Poprzednie częściDemon - Prolog - STARA WERSJA
Pokaż listęUkryj listę

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Demon Odrodzenie - 18

Rozdział 5 – „Kajdany życia”

Republika Finicka

544 rok nowej ery – 1905 rok imperialny

30 Kwietnia

Region Geenret – Północne ziemie Finicji przy granicy z Carstwem Varsji

 

Czas się zatrzymał. Zielone oczy zalśniły w ciemności. Złowrogi cień urósł dziesięciokrotnie, zajmując całą jego świadomość, tak jak cień wilkołaka, zakrywał jego wzrok. Ciężar Specyfiku ciągnął go do ziemi. Otchłań nienawiści pochłaniała go całkowicie. W tej to otchłani zalśnił uśmiech białych kłów jego drugiego Ja.

- Przyjrzyj się dobrze tej bestii 001 – oznajmił wewnętrzny głos. – Spójrz na jego zabójczy wzrok, na jego nienaturalnie umięśnione ciało, na jego spryt i inteligencję, przewyższające te spośród jego rasy, z której się wywodzi, ale już nią nie jest – cień trzymał go nieruchomo, zmuszając go, by patrzył. – Patrz, albowiem jest to twoje odbicie.

- Zamilcz – odpowiedział Adler wściekle. – Milcz, kiedy ci rozkazuję milczeć!

- NIE ZAMILKNĘ! – Ryknął cień. – NIE POZWOLĘ CI DALEJ GONIĆ ZA ILUZJĄ! Nie mogę tego zrobić. Zaprzeczasz swojej naturze i swojej krwi, sądząc, że twoja wola, zmieni to, czym jesteś. Patrz! Przyjrzyj mu się dobrze. Wiesz czemu ta bestia, to… zwierze, jest silniejsze od ciebie? Masz pojęcie dlaczego?

Adler nie chciał znać odpowiedzi na to pytanie, nie chciał go zadawać, ale wbrew jego woli, usta same się otworzyły.

- Dlaczego?

Ciemność szarpnęła go i obróciła w miejscu, zmuszając, by patrzył jej w oczy.

- Bo zaakceptował siebie! – Oznajmił bezlitośnie głos. – Bo zaakceptował swoją wyjątkowość i idącą z nią przewagę. Tak jak ty, traktujesz tę moc jako przekleństwo i klątwę, to zwierze, traktuje je jako błogosławieństwo i dar - cień zaczął go pochłaniać. – Spójrz, jak nisko upadłeś! Nie jesteś już nawet równy zwierzęciu! Upadłeś tak nisko 001! – głos nagle zamilkł, choć dało się wyczuć, jak jego furia rośnie. – Nie… nie. TY, nie jesteś godzien, by nazwać cię 001, Francisie Adlerze, czy Franciszku Eaglu. W momencie, kiedy zakochałeś się w tej dziewczynie, straciłeś prawo do tego tytułu. Nie jesteś godzien mocy, jaką posiadam.

Adler szarpnął się i warknął, próbując się wyrwać ciemnej masie.

- Jesteś w błędzie! Teraz jestem silniejszy! Jestem lepszy, ponieważ nie używam tej mocy! Ponieważ odrzucam Ciebie! Jestem o stokroć silniejszy!

Zielone oczy spojrzały na niego zszokowane. Widocznie jego drugie Ja, nie spodziewało się takiej odpowiedzi. Jednak mimo to, duch niewoli nie zwolnił uścisku przez dłuższy moment, aż nagle zachichotał, poluźniając uchwyt. Adler wyrwał się i spojrzał w swoje zielone oczy.

- Udowodnij więc, Francisie Adlerze, że jesteś lepszy ode Mnie. Że jesteś lepszy, od numeru 001. Udowodnij mi swoją siłę, że bez mojej pomocy zdołasz Ją uratować, a zamilknę, na zawszę… i zwrócę ci wolność, której nigdy nie posiadałeś – oznajmił głos.

Adler zacisnął szczękę w grymasie wściekłości, podnosząc się z ziemi.

- Nie poddam się. Wygram i zmuszę cię do posłuszeństwa.

Cień zachichotał, odsuwając się powoli.

- Wątpię. Ulegniesz pod naporem wyzwania… a kiedy to się stanie, wiedzże nie założę ci kajdan i nie rozkażę milczeć. Pozwolę ci żyć ze świadomością porażki, aż nie zaakceptujesz mnie kompletnie i nie staniemy się Jednym – oznajmił głos.

- To się nigdy nie stanie… 001.

- To się okaże, Francisie Adlerze…

***

Wilkołak warknął, na Adlera, szykując się do skoku. Adler szybko przeanalizował sytuację. Potrzebował swojego karabinu, jeśli była tu jakakolwiek broń, która mogłaby powalić wilkołaka, to ten karabin z pewnością miał takie możliwości. Problem w tym, że leżał teraz na ziemi, niedaleko ruin, a wilkołak nie odrzuci okazji, by oderwać mu głowę, kiedy skoczy po broń. Pozostała jedna opcja, sprowokować gada do ataku i prześlizgnąć się do broni, kiedy nie będzie patrzył.

Adler wycelował więc z obrzyna i wystrzelił. Wilkołak uchylił się, unikając większości ładunku śrutu, następnie warknął i skoczył naprzód. Tylko na to czekał, skoczył do przodu i prześlizgnął się pod wilkołakiem, zmierzając po karabin. Wilkołak wylądował w miejscu, gdzie przed chwilą stał Adler i ryknął wściekle. Stojący obok oszalały ogier zaczął kopać powietrze, celując w przeciwnika, ale był zbyt wolny. Wilkołak uskoczył przed kopnięciami, a następnie skoczył, wgryzając się bezlitości w końskie gardło, odrywając głowę ofierze, jednym ruchem. Jucha buchnęła na wszystkie strony, skrapiając ziemię czerwienią. Nadal wierzgające ciało ogiera wylądowało na ziemi, w ostatnim akcie walki. Wilkołak odrzucił koński łeb i odwrócił się do Adlera, który był już o krok od karabinu.

Mięśnie bestii naprężyły się, kiedy szykowała się do skoku. Adler widział to dokładnie kątem oka. Specyfik zadrgał, przypominając, że niesie ze sobą ratunek. Jednak Adler go nie użył. Rzucił się na plecy, prawą ręką celując w wilkołaka, a lewą szukając kształtu karabinu. Wilkołak skoczył, Adler wystrzelił. Bestia zmieniła tor lotu, unikając ponownie ściany śrutu, ale też nie trafiając Adlera. Chłopak boleśnie uderzył o ziemię, ale miał karabin w dłoni. Niestety wilkołak się nie poddawał. Monstrum ryknęło, szykując się do kolejnego skoku. Adler wiedział, że nie zdoła wycelować z karabinu, możliwe nawet, że nie zdąży położyć palca na spuście. Specyfik ciążył, a siedzący z tyłu głowy cień zachichotał cicho, kiedy mięśnie wilkołaka napięły się do granic możliwości.

Wtedy odezwał się karabin maszynowy.

Seria kul uderzyła o ziemię tuż obok wilkołaka, który szybko uskoczył. Adler spojrzał w stronę obrońców. Taczanka strzelała w wilkołaka, kiedy reszta obrońców mierzyła się z wilkami. Zobaczył Ewelinę wraz z matką i damami dworu, ukrywających się na karocy, której zbyt wystraszone konie, nie chciały ponieść w bezpieczne miejsce. Zresztą, nawet jeśliby zaczęły uciekać, wilki z łatwością by ich dogoniły. Wilkołak warczał, skacząc na boki, unikając serii pocisków, aż nagle karabin maszynowy umilkł i dało się słyszeć przekleństwa strzelców. Przeklęta skurzana taśma amunicyjna musiała się zaciąć w przestarzałym zamku.

Wilkołak, widząc swoją szansę, ruszył na karabin maszynowy. Adler podniósł się z ziemi z karabinem w ręku. Cholernik był bardzo szybki. Adler wycelował w wielki kształt, ale zanim wystrzelił, pojedynczy wilk rzucił się na niego, przewracając go z powrotem na ziemię. Ostre kły błyszczały mu tuż przed oczami, kiedy wilk starał się dorwać do jego krtani, kiedy on trzymał go za szyję, nie pozwalając mu spełnić tego zamiaru. Szybkim ruchem wypuścił karabin i pochwycił nóż. W jedną chwilę stal zagłębiła się w gardle wściekłego drapieżnika, a jego ciało zwiotczało, pozwalając Adlerowi je odrzucić i pochwycić raz jeszcze karabin.

Był jednak zbyt wolny. Wilkołak właśnie zmiażdżył pod swoim ciężarem wóz, zabijając przynajmniej jednego z załogi. Drzazgi i kawałki drewna poleciały na wszystkie strony z trzaskiem, wraz ze zwycięskim wyciem mitycznej bestii. Teraz monstrum zwróciło oczy na Ewelinę, przestraszoną dziewczynę, która trzęsła się ze strachu… i nosiła zapach jego wroga. Wilkołak zawarczał, naprężając mięśnie. Nagłe uderzenie powaliło go na ziemię. Monstrum przeturlało się i spojrzało w kierunku, z którego został trafiony.

Na tle ruin, stał Adler z karabinem w dłoni. Był skupiony i pełny determinacji. Wystrzelił raz jeszcze, wilkołak uskoczył na bok. Drzewo znajdujące się za nim eksplodowało drzazgami. Potężna rana zadana przez 12 mm kulę ziała w prawym boku pnia. Zrozumiawszy teraz siłę broni, jaką dzierżył jego cel oraz napędzony bólem w prawym boku, wilkołak zawył, ruszając do przodu, prosto na Adlera. Oczy człowieka i bestii się spotkały. W tamtym momencie wiedzieli już obaj, że nie złamią kontaktu wzrokowego, do momentu, aż jeden z nich nie padnie martwy.

Czas zwolnił.

Adler pociągnął za spust. Iskra wewnątrz zamka podpaliła potężny ładunek prochu, posyłając 12 mm kulę ku przeciwnikowi. Zamek odskoczył i z radosnym brzękiem, złota łuska wyskoczyła na światło dzienne. Kula w tym czasie już zmierzała ku swojemu celowi. Śpiewając, melodię śmierci. Cel jednak poruszył się na bok i kula, ku własnemu smutku, zaledwie musnęła potężne cielsko, ledwo co kosztując krwi. Tak, niespełniona uderzyła w ziemię, by zamilknąć na wieki.

Adler dokonał korekty w celowaniu. Wilkołak był bardzo szybki, ale im bardziej się zbliżał, tym krótszy miał czas reakcji.

Raz jeszcze pociągnął za spust, tym razem kula nie zasmakowała nawet krwi. Bestia lekko skoczyła, unikając śmiertelnego trafienia. Jej oczy błyszczały nienawistnie, a ślina ciekła z paszczy. Ostre kły, splamione krwią z kawałkami mięsa przy dziąsłach, lśniły groźnie, z każdym następującym po sobie kroku, potężnych łap.

Kolejny wystrzał, tym razem kula musnęła nogę bestii, nie powodując jednak błogosławionego potknięcia, na które Adler liczył.

Wilkołak był już bardzo blisko, miał maksymalnie dwa strzały, zanim bestia zakończy jego żywot. Dawka specyfiku ciążyła, a głos 001 dudniący mu w głowie sprawił, że dłonie zaczęły drżeć, a wizja się zamazywać. Ciało nadczłowieka odrzucało ludzką wolę i na odwrót. W końcu zaledwie umysłowa rozterka Adlera, nabrała fizycznej formy w najgorszym z możliwych momentów.

Zazgrzytał zębami, posyłając kolejną kulę. Ta, ołowiana pani, ze śpiewem a ustach wbiła się w pierś wilkołaka, roztrzaskując jedno z potężnych żeber, tracąc właściwie całą energię. Zwykły wilk padłby na ziemię, od samego poziomu bólu, ale to nie był zwyczajny wilk. Ten wściekle przyśpieszył.

Ostatnia kula wyleciała w obłokach ognia, pędząc ku głowie potwora. Adler wiedział, że jeśli nie zabije tym strzałem bestii, to będzie jego koniec.

Bogowie, którzy niedawno byli po jego stronie, zamilkli w momencie próby.

Kula przecięła skórę na głowie wilka, odbiła się lekko od czaszki i wbiła w tułów, nie zabijając bestii. Kiedy kły śmierci zaczęły się do niego zbliżać, czas powoli zwolnił… i się zatrzymał.

***

Śmierć patrzyła na scenę z boku.

Smuciło ją, że za każdym razem pojawiała się w takich chwilach. W chwili kiedy ludzkie życie się kończy, w momencie najwyższych emocji, najwyższego żalu, albo spełnienia.

Tym razem, była lekko zaskoczona. Oczekiwała strachu i przerażenia, ale w oczach młodego chłopaka zobaczyła jedynie wściekłość. Rzadszy to widok w oczach umierającego niż wielu chciałoby przypuszczać. Bardzo niewielu odchodzi z tego świata, czując faktyczną skrajną nienawiść, a nawet jeśli, nienawiść ta skierowana jest na wroga. W tym przypadku jednak nienawiść ta, była skierowana na niego samego. Zupełni tak, jakby w momencie walki, ten, który pragną jego śmierci bardziej, był on sam, a nie pędzący na niego wilkołak.

Za plecami usłyszała, niesłyszalne kroki.

- Piękny dzionek! – Odezwał się, niestety, znajomy głos.

Śmierć spojrzała na postać przybraną w fioletowy frak i cylinder, z maską komedii na twarzy. Westchnęła, spoglądając na rozbawioną postać, stanowczo w zbyt pozytywnym humorze, jak na taką sytuację. Jako manifestacja jednej z sił natury, pozostała jednak spokojna.

- Czego chcesz… paradoksie?

- Jedynie trochę poobserwować – odpowiedział tamten, choć z pewnością nieszczerze.

Minął śmierć i zbliżył się do wilkołaka. Oglądając go dość dokładnie, choć nie zmieniając dłońmi struktury świata. Śmierć jednak nie miała zamiaru dać mu zbyt wiele czasu. Jak zwykle miała pełne ręce roboty i nie chciała marnować swojego czasu, na rozmowę z paradoksem i zaprzeczeniem praw jej świata.

- Nie możesz mnie zatrzymać. Chłopak jest mój.

Uniósł na nią wzrok i pokręcił głową.

- Jeszcze nie, moja droga, jeszcze nie – odpowiedział tamten, przyglądając się teraz Adlerowi. – Na niego czas jeszcze nie przyszedł.

- Masz zamiar ingerować? – Śmierć zapytała wściekle.

Maska komedii zadrżała pod gromkim śmiechem.

- Ja? Nie, nie, nie, nie, nie… nie - spojrzał na Śmierć. – Przynajmniej nie na razie. – Ponownie spojrzał na chłopaka. – On to przeżyje.

- Nie według Mnie, nie według praw tego świata – odpowiedziała Śmierć. – Jedyną osobą, która może spróbować coś zmienić, jesteś Ty, a Ja nie pozwolę ci, zmienić tego co ma nastąpić.

Paradoks odsunął się od rozgrywającej się sceny i zbliżył się do Śmierci.

- Więc będziesz musiała się przekonać, że nie jestem jedynym, który potrafi łamać zasady tego świata – odpowiedział tamten, zbliżając się. – Powiem więcej. Założę się z tobą, że jeśli… dasz mu dwie dodatkowe sekundy w tym świecie, pośród żywych, on pozostanie żywy.

Śmierć spojrzała na niego jak na szaleńca i uśmiechnęła się rozbawiona. Znała wartość dwóch sekund, ale w tym przypadku nie widziała szansy, by chłopak przeżył.

- 2 sekundy miałyby w tej sytuacji zadecydować o jego losie?

- Jak najbardziej.

- A Ty nie będziesz ingerować?

- Jeśli pytasz się, czy pojawię się przed nim i w 2 sekundy, magicznie uratuję życie, nie, nie zrobię tego. Nie powiem mu słowa, nie pojawię się przed oczami. Pozostanę niewidoczny tak jak Ty.

- Co dostanę, jeśli poczekam, a on zginie?

Paradoks we fraku zastanowił się chwilę, by za moment, zachichotać i oznajmić.

- Będziesz mogła poprosić o cokolwiek, ale jeśli Ja wygram, będę oczekiwał tego samego w zamian.

Śmierć uniosła brwi.

- To wielka wygrana.

- To wielka gra – odpowiedział tamten.

Śmierć milczała chwilę, analizując za i przeciw. Cóż, dla niej było to radosny odskok od rutyny, pewna dawka emocji do jej ciekawej pracy. Spojrzała na paradoks i kiwnęła głową.

- Niech będzie. Przyjmuję zakład.

Paradoks zatarł ręce radośnie.

- Wyśmienicie! – Oznajmił optymistycznie, by następnie spojrzeć na Adlera. – Nie zawiedź mnie, gram tu o dużą stawkę!

***

Potężne uderzenie oderwało go od ziemi i posłało do tyłu. Po chwili uderzył w ścianę leśnej ruiny, przebijając się przez nią w deszczu drzazg i połamanych desek. Cień spadł na jego wzrok, a płuca straciły możliwość oddechu. Ból zamglił jego świadomość całkowicie. Nie wiedział, w jak ciężkim był stanie, ale był pewny, że w plecach miał przynajmniej kilka odłamków, a on sam tracił krew. Prawa ręka drgała, szukając uchwytu karabinu. Mrugał oczami, ale nic nie widział, nastawiam uszy, ale nic nie słyszał. Potężne uderzenie posłało go w ciemne pudełko nicości. Bał się. Faktycznie się bał. Cały jego trening, go na to nie przygotował. Zimne dłonie śmierci sięgały do niego z otchłani, a on nie był w stanie się im przeciwstawić. W tej ciemności zalśniły oczy 001.

- Przegrałeś Adler – oznajmił. – Umierasz.

- Umrę więc, jako człowiek – odpowiedział Adler.

001 zamrugał oczami zaskoczony.

- To nie tak powinno być – oznajmił.

- Ale tak będzie.

- Dostałeś zadanie! Ochraniać Ewelinę, dziewczynę, w której się zakochałeś! – Zakrzyknął. – Teraz na łożu śmierci, jesteś w stanie użyć mojej mocy, by zwyciężyć… i odmawiasz?

001 mówił podekscytowany, zdezorientowany, zupełnie zbity z tropu. Adler uśmiechnął się lekko.

- Powiedziałem ci… że się nie poddam.

- A co teraz robisz? Poddajesz się! Pierdolony hipokryto! – Krzyknął 001.

Adler prychnął.

- Nie zrozumiałeś… nie poddam się w dążeniu zostania człowiekiem.

Zielone oczy zawisły nad jego twarzą. Wiedział, że jego drugą twarz wykręca grymas nienawiści.

- Sukinsyn…

- Mów co chcesz. Jeśli mam zginąć, zginiesz razem ze mną.

- Nie. NIE! Nie zgadzam się! Nie zgadzam się na taki koniec! Jest on niegodny. Niesprawiedliwy! Nie po tym, co przeszliśmy! – Krzyczał 001. – Nie po treningach, torturach, eksperymentach i stratach, jakie ponieśliśmy. NIE! Taki koniec nie jest dla nas! Taki koniec nie może nas spotkać!

Wraz z jego wrzaskiem płuca odzyskały oddech, oczy wzrok, a uszy słuch. Widocznie jego wewnętrzna wola przetrwania, zrobiła swoje.

 

Powitał go zbliżający się cień wilkołaka. Ranne monstrum zbliżało się powoli, warcząc wściekle. Utykało lekko na lewą nogę. Widocznie kula, która wbiła się w tułów, trafiła w jakiś istotny punkt. Wilkołak zbliżał się, chcąc dokończyć działa, a Adler nie mógł go powstrzymać.

Nie był w stanie nawet unieść głowy, jedynie delikatnie poruszać oczami. Jego ciało było poprzeszywane odłamkami, z których powoli wypływała krew. Nawet jeśli wilkołak go nie dorwie, wykrwawi się. Jedynie Specyfik mógłby go uratować, ale on nie miał zamiaru go używać.

Wilkołak stanął nad nim, warcząc. Uniósł się lekko, naprężając mięśnie i rozszerzając paszczę. Widocznie tak zakończy się jego życie. Z gardłem rozerwanym przez białe kły.

 

Rozległ się wystrzał, a wilkołak jęknął z bólu, odwracając się w stronę nowego przeciwnika. Everhaust, stał dumnie z karabinem w dłoni. Jego starą twarz wykrzywiała złość i determinacja. Szybkim ruchem wprowadził kolejny pocisk do komory i raz jeszcze wystrzelił. Wilkołak jęknął i warknął wściekle.

- Łapy precz od chłopaka, pchlarzu!

Wilkołak ryknął i skoczył na Everhausta z wiadomym celem w głowie.

Adler i 001 równocześnie lekko unieśli głowę i krzyknęli wspólnym głosem.

- NIE!

 

Było na to jednak za późno.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Nefer 25.03.2019
    Odcinek ten potwierdza zarówno zalety jak i pewne usterki Twojego pisarstwa. Zalety: dynamiczny obraz wydarzeń, zwłaszcza secen walki, ale mamy tutaj również swego rodzaju nowość - intertesujący i pełen podtekstów, dobrze napisany dialog Śmierci z Paradoksem. Dla mnie to najciekawszy fragment tego odcinka, zastanawia, przynosi nowe informacje, jeszcze wiecej sugeruje. Usterki: język. Widzę, że starasz się nad nim pracować i wychodzi to coraz lepiej, ale trochę do zrobienia pozostaje. Wskażę tutaj na nadmiar zaimków (go, jego) w pierwszym akapicie oraz na zbyt częste występowanie słowa "wilkołak"w scenie walki. Zastępujesz je od czasu do czasu takimi wyrażeniami jak "bestia" czy "monstrum", ale "wilkołaka" i tak zbyt wiele. Podpowiem dodatkowe możliwości: "potwór", "mutant","'drapieżca", "zabójca". Ogólnie czyta się dobrze, tutaj dajesz wyważone połączenie akcji oraz refleksji. Pozdrawiam.
  • Kapelusznik 25.03.2019
    Dzięku
  • Kapelusznik 25.03.2019
    Waczę z tym i walczę i wygrać nie mogę.
  • Pontàrú 13.04.2019
    Uff, jestem. Chyba muszę zredefiniować "niedługo" no ale trudno...
    Drobne ustereczki na początku. Podczas sceny walki dość często rzuca się w oczy słowo "skakać", także można by je jakoś spróbować zastąpić lub może nawet ominąć. Druga mała sprawa to "chcąc dokończyć działa", bo chyba miało być "dzieła".
    Tekst, jak to już się mówiło, czyta się przyjemnie a fragment opisujący walkę jest dobrze poprowadzony.
    Nie wiem jak się ustosunkować do sceny Śmierci i Paradoksu (Paradoksa?). Z jednej strony otwiera bardzo ciekawą część Twojego świata, z drugiej jednak boję się, że może się to okazać trochę, kolokwialnie mówiąc, kiczowe. To pierwsze pojawienie się tych postaci na razie wyszło dobrze i zobaczę jak będzie dalej :)
  • Kapelusznik 13.04.2019
    No już się bałem że się nie pojawisz. W niedzielę będę redagował sporo opowiadań
    Więc poprawki się pojawią
    Co do Paradoksu i śmierci to bardzo się staram by było to na odpowiednim poziomie
    Pozdrawiam
  • Pontàrú 13.04.2019
    Nie zostawię tej serii, jest nawet wciągająca :) Po prostu czasem musisz mi dać trochę czasu
  • Ozar 24.05.2019
    Kurde bardzo ciekawy opis walki. Niektóre zdania nawet bardzo dobre takie jak " Bogowie, którzy niedawno byli po jego stronie, zamilkli w momencie próby." albo "Śmierć patrzyła na scenę z boku" a także "Smuciło ją, że za każdym razem pojawiała się w takich chwilach. a także "Śmierć spojrzała na niego jak na szaleńca i uśmiechnęła się rozbawiona". Ta walka pokazuje że oprócz śmierci sa tu także duch i ego Adlera.czyli w zasadzie wszyscy główni bohaterowie cyklu. Fajnie sie czytało, jak zwykle 5
  • Kapelusznik 25.05.2019
    Miło że wpadłeś - teraz akcja dopiero się rozpędzi :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania