Demon - Prolog - STARA WERSJA
( JEST TO PIERWOTNA SERIA "DEMONA" - NOWSZA SERIA TO "DEMON ODRODZENIE" - JEST ONA LEPIEJ UŁOŻONA I TO JĄ AKTUALNIE ROZWIJAM. "DEMONA" MOŻNA PRZECZYTAĆ JEŚLI CHCE SIĘ DOWIEDZIEĆ WIĘCEJ O LORZE MOJEGO UNIWERSUM - AKTUALNA WERSJA TO "DEMON ODRODZENIE" - STARA WERSJA BĘDZIE OZNACZONA ZNAKIEM "SW")
Prolog - "Bal"
Imperium Feniksa
564 rok nowej ery – 1925 rok imperialny
24 marca – początek wiosny
Anos – Stolica
W okolicach stolicy Imperium zwykle jest cieplej, ale dziś z pobliskich gór spłynęło zimne powietrze oraz ciemne chmury. Nie przeszkodziło to jednak w mającym odbyć się balu. Niedawno królestwo Tahganu zostało podbite po trwającej trzy lata wojnie. Wraz z tym, po 564 latach, imperium odzyskało dostęp do zachodniego wybrzeża kontynentu. Przyjęcie musiało się odbyć.
Jednak nie wszyscy byli zainteresowani zapachem cygar, whiskey oraz opowieści brzuchatych generałów, o imponujących wąsach, gdzie ze śmiechem wspominali widok szarżujących ułanów na opancerzone wozy i czołgi.
Księżniczka Imperium – Joanna IV Anois stała na balkonie wpatrując się w zachodzące słońce. Była niesamowicie piękna. Miała długie czarne włosy zawiązane w warkocz, śnieżną cerę, jaskrawe pełne ciekawości piwne oczy, oraz różowe jędrne usta. Pod czerwoną suknią wyrazie zarysowywało się wcięcie w talii oraz atrakcyjne uda. Jednak wygląd to nie wszystko. Księżniczka była niesamowicie ciekawa świata, zaskakująco jak na swój wiek, bo miała zaledwie dziewiętnaście lat. Nauki pałacowe nudziły ją, a szczelne unikanie problemów niższych warstw społecznych, czy dokładniejszych informacji o trwających wojnach, doprowadzały ją do szału. Patrzyła z wielką ciekawością oraz nieodpartym żalem na świat, który oglądała zza złotych krat pałacowego życia. Dziewięć lat temu zamordowano jej matkę kiedy na jeden dzień opuściła bezpieczne zacisza marmurowych murów. Od tamtego roku nie udało jej się przestąpić przez żadną z bram wychodzących na rozpościerające się w dole miasto.
Żal po stracie matki zelżał, bo miło wszystko zbytnio się nią nie opiekowała, jednak brak przyjaciół, bardzo dokładnie odtrącanych przez straż, dobijał jej młodzieńczą, pełną życia duszę.
Wiatr zawiał, a wraz z nim zaszumiały liście w wiszących ogrodach, oddalając ją od niemiłych myśli oraz równie niemiłego szumu polityki.
Zaczęła rozmyślać nad wiosną, nad topniejącym śniegiem, kwiatami w szklarni, oraz czy tym razem jej drogie kuzynki nie zanudzą ją na śmierć plotkami z całego dworu. Beznamiętnie przewróciła kolejną stronę kolejnego żałosnego romansidła, które było przecież tak popularne na dworze. Westchnęła z goryczą, znów zwracając wzrok na rozpościerające się w dole domy, kamienice oraz buchające dymem fabryki, wsłuchując się w dochodzący z oddali śpiew ulicy.
Jej rozmyślania przerwały kroki. Nie musiała się odwracać by odgadnąć jakie buty nosi niespodziewany gość. Były to oficerki. Mocne, błyszczące na brązowo oficerki Imperialnej Armii. Najpewniej jakiś młody oficer, przybrany w czerwono brązowy mundur, bohater wojenny, postanowił spróbować swojego szczęścia. Uśmiechnęła się pod nosem.
Taniec, czy sama rozmowa z jakimś prostym żołdakiem byłaby miłą odmianą… oczywiście o ile nie jest to jeden z tych opasłych osłów z wyższego dowództwa, który przychodzi tylko po to by przekonać ją do spotkania z jego synem... Tak czy inaczej, wieczór będzie trochę urozmaicony. Wszystko tylko nie kuzynki.
Jednak odgłos kroków niespodziewanie skręcił w prawo, nie zbliżając się do niej. Lekko zaskoczona, czekała. Szumiał wiatr i szumiała polityka, śpiewały ptaki i śpiewały ulice, błyszczały gwiazdy i błyszczały uliczne latarnie, a odgłos oficerek jak się pojawił, tak równie szybko zniknął.
Mimo to czuła czyjąś obecność. Usłyszała odgłos przekręcanego klucza, oraz szczęk zamka. Odwróciła lekko głowę, by przyjrzeć się nieznajomemu… i serce jej zadrżało.
Nosił oficerki, faktycznie, jednak nie brązowe, a czarne. Błyszczące wysokie do kolan oficerki. Wysuwały się z nich proste szare spodnie, które na biodrach utrzymywał mocny czarny pas. Mężczyzna nosił mundur równie czarny co noc, zdobiony jedynie białymi i srebrnymi nićmi. Dłonie, które trzymały otwarte pudełko były okryte białymi rękawiczkami. Jego ramiona przykrywał biały płaszcz, który służył jako peleryna, lekko powiewając na wietrze. Czarna czapka oficerska, przepasana srebrnymi nićmi dokładnie leżała na jego głowie, a spod niej wysuwały się krótkie krucze włosy. Twarz nieznajomego była ukryta w ciemnościach, jednak mimo to wiedziała, że jest przystojny i młody. Jedyne co do niego pasowało, to błędnie skromna sylwetka i relatywnie niski wzrost.
Jej ciekawość rosła. Zbliżyła się lekko chcąc dojrzeć twarz oficera przybranego w czerń.
Jakby sam Bóg usłyszał jej myśli wiatr zawiał mocniej i chmury się rozstąpiły, ustępując miejsca sierpowi księżyca.
Wstrzymała oddech.
Oficer płakał, a przynajmniej takie można było odnieść wrażenie, bo pojedyncza łza spływała po policzku. Mimo to oczy miał suche i spokojne, tak jakby łza była złośliwie przyniesioną kropelką.
Cerę miał ciemniejszą od niej, ale nadal jasną. Od lewej skroni, prosto w dół, ciągnęła się długa, źle zagojona blizna. Oczy miał ciemne i spokojne, usta układały się w lekkim uśmiechu, który jakby kpił ze wszystkiego co święte.
Położył pudełko na marmurowej poręczy i wyciągnął z niego biały prostokąt papieru. Rozłożył go dokładnie. Sięgnął do pudełka i wyciągnął z niego drewnianą łyżeczkę. Księżniczka ściągnęła brwi, nie mogąc domyślić się, co oficer ma zamiar zrobić. W tym czasie oficer zanurzył koniec łyżki w pudełku i wysunął ją, tym razem jednak z grudką sproszkowanych liści. Ułożył je na kawałku papieru tworząc cienką linię, a następnie powtórzył rytuał, aż ilość proszku go nie zadowoliła. Odłożył łyżkę i zwinął papier w rulonik. Uniósł go ku ust i ku zaskoczeniu księżniczki przejechał językiem po papierze, by następnie go skleić. W ten sposób stworzony skręt trafił do jego ust. Ponownie sięgnął do pudełka i wyciągnął z niego pudełko zapałek. Wyciągnął jedną i podpalił jednym szybkim ruchem skierowanym w dół. Uniósł płomyczek do papieru i odpalił czubek skręta momentalnie zaciągając się dymem. Machnął kilka razy dłonią gasząc zapałkę i wraz z opakowaniem włożył do pudełka. Wypuścił dym przez nos i ostatecznie zamknął pudełko przekręcając kluczyk który schował do kieszeni na piersi, a samo pudełko do wewnętrznej kieszeni białego płaszcza.
Księżniczka obserwowała go zafascynowana. Okryty w biel i czerń oficer wyglądał jak duch albo demon z fantastycznych opowieści których przecież przeczytała tak wiele w czasie swego samotnego życia w pałacu. Trzęsła się z emocji. Coś ciągnęło ją do tej postaci, coś czego nie można było po prostu nazwać zaciekawieniem. Ten człowiek albo to, co tak bardzo go przypominało, było unikatowe… wyjątkowe. Ciekawość pokonała strach, opamiętanie, czy nawet maniery bo księżniczka najzwyklej w świecie zbliżyła się do nieznajomego i odezwała się słodkim głosem.
- Przepraszam…
Na te słowa oficer odwrócił się do niej wyciągając papierosa z ust prawą ręką i opuszczając ją do ziemi.
Serce księżniczki zadrżało. Z pewnością ten tajemniczy demon miał twarz anioła. Oficer uśmiechnął się serdecznie i lekko się skłonił.
- Wasza wysokość.
Głos miał delikatny, ale i bardzo wyraźny. Czuć było, że wie jak zamienić go w słowiczy śpiew.
- Jak masz na imię oficerze? – Zapytała zapominając o jakichkolwiek zasadach dworu.
- Francis… Francis Adler…
Księżniczka uśmiechnęła się słysząc mocne imię.
- Piękne imię – oznajmiła z promiennym uśmiechem.
- Dziękuję Moja Pani…
Tu umilkł, jakby coś zmąciło jego myśli. Opanował się jednak i odezwał ponownie, nadal z pełną słodyczy głosie.
- Moja Pani… Czy mogę o coś prosić?
Joanna ucieszyła się, widząc podświadomie że ten wieczór minie jej na przyjemnym flircie z tajemniczym Francisem Adlerem.
- Oczywiście…
Odpowiedziała godnie, lecz zanim ostatnia głoska rozwiała się na wietrze, spod białego płaszcza wysunęła się lufa pistoletu.
Stali tak. W milczeniu. Dookoła szumiał bal i liście wiszących ogrodów, śpiewały ptaki i odległe ulice, błyszczały światła gwiazd i lamp… a oni stali tak w milczeniu. W miejscu, gdzie reszta świata przestała mieć jakiekolwiek znaczenie.
Lewa dłoń oficera uniosła lekko broń. Uprzejmy uśmiech rozjaśniał twarz z której spoglądały na nią oczy diabła.
Joannę oblał zimny pot. Strach sparaliżował jej wszystkie mięśnie. Przed oczami pojawił się jej obraz zamordowanej matki. Jej dusza wrzeszczała, ale z ust nie wydobył się nawet jęk.
Demon uśmiechnął się szerzej i odezwał niemalże szeptem kochanka.
- Nie krzycz…
I tak szum polityki i liści w wiszących ogrodach przerwał huk wystrzału.
(Dziękuję za komentarze i przepraszam za długi okres poprawiania - po maturze wpadłem w letarg i zajmowałem się pisaniem nowych opowiadań. Zachęcam do dalszych komentarzy, także pod resztą moich prac - szczególne podziękowania dla Enchanteuse w poprawianiu oraz komentowaniu. Życzę miłej lektury
Z wyrazami szacunku
Kapelusznik)
Komentarze (18)
"Położył pudełko na marmurowej poręczy i wyciągnął z niego biały prostokąt papieru. Rozłożył go dokładnie. Sięgnął do pudełka i wyciągnął z niego" - razi trochę zdublowany zapis. " i wyciągnął z niego."
"Uniósł go ku ust i ku zaskoczeniu księżniczki" - ku ustom lub do ust
"Ciekawość pokonała strach, opamiętanie, czy nawet maniery bo księżniczka najzwyklej w świecie zbliżyła się do nieznajomego i odezwała się słodkim głosem." - żeby nie dublować "się", możesz" :
Ciekawość pokonała strach, opamiętanie, czy nawet maniery bo księżniczka najzwyklej w świecie zbliżyła się do nieznajomego, mówiąc słodkim głosem.
"- Jak masz na imię oficerze? – Zapytała zapominając o jakichkolwiek zasadach dworu." - zapytał równie odnosi się bezpośrednio do wypowiedzi i jako takie z małej.
I tyle wątpliwości.
Końcówka mnie kupiła. Ładny język, dobra dbałość o szczegóły. Klimatem przypomina mi grę Dishonored.
Podobnym stylem pisze tu Kim.
Pozdroxix
Pod czerwoną suknią wyrazie zarysowywało się - literówka "n" zniknęło było.
niesamowicie piękna. - a trzy zdania później powtórzenie trza najść inny przymiotnik ;)
a szczelne unikanie problemów - staranne, zmyślne, ale "szczelne"? Jak można szczelnie przed czymś uciekać?
bo miło wszystko zbytnio się nią - mimo a nie "miło"
od niemiłych myśli oraz równie niemiłego szumu polityki. - powtórzenie
z jakimś prostym żołdakiem - prosty żołdak to po pierwsze trochę masło maślane, a po wtóre to bardzo pejoratywne określenie.
W opisie oficera czerni co niemiara i powtórzeń też. Dobrze byłoby pomyśleć czy nie wywalić detali lub czy nie napisać tego fragmentu tak by uciec od powtórzeń.
to błędnie skromna sylwetka i relatywnie niski wzrost. - nie rozumiem co to jest błędnie skromna sylwetka ?
coś co nie można było - coś czego nie można było
słysząc mocne imię - a jakie imię jest słabe?
Widzę pomysł, wydaje się zacny. Zostawiam mimo uwag pięć na dobry początek.
Skromna sylwetka jak na żołnierza
Mój główny bohater nie jest postury Achillesa
Może zacznę od wyjęcia, bo nie wiem czy panowie wyżej wyjęli:
"Nie przeszkodziło to jednak w odbywającym się balu. "
Zgrzytnęło mi to. Może:
"Nie przeszkodziło to jednak w mającym się odbyć balu".
"Patrzyła z wielką ciekawością, oraz nieodpartym żalem, na świat jaki oglądała zza złotych krat pałacowego życia."
- bez obu przecinków.
"Nauki pałacowe nudziły ją, a szczelne unikanie problemów niższych warstw społecznych, czy dokładniejszych informacji o trwających wojnach, doprowadzały ją do szału."
- raczej nie można "szczelnoe unikać problemów". Można natomiast szczelnie się przed nimi odgradzać.
Pod rozwagę.
"Dziewięć lat temu zamordowano jej matkę kiedy wyjechała na chwile z pałacu."
Nie wiem, jakoś nie widzi mi się ta kolejność. Odwróciłabym:
"Dziewięć lat temu, kiedy wyjechała na chwilę z pałacu, zamordowano jej matkę".
"Żal po stracie matki zelżał, bo miło wszystko zbytnio się nią nie opiekowała..." - nie rozumiem tego zdania. Po prostu nie widzę logicznego związku między obiema informacjami.
"Zaczęła rozmyślać nad wiosną, nad topniejącym śniegiem, kwiatach w szklarni, oraz czy tym razem jej drogie kuzynki nie zanudzą ją na śmierć plotkami z całego dworu. "
- nie "kwiatach", a "kwiatami".
"Zaczęła rozmyślać nad (...) kwiatami".
"Beznamiętnie przewróciła kolejną stronę, kolejnego żałosnego romansidła, które było przecież tak popularne na dworze."
- bez pierwszego przecinka. Powtórzenie "kolejna" wydaje się być celowym zabiegiem, więc się nie czepiam.
"a głos oficerek jak się pojawił..." - literówka. Odgłos.
"Dłonie które trzymały otwarte pudełko były okryte białymi rękawiczkami." - przecinek przed "które".
"Twarz nieznajomego była ukryta w ciemnościach, jednak mimo to, wiedziała że jest przystojny i młody."
- bez drugiego przecinka natomiast z przecinkiem przed "że".
"Uniósł go ku ust i ku zaskoczeniu księżniczki przejechał językiem po papierze by następnie go skleić."
Przecinek przed "by".
"Okryty w biel i czerń oficer wyglądał jak duch, albo demon z fantastycznych opowieści których, przecież przeczytała tak wiele w czasie swego samotnego życia w pałacu. "
- bez obu przecinków.
"Coś ciągnęło ją do tej postaci, coś co nie można było po prostu nazwać zaciekawieniem."
Tutaj pewna nie jestem, czy to błąd, ale to zdanie po prostu mi nie brzmi. Sugeruję zastąpienie "co" "czego":
"Coś ciągnęło ją do tej postaci, coś czego nie można było po prostu nazwać zaciekawieniem."
"Czuć było że wie jak zamienić go w słowiczy śpiew."
- przecinek przed "że".
"W miejscu gdzie reszta świata przestała mieć jakiekolwiek znaczenie."
- przecinek przed "gdzie".
"Jej dusza wrzeszczała, ale z ust nie wydobywał się nawet jęk."
- nie wiem, ta forna ciągła zgrzyta. Może: " nie wydobył się"?
"Stali tak. W milczeniu. Dookoła szumiał bal i liście wiszących ogrodów, śpiewały ptaki i odległe ulice, błyszczały światła gwiazd i lamp… a oni stali tak w milczeniu. W miejscu gdzie reszta świata przestała mieć jakiekolwiek znaczenie."
- ładny opis. Klimatyczny. Poetycki wręcz.
"Szumiał wiatr i szumiała polityka, śpiewały ptaki i śpiewały ulice, błyszczały gwiazdy i błyszczały uliczne latarnie, a głos oficerek jak się pojawił, tak równie szybko zniknął." poza wspomnianą wcześniej literówką podoba mi się ten opis. Oparty w połowie na powtórzeniach, co bardzo fajnie rytmizuje.
Ogólnie od strony fabuły bardzo interesujący tekst. Zakończenie mega. Będzie ciąg dalszy?
Zostawiam piąteczkę, a co. Wolno mi.
Teraz - po maturach - postanowiłem rozszerzyć działalność
Patrzyła z wielką ciekawością oraz nieodpartym żalem na świat, który oglądała zza złotych krat pałacowego życia.
"Od tamtego roku nie udało jej się przestąpić przez jakąkolwiek bramę wychodzącą na rozpościerające się w dole miasto." - żadną z bram?
"Westchnęła z goryczą znów zwracając wzrok na rozpościerające się w dole domy, kamienice oraz buchające dymem fabryki, wsłuchując się w dochodzący z oddali śpiew ulicy." - brakło przecinka
"Westchnęła z goryczą, znów zwracając wzrok na rozpościerające się w dole domy, kamienice oraz buchające dymem fabryki, wsłuchując się w dochodzący z oddali śpiew ulicy."
"Mimo to czuła czyjąś obecność. Usłyszała odgłos przekręcanego klucza, oraz szczęk zamka. Odwróciła lekko głowę by przyjrzeć się nieznajomemu… i serce jej zadrżało." - przecinki
"Mimo to czuła czyjąś obecność. Usłyszała odgłos przekręcanego klucza oraz szczęk zamka. Odwróciła lekko głowę, by przyjrzeć się nieznajomemu… i serce jej zadrżało."
"Księżniczka ściągnęła brwi, nie mogąc domyślić się co oficer ma zamiar zrobić. - przecinek
"Księżniczka ściągnęła brwi, nie mogąc domyślić się, co oficer ma zamiar zrobić."
"Ułożył je na kawałku papieru tworząc cienką linię, a następnie powtórzył rytuał aż ilość proszku go nie zadowoliła". - ponownie przecinek
"Ułożył je na kawałku papieru, tworząc cienką linię, a następnie powtórzył rytuał, aż ilość proszku go nie zadowoliła."
"Ten człowiek, albo to co tak bardzo go przypominało, było unikatowe… wyjątkowe." - przecinek
"Ten człowiek albo to, co tak bardzo go przypominało, było unikatowe… wyjątkowe."
"Lecz opanował się i odezwał ponownie, nadal z pełną słodyczy głosie." - lecz nie powinno znajdować się na początku zdania
Poza tym było jeszcze kilka błędów, a tak ogólnie to fajnie się czyta, masz ładne opisy. Daję 5!
Przecinki to moja "pięta Achillesowa"
Nie mogę ich ogarnąć
Już poprawiam.
Dzięki za przybycie! Miło że wpadłaś.
Mam nadzieję że błędy cię nie zrażą i spodoba ci się treść.
Pozdrawiam
Kapelusznik
ALE jesteś w złym miejscu XD
"Demon" to moje pierwotne podejście do zaplanowanej serii
Mam świadomość że jest w niej idiotyczna ilość błędów i po długim prowadzeniu jej - postanowiłem zacząć ja pisać z innym podejściem - "Demon Odrodzenie" - to ta sama seria - ale z nowym podejściem - to co jest w Demonie, najpewniej pojawi się raz jeszcze, ale będzie miało inną formę i wydźwięk.
Co do dat - jestem historykiem - jestem od nich uzależniony XD - ale jest tez drugie znaczenie - wiele razy w książkach, czas jest płynny i niedokładny, tu, przez mojego bohatera - symbolizuje on też jego umysł i parszywy profesjonalizm.
Daty "rok imperialny" i "nowej ery" małą głębsze znaczenie dla loru uniwersum i w przyszłości będzie co do nich wiele odniesień.
Możesz śmiało przeczytać "demona" - będzie sporo błędów - ale powinien on wprowadzić cię w uniwersum - "Demon Odrodzenie" natomiast będzie chyba ostateczną wersją - zmniejszyłem tam obroty akcji i główny bohater dostaje znacznie więcej uwagi i punktów rozwoju - podobnie jak wewnętrznej walki
"Demon" - to opowieść militarna - o wojnie
"Demon odrodzenie" - mimo tego samego bohatera - ma trochę bardziej psychologiczne tło i znaczenie.
Tak czy inaczej - dziękuję za krytykę i zajrzenie pod moją serię
Pozdrawiam
Kapelusznik
Ogólnie pomysł osadzenia fabuły fantasy w reliach świata z epoki I wojny światowej odbieram jako ciekawy, może wzorowany trochę na cyklu "Lewiatan" S. Westerfelda.
Ponieważ część ludzi ją polubiła - a ja chcę żeby ludzie widzieli progres w mojej pracy - nie regres.
"Demon Odrodzenie" to niejako prequel - 6 lat przed wydarzeniami z "Demona"
Adler - główny bohater - zamiast OP super żołnierz - zaczyna na trochę niższym levelu - zrobiłem to ponieważ brakowało mi faktycznego rozwoju postaci i wzrostu umiejętności - w Demonie rozwijał się jedynie charakter - co było dla mnie niedostatkiem
Uczę się :D
Chodzi tu że kontynent jest podzielony ideologicznie - Cześć uznaje datację "nowej ery", a IMPERIUM FENIKSA - ojczyzna naszego bohatera - używa datacji "imperialnej" znanej również jako datacja "światła"
Rok imperialny odnosi się do naszego świata - by ludzie skojarzyli realia - 1904 rok imperialny to 1904 rok u nas
Nowa Era natomiast odnosi się bezpośrednio do przeszłości mojego uniwersum i "Katastrofy" która jakieś 500 lat temu doprowadziła do załamania znanego świata - z czego podana data "nowej Ery" - to okres PO zakończeniu Katastrofy - a przez problemy z dokumentacją - nie wiadomo do końca co się stało w czasie tejże "Katastrofy" - ale tyle z loru.
Próbowałem bawić się w tradycyjne fantasy wcześniej - ale zbytnio nie wychodziło - znacznie lepiej znałem się na karabinach i czołgach, niż na mieczach i zamkach - a ponieważ lubię "realistyczne" fantasy - czyli niech będzie Magia - ale niech będą jakieś parszywe ZASADY!
W mojej logice nawet świat fantastyczny musi być przekonujący - jeśli nie jest - tworzy się bajkę dla dzieci - oderwaną od znanego nam świata - a to nie jest mój cel.
Zacząłem czytać te twoje pomysły... jeszcze mnie zobaczysz tu i tam
Pozdrawiam
kapelusznik
"Demon Odrodzenie" jest nowszą i właściwszą wersją i prequelem równocześnie
Możesz zacząć od niego lub od Demona - nie ma zbytniej różnicy - Demon Odrodzenie będzie jednak lepiej się rozwijał niż Demon
Odrodzenie będzie najpewniej wersją końcową
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania