Demon Odrodzenie II - 11
Walencja
544 rok nowej ery – 1905 rok imperialny
5 Czerwca
Okolice miasteczka Sorter – Południe Walencji
Obudził ją śpiew ptaków. Łóżko było nadal ciepłe, po długiej nocy. Światło dnia, delikatnie zaglądało przez zasłonięte firany, nieśmiało informując, że dzień już się zaczął. Po chwili skupienia rozpoznała odgłos odległego morza i specyficzny typ hałasu dochodzący z kuchni. Domek letni, jaki pożyczył im, cyniczny Krupp był w genialnym położeniu. Zaledwie godzinę od centrum miasta, ale nadal umieszczony na wzgórzu w osobnej zatoczce. Tworząc wrażenie, że jego mieszkańcy byli setki kilometrów od cywilizacji. Pomagał też fakt, że byli całkowicie sami. Tym razem nie towarzyszyły im służki i lokaje. Nie. Była zaledwie ich dwójka, dom i pobliski śpiew fal.
Świadomość tej sytuacji sprawiła, że Ewelina poklepała się po twarzy, próbując powstrzymać rumieńce, choć z wątpliwą skutecznością.
Była sam na sam, ze swoim ukochanym. Mieli ten niewielki domek, tylko dla siebie, a ona, postanowiła, że nie zmarnuje, ani jednego dnia. Wstała z łóżka i zaczęła się przebierać. Jako że zwykle miała kilka służek do pomocy, chwilę to zajęło. Nałożyła zwiewną żółtą sukienkę i zeszła po schodach na parter, gdzie Eagle właśnie rozlewał herbatę do filiżanek. Na jej widok uniósł wzrok i uśmiechnął się szeroko.
- Dzień dobry Ewelino.
- Dzień dobry Franciszku.
- Jak się spało?
- Bardzo dobrze – odpowiedziała, siadając. – A Ty?
Twarz Eagle wykręciła się w lekkim grymasie.
– Obudziłem się kilka razy w środku nocy.
- Koszmary? – Ewelina zapytała zaniepokojona.
- Można je tak nazwać – uśmiechnął się smutno i usiadł naprzeciwko. – Nie przejmuj się, przeszłość mnie czasem prześladuje.
Ewelina milczała przez chwilę, spoglądając na swojego ukochanego, spokojnie pijącego herbatę. Odetchnęła.
- Czy możesz mi o tym opowiedzieć? Chcę cię lepiej zrozumieć i pomóc, jeśli można.
Eagle uniósł brew, odetchnął i odstawił filiżankę.
- Znowu śniłem o mojej rodzinie… wiesz, ojciec, dziadek, fakt, że zrobiono ze mnie bękarta i tak dalej – uśmiechnął się kwaśno.
Ewelina zmrużyła brwi, szczerze zaskoczona.
- Zrobiono z ciebie bękarta? – zapytała zdezorientowana. – Jak to możliwe?
Eagle westchnął.
- Mój ojciec, jest jednym z największych inżynierów w Imperium. To człowiek bogaty z kontaktami. Ożenił się z moją matką, za młodu, zanim mu bogactwo i sława strzeliły do głowy. Z tego związku narodziłem się ja, pierworodny syn – upił herbaty. – Niestety mój ojciec dość szybko stracił zainteresowanie moją matką i znalazł dla siebie nową kobietę.
- Zdradzał swoją żonę? – Ewelina zapytała cicho.
Eagle pokręcił głową.
- Nie tylko… kazał ją również zabić.
Eagle wypowiedział te słowa tak cicho i tak spokojnie, że Ewelina była wpierw pewna, że się przesłyszała. Jednakże wyraz twarzy ukochanego nie kłamał, nie przesłyszała się. Dziewczyna uderzyła pięściami w stół.
- ZBRODNIA! – Krzyknęła. – Jak to możliwe, że ten człowiek nie trafił do więzienia?
- Ma wpływy i kontakty. Zrzucono winę na czerwonych, a on sam ożenił się z córką przedsiębiorcy z Detronii i spłodził nowe dzieci, którym to dał pełne prawa, a mnie zrzucił w cień, ponieważ byłem przeszkodą dla dzieci jego nowej żony – Eagle mówił spokojnie, prawie nie zmieniając wyrazu twarzy. – Od tamtego momentu zaczął nazywać mnie bękartem i uciął właściwie wszystkie kontakty. Gdyby nie szybka reakcja mego dziadka, ojca mojej matki, pewnie bym nie żył.
- Myślisz, że by cię zabił?
- Ja to WIEM – Eagle zaznaczył mocno. – Pamiętasz, kiedy opowiadałem ci, jak zabiłem trzy osoby, kiedy byłem u dziadka?
- Tak, ale mówiłeś, że zrobili to jego sąsiedzi, bo uznali go za zdrajcę – odpowiedziała Ewelina.
Eagle uśmiechnął się smutno.
- A jak, banda cywili zdobyła dostęp do broni palnej? – zapytał retorycznie.
- Nie chcesz chyba powiedzieć, że to Twój ojciec ich uzbroił!
Eagle pokiwał głową i uśmiechnął się z lekką satysfakcją.
- Zdradzili nam to umierający, w swoich ostatnich chwilach na tym świecie – oznajmił. – Oddałbym prawą rękę, by zobaczyć minę mego przeklętego ojca, kiedy doszły do niego wieści o porażce – zaśmiał się. – Już nigdy więcej nie próbował. Zostawił zbyt wiele śladów. Jestem pewny, że jest więcej niż jedna osoba, która trzyma go teraz krótko na smyczy i kontroluje jego każdy ruch, bo zna całą prawdę.
Zakończył Adler, uśmiechając się wewnątrz Eagla. Ironicznie, mówił prawdę. Hadrian Eagle był nieostrożny i zwrócił uwagę olbrzyma. Głupiec zapalił świeczkę w świecie ciemności, gdzie Siły Specjalne były władcą absolutnym. Pamiętał, jaką przyjemność sprawiło mu czytanie raportu ze spotkania między nim a przedstawicielem SSI (Specjalne Siły Imperium). Agent sam musiał brać z całego wydarzenia, niesamowitą satysfakcję, ponieważ bardzo dokładnie opisał wyraz całkowitego szoku i zaskoczenia inżyniera, kiedy poinformowano go, że nie ma już żadnej władzy nad swym własnym losem. Adler został stworzony jako narzędzie. Kajdany dosłownie wrosły w jego kości i mięśnie, stając się częścią jego Ja. Jednakże świadomość, że służy w organizacji, która prawie każdemu może nałożyć kajdany i narzucić swą wolę, napawała dziwnym typem siły i satysfakcji.
Oto człowiek wolny, dołączył do pocztu narzędzi w dłoniach Imperium.
- Jesteś tego pewny?
- Na to wszystko wskazuje. Ataki się zakończyły, a ojciec zaczął działać w innych schematach niż dawniej. Mnie dało to moment oddechu i w końcu szansę na znalezienia nowego miejsca na świecie – uśmiechnął się do niej serdecznie.
- I trafiłeś na dwór Vazów.
- Dokładnie – przytaknął.
Ewelina oparła się mocniej na swoim siedzeniu i zamyśliła się przez chwilę. Uniosła wzrok na Eagla, z lekkim niepokojem.
- Nie obawiasz się, że ktoś cię naprowadził do nas specjalnie?
001 uśmiechnął się, spoglądając na Adlera. Podobny uśmiech rozjaśnił twarz Eagla.
- Nie – odpowiedział.
- Ale jest taka możliwość.
- Jest.
- Więc czemu się nie boisz?
Chłopak zaśmiał się krótko i dopił herbatę. W tamtym momencie odezwał się trzema głosami.
Adlera, Eagla i 001.
- Ludzie wierzą w wiele rzeczy. Że ich życie kontrolowane jest przez wolę Boga, los, przypadek, albo innych ludzi. Nie mam siły, by sprawdzić, czy jestem kontrolowany, czy wszystko, co się dzieje, nie jest częścią, jakiegoś większego planu – wyciągnął do niej otwartą dłoń. – Mogę jedynie cieszyć się chwilą i mieć nadzieję, że to, co robię, robię z własnej woli.
Ewelina również się uśmiechnęła i przyjęła jego dłoń. Trzymali się mocno. Trzymali swe dłonie, jakby była to jedyna rzecz, jaka trzyma ich blisko siebie.
- Chcę… chcę nauczyć się żyć szczęśliwie, a nie w strachu, czy nienawiści – oznajmił, spoglądając na Ewelinę, która uśmiechała się niczym anielica.
- Ja również chcę poznać prawdziwe szczęście – przyznała. – Nie chcę już żyć sama.
Siedzieli tak przez chwilę. Patrząc, sobie głęboko w oczy. Pozwalając, by magiczna bańka otoczyła ich kompletnie, sprawiając, że czas się zatrzymywał, a świat kręcił się wokół nich.
Tym jednak razem, nikt nie przebił magicznej powłoki.
Nie było nikogo, kto mógłby przerwać tą niewielką magiczną chwilę, gdzie byli tylko oni dwoje, a cała reszta świata zwyczajnie przestawała istnieć.
***
Najwspanialszy Zegarmistrz pokręcił krytycznie głową, spoglądając na drewniany domek. Zirytowany zaklął pod nosem.
- Nienawidzę, kiedy to robicie – syknął do siedzącej za nim dwójki.
Przybrana w czerwień Miłość zachichotała rozbawiona, kiedy Paradoks spoglądał w niebo, z zarzuconą nogą na nogę.
- Nie próbuj narzucić mi swej woli, przyjacielu – odezwała się. – Czekali na ten moment wystarczająco długo – spojrzała na Paradoksa. – Nie zgodzisz się?
Byt niemożliwości zachichotał.
- I tak… i nie… - oznajmił. – Czy ta chwila naprawdę zatrzymuje czas? Czy może jest to fałsz, stworzony pod twoją wolą? Czy to, co ich łączy, jest prawdziwe? Czy jest to płomień wulkanu, czy świecy, w tym wielkim świecie?
- Nawet najmniejszy płomień się liczy – odpowiedziała Miłość. – Nie ważne jest, jak bardzo jest silny, a czy jest prawdziwy – obróciła się w stronę domku. – A ten jest prawdziwy… i piękny.
Jej głos był przepełniony radością. Czas jednak spoglądał na nią krytycznie.
- Zapominasz się moja droga. Twój ogień może być prawdziwy i piękny, ale nie jest wszechpotężny. Nikt nie przetrwa mojej Próby. Wszystko się w końcu ugnie, pod mą wolą.
Głos Najwspanialszego Zegarmistrza był niczym sztorm. Miłość spojrzała na niego groźnie.
- Prawdziwy płomień nie gaśnie! – Odpowiedziała niczym huragan.
- Więc jeszcze żaden prawdziwy ogień, nie zagościł na tym świecie – odpowiedział Czas.
Na te słowa Paradoks zaczął rechotać i krztusić się rozbawiony. Po chwili podniósł się i spojrzał na dwa bratnie byty i wyciągnął dłoń.
- Chcecie się o to założyć? – zapytał.
Oba byty cofnęły się o krok, kiedy ten zbliżył się jeszcze bardziej.
- Śmiało, uściśnijcie mą dłoń! Czyż to nie Ja jestem zapewnieniem waszego zwycięstwa i gwarancją porażki? – Rechotał rozbawiony.
- Czy znowu masz zamiar naruszać Prawa tego świata? – Zapytał Czas.
- Nie muszę – odpowiedział Paradoks, przechodząc obok nich. – Przecież, Wy, sami jesteście w tym całkiem nieźli.
- Jesteśmy podstawą Równowagi – odpowiedziała Miłość. – Podstawą Porządku tego świata. Nie łamiemy zasad, jesteśmy ich częścią.
Paradoks obrócił się, chichocząc.
- A przynajmniej głęboko wierzycie, że jest to prawda – odpowiedział. – Pamiętajcie jednak, moi kochani. W tym świecie tylko pod MĄ wolą, wiara staje się prawdą.
Po tych słowach Paradoks zniknął, jak to miał w zwyczaju, zostawiając za sobą dwa zirytowane byty.
Komentarze (10)
Najbardziej przeraża mnie moment, w którym Ewelina dowie się kim na prawdę jest Franciszek (a wydaje mi się, że się dowie). Będzie to zdruzgotanie tego jak to nazwałeś prawdziwego ognia. No chyba, że sam Eagle sprzeciwi się swojej naturze bycia bronią ale to by był chyba zbyt standardowy jak na Ciebie przebieg wydarzeń.
Zostawiam 5 i czekam na więcej.
Ps. Kiedy wróg republiki?
Co do Wroga Republiki - nie wiem - jakoś wena mi uciekła i pomysł się załamał - bohater trochę za potężny. Może jutro coś popchnę do przodu, ale tak to nie wiem czy nawet seria będzie kontynuowana.
Najbardziej przeraża mnie moment, w którym Ewelina dowie się kim na prawdę jest Franciszek (a wydaje mi się, że się dowie). Będzie to zdruzgotanie tego jak to nazwałeś prawdziwego ognia. No chyba, że sam Eagle sprzeciwi się swojej naturze bycia bronią ale to by był chyba zbyt standardowy jak na Ciebie przebieg wydarzeń.
Zostawiam 5 i czekam na więcej.
Ps. Kiedy wróg tepubliki?
Pozdrawiam
Pamiętaj jednak - to nie przeszłość Adlera, a Eagla.
Jest to znacząca różnica.
Za jakiś czas zrozumiesz :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania