Demon - "Kolej Cesarska" cz.7 - (SW)
(STARA WERSJA - NOWA WERSJA TO "DEMON ODRODZENIE")
Imperium Feniksa
564 rok nowej ery – 1926 rok imperialny
5 kwietnia, wiosna
Anos – Stolica Imperium
Pociąg wyjechał na wzgórze. Dym buchał z lokomotywy, która lśniąc złotem pruła przez zielone łąki. Anos już było widać. Wznosiło się na sąsiednim wzgórzu i rozlewało w dolinie. Przez centrum przebijało się rozwidlenie rzeki, które łączyło się na przedmieściach. Widać było fabryki i buchający z nich dym, potężny port dla sterowców i Zeppelinów. Oraz samo miasto. Setki tysiące małych kwadratów, które wielu nazywało „domem”. Stolica Imperium, bijące serce kontynentu i cywilizacji. Diadem w koronie Imperium, a jednak, z tej odległości wydawało się takie niewielkie.
Maria Luiza Hamburg patrzyła przez okno zastanawiając się jak bardzo mały jest ten świat. Równocześnie jednak dokładnie przed nią siedziała dwójka Wielkich Ludzi. Francis von Adler i Stephen von Krupp. Adler sączył kawę z kubka przewracając powoli karty jakiegoś opracowania historycznego na temat cesarstwa Tin-quo-za. Minęły zaledwie dwa dni od porwania i zatrzymania przywódcy Patriotów – Haizera, a Demon Imperium, wyglądał na bardzo zrelaksowanego. Jakby wszystko się ułożyło i w końcu miał poznać spokój. Krupp natomiast nadal nie wyglądał najlepiej. Mimo opatrzenia i gorącej kąpieli i masarzy zaraz po porwaniu nadal skarżył się na bolącą nogę, oraz na kilka nadal widocznych siniaków. Nie krył natomiast radości z informacji że wszystkie jego zęby nadal są całe. W tym momencie czytał najnowszą gazetę i popijał obiecane mu przez Adlera whisky. Maria czuła się lekko winna. Mimo że sama była przynęta to jednak współpracowała z porywaczami i używała na Kruppie swojej umiejętności. Była osobą dumną i rozumną, więc czuła niesamowity wstyd przez fakt że użyła swojej mocy przeciwko komuś, który zaplanował by być porwany razem z nią, jak się później okazało. Ten cyniczny Kapitalista z nietypowym poczuciem humoru, oraz profesjonalny Demon Imperium, zyskali i urośli w jej oczach. Teraz wiedziała że są godnymi i wartymi wszystkich kłopotów sojusznikami. Kiedy tak myślała Krupp poruszył się i nagle zakrzyknął. Adler i Maria spojrzeli na niego pytająco. Krupp odwrócił gazetę i wskazał na zdjęcie samolotu na nim.
- Małżeństwo Georga oraz Hanny Krall przeleciało samolotem przez ocean Ciszy! Ponad piętnaście tysięcy kilometrów! Ha! Wierzyć się nie chce.
Adler uniósł brew.
- Sam tego nie planowałeś?
- Przelecenie nad oceanem ciszy? Jak najbardziej! Ale jak widać ktoś mnie uprzedził i z tego co widzę to na zbudowanym przez nich samolotem! No, no, no… - upił whisky. – Będę musiał ich zatrudnić.
- Ma Pan już kolej i produkcję militarną, ciągnie Pana do niebios? – Zapytała Maria.
Krupp odchylił lekko głowę zastanawiając się przez moment, a następnie potwierdził.
- Tak, jak najbardziej. Mam tak wiele, a jednak pragnę więcej. Wyprodukowanie transoceanicznych samolotów… to może być dobre wyzwanie dla mojej spółki. Mam jednak przeczucie, że wraz z tą parą. Będę mógł zajść naprawdę daleko.
Adler pokiwał głową zgadzając się z przyjacielem.
- Coś jeszcze piszą?
- Tak… coś o jakieś… „telewizji”. Że na szklanym ekranie filmy puszczają jak w kinie, tylko że mniejsze i sygnał jak radio odbiera. Wynalazca pochodzi z Detronii, maży to tego żeby to masowo dla ludzi było dostępne. Kpina! Radio to jeszcze rozumiem, ale Kino w każdym domu?
- Niedawno nikt nie wierzył w lot transoceaniczny, a proszę spojrzeć – stwierdziła Maria. – Może fakt że te informacje pojawiły się obok siebie to znak od Boga.
Adler lekko skrzywił się na wspomnienie o Bogu, ale Krupp, z całym swym cynizmem i sceptycyzmem zamruczał pod nosem znów popijając z szklanki.
- „Nie można zdobyć smoczych jaj, nie wchodząc do smoczej jamy…” – mruknął.
Adler uniósł pytający wzrok. Nigdy wcześniej nie słyszał tego powiedzonka. Maria Luiza je jednak znała. Było popularne na południu przez fakt popularności pewnej starej legendy.
- Oznacza to tyle że: bez ryzyka nie ma zysków.
- Dokładnie – przytaknął Krupp spoglądając na księżniczkę. – Może i masz rację Wasza Wysokość. Spojrzę również na tą… „televizornie”.
- Telewizję – poprawił go Adler.
- Tak, właśnie: telewizję – przytaknął Krupp chowając się za gazetą i mrucząc cicho pod nosem. – Kino w każdym domu, kino w każdym domu, żarty jakieś…
Nie ważne jak ironicznie pomysł telewizji wyglądał, w tym stuleciu świat wszedł w zupełnie nowy typ prędkości rozwoju. Nieznany nigdy wcześniej. Dawniej myślano że to potęga pary jest symbolem końca początku ludzkości, bo cóż odkryć dalej, a jednak. Ropa, elektryczność, radio, rentgen, medycyna i jeszcze młode lotnictwo udowodniło że to dopiero początek wejścia ludzkości na nową ścieżkę. Krupp już to zaczynał rozumieć. Dawniej symbolem potęgi była władza nad morzami i oceanami. Jutro tymże symbolem stanie się lotnictwo, a może nawet coś więcej. Maria Luiza oczekiwała, ale i bała się postępu. Mimo ze monarchie nadal się trzymają, w dzisiejszym świecie ich los cały czas jest narażony, na potępione zastępy czerwonych socjalistów, liberałów i republikanów. Dziesięć lat temu mówiło się że „Monarchie są w modzie”, dziś można powoli dodawać do tego powiedzonka słówko „nie”.
Pociąg wjechał na ostatnią prostą. Teraz tylko do dworca centralnego im. Marka de Rina i krótka jazda samochodem do pałacu i spotkanie z Imperatorem.
Jeśli wszystko się uda, będzie to nowy początek dla jej ojczyzny. Patrzyła przez okno w momencie kiedy pociąg wjechał na tereny przedmieść. Potężne bloki fabryk, sięgające ku nieba kominy z których buchał dym postępu. Uśmiechnęła się i spojrzała na Adlera.
- Będziesz obecny na spotkaniu z Imperatorem?
- Nie do końca. Odprowadzę was i zamelduję się u jego wysokości, następnie zostawię was i zajmę się sprawami mojej jednostki, raportem w dowództwie, oraz dopilnowaniu przeglądu pociągów pancernych.
- Przeglądu…? – Maria zapytała zaskoczona.
Dosłownie znikąd, pojawił się Zero, który przybrany w elegancki biały mundur uśmiechał się od ucha do ucha.
- Jak najbardziej. Każdą broń trzeba naoliwiać co jakiś czas, nawet jeśli się z niej nie strzela.
Maria Luiza czuła się nieswojo widząc tego osobnika. Świadomość że istnieje osoba która może przybrać wiele twarzy… ją przerażała. Jednak ani Krupp, ani Adler nie podzielali jej uczuć. Oboje uśmiechnęli się na widok Zero.
- Patrzcie państwo! Oto jest. Duch Imperium. Zero. Człowiek zarazem bez twarzy i z wieloma. Jak się czujesz „zdrajco patriotów”? – Zachichotał Krupp nie kryjąc rozbawienia.
Duch skłonił się i uśmiechnął lekko.
- Całkiem dobrze, całkiem dobrze – spojrzał na Adlera. – Za moment będziemy na miejscu. Samochód już czeka. Przed stacją zebrał się jednak tłum.
- Spokojny?
- Tak, gapiowie. Informacja o przyjeździe jej Wysokości musiała dotrzeć do uszu publiki.
- Bezczelny! – Krup uderzył pięścią w fotel na którym siedział. – Sugerujesz że nie przybyli podziwiać Mojej osoby?
Adler i Zero zachichotali. Wiedzieli że ten osobnik nie może sobie odpuścić zaczepki, lub dwóch.
- Kulawych można zobaczyć wszędzie. Srebrnowłose księżniczki, nie za bardzo.
Krupp zamilkł. Odchylił się w fotelu i kiwnął głową.
- Trudno mi się nie zgodzić.
Pociąg zaczął zwalniać. Wjechali już do centrum. Zabudowa tu była gęsta. Piękne kamienice ze wszystkich epok zdobiły asfaltowe i brukowane ulice. Anos było naprawdę pięknym miastem. Jej ojczysta Praga nie mogła się z nią równać.
Po chwili pociąg zajechał na dworzec. Piękny, w późnym XIX wiecznym stylu. Wysoki, potężny, elegancki. Czerwień i biel. Takie były kolory ścian i kolumn podtrzymujące w większości szklane zadaszenie. I choć przypominało ono zadaszenie fabryczne, nadal wyglądało pięknie. Krupp dopił whisky i odłożył gazetę. Zatarł ręce i wstał.
- Czas na rundkę mojej ukochanej gry. Politykę!
Adler wywrócił oczami i westchnął. Krupp naprawdę się nie zmienił przez tą dekadę jak się znają. Cały czas tylko wyzwania i gierki polityczne mu w głowie.
Wyszli z pociągu i ruszyli do głównego wyjścia. Adler szedł obok Marii, a Krupp i Zero tuż za nimi.
- Jestem wdzięczna za Pańską ochronę, Panie von Adler.
- To był prawdziwy zaszczyt Wasza Wysokość – odpowiedział Adler. – Najpewniej spotkamy się ponownie wieczorem, przy kolacji.
Zmierzali ku ustawionym samochodom, idąc przez mały kordon utworzony z gwardzistów i policjantów.
- Co stanie się z nieuprzejmym osobnikiem? – Oczywiście miała na myśli Haidera.
- Został on już wysłany do odpowiedniej sekcji wywiadu, tam wyciągną…
Zanim zdążył skończyć zdanie, niespodziewanie, z tłumu wyskoczył nieogolony mężczyzna, wyciągnął zza pazuchy pistolet i wymierzył prosto w Marię.
- Śmierć Koronie! – Ryknął na cały głos.
Świat dla Marii Luizy zwolnił. Lufa pistoletu błyszczała w słońcu. Tak niedawno została porwana, jednak wtedy wiedziała że jej życie nie jest w realnym niebezpieczeństwie. Była zbyt wiele warta dla Patriotów… ale dla socjalistów… dla nich jest rodzonym wrogiem. W przerażeniu zamknęła oczy, a następnie usłyszała trzy strzały. Ból nie nadszedł. Otworzyła oczy. Adler stał przed nią.
Francis von Adler stał wyprostowany. Lewą dłonią trzymał za pistolet rewolucjonisty, nie pozwalając by zamek się poruszył i wypuścił kolejną kulę. Trzy czerwone plamy pojawiły się na jego piersi. Mimo to stał wyprostowany i uśmiechał się z wyrazem satysfakcji i dominacji na twarzy. Nogi rewolucjonisty zaczęły się trząść, a spodnie na wysokości krocza pociemniały.
- D…Demon… - wyjąkał przerażony.
Adler uśmiechnął się szerzej.
- Nawet nie wiesz jak bardzo.
Jednym ruchem chwycił za szablę i potężnym cięciem uciął rewolucjoniście dłoń. Który momentalnie padł na ziemie, nieprzytomny, lub martwy. Ludzie wrzasnęli i zaczęli biec. Część z nich wyciągnęła broń i zaczęła strzelać. Jakaś dziewczyna w fartuchu wyciągnęła pistolet maszynowy i wymierzyła w Kruppa, nie miała okazji jednak wystrzelić.
Potężny cień pojawił się tuż obok niej i po sekundzie pancerna dłoń chwyciła ją za głowę, uniosła i bezceremonialnie zgniotła czaszkę w bezlitosnym uścisku. 66 rzucił bezwładne truchło, a następnie rzucił się z saperką na najbliższych przeciwników. Mógłby oczywiście użyć swego karabinu maszynowego, ale wybicie przypadkowych cywili przy okazji nie było jego celem.
Oddział pustych dołączył do 66. Niczym gigantyczne wilki, albo wilkołaki, rzucili się na rewolucjonistów. Nożami, toporkami, saperkami, a często i gołymi rękami, cięli i rozrywali ich na strzępy. Gwardziści i Maria Luiza obserwowali wszystko w przerażeniu. Tylko Adler, Krupp i Zero patrzyli na tą masakrę z zadowoleniem. Zresztą, to nie pierwsza jaką widzieli. W kilka chwil przed dworcem leżało około dwudziestu trupów rewolucjonistów i kilku pechowych gwardzistów którym nie udało się uniknąć kul. Z głębi miasta dało się słyszeć strzały i eksplozje. Adler odwrócił się do księżniczki.
- Zostanie Pani natychmiastowo przewieziona na alternatywne miejsce spotkania, w willi jego Imperialnej Mości, poza granicami miasta. Zero będzie was strzegł. Ja zajmę się wrogiem.
- Adler, co się tu do cholery dzieje!? – Nie wytrzymał Hohenzollern. – Co tu robią czerwoni?
- Patrioci to Faszyści, Hohenzollern. Narodowi-Socjaliści. Widocznie w akcie oporu odrzucili tą pierwszą część – przyjął podany mu przez jednego żołnierza karabin. – Jedźcie, Ja dokończę Zduszanie oporu.
Maria Luiza krzyknęła.
- Nie! Jesteś ranny! Musisz zostać opatrzony!
Adler uśmiechnął się i miał zamiar odpowiedzieć, ale 66 klepnął go w ramię wskazując na drogę.
- Ciężarówki. Dwie.
Drogą faktycznie pędziły dwie ciężarówki z powiewającymi nad nimi czerwonymi flagami. Adler kiwnął głową.
- Na pozycje. Kordon wokół dworca, czekać na odjazd pociągu. Kiedy odjedzie dowódcy oddziałów do mnie!
- Tak jest!
Maria nie odpuszczała.
- Adler!
Demon spojrzał na nią spokojnie.
- Jedźcie. Nic mi nie będzie. Może krwawię jak człowiek, może wyglądam jak jeden… - tu umilkł na chwilę odwracając się w stronę nadciągających wrogów. – Może jestem nim bardziej niż wszyscy przypuszczają – prychnął rozbawiony. – Jednakże Dziś. Dziś jestem Demonem Imperium! A trzeba czegoś więcej niż ołowiane kule by zabić Demona!
Wraz z ostatnimi słowami, księżniczka została zaprowadzona do pociągu, kiedy za nią zaśpiewały karabiny maszynowe, zapewniając jej bezpieczeństwo.
Był 5 kwietnia 1926 roku. Dzień który miał zapaść w pamięci stolicy Imperium. Nie tylko podpisano pakt współpracy miedzy księstwem Drylii i Imperium, ale i niespodziewane powstanie robotników, zostało zduszone w zalążku, bez żadnej litości.
Od tamtego dnia po mieście zaczęły chodzić legendy o tamtym dniu.
O przybranych w czerń diabłach, które rwały ludzi na strzępy. O bezlitosnych monstrach, w pancerzach od których z iskrami odbijały się kule.
Oraz o Demonie z szablą, w białym płaszczu – którego nie zraniły nawet święcone kule.
(No to koniec "Kolei Cesarskiej". Mam nadzieję że wam się spodobała. Zachęcam do komentowania. Co wam się podobało? Co nie za bardzo? Oraz o czym chcielibyście tym razem poczytać? Pozdrawiam wszystkich czytelników - Kapelusznik)
Komentarze (18)
Od dłuższego czasu nie mam czasu na zwyczajne, przyjemne czytanie. Szykuję się na studia Historyczne. "Europa" Normana Daviesa, oraz "Historia dziejów Religii" to moje główne lektury, które czytam teraz raz za razem. Po 50-100 stronach samej historii, nie ważne jak piękną literaturą - najzwyczajniej w świecie nie mogę użyć do relaksu - bo cyferki i cytaty cały czas latają mi przed oczami.
Jednak nie mogę zaprzeczyć że wszyscy macie rację - byłem dość ignorancki - postaram się to zmienić.
Pozdrawiam i kłaniam się w pas
Kapelusznik.
na pewno odwiedza innych.
Kapelusznik.
Lubuje się w ciut innych klimatach, więc ciężko tu wyrazić moja opinie, wojny i strategia i polityka ... lubię postacie barwne a są tu takie, dlatego czytało się z przyjemnością, ale wolę klimaty balde runnera:)
Daje 4/5 ...5 za wszystko co tu jest a u mnie nie ma.
Byly momenty, że uciekałam myślami, jak coś mnie nie trzyma zbyt mocno to się rozpraszam, ale to nie wina tekstu tylko tematyki ;) pozdrawiam
Warto wiedzieć. Mam nadzieję że inne opowiadania - z serii Demon - które posiadają elementy czysto fantastyczne ci się spodobają. Cieszę się że opisy przypadły ci do gustu - bardzo mocno nad nimi pracuję.
Co do przecinków... cóż - to moja pięta achillesowa - nie ważne jak się staram nie mogę pozbyć się tej słabości.
Mam zamiar rozpocząć kolejną mini-serię opowiadań "Kolekcjoner Dusz" z tematyki czysto fantastycznej - z pierwszoosobowym narratorem - by potrenować inny typ pisania.
Mam nadzieję że będziemy nawzajem "nawiedzać" nasze teksty :D
Chylę czoła
Kapelusznik
Przypomniałeś mi o narracji, więc nie wiem czy słusznie ale uważam że "strumień świadomości" wciąga czytelnika najbardziej, być może też zmienię na taki.
105 stron A4 na kolanie jeszcze w gimnazjum
Jak zacząłem przepisywać na komputer wyszło że było to GÓWNO warte - od tamtego czasu unikam tego typu narracji - najzwyczajniej w świecie nie umiem z niego wycisnąć wszystkich "soków"
Będę miał to jednak na uwadze.
Akurat to opowiadanie krąży głownie wokół polityki, ale inne to czyste akcje i walka, więc mam nadzieję że różnorodność rekompensuje styl narracji.
Pozdrawiam
Kapelusnzik
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania