Poprzednie częściDemon - Prolog - STARA WERSJA
Pokaż listęUkryj listę

Demon Odrodzenie II - 15

Walencja

544 rok nowej ery – 1905 rok imperialny

1 Września

Valentia – Wyspa Akademicka

 

Niewielka tabliczka C-166 odbiła metalicznie błysk słońca. Dwupiętrowy bliźniak, pomalowany na kasztanowo wyglądał bardzo ładnie. Niewielki ogródek był zadbany z wytyczonymi ścieżkami. Sporej wielkości klatka, najpewniej dla bazyliszka, stała po prawej stronie domu. W obrazie tego Bliźniaczego domu nie pasował tylko jeden element.

- Tylko jedne drzwi? – Ewelina zapytała zaskoczona.

- Mówiłeś, że to bliźniak.

- Bo jest nim… w połowie – odpowiedział Arnold, otwierając furtkę. – Drugie piętro jest całkowicie podzielone na dwie części. Damską i Męską. Każda strona ma po cztery pokoje i łazienkę. Parter natomiast podzielony na kuchnię, jadalnie, salon i mój pokój - mówiąc to, wpuścił bazyliszka do klatki i zamknął ją. – Na razie, wszystkie pokoje z wyjątkiem jednego, są zajęte, więc jest nas razem ósemka, a właśnie, klucze! – Wyciągnął plik z kluczami i podał im po dwa. – Czarny do domu, szary do waszych pokoi. Pilnować, nie gubić, bo bardzo nie lubię tłumaczyć dyrekcji czemu potrzeba nowych kluczy, jasne?

- Jasne – odpowiedzieli.

Arnold pokiwał głową i ruszył do drzwi wejściowych. Otworzył je i uprzejmym gestem zaprosił ich do środka. Przedsionek był ładnie zorganizowany z dużą szafą, haczykami na płaszcze i półką na buty. Arnold uprzejmie przyjął ich okrycia i powiesił, wskazując odpowiednie miejsca na odpowiednie ubrania. Przeszedł przez próg przedsionka i złapał za sporej wielkości dzwonek, uniósł go i zaczął mocno potrząsać.

- SPOTKANIE ORGANIZACYJNE! – Zakrzyknął głosem, który równał się wybuchowi wulkanu.

Rozległy się szybkie kroki i po chwili do salonu weszli pozostali domownicy. Trzech chłopaków i dwie dziewczyny. W Ewelinie coś drgnęło, kiedy zauważyła księcia Hadriana, już w lżejszym odzieniu. Adler natomiast spochmurniał, choć nie z powodu księcia. Arnold zadowolony odłożył dzwonek i odchrząknął.

- Dobrze. Szanowni domownicy C-166, pozwólcie, że przedstawię naszych nowych mieszkańców. Przed wami: Ewelina Vaza z Finicji oraz jej rycerz, Franciszek Eagle, z Imperium, o których pewnie kilka ploteczek już słyszeliście. Oboje będą się uczyć w liceum.

Tutaj Ewelina i Adler skłonili się lekko. Cezarion teraz odwrócił się i uśmiechnął się do stojącej dwójki.

– A przed wami, nowi mieszkańcy, stoją domownicy C-166: Książę Hadrian Anois, którego jakoś szczególnie przedstawiać nie trzeba, skoro go widzieliście na początku roku. – Tutaj czarnowłosy książę uśmiechnął się lekko. - Nataniel Domski, syn znamienitego rodu wojskowego, aktualnie uczy się zarówno w liceum, jak i szkole wojskowej – Niebieskooki, blondyn, o ostrych rysach i szerokiej szczęce ukłonił się lekko. – Następnie, Hanna Cataclar, narzeczona Domskiego, najbardziej opiekuńcza dziewczyna, jaką znam – tutaj piękna brunetka zarumieniła się lekko i skłoniła się uprzejmie. – Ten olbrzym, to Benjamin Faroch, niech jego wygląd was nie zmyli, to bardzo cichy i spokojny człowiek – tutaj, faktyczny, dwumetrowy gigant, mruknął potwierdzająco. – I na koniec, Adrianna Xarater, przybyła aż z Wielkiego Księstwa Dryli, by uczyć się muzykologii i aktorstwa. – Tutaj czarnowłosa piękność z piegami na twarzy, wykonała teatralny ukłon. – No, to moja część zobowiązanego zapoznania. Jeśli pozwolicie, zbliża się pora obiadowa, a muszę wszystko przygotować, więc zajmijcie się swoimi sprawami, obejrzycie pokoje, porozmawiajcie, zapoznajcie się ze sobą. W teorii będziecie żyć tutaj razem przez następne trzy lata, więc postarajcie się nie pozabijać, kiedy nie będę patrzył. To na razie wszystko.

Arnold ruszył do kuchni, zostawiając siedmiu domowników samych sobie. Hadrian wyszedł przed szereg i uśmiechnął się serdecznie.

- Miło mi was poznać.

- Cała przyjemność po naszej stronie książę. – odpowiedziała Ewelina.

- To zaszczyt cię poznać, wasza wysokość – Adler schylił czoło.

- Proszę – Hadrian uniósł dłoń. – Bez zbędnych tytułów. Będziemy żyć razem w tym domu, więc, je sobie, odpuśćmy – spojrzał na nich ciepłym wzrokiem. – Słyszałem o waszych doświadczeniach. Cieszę się, że przetrwaliście bez szwanku.

Cichy Faroch potwierdzająco mruknął. Nataniel uśmiechnął się, wyraźnie wymuszonym uśmiechem spoglądając na Franciszka.

- Podobno zabiłeś wilkołaka – zmierzył go krytycznie wzrokiem. – Nie wyglądasz, na takiego który by podołał.

Eagle uśmiechnął się delikatnie w odpowiedzi.

- A mimo to podołałem. Jeśli Ewelina, się zgodzi, przy okazji wam wszystko opowiemy.

- „Ewelina” – Hanna spojrzała na niego zaskoczona. – Nie spodziewałam się, żeby rycerz zwracał się do swej pani po imieniu.

- Tak, jak książę Hadrian, nie lubię tytułów… i pamiętaj, że nie jestem przecież faktyczną księżniczką, jedynie pochodzę z królewskiego rodu – odpowiedziała Ewelina uprzejmie.

- No i mimo wszystko, stojący tu Eagle, nie tylko walczył o jej honor, ale i ocalił życie – dodała Adrianna, siadając w salonie. – Jeśli to nie jest wystarczający powód, by zwracać się do kogoś po imieniu, nie wiem, co jest! – zachichotała rozbawiona.

Eagle obserwował ją uważnie, kiedy Hanna, uniosła dłonie.

- Nie chciałam, by zabrzmiało to, jak atak, nie chciałam nikogo urazić – oznajmiła zakłopotana.

- Nic się nie stało – zapewniła Ewelina z serdecznym uśmiechem.

Cichy Faroch odezwał się basowym głosem, widocznie odwracając uwagę od początkowej wymiany zdań.

- Czego będziecie się uczyć? – wypowiedział powoli.

- Mój ojciec zadecydował, że będę się uczyła typowej ścieżki szlacheckiej. Eagle dostał dodatkowe zajęcia ze sportu i historii, na własną prośbę.

- Historii? – Hadrian wydał się zaskoczony.

- Lubię posiadać szeroką wiedzę – odpowiedział Eagle wymijająco.

- Czemu nie szkoła wojskowa? – zapytał Nataniel. – Udowodniłeś już, że umiesz walczyć. Czemu więc nie iść tą drogą?

Przez twarz Eagle przeszedł cień. Od urodzenia był szkolony w zabijaniu. Był w zabijaniu mistrzem. Nie miał też, do niedawna, zrozumienia dla wartości ludzkiego życia. Po tym, jak poznał Ewelinę i starego Everhausta, to się zmieniło. Zaczął je cenić, zarówno innych, jak i swoje. Spojrzał na Nataniela zimnym wzrokiem mordercy. Nie rozumiał jak ten człowiek, z wolnej woli, mógł zadecydować, że zabijanie i ścieżka wojskowa to dobry pomysł.

- To, że jestem dobry w zabijaniu, nie oznacza, że przynosi mi ono przyjemność.

- Nie chodzi tu o przyjemność – Nataniel był niewzruszony. – Chodzi tu o służbę, lojalność, patriotyzm i tradycję. To są moje powody, dlaczego wybrałem szkołę wojskową. Uczę się jednak jeszcze medycyny, zupełnie tak jak Hanna. W czasie pokoju mam zamiar ratować życia, ale jeśli wojna nadejdzie, będę w stanie walczyć o moją rodzinę i ojczyznę.

Jego słowa były ostre niczym brzytwa, jednak zupełnie jak brzytwa, ich cięcia nie były głębokie. Zarówno Beniamin, jak i Adrianna obserwowali Adlera uważnie. Eagle odetchnął.

- Wiem, czym jest lojalność, patriotyzm i tradycja i nie neguję twojego podejścia, ani ścieżki, jaką obrałeś… ale, no właśnie – uśmiechnął się delikatnie. – To twoja ścieżka. Do szkoły wojskowej można też pójść na studia. Zobaczę, jak potoczy się moja droga. Na razie, dzięki moim ostatnich doświadczeniom, straciłem chęć, by walczyć bez powodu – tu spojrzał na Ewelinę. – Twoja lojalność jest w ojczyźnie, tradycji… rodzinie – Uniósł na niego wzrok. – Ja, jestem bękartem. Nie obchodzi mnie los, mego rodu. Nie przejmę się też losem Imperium, jako że to miejsce, które jest najbardziej wypełnione mym cierpieniem i brak jednego żołnierza, nie będzie dla niego istotny. Pozostaje mi więc lojalność do osoby… a komu lojalny jestem, mówić chyba nie trzeba – kierował te słowa równie mocno do Nataniela, jak i obserwującej go dwójki.

Ciśnienie narastało, by po chwili opaść, kiedy Nataniel uśmiechnął się zadowolony i podał mu dłoń. Eagle uśmiechnął się i uścisnął ją mocno.

- Pogłoski nie kłamią – oznajmił Nataniel. – Wybacz, że cię testowałem. Twoja postura jest dość nieprzekonująca, wątpiłem więc, czy faktycznie zabiłeś wilkołaka, ale teraz nie mam już wątpliwości.

- Miałbym pewnie podobne wątpliwości na twoim miejscu. Cieszę się, że byłeś tak bezpośredni.

- Jesteśmy mężczyznami, którzy będą żyć pod jednym dachem. Powinniśmy rozumieć się, od samego początku.

Rozmowa poszła dalej, schodząc na lżejsze tematy. Dwójka nowych domowników zapoznała się z domem, obejrzała swoje pokoje i rozłożyła swoje prywatne rzeczy. Atmosfera była dobra, początkowe napięcia szybko zniknęły i Ewelina czuła, jakby rozpoczęła się jej wielka przygoda.

Po pewnym czasie, z parteru rozległ się donośny odgłos dzwonka i raz jeszcze, Arnold zaryczał głosem, który zagłuszyłby pewnie ziemię, pękającą na dwoję.

- OBIAD!

Kiedy Ewelina zeszła na dół, czekał na nią zastawiony stół. Arnold, widocznie zadowolony, zdjął fartuch i widząc, że wszyscy się zebrali, stanął u szczytu stołu.

- Szanowni państwo, dzisiaj jemy: końską wargę w śmietanie i kaczkę duszoną drzwiami.

- Co? – zapytali prawie wszyscy równocześnie.

Arnold zachichotał.

- Jaja z was sobie robię – uspokoił machnięciem dłoni. - Przed wami konina w sosie chrzanowym, kaczka z jabłkami, ziemniaczki, fasolka, groszek i marchewka, gotowane. Obiad specjalny, na początek roku i powitanie nowych mieszkańców. Cieszcie się, póki jest, ponieważ będziecie z zasady obiady jeść na stołówce, a tutaj tylko śniadania i kolacje – zatarł ręce. – No, to usiądźmy i zacznijmy jeść.

- A co z modlitwą? – Nataniel spojrzał na niego pytająco.

Arnold uniósł na niego krytyczny wzrok.

- Podziękuj swym bogom, za który posiłek przygotowałem, jeśli czujesz taką potrzebę – odpowiedział i usiadł.

Nataniel spojrzał na niego zaskoczony, ale kiwnął głową i spojrzał po wszystkich.

- Czy mogę poprowadzić zainteresowanych w modlitwie?

Wszyscy z wyjątkiem Arnolda pochylili głowy i złożyli dłonie. Nataniel odezwał się chicho.

- Pobłogosław Panie, pożywienie, jakim obdarowałeś swoje dzieci, amen.

Wszyscy unieśli wzrok. Arnold wywrócił oczami. Przy minimalnej wymianie słów, wszyscy nałożyli sobie sowite porcje i rozpoczęła się uczta. Ewelina odchyliła się do tyłu, kiedy kaczka rozpuściła się jej w ustach.

- Genialna kaczka – stwierdziła, spoglądając na Arnolda. – Świetnie ją przygotowałeś.

- A dziękuję – Arnold skinął głową. – Miło, że przynajmniej ty podziękowałaś kucharzowi.

Nataniel spojrzał na niego oburzony.

- O czym mówisz Arnoldzie?

- Miło, że ktoś podziękował kucharzowi, za to, że przygotował posiłek – powtórzył. – Jedna z największych przyjemności w gotowaniu, to dostanie uznania. Zresztą, uważam, że w tym świecie, ludzie okazują sobie za mało uprzejmości.

- Nie musiałeś nic gotować – napięcie rosło. – Szczególnie jako mężczyzna.

- Oj, na litość wszystkich bogów i diabłów – Arnold pokręcił głową. – Naprawdę Natanielu, jak na kogoś tak młodego, masz idiotycznie konserwatywne podejście. Rozluźnij się. Przecie nikt nie patrzy.

- Bóg widzi wszystko.

- I trzeba mu dziękować, za to ile razy przymyka oko – zripostował Arnold. – Wiem, że twoja rodzina jest bardzo tradycyjna, ale powinieneś zrozumieć, że jesteś już poza domem i twoim celem w tej szkole, to rozwój. Trzymanie się każdej tradycji i zasad jest uciążliwe… choć z drugiej strony, to że zwracasz się do mnie po imieniu to już niezły sukces.

Siedzący po jego prawej Beniamin uśmiechnął się, lekko rozbawiony. Hanna położyła dłoń na ramieniu narzeczonego i uśmiechnęła się słodko.

- Arnold ma rację. Rozluźnij się. Zbyt mocno próbujesz naśladować ojca.

Nataniel zacisnął pięści, westchnął i… faktycznie się rozluźnił.

- Wybaczcie… masz rację kochana, chyba czasem zbyt mocno próbuję się w dać w swojego ojca, a przecież, jak bardzo się różnimy.

Siedzący obok Hadrian zachichotał. Wszystkie oczy momentalnie zwróciły się na księcia Imperium. Wzruszył on lekko ramionami.

- Przyznam, że sam mam często podobne odczucia. Jestem drugim synem i zawsze bardzo starałem się zadowolić oczekiwania mego ojca. On jednak skupiał się właściwie cały czas na moim bracie, Marku – westchnął. – Staram się być jak ojciec, mimo że nie jestem jego bezpośrednim następcą i najpewniej, nigdy nie będę Cesarzem.

Adrianna spojrzała na księcia słodko.

- Cesarzem może nie… ale słyszałam pogłoski, że Cesarz ma zamiar oddać ci tron Walencji.

Nataniel zazgrzytał zębami i kiwnął głową.

- Walencja jest w unii z Imperium. Jest to jednak unia personalna. Korony łączy osoba cesarza. Po jego śmierci korona cesarstwa osiądzie na głowie księcia Marka, a Walencji na twojej, książę – spojrzał na Hadriana chłodno.

- Wątpię – odpowiedział Hadrian. – Ojciec uwielbia kontrolę, a Walencja to bogaty i stabilny region. Nie będzie chciał rozłamu unii. Nie tak szybko.

- Nawet wola twego ojca może tu mało zdziałać – oznajmił Arnold. – Wola Walencjan jest ważniejsza, a jest wielu krytyków Imperium i rosną w popularności. Walencja potrzebuje króla. Potrzebuje władcy, który będzie znał ich tradycję, kulturę, historię, sztukę i dobre kontakty z przyszłymi elitami – tutaj spojrzał na pojedyncze wolne krzesło w dole stołu. – Będzie potrzebował też małżonki, najlepiej miejscowej…

Hadrian skrzywił się, widocznie niezadowolony.

- Jesteś zbyt bezpośredni Adrianie – oznajmił.

- Mówię na głos, jedynie to, o czym wszyscy myślimy – odparł. – Nie przejmuj się tym zbytnio. Ciesz się każdą chwilą, jeśli możesz. Twój ojciec wysłał cię tu z logicznym celem i przygotował wszystko tak, by jego plan się powiódł… - westchnął, wgryzając się w kaczkę. – I ludzie się dziwią, kiedy mówię, że nie lubię tradycji – oznajmił, przełykając kawałek mięsa. – Wymuszone małżeństwa, wykorzystywanie swoich dzieci i cała reszta.

Ewelina prychnęła i tym razem to na nią wszyscy spojrzeli.

- Cóż… z tym też mam już pewne doświadczenie.

 

Reszta obiadu została spędzona na dalszych rozmowach i dyskusjach. Jedzenia zostało tyle, że to, co zostało z obiadu, zostało dokończone na kolację. Ewelina była szczęśliwa.

To był dobry pierwszy dzień jej nowego życia.

***

Adler stał samotnie w parku i spoglądał w niebo. Bazyli zataczał ciche kręgi na niebie, widocznie ciesząc się nocnym chłodem.

Potworek był pełny energii, po tym, jak dostał resztki z uczty i widocznie wykorzystywał teraz zebraną energię, by przeszywać niebiosa.

Adler westchnął i spojrzał na kryjącą się w cieniu dwójkę.

Adrianna siedziała na gałęzi rozłożystego drzewa i uśmiechała się zimno. Beniamin natomiast stał nieruchomo w ciemnościach niczym monolit.

- Co tu robicie… – zapytał Adler. – … 66, 102?

Spojrzeli po sobie, a następnie na Adlera.

- Jesteśmy na misji 001.

Średnia ocena: 4.4  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Pontàrú 20.09.2019
    "zapraszającym gestem zaprosił" taki trochę pleonazm nam powstał

    Jak ja nie lubię tych relacji między uczniami liceum. Wszystko co oni powiedzą może być tak fałszywe. Nigdy nie ufam
    Odcinek bardzo fajnie napisany a przedstawiona scena realistyczna i, co równie istotne, naturalna.
    Daję 5 i wypatruję kontynuacji. Powiedziałeś też, że seria zbliża się do końca a ja dalej nie widzę jak to ma się niby skończyć. Baardzo mnie to ciekawi i czekam na kolejne odcinki.
  • Kapelusznik 20.09.2019
    W pierwotnym planie miała się szybciej skończyć - teraz doszło trochę pomysłów - więc Demon Odrodzenie II będzie dłuższy od I
    Głównie po to by czytelnicy lepiej poznali bohaterów i mieli do nich przywiązanie.
    Pozdrawiam
    Kapelusznik
  • Nefer 23.09.2019
    Oto właściwy sposób przeprowadzenia charakterystyki bohaterów, niech przedstawi ich dialog, zachowanie, poglądy, które wypowiadają i do których się stosują. Do tego ciekawy zwrot akcji w końcówce, zapowiadający kolejne komplikacje. Przydałaby się jeszcze jedna korekta, tu i tam literówki.
    Pozdrawiam
  • Kapelusznik 23.09.2019
    Dzięki za odwiedziny!
    Cieszę się że mój styl i technika pisania się poprawiły :)
    Cieszę się że końcówka ci się spodobała - jakie pierwsze wrażenia odnośnie innych członków Sekcji 10?
    Pozdrawiam
  • Ozar 18.10.2019
    Ciekawy odcinek, pokazuje tak ogólnie sytuację w szkole. jednak dla mnie to trochę dziwne, że ADLER tak bardzo wyszkolony człowiek uczy się w takiej szkole. No chyba że robi to, żeby być przy księżniczce. Końcówka wydaje się pokazywać, że akcja tak na prawdę dopiero się zaczyna. 5 jak zwykle!
  • Kapelusznik 18.10.2019
    Adler ma za zadanie bronić Eweliny. Więc i z nią musi się uczyć.
    A to że ma wyszkolenie militarne, wcale nie oznacza że jest geniuszem we wszystkich sztukach
    Właśnie dlatego wybrał historię - bo o tym mało wiedział - i wiedzieć wiele dotychczas nie musiał.
    Adler ma zaledwie 16 lat - więc, trochę mu brakuje w wielu elementach.
    Cieszę się że ci się podoba
    Pozdrawiam
  • Ozar 18.10.2019
    Kapelusznik No kumam, po pierwsze obowiązek, a po drugie nauka, całkiem sensownie!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania