Pokaż listęUkryj listę

Opoowi *** Bez kompleksów

Dawno, dawno temu, na pewnym podwórku { bo wyłożonym betonem } łaziła sobie kura. Brzydka jak pochmurna noc.

Tak sobie łaziła i łaziła. Tam coś dziobnęła, tu coś dziobnęła, aż w końcu czule dziobnęła – dorodnego koguta, że aż z wrażenia, przestał piać. Brzydkiego jak burzowa noc.

Po stosownym czasie, Brzydka Noc, zniosła pięć ślicznych jajek, z których wylęgło się pięć pociesznych kurczątek – wypisz wymaluj – mama i tata.

Po pewnym czasie, nieładna gromadka, udała się na spacer, by chociaż popatrzeć na ten piękny świat.

Aczkolwiek trzeba stwierdzić, iż w żadne kompleksy owa rodzinka nie popadła.{ mimo,że okoliczności, skłaniały ją do tego }

Lecz zdarzyło się kiedyś, że jednak popadła...w kompleks miejski. Długo tam nie zabawili, gdyż czuli się tak, jakby patrzyli w metaforyczne lustra, lecz nie zawsze.

Kroczyli więc po pewnym czasie, wspomnieniową dróżką leśną,mając golusieńkie pole, wokół siebie nawzajem. Nagle, ni stąd ni zowąd, ujrzeli pięknego Łabędzia

 

– Jestem biedny sam na świecie. Przygarnijcie mnie do was. – łabędził Łabędź

– Ależ ty wcale nie jesteś brzydki – oburzyła się kurza rodzina – Tylko tacy jak my mamy do tego prawo.

– No co wy! Nie gadajcie głupot! Wyskubię trochę piórek z tułowia swego,nóżkę złamię, w kałużę wlezę, obrzucam się błotem… No co? Mogę zostać ?

– No dobrze już dobrze, nie marudź i zostań – warknął Kogut – W końcu nie musimy na ciebie patrzeć, całą drogę.

– Ojej, jak fajnie – wrzasnął Łabędź – To w końcu nie moja wina, że jestem taki – kurka wodna – fascynująco piękny.

– Mamo – zapiszczało kurczę – On ciebie wyzywa od kaczek!

– Bo taki ładny. Wybacz mu dziecko.

– Ojej! Stokrotne dzięki! – łabędził Łabędź – Kurcze pieczone,na dam was skrzywdzić, komukolwiek – kurka wodna

– Przestań pan z tą kurką wodną – odezwał się rozsądnie Kogut

– Ależ mamo! Ależ tato! On nas wyzywa od rożen jakiś.

– To prawda, że za dużo sobie pozwala, ale cóż. To dopiero świeżo upieczony łabędź. A poza tym, lepszy piękny przyjaciel, niż szkaradny wróg.

– Coś ty mężu. Nie jestem twoim wrogiem – postawiła na swoim Kura

– Wiem kochanie, wiem. A swoją drogą, co mamy z tobą zrobić?

– Ze mną? – zatrwożyła się kogucia żona

– Nie. Z nim...z tobą, Łabędziu. Czym ciebie chociażby wyżywimy. Wystarczy na ciebie spojrzeć ,a już nasze myśli, czepiają się zapasów na zimę.

– To prawda. Wyglądam apetycznie. Nie da się ukryć. Ale o zgrozo...co...wy…

– Nie, nie. Źle zrozumiałeś. Czym ciebie wyżywimy?

– Chociażby wami – zaśmiał się Łabędź – Gdy zamienię się w głodnego smoka

– Mamo, tato, wyrywamy stąd!

– Przepraszam. Żartowałem.

– Mamo, tato. Możemy zostać

– Taki ładny, a ma poczucie humoru. Kto by pomyślał. Co z ciebie wyrośnie, Łabędziu?

– Ze mnie? No cóż. Kilka piórek. Nowych. Ładnych.

– A gdybyś jednak zbrzydł. Tak dla przyzwoitości – zagdakała pani Kura – Lżej byłoby nam na sercu. Na podwórek byśmy powrócili. Bez wstydu. Bez urągań.

– To tam same brzydale mieszkają – zdziwił się Łabędź

– Tylko my tam mieszkamy.

– To rzeczywiście.

– Koniec gadania! – zalisił Lis, co się nagle wyłonił na dróżkę, z pustego pola – Zjem was tak czy siak. Brzydkich, ładnych i takich jak ja

– Zacznij od swego ogona – zaćwierkało Kurczątko – To się udławisz!

– A sio Lisie!! Jestem grzmiącym Łabędziem. Potencjalną wyrośniętą jaszczurką.

A sio, krzyczę nadal !! Kupo ruda!!

– Halo, halo. To ja autor, co piszę to opowiadanie. Nie wyganiaj Lisa, Łabędziu, bo mi zabraknie jednego bohatera.

– Pal licho, twojego bohatera. Ten twój bohater, chce pożreć moją rodzinę.

– Tak, tak – dodała Kura – Nas

– Paskudny Lisie! To znowu ja, autor. Nie zjadaj ich, bo mi jeszcze więcej bohaterów zabraknie.

– Głodny jestem i już. Wskoczę do innej wersji tej bajki, gdzie można wszystkich wtranżolić, wedle scenariusza. Bajki, którą pisał głodny autor.

– Mamo, tato, czemu stoicie jak słupy. Tu się ważą nasze losy.

– Nasze losy są w reku autora, kochane dzieci. Co ma być to będzie. Nic nie można na to poradzić. Tylko stać jak słupy.

– Ciekawe, ile waży jeden ludzki los – pomyślał nieznany nam bohater

– Wszystko zależy od wagi problemu.

– I od tego, czy Psychika zastosuje – krótką dźwignie, czy długaśną

– Także od tego, czy dźwignia pęknie – przed czy po

– I czy da się naprawić...

 

...Przepraszam! To nie ta bajka. Wróćmy do wątku.

 

– Autorze kochany. Napisz,że ich pożarłem...z głodu oczywiście

– Autorze kochaniutki. Napisz,że ich ocaliłem...dla nich, nie dla siebie

– Autorze inteligentny. Napisz,że zdaliśmy się na twoją wyobraźnię i przeżyliśmy, stojąc jak słupy i nic poza tym.

– Autorze hojny. Napisz,że dostaliśmy pluszowe kaczątko do zabawy, a jak nam się znudzi, to dostaniemy – inne

– Autorze litościwy. Podmień się w innego autora. Zrodzi to nadzieję, że słupki sprzedaży podskoczą – nie tylko wtedy, gdy się czymś wystraszą

 

H a l o. T o j a a u t o r. B a j u b a j

 

Dekaos Dondi

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Margerita rok temu
    Piękna bajka
  • Dekaos Dondi rok temu
    Margerita↔Dzięki:)↔Miło mi znów, że kolejny raz, zajrzałaś do początków mych tu:)↔Pozdrawiam?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania