Pokaż listęUkryj listę

Opoowi *** Cukrowy Dziadek

O Cukrowym Dziadku krążyły legendy, jak wrony nad naszą wioską.

Wszyscy coś gadali, ale nikt tak naprawdę nie wiedział, o co w tym wszystkim chodzi.

Sama nazwa była tajemnicza, bo każdy z nas się domyślał – nawet najmniejsze dziecko –

że raczej o słodycz w tym przypadku nie chodzi.

A jeżeli nawet, to w jakimś innym rozumieniu, nikomu nieznanym.

Kojarzono to różnie – przeważnie z lepkością, albo czymś,

od czego trudno się oderwać, lub do czego łatwo się przykleić.

Zresztą niektórzy sądzili, że wcale nie chodzi o człowieka, tylko raczej o – coś.

Byli nawet tacy, którzy twierdzili, że zapewne chodzi o myślącą maszynę.

Albo chociaż słodką na wierzchu. Przypuszczenia były zaiste – przedziwne.

Każdy myślał jak umiał, a jak przestawał myśleć,

to było mu wszystko jedno, co się wokół niego dzieje.

 

Tak było do czasu – Pierwszego Odlepienia.

 

Idę sobie spokojnie ulicą -zresztą tą co zawsze - aż nagle widzę przed sobą osobnika,

który dziwnie się zachowuje. Przede wszystkim – stoi. U nas jest to zjawisko dość rzadkie.

Przeważnie szybko chodzimy. Mamy to jakby zakodowane.

Nie wiemy dlaczego tak się dzieje, ale tak po prostu jest. Jakby nie mogło być zastoju.

Tylko jedynie krótkie odpoczynki, od czasu do czasu.

A on stoi. Sprawia wrażenie – częściowo nieprzytomnego. Wiem, że dziwnie to brzmi,

ale jego zachowanie – a raczej brak – na taką diagnozę jak najbardziej zasługuje.

 Nagle widzę, że z góry w kierunku głowy, zniża się coś cienkiego.

Trudno mi dokładnie określić wygląd.

Ślizgam wyżej wzrokiem, po tym czymś, ale nie widzę końca. Coś się tam wysoko zmieniło.

Jakby jakaś żółtawa mgła. Nie wiem, jak mam to nazwać. Dopiero teraz do mnie dociera,

że wszyscy z nas zaczynają wolniej chodzić. Niektórzy – tak samo stoją – jak ten pierwszy,

którego zobaczyłem. A na dodatek uświadamiam sobie,

że ja także się nie ruszam i patrzę jak ten głupi.

Do wszystkich naszych głów, docierają te dziwne „nitki” .

A my jesteśmy przylepieni do podłoża i nie możemy się ruszyć.

Każdy widzi, co się z nim dzieje obserwując innych, bo pozostałych dotyczy taka sama sytuacja.

 

Przylepiają się do naszych głów. Zaczynają dziwnie świecić.

Chociaż słowo „świecić”, jest raczej nieadekwatne do tego co widzę.

Zdaję sobie sprawę, że do mojej głowy, przylepiło się takie same - „nie wiadomo co”.

Ale nic nie czuję.

 

Nagle doznaję małego szoku. Jakby ode mnie coś uciekło.

Jednocześnie z innych głów, nitki odklejają... cienkie plasterki.

No właśnie. Znowu nie wiem jak to nazwać.

Zaczynam myśleć trochę wolniej. Inne twarze też mają otępiały wygląd.

Wiem, że moja wygląda tak samo. Patrzę dokładnie co się dzieje.

A przynajmniej staram się rozumnie patrzeć.

Między głową a kawałkiem – podczas jego odklejania – tworzą się cienkie lepkie...włosy.

Drgają jakiś czas, żeby za chwilę być zupełnie przerwane

i zabrane razem z cząstką – gdzieś tam wysoko. Wygląda to doprawdy – kleisto.

 

Coraz więcej „sznurowadełek” się do nas dobiera. Nadal nam kradną. Ale co?

Tego nie wiemy. Myślenie sprawia każdemu, coraz więcej trudności.

Stoimy tak oblepieni tym cienkim paskudztwem i jest z nami – gorzej i gorzej.

Nasze włosy na głowie, są prawie całkowicie posklejane.

Póki co jeszcze czujemy i widzimy, że coraz więcej – plasterków – jest od nas odrywanych.

Szybują jakiś czas nad nami, przyklejone do falujących długości,

by po chwili zniknąć gdzieś na wysokościach, nie wiadomo gdzie.

 

Nagle – jakby w ułamku sekundy - zdajemy sobie sprawę, kim jesteśmy.

Albo raczej – z czego są nasze ciała i cała nasza wioska, łącznie ze zwierzętami.

Zrobione są ze słodkiej lepkiej mazi. Takie z nas – cukrowe stworki.

Nie wiemy też, skąd nagle w nas taka wesołość?

Może to jakiś łaskawy dar, przed...no właśnie...przed czym?

Jesteśmy coraz słabsi i bardziej – otumanieni.

Mamy wrażenie, że przestajemy kontaktować z otoczeniem w sensie rozeznania, co i jak.

Tam wysoko – poza naszym pojęciem - coś musi być.

I jest.

 

*~~~~~~~~~~~~~~~*

Cukrowy Dziadek siedzi przy stole, oświetlony żółtą lampą. W rękach trzyma kłębek – nitek.

Manewruje nimi całkiem sprawnie. Chociaż nie zawsze trafia prosto w cukrową główkę.

Niektórzy chodzą jeszcze za szybko.

Ale spokojnie – myśli sobie – za chwilę będą chodzić wolniej, a później to już całkiem staną.

Wtedy najłatwiej pobrać potrzebne myśli.

Aczkolwiek musi przyznać, że jego młodsi koledzy, radzą sobie o wiele lepiej.

Ale cóż – on też dojdzie do wprawy. Zaczął późno. Dorabia do emerytury.

 

Wie, że Cukrowe Komputery, potrzebują – słodkiego myślącego wkładu.

Takiego, który jakiś czas, musi ćwiczyć rozumowanie w różnych warunkach,

zanim trafi do ich systemu. A zatem powinien dużo chodzić.

Dlatego ten cały eksperyment.

Wymyślono malusieńkie stworki, z nasionkiem wewnątrz.

Zbudowano specjalne dla nich, malutkie cukrowe miasta,

żeby ich myśli rozwijały się w naturalnych warunkach.

Z doświadczenia wynikało, że im lepsze otoczenie pod tym względem,

to i myśli wyższej jakości. Aczkolwiek miasta, buduję się tylko na krótki czas.

Nie można wpuszczać inne „cukierki”, to wykorzystanego środowiska.

To zmniejsza myślową wydajność. Komputery zaczynają fiksować.

Zrezygnowano z tego – całkowicie. Tylko raz – nowe „cukierki” w nowej „cukierni”.

Chociaż zawsze trochę poprzednich myśli, na podłożu zostanie.

 

W początkowej fazie, potrzebny towar pozyskiwano dość...drastycznie.

W końcu to są – chociaż sztuczne – myślące istoty.

Po prostu je łapano… i wyciskano z nich potrzebne myśli...prosto w czeluście komputera.

Miało to jednak – niepożądane skutki. Z uwagi na stres w czasie… przekazu,

owe myśli z gniecionych osobników, miały małą wartość przerobową.

Można by rzec...były psychicznie...coś nie tego. Trudno się im dziwić... po takich przejściach.

Trzeba było wykombinować w miarę humanitarny, delikatny i wydajny sposób,

dający oczekiwane wyniki. I wymyślono.

 

*~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~*`

W ostatniej fazie naszego postrzegania widzimy wielkie roztapianie.

Wszystko się rozłazi i zapada. Łącznie z nami. Tworzą się słodkie kałuże.

Domy przygniatane przez dachy, są niższe i jeszcze niższe...

Ptaki rozpadają się w swoim locie, a ich szczątki – z mlasknięciem - spadają na ulice.

Drzewa są rozpłaszczone.

Ich wielkie drzewiaste korony, poziomo wchłaniają niektórych z nas.

Mamy świadomość do samego końca, chociaż nasze szczątkowe myślenie,

z coraz bardziej niskiej pozycji - jakoś się nam...nie klei.

 

*~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~*

Cukrowy Dziadek siedzi w kawiarni. Pije kawę. Przychodzi kelner.

– Życzy pan sobie posłodzić ?

– Poproszę dwa miasta.

– Dwa?

– Koledzy przyjdą. Też lubią bardzo słodką.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Pasja 12.12.2017
    Bardzo ciekawe, trochę pokręcone i mdli od słodyczy. Dziadek jak maszyna, która kręci watę cukrową. Nitki jak macki przyklejają się i tworzą cukrowe figurki, a dziadek trzyma kłębek z notkami. Koniec jest oszałamiający - Poproszę dwa miasta.
    Pozdrawiam serdecznie 5:)
  • Dekaos Dondi 12.12.2017
    Pasja - Dzięki. Czasami piszę za dziwacznie. Wymyśliłem tytuł...i zacząłem , zupełne nie wiedząc, o czym to będzie. Dopiero w trakcie pisania...Pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania