Demon - Rozdział 13 - (SW)
(STARA WERSJA - NOWA WERSJA TO "DEMON ODRODZENIE")
Terror cz.1
Carstwo Varsji
Rok 551 nowej ery – 1912 rok imperialny
26 marca, zima
Region Tsardom, na północ od zagłębia Oskrit
Noc była cicha i spokojna. Lasy otaczające rezydencję bojara milczały. Mimo wojny i ostatniego bombardowania zagłębia Oskrit strażnicy nie byli ostrożni. Chodzili wpatrzeni w ziemie lub niebo. Psy kroczyły zmęczone u ich nóg, lub spały w swoich budach. Okna błyszczały, przecinając ciężką zimę, promieniami ciepła. Jednak cisza, niefortunnie, nie zwiastuje spokoju. Jak wszyscy dobrze wiedzą, Wilki podchodzą do swej zdobyczy bez jednego szmeru.
Bojar siedział przy palenisku, trzymając w dłoni starą książkę, a w ustach fajkę. Co chwila spoglądał piwnymi oczami na swoją żonę która również czytała książkę. Zestarzeli się, nie ma co ukrywać, ale zestarzeli się dumnie. Żyli spokojnie, z dala od miejskiego zgiełku, zarządzając dość dużą spółką elektrowni węglowych w okolicy. Mimo wojny, zyski wciąż rosły, szczególnie przez fakt że elektrownie rywala zostały zbombardowane w Oskrit, przez co stali się dominującym producentem elektryczności w regionie. Wojna przynosiła zyski i szczęście, syn został wyższym oficerem i aktualnie prowadził ofensywę na region Walencji. Córki natomiast dobrze się pobrały, jedna z nich zresztą, była dziś u nich, wraz z mężem – znanym inżynierem, oraz swoją córką.
Właśnie ta oto trójka właśnie weszła do biblioteki. Wnuczka ubrana w żółtą sukienkę podbiegła do babci, która momentalnie odłożyła książkę i posadziła swoje „skarbeńko” na kolanach. Córka podeszła do ojca i ucałowała go w policzek. Nie mógł się na nią napatrzeć: „Królowa śniegu”. Tak, to bardzo dobrze odzwierciedlało jej wygląd. Jasne, niemalże białe włosy, oczy niczym kryształy lodu i jasna cera, wraz z białą suknią, wyglądała jak wcielenie zimy. Zięć natomiast, ubrany w porządny surdut, wymienił z nim uścisk dłoni i na znak dłonią usiadł po jego prawicy, na jednym z foteli.
- Moja droga, nie rozpieszczaj już tak naszej wnuczki, ma zostać damą godną dworu cara, a nie dziewczynką z miasta – odezwał się do swej małżonki stary bojar.
- Sam nie masz prawa mnie krytykować, szczególnie po ostatnim prezencie jaki jej kupiłeś.
Odpowiedziała jego żona nie przestając trzymać wnusi na kolanach.
- Ma tu trochę racji Wasiliju Garbowiczu. Kucyk był lekką przesadą – oznajmił jego zięć Fiodor Drówiecki.
Bojar pokręcił wąsem, burknął lekko, nie chcąc przyznać przed samym sobą jak rozpieszcza swoją wnuczkę.
- Może tak, może nie, a Ty mój drogi, miałeś zwracać się do mnie per „Ojcze”, jesteśmy teraz przecie rodziną. Nie zawsze musisz zwracać się do mnie jak w czasie interesów „Synu”.
- Masz rację „Ojcze”… ha! Nadal nie mogę się do tego przyzwyczaić, szczególnie po tym jakie mieliśmy początki naszej znajomości.
Bojar aż zakrztusił się dymem z fajki, odkaszlnął i burknął.
- Nawet nie przypominaj! Czterdzieści lat w biznesie, a Ty, młokos, cały czas robiłeś mnie w konia. Jak żyję takiego rywala nie miałem, no… może kilku. Przysięgałem sobie że cię zabiję jak zobaczę… a potem moja kochana Anastazja przyprowadziła cię do mojego domu, jako ukochanego – prychnął na to wspomnienie. – Do Mojego DOMU, moja rodzona córka zaprzysiężonego wroga przyprowadziła...
Anastazja uniosła wzrok z rozbrajającym uśmiechem.
- Byłeś wściekły.
- Byłem bezsilny! Jak tu zabić ukochanego, ukochanej córki? – Zapytał unosząc fajkę. – Próbowałem udowodnić że spiskujesz, by wykraść mi biznes, mój syn, Teodor, sam do tego dołączył… ale wyszło na to… że miłość prawdziwa… i wroga, zaprzysiężonego wroga do tego, do domu wpuściłem… i jeszcze pobłogosławiłem – znowu burknął zaciągając się dymem z fajki. - Chyba za szybko się starzeję.
Wszyscy roześmiali się serdecznie.
Była to szczęśliwa rodzina, dobra, czysta. Wyjątkowa na standardy, zarówno bojarów, szlachty, jak i w ogóle ludzi.
Niestety nawet tak piękne sceny nie trwają wiecznie.
Rozległo się powolne klaskanie, wszyscy spojrzeli w otwarte drzwi. Stało w nich dwóch bliźniaczo podobnych do siebie mężczyzn. Obu w szarych ubraniach, byli uzbrojeni. Jeden z nich, z blizną na twarzy uśmiechał się i klaskał wkraczając do pokoju.
- Oj zestarzałeś się Wasiliju Garbowiczu, stałeś się powolny, nie masz tak dobrego słuchu i wzroku jak dawniej… zupełnie jak twoi strażnicy.
Garbowicz i Fiodor wstali, nie byli uzbrojeni, ale mieli zamiar bronić swojej rodziny.
- Kim jesteście i jak się tu dostaliście? – Zapytał bojar.
- Weszliśmy głównym wejściem, nikt go przecież nie pilnował. Dobrze wiesz że twoi ludzie piją, ale to ignorujesz. Twoi słudzy natomiast są zbyt posłuszni. Kazałeś im zostawić cię w spokoju, a oni faktycznie oddalili się tak że nikt cię nie usłyszy. Nie radzę wzywać o pomoc. Otoczyliśmy cały budynek. Jeśli zaczniesz krzyczeć… zabijemy wszystkich którzy nam się nie przydadzą. – Bojar zacisnął zęby, nie wiedział czy bandyta blefuje, ale nie miał zamiaru na razie tego sprawdzać. – Możemy jednak dojść do porozumienia, jeśli zechcesz usiąść i wysłuchać mojej propozycji… Fiodorze Drówiecki.
Bojar był zaskoczony, spojrzał na swojego zięcia pytająco. On jednak patrzył wściekły w oczy wroga.
- Kim jesteś?
- Zwą mnie Demonem Imperium, możliwe że znasz mnie z prowadzenia skutecznego ataku na Kursk oraz uratowania pewnej dziewczyny z Finicji którą zaproponowałeś zabić za pomocą swoich maszyn.
Jego żona spojrzała na niego pytająco.
- Kochanie… mówiłeś….
- Mówił że jest inżynierem i buduje mosty i autostrady dla carstwa, kłamał. To najpewniej największy konstruktor lotniczy tej dekady. Stworzyłeś pierwsze bombowce które są w stanie przeprowadzać bombardowania strategiczne. W Imperium używamy do tego sterowców… przekroczyłeś jednak ten krok. Masz wielki talent Fiodorze Drówiecki, jesteś prawdziwym geniuszem lotnictwa… - tu milczał chwilę i powoli opuścił broń - ...a Imperium nie lubi marnować takiego geniuszu.
Drówiecki zacisnął zęby.
- Czego więc chcesz?
- Zadajesz złe pytanie. To co Ja chcę jest nieistotne w tej sprawie, ważne jest to czego pragnie Imperium, a Imperium pragnie Ciebie.
- Grozisz mi bronią i oczekujesz że zdradzę moją ojczyznę?
Demon uśmiechnął się rozbrajająco i schował broń do kabury.
- Oj… Fiodorze Gombrowiczu. Ja, nie grożę. Ja Obiecuję. Obiecuję w imieniu Imperium, że jeśli zgodzisz się na współpracę i wsparcie naszej machiny wojennej zostanie zapewniona ci ewakuacja na południowe ziemie Imperium, tobie i twojej rodzinie. Zostanie zapewnione bezpieczeństwo i fundusze na życie, jak również miejsce dla twoich dzieci w najlepszych szkołach Imperium – widząc jego wściekłe spojrzenie lekko uchylił maski. – Oznacza to oczywiście że twoja rodzina będzie zakładnikami imperium… jednak masz świadomość że los zakładników Imperium, a Carstwa, znacząco się różni.
Wiedzieli to wszyscy. Obozy pracy na dalekich wyspach północy były znane wszystkim, to tam trafiali wrogowie korony i to oni teraz wypełniali zarówno szeregi kompanii karnych, jak i fabryk państwowych. Drówiecki odetchnął i spojrzał ponownie na Demona.
- A co jeśli odmówię?
Demon obrócił lekko głowę, jakby uwapniając się że dobrze usłyszał.
- Wtedy będziesz żałował że nie trafiłeś do obozów karnych caratu, ale, żeby przybliżyć ci co dokładnie nastąpi. Moi ludzie zabiją wszystkich strażników, a sługi postawią pod ścianą, Ty natomiast i twoja rodzina, będziecie torturowani, aż nie powiecie nam tego co będziemy chcieli wiedzieć. Kiedy będziemy wiedzieć już wszystko, zostawimy was na pastwę czerwonych partyzantów.
- Imperium wspiera Czerwonych?
- „Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem”, zresztą, są świetnymi pionkami w rękach Imperatora. Jednak kontynuując, znając czerwonych, zabiją ciebie i wszystkich innych mężczyzn w jakiś bestialski sposób, widłami, może piłą, albo jakimś młotkiem. Kobiety natomiast zostaną zgwałcone, a następnie najpewniej zakłute bagnetami na śmierć. Kiedy skończą, zabiorą wszystko co uda im się unieść, a ten piękny budynek, podpalą. Dzięki temu wasze władze będą pewne że zostaliście zamordowani przez czerwonych, a nie żołnierzy Imperium – widząc że są przerażeni dodał. – Osobiście wolę tą opcję, ponieważ nie sprowadzi na mnie i moją grupę zbytniej uwagi, jak i zagrożenia.
Drówiecki zacisnął pięści.
- Jak masz zamiar zatrzymać komuchów jeśli się zgodzę na współpracę. Z tego co mówisz są tuż obok.
Demon zachichotał.
- Czy to nie oczywiste? Zarzniemy ich jak świnie. To tylko jedna komórka ruchu oporu i to nie naszych ludzi. Ich śmierć będzie małą ceną za człowieka takiego jak Ty po stronie Imperium.
Milczał. Nie umiał odpowiedzieć. Patriotyzm i śmierć, czy tchórzostwo i zdrada. W tym momencie milcząca dotychczas postać drugiego mężczyzny w końcu się odezwała.
- Masz jednak jeszcze dwie dodatkowe opcje – oznajmił z przerażającym uśmiechem. – Możesz krzyknąć i wezwać strażników, jeśli sądzisz że blefujemy i że tak naprawdę jest nas tylko dwóch. Złapiesz w ten sposób dwóch szpiegów Imperium, co z pewnością ucieszy Cara – Zbliżył się do niego powoli – albo… - stanął tuż przed nim. – Możesz dołączyć do Imperium i Zdradzić swoją rodzinę. Zginą wszyscy i to z rąk komuchów, jednakże carat uzna cię za martwego. Będziesz mógł zacząć nowe życie. Z nową twarzą. Z majątkiem o jakim nie śniłeś.
- Proponujesz mi zdradę ojczyzny i rodziny!? – zapytał wściekły.
Odpowiedział mu lśniący uśmiech.
- Nie udawaj honorowego. Twoim pomysłem było zbombardowanie miejsca gdzie pojawiła się dziewczyna z upadłego rodu Finicji, tylko i wyłącznie by zniszczyć jakiś mało znaczący symbol, albo dla satysfakcji z skuteczności twoich maszyn. Podobnie to ty zaproponowałeś bombardowanie celów czysto cywilnych. Rajdy waszych bombowców zrównały prawie wszystkie miasta w Walencji z ziemią. Krew tysięcy jest na twoich dłoniach. Proponuję ci umyć te dłonie krwią twych bliskich.
Drówiecki odepchnął go wściekły. Tego było za wiele.
- Nie zgodzę się na żadne układy z wrogiem. STRAŻ!
Momentalnie rozległy się strzały i krzyki… strażników. Demon stał niewzruszony patrząc z pożałowaniem na „szczęśliwą” rodzinę. Zaledwie po chwili do willi wkroczyli żołnierze w zimowym kamuflażu, uzbrojeni po zęby. Drówiecki cofnął się o krok, widząc jaki błąd popełnił.
- Popełnił Pan błąd, Fiodorze Drówiecki – spojrzał po swoich ludziach. – Zabrać ich na górę i przygotować do przesłuchania.
Krzyczeli i stawiali opór, ale nie mieli szans powstrzymać Wilków Imperium przed wykonaniem rozkazu. Kiedy ich krzyki przycichły Adler spojrzał na Zero.
- Czemu go sprowokowałeś?
- Ponieważ martwy jest bardziej przydatny niż żywy. Sekcja 7 dorwała się już do części dokumentacji technicznej, w rok przegonimy Varsiję, a On nie będzie nam na nic potrzebny. Zresztą mamy kontynuować operacje za liniami wroga. Jeśli ich zabijemy i zniszczymy dowody nie wystawimy na niebezpieczeństwo całej operacji.
Adler milczał przez chwilę, ale ostatecznie westchnął.
- Obawiam się że muszę przyznać ci rację. Idź już. Zdobądź informację na których nam zależy.
Zero kiwnął głową i ruszył na górę. Kiedy zniknął na szczycie schodów do willi wkroczył kapitan czerwonych partyzantów. Był ubrany w obdarty mundur, a za broń miał dubeltówkę.
- Świetnie wam poszło, jak na kapitalistyczne świnie – zarechotał.
- Imperium nie potrzebuje twojego uznania Jowcik. Żyjesz tylko i wyłącznie ponieważ Imperium ma z ciebie pożytek.
- A Ty żyjesz i masz spać, ponieważ dostarczacie nam broń by obalić cara, ale nie martw się, jak z nim skończymy do obalimy i waszego imperatora – zagroził śmiejąc się obrzydliwie.
Adler odetchnął.
- Z godnie z umową bogactwa są wasze, kobiety również.
- Najmłodsze też?
- Tak, najmłodsze również.
- Świetnie! – Zatarł dłonie. Za nim ustawiła się reszta czerwonych. – Gdzie są?
Adler wskazał na drzwi za nimi.
- Wszystkie wrzuciliśmy Tam. Bawcie się dobrze.
Rewolucjoniści zaśmiali się i z wykopu otworzyli drzwi. Niektórzy już odpinali paski od spodni.
Jakież było ich zaskoczenie kiedy zobaczyli ze cały pokój był pusty.
- Co do…?
Jowcik obrócił się tylko i wyłącznie by zobaczyć szereg Pustych z CKM’ami w dłoniach i stojącego za nimi Demona. Uniesione lufy zapowiadały tylko jedno.
- Ognia – zakomenderował.
Jakaż żałosna to była rzeź. Kilka serii ołowianych nosicieli śmierci zamieniło w krwawą papkę rozbierających się partyzantów. Demon zapalił papierosa i odetchnął chmurą dymu.
- Twoja przydatność dla Imperium się skończyła… „Towarzyszu” Jowcik.
Oznajmił do bliżej nie określonego trupa. Sam nie mógł rozpoznać który był który zanim kule z karabinów ich posiekły. Nadal paląc spojrzał na pozostałych przy życiu partyzantów, tych którzy do tego czasu czekali na dworze, tych z którymi zawiązał faktyczną współpracę. Jeden z nich. Łysy elegant w porządnym mundurze stanął dokładnie przed nim. Adler spojrzał na niego zadowolony.
- Cieszę się że nie byłeś na tyle głupi by złamać naszą umowę, towarzyszu Czernienko. Imperium widzi cię jako przydatnego sojusznika.
- Miło mi to słyszeć Panie Adler. Imperium może być pewne o wierności tej komórki wobec Imperatora.
Adler uśmiechnął się szeroko i podał nowemu dowódcy partyzantów papierosa. Nie dość tego, to jeszcze mu go odpalił swoją zapalniczką.
- Jesteście rozsądnym człowiekiem Czernienko. Cieszy mnie fakt że nie współpracuję z idiotami. Tak więc, jak Nasza umowa, połowa bogactw dla was, połowa dla naszego wywiadu, dokumenty nasze i brak gwałtu.
- Mała cena za pozycję dowódcy – odpowiedział z uśmiechem. – Co zrobicie z zakładnikami?
- Rozstrzelamy na miejscu – tu Adler dał znak dłonią, a Puści ruszyli wykonać rozkaz.
Przez chwilę milczeli, stojąc koło siebie.
- Mają tu coś dobrego do picia? – Zapytał naglę Czernienko.
- To willa bojara, założę się że coś się znajdzie.
- Napiłby się Pan w takim razie… czerwonego wina, na cześć rozpoczęcia naszej współpracy?
Adler uśmiechnął się zadowolony.
- Z przyjemnością.
Siedzieli tak, obok siebie, w fotelach przy palenisku, gdzie niedawno siedziała „szczęśliwa” rodzina. Popijając z kryształowych kieliszków wsłuchiwali się w trzask płonącego drwa, ale i zrywanych z ścian bogactw i wrzasków torturowanych. Przez przypadek rozlali nawet trochę czerwonego wina… choć nie wiele w porównaniu do rozlanej celowo krwi.
(Dedykuję podziękowania Ozar'owi za wskazanie błędów i zachęcenie mnie do kontynuowania serii - Terror. Zachęcam do dalszych komentarzy i uwag! :D)
Komentarze (5)
Napisałeś "Lasy otaczające rezydencję bojara milczały" - tu znowu czytelnik widzi carat (wszak bojar to carski szlachcic).
"Jak wszyscy dobrze widzą" - wiedzą
"Córka podeszłą" - podeszła
"ojca u ucałował" i ucałowała
"ma rodzona córka" - moja rodzona
A akcja demona imperium który wkracza do domu Fiodora Drówieckiego jak piszesz geniusza lotnictwa i namawia go do zdrady, to cos tak jakby brytyjscy komandosi wkroczyli do domy von Brauna i chcieli go przeciągnąć na swoja stronę.
" Ja. Nie. Grożę. Ja Obiecuję" - może tak. Ja nie grożę, ja Obiecuję.
"widząc że są przerażenie" - przerażeni
"Nie umiał odpowiedzieć, patriotyzm i śmierć, czy tchórzostwo i zdrada" - może tak "Nie umiał odpowiedzieć. Patriotyzm i śmierć, czy tchórzostwo i zdrada"
"Do tego momentu" - w tym momencie
"Pustych z CKM’ami w dłoniach" - CKM to ciężki karabin maszynowy i zazwyczaj nie da sie go trzymać w dłoniach (stoi na statywie, albo na czymś twardym).
"żeś" - rzeź
"towarzyszu Czernienko" - nazwisko hahahahaha jednego z I sekretarzy KC KPZR
To tylko takie drobnostki które zauważyłem. Pomysł dobry i ciekaw jestem dalszego ciągu, choć pewne rzeczy trzeba by doprecyzować dla mnie 4+
Moje opowiadania należą do Fantastyki. świat który przedstawiam ma jednak wiele nawiązań do naszego. Jeśli wciągniesz się w serię "Demon" szybko poznasz szerszy obraz mojego uniwersum.
Cieszę się że rozpoznałeś towarzysza Czernienko - mam co do niego pewne plany.
Puści - to genetycznie zmodyfikowani Super-żołnierze w specjalnych pancerzach. Dzięki czemu mogą trzymać CKM w dłoniach - a przynajmniej część z nich - jeśli zobaczysz imię "66" to ten i dwa CKM może unieść.
Super-żołnierz - super-żołnierzowi nie równy.
Pozdrawiam
Kapelusznik
Więc co to czytasz to koncepcje rozdziałów i pomysłów na Pierwszy Tom serii.
Najlepiej by było gdybyś czytał od Pierwszej publikacji - czasem będą skoki, ale to nie jest wielki problem - wprowadzą cię one w świat i przedstawią bohaterów.
Podam ci jednak kolejność chronologiczną - będą dziury między nimi - bo nie pisałem tego jako całość.
Planuję dodać do moich publikacji numerki - ale do tego czasu jeszcze trochę minie.
Oto aktualna linia chronologiczna:
Opowiadania dotyczące Wojny Kontynentalnej są większością z nich
1.Numer 001
2.Zimny Wiatr
3.Koszmary
4.Dialog warty splunięcia
5.Lis Północy
6.Ithus .
7.Przeklęte rozkazy
8.Czarnoksiężnik w cylindrze
9.Śpiew niebios
10.Spotkanie
11.Bracia
12. Płonie ognisko w lesie
13. Terror(wszystkie części) - dowód że nie piszę chronologicznie xd
14. Niezapomniany
15. Piękna i bestia
16.Władca południa
(Tu jest ta dziura o której wspominałem xd)
Wojna z królestwem Tahganu
17.Amator
18.Kielich Niebios
19.Sb-1
Dziura
20. Bal
dziura
21. Kolej cesarska
Na początku pisałem koncepcje - potem kiedy ułożyłem plan fabuły skupiłem się na określonym fragmencie - równocześnie nie chcąc wydać na opowi całej książki
Mam nadzieję że to ci pomoże
Wkrótce postaram się zakończyć całkowicie fabułę Wojny Kontynentalnej i dać trochę więcej światła na to co stało się po niej.
Mam nadzieję że spodoba ci się mój fantastyczny umieszczony w realiach początku XX wieku.
Pozdrawiam
Kapelusznik
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania