Opoowi *** Ogryzek
Wtedy ojciec, postawił jabłko, na głowie syna swego. A syn nieposłuszny, zamiast czekać na wystrzał z łuku, pospieszył daleko precz. Po drodze wtranżolił większość jabłka, razem z ogonkiem i owiniętym nań robaczkiem.
– Gdzie ja jestem, gdzie ja błądzę – piszczy cienkim, przytłumionym głosikiem, wnerwione maleństwo – Wypluj mnie och wypluj, zachłanna bestio. Nie dosyć ci było jabłka. Musiałeś jeszcze taką niewinność, w twoje pierdzące kichy tkać. Jest ci chociaż wstyd?
Syn – wszakże niezrozumiale, bo miał w ustach swoich resztki jabłka – chciał odpowiedzieć, ale usłyszał wołanie ojca swego
– Cięciwa mi pękła. Niepotrzebnie mi uciekłeś, smyku. Pal licho jabłko.
Po chwili ojciec usłyszał darcie syna
– Ocyganiłem cię stary. Zostawiłem środek, ale w niego i tak nie trafisz.
– Nie bądź taki pewny, synu. Przybądź tutaj w te pędy, by wspomnieniem jabłuszka, trochę główkę nakryć. Sztorcem do błękitu
i podbrzusza skowronka
Syn niebawem się zjawił, jak mu ojciec nakazał, jednakowoż nie z chęcią lecz do spokoju świętego.
Zanim gościu pierworodny, powrócił do pieleszy swoich, ojciec cięciwę na sprawną wymienił, która się do tyłu wytęża, by strzałę wolnością i świstem obdarzyć.
Postawił syn -na głowie swojej- resztki jabłka w pionowej postaci i czeka znudzony, popatrując niedbale.
A ojciec, mając wprawne oko, w strzelaniu do celu, wnet syna trafił, prosto w czoło jego, chociaż tarczy tam nie było oraz innych ułatwień naprowadzających.
Będąc zdenerwowanym wielce, wynikłą sytuacją, sztuczne oko zaangażował, by trafić tam gdzie trzeba.
Tak oto powstał morał: „Nie zostawiaj ogryzka, bo cię mogą powystrzelać”
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania