie przeklinać dzień w którym wyszliście z łon swych matek!

Jego rozmówca wstał wściekle, w efekcie przewracając krzesło którego używał.

- Mocne słowa jak na związanego zdrajcę!

- Mocne słowa jak na człowieka bez armii!

Ktoś do niego podszedł i kopnął w kulejącą nogę. Krupp syknął i wygiął się z bólu. Kolejny cios poszedł pod nerki. Przetoczył się i jęknął. Chwycili go za włosy i posadzili ponownie na krześle.

- Ja zadaję pytania – oznajmił drżący od wściekłości głos. – Ty odpowiadasz.

- Pytaj ile chcesz. Nic wam nie powiem.

- Jak zlokalizowaliście punktu zbiorcze naszych sił?

Krupp zamilkł nie wierząc w to co słyszy.

- Naprawdę…? Sami do tego nie doszliście…? – Nie mogąc uwierzyć w głupotę oprawców wybuchnął śmiechem. – Ha! Ze wszystkich pytań, najmniej spodziewałem się Tego! Ha! Chyba to prawda co powiedział Adler. Na „balu” ucięliśmy wam łeb, a teraz ciało biega w kółko machając skrzydełkami, jak kurka! – Znów się zaśmiał. – Powiem wam, bo to aż żal że sami na to nie wpadliście. – Odkrząknął. - Mam dostęp do Wszystkich dokumentów transportu kolejowego Imperium. Wiem gdzie i jakie towary jadą. Szczególnie przez fakt, że jestem największym dostawcą broni dla Armii Imperialnej. Naprawdę myśleliście że nie zauważę w jakich regionach składujecie kupowaną u mnie broń?

Oprawcy milczeli.

- Uwielbiam liczby moi kochani, a wy byliście cholernie nie ostrożni. Wystarczyło odnaleźć nieprawidłowość i za nią podążać. Dość szybko udało się mi określić dokładne pozycje składów broni, amunicji, bunkrów, kryjówek, regionów gdzie trzymacie swoich ludzi. Sami doprowadziliście mnie do wszystkich waszych sekretów. Nie musiałem nawet prosić.

Oprawcy milczeli. Krupp Rozejrzał się po pokoju. Trzy ściany z betonu, za nim i po jego bokach. Z przodu Przesłuchujący, lampa, oraz najwyraźniej bardzo duże lustro. Odetchnął. Wszystko idzie zgodnie z planem.

- Więc… Panie Haizer – odezwał się do przesłuchującego. – Zgasi Pan tą lampę czy nie? – Zapytał bez większych wstępów. – Może księżniczka Maria Luiza Hamburg też do nas dołączy. Zgaduję że trzymacie ją za tym „lustrem” domagając się od niej by mówiła wam kiedy mówię prawdę, a kiedy kłamię. Choć z drugiej strony. W jaki sposób określcie że Ona mówi prawdę?

Cios nadszedł od draba z jego prawej. Kiedy uderzył o ziemię miał wrażenie że jego mózg na chwilę wyskoczył z właściwego dla niego miejsca. Spadł na niego grad kopniaków i pytań.

- Skąd WIESZ? SKĄD WIESZ?! – Wrzeszczał Haizer nie ukrywając już swojej twarzy w cieniu.

Krupp przeczekał nawałę ciosów, a kiedy ta ustała, a pytania nie ustępowały oznajmił.

- Ponieważ wszystko idzie zgodnie z planem… - oznajmił.

Kolejny cios w twarz.

- Jakim planem?! GADAJ DO JASNEJ CHOLERY!

Krupp splunął krwią i milczał. Haizer szykował się do zadania ciosu kiedy nagle rozległ się wystrzał i przez ścianę dało się słyszeć lekko zagłuszony, ale znajomy głos.

- Wyłaź Haizer – rozbrzmiał głos Demona. – Gra skończona.

Oczy Haizera zakręciły się w szaleństwie i panice. Chwycił Kruppa i wyciągnął pistolet. Spojrzał po swoich ludziach.

- Brać broń. Przebijemy się używając Kruppa i księżniczki jako tarcz.

Zdrajca-gwardzista księżniczki – Hoffman odezwał się oburzony.

- Nie taka była umowa.

- Albo ich użyjemy, albo zginiemy. Jesteśmy ostatnią nadzieją tego Kontynentu, nie możemy zginąć.

Głos Adlera ponownie rozbrzmiał.

- Wyłaź Haizer. Nie mamy całego dnia.

 

Krupp dobrowolnie ruszył do drzwi wyjściowych, cały czas czując chłód lufy pistoletu na plecach. Przez moment widział księżniczkę. Siedziała na prosty wózku inwalidzkim. Przywiązana do niego z dużą dokładnością. Uśmiechnął się do niej krwawiącym uśmiechem i kulejąc wyszedł na zewnątrz.

Nadal byli w regionie koronnym. Bunkier znajdował się w ścianie jednych z kamiennych sztyletów skał. Ukryty pod przykrywką leśniczówki. Przed domkiem była niewielka polanka, otoczona wysokimi dębami. Adler stał dokładnie na granicy lasu. W czystym mundurze z szablą i pistoletem u boku.

Uśmiechnął się rozbrajająco.

- Kupę lat „dowódco” – zaczął. – Jak zdrowie?

Haizer wymierzył w niego pistoletem.

- Z drogi Adler! Nie zatrzymasz Nas. Jeśli spróbujesz stracisz swojego sojusznika! – Tu przycisnął lufę pistoletu do skroni Kruppa.

Adler uśmiechnął się szerzej.

- O… - zaczął nie ruszając się nawet o milimetr. – Widzisz. To było by groźne, gdybyś… cóż, Był groźny.

Haizer poczerwieniał.

- Kpisz sobie ze mnie?!

- O nie – Adler uniósł dłoń. – Jestem Śmiertelnie poważny – i pstryknął palcami.

 

W jednym momencie ziemia na skraju lasu podniosła się ukazując całą drużynę Pustych uzbrojonych po zęby. Kiedy Haizer cofał się, odruchowo, jeden z jego ludzi uderzył go w prawą dłoń, wybijając broń, a inny przyłożył lufę pistoletu do głowy Hoffmana który strzegł Marii Luizy. Krupp wykorzystał ten moment by skoczyć naprzód, upaść na ziemię i przetoczyć się w stronę Adlera i wstać. Haizer celował w niego innym pistoletem. Kiedy jeden ze zdrajców patriotów celował w niego, a drugi w Hoffmana. Haizer dyszał wściekły.

- Zdrajcy!

Ten który celował w jego głowę zaśmiał się rozbawiony, również znajomym głosem.

- Ależ proszę! Od samego początku byłem po stronie Demona Imperium.

Haizer rozpoznał ten cyniczny głos.

- DUCH!

- BINGO! Trafiłeś w dziesiątkę – oznajmił Zero. – Nie powiem żeby przejęcie twarzy twojego kolegi było zbyt trudne, ale z pewnością warte było tych wszystkich godzin przez które musiałem cię słuchać.

Hoffman patrzył na drugiego zdrajcę.

- A TY? Też od samego początku byłeś po ich stronie? Lexis?

Młody chłopak pokręcił głową.

- Nie. Zostałem zrekrutował mnie Duch.

- Czemu nas zdradziłeś! Jesteś patriotą! Służysz swojej ojczyźnie od lat!

- A ta mnie zawiodła! – Chłopak przycisnął lufę pistoletu do czoła swojego byłego dowódcy i towarzysza broni. – Mój brat jest kaleką przez tą „wierną służbę”. Nie pomogliście mu! Wyrzuciliście Go, weterana, na zbity pysk! Nie ma z czego żyć. Powoli umiera. Oferta Francisa von Adlera najzwyczajniej w świecie zapewnia lepszy los naszej rodzinie! A dla mnie rodzina jest najważniejsza!

Haizer trząsł się ze wściekłości. Adler już się nie uśmiechał. Czas na interesy.

- Poddaj się Haizer. To koniec. Ta wojna domowa kończy się Tu i Teraz. Złóż broń, a zapewniam że nie zostaniesz stracony za zdradę, a jeśli będziesz współpracował zapewnię ci odpowiednie zakwaterowanie i możliwość spotkań z towarzyszami – tu umilkł na chwilę. – Jeśli jednak odmówisz, będziesz do końca życia Symbolem Zdrady dla całego Imperium. Sprawię że będziesz przeklinał dzień w którym wyszedłeś z łona swej matki.

Haizer podniósł się powoli nie opuszczając broni. Jego oczy kręciły się w szaleństwie.

- To nie Koniec Adler! To dopiero Początek! Wkrótce cały świat zrozumie czym jesteś i doprowadzi do twego Upadku!

Demon pokręcił głową.

- Popełniłeś błąd Haizer… nazywam się Von Adler.

W tym momencie można było usłyszeć gwizd i dłoń Haizera eksplodowała krwią, mięsem i kawałkami kości. Nim odgłos wystrzału i krzyku Haizera ustał, wszyscy Patrioci byli rozbrojeni i związani. Adler spojrzał w dal, gdzie w ukryciu leżała członkini jego oddziału – Daria, snajper – i kiwnął głową z uśmiechem. Któryś z Pustych podał Kruppowi jego laskę, a ten kulejąc mocniej niż zwykle podszedł do Adlera.

- Nigdy więcej nie biorę udziału w takich akcjach. Wystarczy że kuleję na Jedną nogę.

Demon zaśmiał się przyjaźnie.

- Opatrzymy cię po drodze. Zanim dotrzemy do stolicy będziesz wyglądał jak nowy.

- Mam nadzieję że masz odpowiednią ilość makijażu na moje rany… i whisky na pocieszenie po tej, mniej przyjemnej części podróży.

- Coś się znajdzie – tu spojrzał na księżniczkę przy której był już Hohenzollern. – Więc? Jak podoba się Waszej Wysokości wycieczka krajoznawcza po regionie Koronnym naszego pięknego Imperium?

Hohenzollern miał zamiar coś powiedzieć, ale Maria go powstrzymała. Spojrzała na Adlera złotymi oczami i uśmiechnęła się.

- Jest naprawdę pięknie. Cieszę się również że pokazał Mi Pan coś o co prosiłam.

- Cóż takiego Wasza Wysokośc?

- Francisa von Adlera.

Demon skamieniał zaskoczony, a następnie uśmiechnął się szczerze. Pełnym ciepła uśmiechem.

- Raduję się że spełniłem Pani oczekiwania, Wasza Wysokość – skłonił się nisko. – 66 odprowadzi was do samochodu który zawiezie was do najbliższą stację gdzie czeka pociąg. Wkrótce do was dołączę.

Olbrzym zbliżył się do trójki i podsunął ramię obolałemu Kruppowi. Ten, nie wstydząc się, oparł się na nim i rozpoczynając cichą rozmowę ruszając przez las.

Adler ruszył natomiast do wijącego się z bólu Haizera. Już jako Demon ukląkł przy nim i usunął knebel. Haizer ryknął wściekły.

- No Dalej! Dalej Demonie! Dokończ dzieła! Zabij mnie.

Demon pokręcił powoli głową. Oczy błyszczały ogniami piekieł.

- To się nie stanie Haizer. Jeśli cię zabiję, staniesz się męczennikiem. Bohaterem. Symbolem. Śmierć była by dla ciebie teraz nagrodą. Ucieczką przed Sądem – widząc przerażone oczy Haizera kontynuował. – O nie. Będziesz żyć. Będziemy cię łamać i składać raz za razem, by następnie pokazywać przed szeroką publiką, niczym zwierzę w cyrku. Staniesz się Symbolem Zdrady i Porażki. Symbolem co się dzieje z tymi którzy stają na drodze Demona Imperium.

Ponownie włożył knebel w usta Haizera który był gotowy rozbić sobie głowę, choćby kamieniem. Puści podnieśli go i ruszyli za swym liderem.

 

Misja wykonana.

Teraz było tylko dopełnić formalności i przejść do kolejnej fazy planu.

Ostatnie płomienie oporu zgasły.

Teraz trzeba było tylko zdusić jarzący się żar.

(To przedostatnia część cyku Kolej Cesarska! Piszcie o czym chcielibyście przeczytać teraz!)

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Kapelusznik 08.09.2018
    Ponownie dziękuję za 5, ale czy mogę wiedzieć co się tobie spodobało że zdobyłem taką ocenę?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania