Demon - Rozdział 26 -(SW)
(STARA WERSJA - NOWA WERSJA TO "DEMON ODRODZENIE")
„Przebicie”
Związek Socjalistycznych Republik Zatrolii (ZSRZ)
555 rok nowej ery – 1916 rok imperialny
1-2 stycznia
Departament Corazon – północne terytoria ZSRZ
Wojna błyskawiczna…
Strategia stojąca na fundamentach z mobilności i wspólnych działaniach wielu typów jednostek wojskowych. Na niebie, myśliwce zapewniają dominację w powietrzu, samoloty szturmowe sieką działkami piechotę wroga, a bombowce taktyczne zrzucają zabójcze bomby na lotniska i linie zaopatrzenia. Na ziemi, czołgi, niczym pancerna pięść, czy grot włóczni, wbijają się w linię wrogich jednostek i pchają jak najgłębiej by dotrzeć do istotnych organów, piechota idzie za nimi, zabezpiecza i poszerza ranę, artyleria, powolna i bezlitosna, zostaje sprowadzona na istotne pozycje i zasypuje pociskami, każdy punkt oporu jaki się ostał.
Jeśli wiesz gdzie i jak silnie uderzyć, jesteś w stanie znacznie mniejszymi siłami, pokonać znacznie liczniejszego przeciwnika. Albowiem, nieistotne ilu ludzi ma przeciwnik, lecz ile ma karabinów, a co ważniejsze, amunicji do nich… oraz gdzie je składuje.
Romel nie musiał szukać odpowiedzi na to pytanie.
Na obrzeżach Abteru udało mu się przejąć imponujący zapas amunicji, paliwa i zapasowego sprzętu, wliczając w to ponad trzydzieści czołgów, oraz pięćdziesiąt dział. Na lotnisku udało się przechwycić ponad setkę samolotów, jednak jakiego typu, jeszcze nie zdołano określić.
A było to jedno z wielu przygranicznych miast.
Siłom Imperium udało się już wykonać odcięcia nacierających na zachodzie sił ZSRZ, na wschodzie nie mieli jednak tyle szczęścia. Tak czy inaczej, sytuacja go martwiła. Zapasy zgromadzone przez czerwonych były imponujące, ale nie wystarczające na skuteczny atak na Imperium i rozszerzenie rewolucji. „Czyżby planowali zająć jedynie część południa Imperium?” pomyślał przechodząc wzdłuż stołu w kwaterze opustoszałego wrogiego sztabu. Przyjrzał się mapom, które nie zostały zabrane przez ewakuujących się dowódców wroga. Nic. Żadnych śladów. Zabrali najistotniejsze dokumenty, albo je zniszczyli. Tak czy inaczej, nie udało mu się zdobyć planów wroga. Właśnie dlatego skontaktował się z oddziałem Wilków i poprosił ich o wsparcie. Niestety, zostali oni wysłani na wschodnią flankę by wesprzeć obronę i planowany przez Haizera kontratak. On jednak nie przyleci na południe do jutra, więc do tego czasu, Romel miał właściwie wolną rękę. Zbliżała się noc. Słońce powoli niknęło na linii horyzontu. Jeśli miałby wydać nowe rozkazy – musi zrobić to teraz.
Podszedł do swojego radiotelegrafisty i połączył się z dowódcami jednostek. Gdyby był nadal częścią Armii Imperialnej, byliby wyżej od niego stopniem, ale teraz należał do Sił Specjalnych. Mimo naszywki Majora, był znacznie wyżej w hierarchii niż mogłoby się wydawać.
- Tu Lis. Mam pewien pomysł, ale zależy od niego stan waszych jednostek i ludzi. Raportować. Odbiór.
Minęła chwila zanim zostały zebrane odpowiednie informacje.
- Tu Cruentus, pozostało nam czterysta czołgów, część mniej lub bardziej uszkodzonych. Ludzie są bardzo zmęczeni, po obronie i ataku na miasto. Przekazuję dalej.
- Tu Diablo, zabezpieczyliśmy zachód. Piechota już dokończyła okrążenie wroga. Minimalne straty, ludzie są gotowi do walki. Przekazuję dalej.
- Tu Lisy, odbiliśmy się mocno od wschodu, ale nie ma tragedii, piechota przejęła pozycje. Ludzie są gotowi i chcą rewanżu. Odbiór.
Romel pokiwał głową.
- Dobrze. Spójrzcie na swoje mapy – odczekał chwilę. – Na wschodzie wróg nadal naciera, a obrona ledwo sobie radzi. Musimy zapewnić im wsparcie. Cruentus. Ustawisz się na linii następujących wsi: Rykowice, Gherna, Jakima, Karczkma. Zrozumiano?
- Przyjąłem.
- Odpocznijcie, to tuz za liniami naszej piechoty, z rana macie być jednak gotowi do pełnego szturmu. Odbiór.
- Przyjąłem Lis.
- Diablo. Jesteście najdalej. Pędźcie drogą ER12 i przebijcie się do miasteczka Kartenidy. Uzupełnijcie zapasy i szykujcie się do ataku dokładnie o północy. Zrozumiano?
Chwilę milczenia.
- Diablo, przyjąłeś?
- Lisie, czy dobrze zrozumiałem? O Północy? Odbiór.
Romel westchnął, wiedział że pomysł im się nie spodoba.
- Tak Diablo, o północy. Zrozumiano?
- Potwierdzam.
- Dobrze. Lisy. Wy ustawicie się na wysokości Przegrzmiałek, tuż nad Abterem, wykorzystajcie wolne jednostki do przerzutu zaopatrzenia do pozycji Diablo, oraz zdobytego sprzętu do Cruentusa. Podobnie o północy szykujcie się do ataku. Odbiór.
- Zrozumiano.
- Oto plan. Diablo i Lisy ze wsparciem piechoty uderzą na południowy-wschód i dotrą aż do miasta Rafesteen, gdzie znajduje się jedna z większych stacji kolejowych w regionie i skrzyżowanie torów. Zaatakujemy wszystkimi dostępnymi siłami i odetniemy tą linię zaopatrzenia. Jeśli miasto upadnie pod naszym naporem przed wschodem. Przeprowadzimy uderzenie bezpośrednio na wschód, aż do tamy na Dunejcu. Przed wschodem Cruentus ruszy i przebije się do nas, poszerzając wyrwę w liniach wroga. Kiedy dotrze na miejsce przejmie obowiązki obrony i będzie wesprze zmęczone oddziały. Tam się zatrzymamy i odpoczniemy aż do następnego dnia. Jakieś pytania? Odbiór?
Nastała chwila milczenia. Po chwili odezwał się dowódca Diablo.
- Dowódco… mówimy tu o wbiciu się na jakieś sto kilometrów… więcej jeśli będziemy chcieli zamknąć Czerwonych w okrążeniu. Czy okrążenie tej wielkości jest w ogóle możliwe? Odbiór.
- Mam zamiar się przekonać. Musimy zmusić wroga do zaprzestania ofensywy, by odciążyć nasze jednostki i dać posiłkom szansę na przybycie. Nawet jeśli nie zamkniemy okrążenia, tak wielkie wcięcie i odcięcie jednej z żył zaopatrzenia zmusi najpewniej wroga do cofnięcia się, lub kontrataku. Odbiór.
- Słyszę cię dowódco, ale czy Czerwoni nie będą próbowali nas odciąć i okrążyć w czasie tego manewru? Odbiór.
- Będą, ale będziemy zbyt szybcy i będziemy mieć wsparcie piechoty. To oni zabezpieczą wyrwę. Nie musi być ich dużo, jedynie tyle by zatrzymać tą niezorganizowaną bandę. Akcja ta ma wielkie ryzyko, ale musimy się go podjąć. Tu nie chodzi o przetrwanie, a o Zwycięstwo. Jeśli nam się to uda, udowodnimy że strategia i taktyka, nad którą tyle pracowaliśmy, się sprawdza. Razem możemy zmienić zasady wojny na zawsze – Romel umikł na chwilę pozwalając by jego słowa dotarły do jego podkomendnych. – Pojedziecie ze mną? Odbiór.
Milczeli.
Milczeli tak długo, że Romel był przekonany że nigdy się nie odezwą.
- Eh… cholera… - odezwał się dowódca Lisów. – Pojedziemy dowódco, ale jeśli się to uda…
- To postawię wam najlepsze alkohole ze wszystkich łupów i całej mojej pensji.
W słuchawce odezwały się żołnierskie chichoty.
- Trzymamy cię za słowo Lisie Północy. Dobrze. Szykujemy się do ataku. Damy znać kiedy będziemy gotowi. Odbiór.
- Dziękuję. Zrozumiałem i bez odbioru.
Romel odłożył słuchawkę i westchnął. Spojrzał na radiotelegrafistę, który patrzył na niego niedowierzając jakiej rozmowy był właśnie świadkiem. Lis Północy odetchnął. Trzeba było jeszcze skontaktować się z resztą jednostek.
*
Noc była zimna. Lampa uliczna świecąca nad strażnicówką niewiele pomagała. Czwórka strażników siedziała przy niewielkim stoliku i grała w karty. Oczywiście w pokera. Stawiali to co mieli pod ręką, naboje, osobiste drobności i… godziny pracy. Co jak co, ale syndykalistyczna „równość” wychodziła im lekko bokiem. Nie mieli dobrych humorów. Armia rewolucji naciera na kapitalistyczne Imperium zła, które od prawie wieków hamowało rozprzestrzenienie się rewolucji, a oni musieli siedzieć w strażnicy. Radosny okrzyk i zrezygnowane westchnienia rozległy się gdy chytry Tariel zabrał pulę ze stołu, składającą się z dwóch paczek papierosów, puszki z tuszonką, oraz dwunastu godzin służby, którą będą musieli odpracować inni. Ertan, któremu dzisiaj niezło, siarczyście przeklął.
- A żeby cię powiesili sukinkocie! – Syknął patrząc na Tariela. – Założę się że oszukujesz!
- A masz dowód mądralo? – Ten wyszczerzył się złośliwie.
- A czy potrzebny jest dowód by zabić kapitalistę? Wiadomo że pracowników oszukuje! Że sam sobie siedzi, nic nie robi, a ci zapierdalają! Niczym się nie różnisz sukinsynie! Siedzisz i nasze owoce pracy zabierasz!
Wstał szykując się już do bójki. Tariel też wstał, nie miał zamiaru dać się zlać. Pozostała dwójka ich powstrzymała i ponownie usadowiła. Najstarszy ze wszystkim Duriek, zwany sztywnym, zabrał głos.
- Spokojnie towarzysze. Jeśli się pozabijacie, ułatwicie robotę naszym wrogom… no i szpiegom oczywiście! – Oznajmił mądrze.
Po chwili się uspokoili. Emocje opadły. Wiedzieli że jeśli będą zbytnio szaleć to pójdzie raport do „równie równiejszych” i najpewniej zostaną wysłani na „resocjalizujące prace na rzecz rewolucji światowej”. Niewielu niestety powracało z tychże resocjalizacji. Przywódcy wiedzieli kiedy w danej osobie myśl o jednostce nie może zostać wyparta przez miłość do mas zwyczajną drogą, a jedynie ciężką pracą prowadzącą do powszechnej szczęśliwości.
A przynajmniej to dało się wyczytać z propagandowych plakatów…
i filmów…
i parad…
…
Ogólnie ZSRZ było dość szczęśliwym miejscem i bardzo, ale to BARDZO, chciało by reszta ŚWIATA, również mogła być SZCZĘŚLIWA.
Żołnierze zebrali rozrzucone karty i ponownie zabrali się do gry. Stawka rosła, widać było że, albo, wszyscy mieli świetne karty, albo, naprawdę chcieli wygrać coś cennego. W końcu – kiedy postawione zostało prawie wszystko, a stawka nadal powinna rosnąć Tariel rzucił.
- Moja żona!
Reszta spojrzała na niego wybałuszając oczy. Chyba nie zrozumieli. Duriek odkrząknął.
- Co żeś powiedział?
Ten pociągnął nosem, spojrzał na wszystkie dobra na stole i swoje karty. Znów pociągnął nosem i oznajmił.
- No, jedną noc z moją żoną stawiam. Wszystko wspólne, więc i zabawa z żoną może być!
Reszta spojrzała po sobie. Uśmiechnęli się paskudnie i zaczęli się przekrzykiwać.
- Dwie noce! – Ryknął Duriek.
- Tydzień, skurwysyny! – Ryknął Ertan. – I mój PIES! Jak wygram to wyrucham tak wam żonki, że już do was nie wrócą!
- Jeb się fiucie złamany! – Odwarknął czwarty żołnierz Filker. – Tydzień z żoną i tydzień z moją córką!
- A ile ma lat? – Zapytał z paskudnym uśmiechem Tariel.
- Więcej niż ty doświadczenia w pieprzeniu kobiet! – odparł Filker.
Zarzucali się tak, aż po chwili, kiedy wiedzieli że dalsze stawianie byłyby przesadą, spojrzeli po sobie.
- To co… sprawdzamy karty? – Zapytał Tariel.
Reszta spojrzała po sobie. W puli było tyle nocy, że przez rok tyle nie ruchali.
- Sprawdzamy!
Powoli odsłonili karty i…
Błysnęło.
Eksplozja rozerwała strażnicówkę. Bezpośrednie trafienie z haubicy 120mm było aż nadto skuteczne. Sprytnego Tariela rozerwało na pół. Jego nogi, wraz z całym „ekwipunkiem” zostały posiekane, a tułów, lekko przypieczony, wylądował gdzieś na środku pola. Z rękawa wysypało się kilka zakrwawionych kart. Z wściekłego Ertana niewiele zostało, jego szczęka ze skrawkami mięsa wylądowała na liniach telefonicznych i zawisła tak, nie mogąc wydobyć z siebie żadnego przekleństwa. Z Filkerem nie było lepiej. Jego głowa w jakiś sposób, wylądowała we flakach Durieka, który nadal ściskał, w urwanej dłoni, zwycięską talię kart.
Nim rozległ się przeszywające niebiosa alarm, pobliski magazyn amunicji eksplodował, po otrzymaniu odpowiedniej pomocy ze strony salwy 50mm dział. Ogień i Huk rozerwały spokój socjalistycznego wieczoru. Płomienna fontanna ognia wzniosła się pod niebo, a pociski rewolucji „powróciły” do swoich właścicieli – społeczeństwa miasta Rafensteen. Pociski, przeznaczone dla kapitalistycznych świń z północy, postanowiły, zgodnie z myślą socjalistyczną, spaść równomiernie, na całe połacie miasta. Rozrywając to robotnicze domy, czy sklepy o pustych pułkach.
Pancerne wilki Imperium zaatakowały znikąd, pod osłoną nocy, niosąc śmierć i destrukcję. Bestie ze stali pluły ogniem i ołowiem, łamiąc wszelki opór w zarodku.
Nim słońce zaczęło wychodzić znad horyzontu, pancerna sfora ruszyła dalej na wschód. Pozostawiając zdychające miasto na pastwę podobnej do mrówek piechoty.
Na czele tej „sfory” stał Lis.
Erwin Romel.
Komentarze (14)
W tym rozdziale nie ma nawet głównego bohatera!
Przeczytaj od początku, ale omiń 13 - bo go wbiłem trochę miedzy dwa które już napisałem.
Wiem że to wyzwanie, ale cię nie popędzam.
Jeśli zaczniesz teraz stracisz właściwie wszelki kontekst z tej historii.
Pozdrawiam
i co?
Nie było tak źle, prawda?
XD
"A najważniejsze w wojnie błyskawicznej to szybkie uderzenie dużymi siłami na stosunkowo niewielkim odcinku, tak żeby w danym miejscu mieć tak dużą przewagę nad przeciwnikiem, żeby mieć pewność że atak się uda" A szybkość ma nam zapewnić to, że przeciwnik nie zdąży na dany odcinek podciągnąć odwodów."
Atak dobrze zorganizowany, tak zawsze planował sam Rommel jak i jego sztab gdziekolwiek walczył. On był zwolennikiem błyskawicznego ataku, czasami nawet bardzo ryzykownego.
Dobrze rozwijasz temat. 5 a zdanie jak chcesz to zamień.
Poprawiłem tą scenę z wybuchem magazynu - lepiej?
Jakby co ponownie zmieniłem numerację - ale nadal nie działa przejście na nowe rozdziały
Pod następnym rozdziale zgłoszę fakt do administratora
PZ.T-15 to nowoczesne czołgi... jak na rok 1915/16 - mają działo 50mm - nie mogę walnąć 150, bo nie mam jednostki o takim dziale w Armii Imperium - a musi mi się zgadzać logicznie.
A pamiętaj że tu czołgi nocą atakują, a artyleria daleko z tyłu. Nie są w zasięgu - do tego niedawno Imperium przerzuciło się z 107 na 122, jeśli pamiętasz rozdział gdzie poznajemy Kruppa, mówi o tym - istnieje oczywiście cięższa artyleria - ale - jest to Ciężka artyleria
Zresztą wiesz - to magazyn z "I wojny" - i to zabezpieczony w stylu sowieckim, tuż przed inwazją - większość zaopatrzenia leży bez żadnego zabezpieczenia.
jak za Barrbarosy
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania