Opoowi *** LBnP→XXVI→Piąty Pokój
Prolog
Kiedy ostatnie godziny dnia, wieczór okrywa poświatą ciszy, a lekki wiatr kołysze świat do snu… to czasami tak niewiele brakuje.
*
Mam już niestety swoje lata. Mieszkam samotnie na skraju miasteczka w niewielkim domu. Nie powiem, radzę sobie jak mogę. Dbam o wszystko jak potrafię najlepiej. W sumie trzy pokoje, kuchnia, łazienka i piwnica. Chociaż najczęściej przesiaduje pod domem. Nie wiem dlaczego. Jest tam dodatkowy pokój. Nazywam go Piątym. Chociaż nie wiem, skąd się wziął. Logicznie rzecz biorąc powinien być czwartym. Coś mnie przyciąga w tamto miejsce, lecz nie potrafię powiedzieć, co.
Wiele rzeczy nie potrafię. No cóż. Tak bywa. Nie wszystko jest dla mnie i trzeba się z tym pogodzić. Wtedy człowiekowi lżej. Nie musi tęsknić za rzeką, którą nigdy nie popłynie. Wyschła za wcześnie, lub za późno. Jedno mnie tylko denerwuje. Ludzie mi wmawiają jakieś głupoty nie z tej ziemi. Nawet tego nie słucham. Po co. Przecież mnie to nie dotyczy. Wypraszam ich z domu, kiedy przychodzą. Czyżby nie wiedzieli, że to nie uchodzi tak sobie kpić ze starego człowieka.
To jeszcze nie wszystko, co mnie nurtuje. Nigdy na drugi dzień nie pamiętam wieczorów, ale o jednym pamiętam, by dbać o kwiaty w przydomowym ogródku. Zasłoniętym lub nie. Zależy od pory roku. Rozmawiam z nimi. Proszę, żeby rosły i były najpiękniejsze. Na dobrą sprawę nie wiem dlaczego do nich przemawiam. Często słyszę jak szumią płatkami: „Tyś wariat. Ogarnij się.” Te mniejsze poprzestają na: „Tyś wariat”. Widocznie mają mniej sił. Nie mam do nich żalu. Są mi potrzebne. Nie wiem do czego, ale wiem, że tak.
W poddomowym pokoju, też są kwiaty. Na obrazkach. Nie pamiętam, żebym miał talent do malowania.
Dzisiaj od samego rana jestem jakiś nieswój. Kolejny już raz nie potrafię powiedzieć: dlaczego.
Odwiedzam wszystkie pomieszczenia, spoglądam w przeróżne kąty i sam nie wiem, po co i na co.
Widocznie jakiś powód musi być. Z oddali słyszę cichy gwar miasteczka. Jest jakby poza mną. A przecież często tam jestem. Nie mogę umrzeć z głodu i pragnienia. Ludzie nadal dziwnie się wobec mnie zachowują i nadal wciskają przysłowiowy kit. Fakt. Nie jestem podobny do wielu rzeczy, ale do okna, to już na pewno.
Zupełnie nagle wiem, że muszę odwiedzić ulubione miejsce. Dla mnie prawie sacrum. Schodzę do piwnicy. W pokoju stoi starodawny piec. Rozbrzmiewa w nim płomień muzyki. Słyszę wyraźne dźwięki, wydobywające się z paleniska. Nie pamiętam, żebym rozpalał. Ale któż inny mógł to uczynić? Zresztą w tej chwili to nie jest dla mnie najbardziej istotne. Siadam na kanapie i skupiam uwagę na obrazach wiszących na ścianie. Same kwiaty. Najróżniejsze i chyba najpiękniejsze jakie widziałem. Były tu od zawsze. Dziwnie to brzmi, lecz tylko tyle wiem.
Faktycznie. Refleks mi pozostał. Przyciskam jeden z obrazków do ściany. Chwilę przed podłogą. Szklana ochrona nie pękła. Nie ma na niej szczeliny, poprzez którą może uciec obraz. Tylko samotny gwóźdź skrzywiony pozostał.
Wtem dostrzegam na podłodze dziwne obramowanie. Domyślam się, że to jakaś skrytka. Podnoszę klapkę. Wewnątrz pusto, tylko ścianki pełne kwiatów. Miałem nadzieję, że coś znajdę. A tu nic. Pustka prawie taka jak we mnie. Prawie, bo wypisany ołówek leży na dnie, temperówka i kartki. Nie mam pojęcia, po co to wszystko. Jakbym spojrzał do własnego umysłu. Dziwne myśli przychodzą na starość do głowy.
Znowu mnie nachodzi dziwna przerwa. Jak gdybym w tym czasie, był świadomy i nieświadomy równocześnie. O co w tym wszystkim może chodzić?
Nagle i niespodziewanie wiem, że muszę zrobić bukiet i gdzieś iść. Nie wiem gdzie, ale wiem w którą stronę. Wychodzę z domu, mając wrażenie, że nigdy tak jeszcze nie było. Że będzie inaczej. Inaczej w porównaniu z czym?
*
–– Mamo! Chodź szybko na balkon. Ten starszy pan znowu idzie i niesie kwiaty. Dzisiaj piękna noc, pełna złotych gwiazd. Dlatego dobrze widzę, chociaż jest daleko.
–– Przecież wiesz skarbie, że on tak codziennie. Żadne słowa do niego nie docierają. Idzie w tunelu swojego świata. Wiele razy chciałam mu powiedzieć, że przecież…
–– Ależ mamo. Dzisiaj wyjątkowa noc. Marzenia mogą się spełnić.
–– Zapewne jakieś ma.
*
Przyznam, że to prawdziwy szok. Taka sytuacja nie przyszła mi do głowy. Stoję i nie mogę uwierzyć. Skąd nagle wieczór i skąd się wziąłem na cmentarzu. Przecież żyję. To po diabła? I znowu kolejny już raz, wiem że mam czegoś szukać. No więc szukam. Chodzę między grobami już dłuższy czas. Księżyc świeci jasno, więc jest mi łatwiej. Trzymam w ręce kwiaty. Wiem, że będą za chwilę potrzebne. Nie pomyliłem się. Kolejny szok.
Zatrzymuję się przy jednym z grobów. Napis jest dziwnie zamazany. Jakby prześwitywał z równoległego świata lub zaświatów. W wazonie są kwiaty, troszkę przywiędłe. Wyjmuję i wkładam te co przyniosłem. Prawdziwe zdziwienie wywołuje inny widok. Takiego się zupełnie nie spodziewałem. Cały grób jest zakryty kartkami we foliowych koszulkach. Przyduszone różnymi kamieniami, żeby wiatr nie porwał.
I kolejna niespodzianka. Mam przy sobie latarkę. Nie pamiętam, żebym brał. A jednak. Wyjmuję jedną kartkę, żeby przeczytać, lecz coś odwraca moją uwagę. Patrzę w tamtą stronę. Niedaleko, między ciemnymi tujami, stoi dwóch ludzi. Mimo że są oddaleni, słyszę wyraźnie jak przebiega ich rozmowa na cmentarnej ścieżce.
*
–– Widzisz go?
––Ano widzę.
–– Co wieczór tu przychodzi i stoi tam jakiś czas.
–– Dziwne. Grób jak grób. Nic szczególnego.
–– Dla ciebie nic.
–– No tak. Racja.
*
W świetle latarki napis jest ładny i wyraźny. Niczym obrazek z wielką wprawą namalowany ołówkiem. Czytam słowa:
„Kochana Żono. Przysięgam, że na zawsze zachowam Ciebie w pamięci.”
Ile jeszcze szoków zdołam przeżyć na cmentarzu? Biorę następne kartki. Zupełnie przypadkowe. Na każdej jest ten sam napis. Jakby coś się w głowie nagle otwarło. Wiem już, dla kogo urządziłem ten przytulny pokój. Dla nas. Dla mojej żony i dla mnie. To ona namalowała te wszystkie obrazki. Inne pomieszczenia były po to, by przetrwać. A ten pokój, by naprawdę ze sobą być nawzajem, w tym całym zamieszaniu spraw. Czy mieliśmy dzieci? Chyba tak. Nie wiem tego na pewno. Wiele różnych ludzi spotykałem, wiele mi mówiono. Nawet niektórzy byli w moim domu. Teraz sobie przypominam. A ja ich przeganiałem na cztery wiatry, bo jakieś głupoty gadali. Wracali ponownie, ględzili swoje, ale na próżno. Odchodzili. Muszę wszystko naprawić. Przeprosić. Wrócić.
*
Siedzę z rodziną w Piątym pokoju. Wszyscy przebaczyli. Wspierają w trudnych chwilach powrotu. Pomagają wypłynąć na powierzchnię rzeczywistości. Znowu płynę rzeką, której nie ma a jednak jest. Wyławiam z odmętów fal zagubione wspomnienia. Jest ich sporo. Podziwiają wszyscy namalowane obrazki. Klepią przyjaźnie po plecach. Uśmiechają się z miłością. No ale czas się kończy.
Wychodzę z pokoju. Zamykam drzwi. Dla mnie to bardzo ważne miejsce. Idę do ogrodu. Wieczór. Biorę patyk i rysuję kwiatka na piasku. Jasna poświata księżyca rzuca ciemne cienie. Nie widzę ich.
Nie chce widzieć. Dostrzegam tylko jasne. Tam gdzie mój obrazek. Kryje w sobie tyle wspomnień.
Jestem naprawdę szczęśliwy. Wieje lekki ciepły wietrzyk. Przyjazna cisza i spełnienie.
Tylko jedno ją zakłóca.
Kwiaty szumią ciągle to samo.
Komentarze (18)
Popraw nr na XXVI … na Forum jest sprostowanie.
Literkowa
Życzę powodzenia w bitwie! ;)
Dwa razy czytałam.
Czym można zastąpić pamięć? Nawykiem, symbolem, intuicją posłuszną nawykom. ale pod pomnikiem, pod podłogą Piątego jest miłość, wierność, są kwiaty. Nawet amnezja, Alzheimer, rozpacz nie dadzą im rady.
5.
Sam o tym nie pomyślałem, dopiero teraz.
Pozdrawiam:)
Pełna zgoda.
Pozdro. :)
"Często słyszę jak szumią płatkami: „Tyś wariat. Ogarnij się.” Te mniejsze poprzestają na: „Tyś wariat”" - a może te mniejsze po prostu lubią, że z nimi rozmawia? Tylko potem za szybko rosną i dlatego proszą, żeby się ogarnął :)
Bardzo smutna historia. Nie ma nic straszniejszego, niż samotność. Szczególnie na starość, kiedy mniej się ufa swoim zmysłom.
Piąty pokój pierwszym stopniem do boga? I do ponownego spotkania z żoną?
Ale kwiaty wciąż szumią to samo, czyli wciąż musi czekać, aż prawdziwie znajdzie się w dodatkowym pokoju. Oby tylko miłość wciąż przezwyciężała chorobę i czas.
Swoją drogą pięknie pokazałeś upływ czasu. Dzięki temu wiemy, że choroba postępowała stopniowo. Wiedział, że dzieje się coś złego i szwankuje pamięć, więc starał się zachować to, co najważniejsze.
Chyba, że grób wybrany losowo. Ale mnie dziś wzięło na romantyzm, więc trzymam się swojej interpretacji :)
Bardzo dobre opowiadanie. Będzie jednym z moich ulubionych u Ciebie.
Z tym pokojem czym był....i z tymi mniejszymi kwiatami, też ciekawie zauważyłaś, o czym nie pomyślałem.
Szczerze mówiąc już teraz sam patrzę na ten tekst różnie → Dzięki. Pozdrawiam:)
Ciekawa koncepcja napisania opowiadani z perspektywy człowieka okaleczonego przez życie. zabrano jemu kogoś, kogo kochał. Może sobie nie poradził z tym ciężarem który na niego runął. Ogarnięty bólem, żalem wpadł w stan nieświadomości i być może obudziły się w nim lęki z przeszłości. Czasem ludzie po stracie kogoś bliskiego zamykają się w sobie, zamykają się w czterech ścianach, dom staje się jakby obrazem sprzed. Tworzą jakby twierdzę do której nikogo nie wpuszczają. Chcą przetrwać żałobę w spokoju. Jednak kiedy stan ten trwa zbyt długo, to potrzeba już pomocy kogoś.
Tak niewiele potrzeba do przejścia w inny wymiar umysłu. Jedna chwila za dużo i nie potrafimy wyjść ze zniewolenia. Ciekawy myk z kwiatami i piątym pokoju, którego tak do końca pewnie nie było. Każdy z nas ma taki pokój.
Pozdrawiam
No właśnie. Czy pokój istniał naprawdę? I czym był? Różnie w życiu się różnym układa.Pozdrawiam:)
Obowiązkowo do zagłosowania na Forum:
http://www.opowi.pl/forum/literkowa-bitwa-na-proze-glosowanie-w935/
Głosujemy według zasad 3 - 2 - 1 plus uzasadnienie.
Życzymy przyjemnego czytania i pozostawienia komentarza pod tekstami.
Literkowa
Miłość starszych osób ogromnie mnie wzrusza. Kiedy pomyślę, że niektórzy żyli razem 50-60 lat, na dobre i na złe. W smutkach i radościach wychowali dzieci, doczekali się wnucząt i prawnucząt, to ogarnia mnie nostalgia.
Wzruszyłeś DeDuś opowiadaniem. Bardzo.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania