Demon - Rozdział 25 - (SW)
(STARA WERSJA - NOWA WERSJA TO "DEMON ODRODZENIE")
"Kontruderzenie"
Imperium Feniksa
555 rok nowej ery – 1916 rok imperialny
1 Stycznia
Region Borigni - Południe Imperium
Kiedy słońce zaczynało już chylić się ku zachodowi, kiedy linie obrony Imperium zostały przełamane, kiedy czerwona fala rewolucji otoczyła willę Kruppa, jak wzburzone morze otacza samotną wyspę…
Z północy dało się słyszeć jakby ryk.
Ziemia zaczęła drżeć, a żołnierze Południa, zatrzymali się w przestrachu.
Czuli, jak ich wnętrzności drgają, czuli jak serce drży ze strachu, jak nogi szykują się do biegu, jak ręce trzęsą się nie wykonując najgłośniejszych rozkazów mózgu. Ci, co tak pewnie wkroczyli na terytorium wroga, ci co tak bezwzględnie zabijali obrońców ziemi jaką chcieli podbić, teraz zaczynali się cofać i rozglądać na boki. Na szczycie wzgórz pojawiły się kształty, a daleki pomruk stał się bardzo dobrze słyszalny.
Czołgi – setki ryczących nienawiścią czołgów.
1 dywizja pancerna „Diablo” oraz 3 „Lisów Północy” wkroczyły do akcji. Stalowe monstra ryknęły nienawistnie, a za nimi dało się słyszeć ryk żołnierzy, którzy zeskoczyli z boków pojazdów i teraz nacierali wraz z czołgami na zaskoczonych przeciwników. Tuż nad wzgórzami przeleciały eskadry samolotów – 12 flota powietrzna Imperium „Ogni Niebios” – przerzucona spod stolicy, dokonała pierwszego uderzenia. Zwinne kształty myśliwców, oraz większe bombowców runęły niczym jastrzębie na zaskoczone ofiary.
Serie karabinów przerżnęły się niczym piły mechaniczne przez stłoczonych czerwonoarmistów, a bomby spadały na dachy czołgów, zmieniając je w kule ognia, lub posyłały żołnierzy rewolucji pod niebo, gdzie ci, nie zdobywając pozwolenia na wejście do niebios, spadali w dół, by rozbić się w perzynę o zamarzniętą ziemię.
Działa zagrzmiały, karabiny zaczęły śpiewać swoje arie. Wał pancerny Imperium zaczął toczyć się w dół wzgórza z zamiarem zmiażdżenia wszystkiego co stanęło mu na drodze. Żołnierze Rewolucji cofnęli się i zaczęli uciekać, nic nie dały okrzyki oficerów i wykrzykiwane przekleństwa komisarzy. Bezwładna masa rewolucji, jak szybko wkroczyła na ziemię imperium, równie szybko rzuciła się do ucieczki. Te z punktów oporu, które jeszcze się trzymały, ostatkiem sił, nagle zagrzmiały z dwojoną siłą, siekając czerwonoarmistów na prawo i lewo.
Na szczycie wzgórza stał nieruchomo pluton czołgów, nad pierwszym powiewała dumna flaga Imperium. Z włazu na wieży wynurzał się Erwin Romel. Prawą dłonią przyciskał lornetkę do oczu, a lewą trzymał radio wydając rozkazy.
- Utrzymać szyk i nie zatrzymywać się. Pchać aż do Donu – mówił spokojnie obrazując sobie w głowie rzekę która do niedawna była granicą między Imperium, a ZSRZ. – Kiedy do niego dobrniecie, 2 dywizja ma przejechać na drugi brzeg i zabezpieczyć lotnisko w Abter, 1 dywizja ma pchać na zachód, waszym zadaniem ma być odcięcie nacierających w głąb kraju sił wroga. 3 dywizja ma dokonać tego samego manewru, ale na wschód. Zabezpieczcie wszystkie mosty, zdobyć zapasy wroga, w najgorszym wypadku, zniszczyć wszystko. Nie macie martwić się o tyły, piechota was dogoni i zapewni zaopatrzenie. Jeśli natraficie na większy punkt oporu, otoczyć i jechać dalej, piechota i artyleria ich wykończy. Regularnie raportować o postępach w przeciągu godziny, jedynie dowódcy pułków mają prawo się ze mną i z dowództwem lotniczym, reszta sił ma prawo komunikacji jedynie między sobą. Zrozumiano?
Po kolei wszystkie jednostki potwierdzały przyjęcie komunikatu. Kiedy Romel usłyszał wszystkich uśmiechnął się lekko.
- Za chwałę Imperium Panowie! Bez odbioru.
Przełączył się na komunikację wewnętrzną przenosząc wzrok na willę Kruppa, spod której wróg już się wycofał.
-Gruterg – zwrócił się do radiotelegrafisty. – Mamy połączenie z Kruppem?
- Nic, cisza – odpowiedział. – Ale co się dziwić, pewnie artyleria rozwaliła im wieżę komunikacyjną.
Romel syknął, nie podobało mu się to.
- Herich – zwrócił się do kierowcy. – Ruszaj do rezydencji, pełen gaz.
- Rozkaz!
Silnik ryknął i po chwili cały pluton dowódczy Romla jechał już z pełną prędkością w dół wzgórza. Jego siły były już daleko z przodu. Czerwoni uciekali gdzie pieprz rośnie. Romel mógł jedynie przypuszczać, jak bardzo zacięta obrona sił granicznych, 2 dywizji, oraz najemników Kruppa przyczyniła się do zmęczenia przeciwnika i złamania jego woli walki. Miał zamiar się jednak wszystkiego dowiedzieć prosto od znajomego kapitalisty. Kiedy jego czołg wyhamował przy resztkach muru od razu z zaskoczeniem stwierdził że widzi uzbrojonych ludzi, którzy nie są w mundurach. Rozpoznał też opierającego się o karabin ze złamaną kolbą, Horusa. Ten, znajomy mu najemnik, miał na głowie bandaż z widoczną czerwoną plamą, oraz wiele innych bandaży na nogach i rękach. Romel wyskoczył z czołgu i podbiegł do Horusa, który zdobył się na krzywy uśmiech.
- Dobrze że jesteście – oznajmił Horus. – Już się bałem że te czerwone małpy mnie dorwą i zarżną jak świnię – powiedział zdobywając się na szerszy uśmiech.
Romel kiwnął głową. Również się cieszył na jego widok, ale nie miał czasu na pogaduszki.
- Byłaby to wielka strata, gdzie Krupp?
Horus pokręcił smutnie głową, Romla przeszedł dreszcz.
- Kula snajperska rozerwała nogę, stracił dużo krwi, a serce się zatrzymało, wątpię żeby udało się go wyratować.
Romel złapał go za ramiona i zapytał.
- GDZIE JEST?
- Na górze, w swoim pokoju.
Romel ruszył biegiem krzycząc przez ramię.
- Sprowadzić medyka!
Kiedy jego ludzie brali się do wykonania zadania, on sam wbiegł po popękanych schodach i wbiegł do sypialni Kruppa, która straciła szyby w oknach, oraz zdobyła dziury w ścianach. Krupp leżał na swoim łóżku, jedna osoba zajmowała się jego nogą, druga próbowała go ocucić.
- Ile tak leży? – zapytał Romel.
- Jakieś osiem minut, dwanaście odkąd dostał w nogę.
- Robiliście masarz serca?
- Tak, ale tętnica w nodze może być uszkodzona, jak zaczniemy uciskać to jeszcze pęknie.
Romel syknął, zdjął swój pasek od spodni i zawiązał go powyżej kolana Kruppa.
- Ściskajcie jak najmocniej, nawet jeśli miałoby to oznaczać że straci nogę, nie mogę pozwolić by umarł!
Ci kiwnęli głowami i razem dodali jeszcze drugi pasek i zaczęli ciągnąć. Romel natomiast Pochylił się nad Kruppem i zaczął masarz serca. Uciskał i wdmuchiwał powietrze w usta kapitalisty. W czasie trzeciej rundy wbiegł medyk, szybko pochwalił działanie dowódcy, a sam zajął się prowizorycznym opatrzeniem nogi. Oczywiście, nie wstrzyknęli Kruppowi morfiny, to mogłoby go zabić. Nici poszły w ruch, a gorącą wodą i wodą utlenioną, oczyszczono ranę. Po piątej turze Krupp zmienił się z jednym z żołnierzy, bo zaczynał tracić oddech i pobiegł do czołgu wraz z radiotelegrafistą. Poczekał chwilę aż zostanie połączony z dowództwem floty powietrznej i odezwał się.
- Tu Lis do Jastrzębia – wypowiedział hasło wywoławcze do kontaktu z dowództwem 12 floty powietrznej. – Odbiór.
Radio zaszumiało, a po chwili w słuchawce odezwał się głos Fridricha Habicht’a.
- Słyszę cię głośno i wyraźnie Lis, czego potrzebujesz?
- Mam ciężko rannego Vipa, Stephena von Kruppa, potrzebuje szybkiej ewakuacji, macie jakiś samolot w którym zmieści się ranny?
W słuchawce nastała cisza. Romel syknął.
- Odbierasz Jastrząb?
- Odbieram, odbieram, daj mi chwilę Lisie! Sprawdzam!
Romel słyszał jak dowódca sił lotniczych wrzeszczy i popędza podkomendnych, ale tak czy inaczej – tracili cenny czas. Po chwili głos się ponownie odezwał.
- Mam dostępny samolot pocztowy, nic lepszego nie ma, ale pilot nie ma zamiaru polecieć nad linią frontu.
- Masz jakiś pilotów którzy się podejmą?
- Nie na tym lotnisku, wszyscy na niebie – tu umilkł na moment. – Jak stan Kruppa?
- Prawa noga pod kolanem dostała z jakiegoś karabinu, duży kaliber, tętnica nie jest uszkodzona, ale stracił dużo krwi, a serce nie bije, nadal prowadzimy masarz serca.
Usłyszał przekleństwo.
- Sprowadzam pilota na lotnisko i informuję szpital… słuchaj, jeśli serce zabije, a On się obudzi, wsadźcie go do samolotu który zaraz obok wyląduje. Posadzicie go jakość na miejscu strzelca z nogą do góry, by nie krwawiła zbyt mocno i od razu zostanie zabrany do szpitala.
- Dzięki za pomoc Jastrzębiu.
- Jeszcze mi nie dziękuj. Jakby co, wróg nie stawia zbyt dużego oporu, mamy już dominację powietrzną. Przekażę sytuację do dowództwa, a teraz leć i zajmij się Władcą Południa.
- Jeszcze raz dziękuję, bez odbioru.
Romel oddał słuchawkę podkomendnemu i pobiegł ponownie do Kruppa, medyk właśnie sprawdzał puls.
- I jak?
Medyk podniósł się i pokręcił zrezygnowany głową.
- Nadal cisza, chyba już po nim…
Romel odepchnął go i przyłożył dłonie do piersi Kruppa i zaczął uciskać.
- No dalej Krupp, skurwysynie, nie zdychaj mi tu! – Nie przestawał uciskać. – Masz żonę i dziecko… Syna! Nie zostawiaj ich! – Wpuścił powietrze do płuc Kruppa i dalej uciskał. – Dalej…
Żołnierze odsunęli się lekko zrezygnowani. Romel odsunął się lekko i wściekły uderzył pięścią w klatkę Kruppa.
- WSTAWAJ!
Krupp nagle drgnął i nabrał głęboki oddech. Żołnierze i medyk przypadli do niego upewniając się że bandaże trzymają.
Kapitalista otworzył oczy i zakasłał. Romel pochylił się nad nim i przytrzymał jego dłoń.
- Krupp? Krupp…? – Ten nie odpowiadał. – Stephen, KURWA, odpowiedz!
Krupp zamrugał oczami i spojrzał na Romla. Minęła sekunda lub dwie, a usta kapitalisty wykręciły się w prześmiewczym uśmiechu.
- „Stephen”? Nie pozwalasz sobie… majorze…? – Zapytał.
Romel pokręcił głową i poklepał go po ramieniu. Krupp lekko skrzywił się od dotyku, ale zdobył się na krzywy uśmiech.
- Miło że wróciłeś.
Romel dał żołnierzowi znak dłonią by przekazał informację o stanie Kruppa.
- Wróciłem? – Krupp spojrzał na niego zdezorientowany.
- Twoje serce przestało bić, wykonałem masarz serca aż się obudziłeś – oznajmił Romel.
Krupp uniósł brew, a następnie otarł usta wierzchem dłoni.
- Więc obudziłem się przez magiczny pocałunek faceta w mundurze? – Na te słowa wszyscy żołnierze uśmiechnęli się lekko. – Będzie co wnukom opowiadać.
Romel skrzywił się lekko i pokręcił głową. Nie mógł uwierzyć że ten człowiek jest w stanie żartować w takiej sytuacji. Krupp podniósł się lekko i jego wzrok automatycznie zatrzymał się na jego nodze. Uśmiech zszedł mu z twarzy. Westchnął.
- Stracę nogę?
Romel spojrzał na medyka, a ten pokręcił głową.
- Nie sądzę. Rana została oczyszczona i wstępnie zaszyta. Zrobiłem co mogłem na warunki polowe. Za chwilę przyleci samolot i zabierze Pana do szpitala, tam się panem zajmą.
Krupp pokiwał głową, ale poklepał łóżko.
- Czy mogę dostać trochę morfiny? Zaczynam czuć… to co mi z nogi zostało.
Medyk od razu podał mu zastrzyk morfiny. Krupp jakby odetchnął. Widać było że nadal czuje otępiający ból, ale przynajmniej jego świadomość nie ucieka. W tle dało się słyszeć mruczenie silników. Krupp został położony na noszach i w towarzystwie Romla został zniesiony na dół.
Widok Kruppa wywołał dużo radości wśród jego pracowników i najemników.
- Czyli nadal mam pracodawcę – oznajmił Horus szczerząc się szeroko.
- Ledwo co – odparł Krupp i spoważniał. - Jakie straty? Co z pracownikami?
- Jeszcze nie wiem, z moich chyba jedna czwarta martwa, a polowa ranna. Z pracownikami lepiej, trzymali się z tyłu, chyba tylko dwunastu zginęło, ale niestety ten staruszek z którym gadałeś również poległ – oznajmił Horus idąc obok niesionego Kruppa.
Ten posmutniał, pokiwał głową i spojrzał na Romla.
- Wszystko co użyteczne z mojego arsenału jest do twojej dyspozycji, rezydencja również, zapewnij jednak ewakuację dla moich ludzi, oraz skontaktuj się z moją żoną.
Romel kiwnął głową.
- Załatwione.
Strzelec z samolotu pomógł usadowić Kruppa, a następnie ruszył do podstawionego motocykla z przyczepką – widać było że to nie będzie jego ostatni lot w tym dniu. Romel dał znać pilotowi że może startować. Silnik zawarczał.
Krupp zdążył jeszcze im pomachać i zawołać.
- Przekaż Czerwonym moje pozdrowienia!
Samolot wystartował i zakręcił na północ, ruszając do najbliższego szpitala. Widać że się spieszył, słońce już zaczynało niebezpiecznie zbliżać się do linii horyzontu.
Romel natomiast zwrócił swój wzrok ku południu. Poprawił mundur i wskoczył do czołgu, od razu zostało podane mu radio, czekał na niego raport.
- Tu Lis do wszystkich jednostek, zdać raport z postepów, odbiór.
Zaszumiało.
- Tu Awangarda Lisów – odezwał się żołnierski głos. – Zdobyliśmy most na Donie!
Komentarze (23)
Puścić przez głośniki "Valkirie"
usiąść
napić się whisky
i chłonąć widok rozbijanych Komuchów
Co może być lepszego?
Właśnie dlatego wiele gier bije brakiem realizmu
np. Dlaczego na mapie Berlin z 1945 czołgi niemieckie mogą się poruszać?
Przecież dzieci mają za krótkie nogi by operować czołgiem!
(mroczny humor)
Dlatego kazał budować pancerniki Bismarcka i Tirpitza o co jeden zatopiony w pierwszej bitwie a drugi też nie wiele się nawojowal. A tak samo bylo z działami kolejowymi. Po co ? Nawet moje ulubione Tygrysy były kaprysem. Wystarczyło unowoczesnic PAnzer IV bo już wersja H była wystarczająca na 44/45 rok. I zamiast 1400 Tygrysów wyprodukować 3000 albo IV a do tego tyle samo np. Stug IV a zamiast pancernikow budować dużo br bardziej przydatne u-booty. Kto wie jak wtedy potoczyla by się II wojna.
Trudno się nie zgodzić
Niemcy leżały w gównie
Przyszedł Austriak z zabawnym wąsem i podniósł ich z kolan, odbudował gospodarkę, dał armię, oddał dumę, wyznaczył CEL
co więcej jest potrzebne "szarym masom"?
"Mama, wie ze ruskie robią Rusch B?" (B - BERLIN)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania