Opoowi *** D i a l o g *** Morderczych Narzędzi
Drodzy państwo. Jak co roku, w święto Diamentowej Jatki, zebraliśmy się tutaj, jako narzędzia wszelkich możliwych zbrodni. No… może trochę przesadziłem, gdyż smutne lico moje widzi… albo raczej nie widzi, ilu już z nas odeszło - do krainy niestety dobra - biorąc pod uwagę nasze poprzednie spotkanie. Uczcijmy sekundą ciszy – bo mamy dzisiaj ciekawych gości i trochę szkoda czasu na… no… to znaczy… szacunek szacunkiem… ale tak… no… tego…
– Zmieńmy przewodniczącego – odezwał się Pan Widelec – Jestem szczerbaty, ale mój rozum na tyle wysechł między zębami, żeby pomyśleć, że szanowny Pan Przewodniczący ma gdzieś naszych bliskich co odeszli.
– Pamiętaj głupi – odezwał się Pan Cyjanek – Naszym przewodniczącym jest Pan Miecz, który się zasłużył wieloma ściętymi członkami – jednym cięciem lub wieloma – gdy obiekt rozmiarem jego długość zatrwożył.
– Cisza tu – ryknął wspomniany – Chciałbym wam szacownych gości naszych przedstawić – Pana Szubienicę i Panią Gilotynę. Zarówno Pan Sz jak i Pani Gi, mają w swoim dorobku, wielu ściętych i uduszonych. Sami rozumiecie, że takie towarzystwo, balsamem dla nas nieskończonym...
– A ja to co? Jakieś nic? - odezwał się gwóźdź
– Ciebie jedynie młotkiem w dechę – zagrzmiał głos z sali
– A w kolano to co? Albo dajmy na to - w oko?
– Jam ino sztachetą z płota. Dlatego mojego kolegi obrażać nie pozwolę. Iluż to jego braci, główki swoje położyło na sękach moich.
– No właśnie. A poza tym, mogę być ostatnim gwoździem do trumny.
– Panie kolego – dodała Pani Metalowa Linka – Toż to metafora. W naszym fachu to się nie liczy.
– Jak to nie? Mój mąż obok wbity, też metaforą być może, gdy człowiek się kąpie… a nuż się utopi…
– Ja tam się nie cektolę – rzekł Pan Tasak – Rach ciach i po sprawie.
– Panowie! Więcej subtelności! Proszę! Jam Sztylet z dziada pradziada. Coś o tym wiem. Gładko w serce po zastawkach. Śmierć raz dwa. Czysto sprawnie.
– Panowie! Trochę kultury! Nasi goście się niecierpliwią. Czyż nie widzicie, że Pani Gilotynie szczęka opadła smutno. I po co? Na próżno ino. A Pan Szubienica we własnej pętli, zaplątał siebie, To oni tak z nerwów mają. Przez niegościnność waszą.
– Czujemy się dyskryminowani takimi – pisnęła szpilka - No co! Oni lepsi?
– Pani Szpilko. Proszę się uspokoić – rzekło Kowadło – Już wiele członków, spłaszczyłem ciałem swoim. A było ich tak dużo, że nawet szpilki wcisnąć nie sposób się dało.
– Och doprawdy? Nawet szpilki? Co pan powie? Jaki pan miły. Ty grubasku ty. Jestem wielce zobowiązana…
– Mnie to na nic. Jestem kowadłem.
– Lecz pana inteligencja, to jak zwiewne piórko, na dywanie puchowym, nad pierzastą chmurką.
– To ma być komplement, czy niby co?
– Niby co! - zaszumiała Pani Suszarka co Wpadła do Wody
– Spokój tam! Bo pościnam naszych – wnerwił się ponownie Miecz. Ciekawej rozmowy, posłuchajmy wreszcie w uspokojeniu swoim, między...
– Wiemy między... kim a kim
– A zatem przed państwem, nasi szanowni goście, będą się ścinać. Słownie rzecz jasna.
– Zostawmy to. Będziemy w następnej części.
– Części? Polubiam to – bzyknął Pan Pił Mechaniczny
Komentarze (6)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania