Pokaż listęUkryj listę

Opoowi *** Czarny opłatek

Kawałek migotliwego mroku, szybuje nisko przez las. Podniecenie narasta nieustannie, z coraz większą siłą. Szuka wciąż umysłu, prawie czystego, któremu mógłby przekazać, to co w nim najlepsze i skądinąd przydatne: nienawiść. On sam traci moc. Zwykły pociąg rzeczy.

 

W tym samym czasie, mały chłopczyk zbiera podparte kapelusze. Urodzaj dopisał tak bardzo, że aż musi usiąść, by odpocząć. Od ciągłego schylania, zaczyna go boleć wieszak, na mięśnie i kości. Chłopiec siada na słojach okrągłego taboretu. Wyjmuje z dziury otoczonej czymś, zawiniątko, a z niej zawartość i zaczyna jeść obły kształt, z dziurami wewnątrz barwy słońca, przygryzając kulistą czerwienią. Niewielka ilość płynu, antysuszy fioletowego na zielonym, rozsikaną bryzą.

 

Skrawek ciemności, przyczajony za krzakiem, obserwuje stwora. Widzi, że jeszcze młody, niewielki. I dobrze. Biała plama do pobrudzenia. Pasuje znakomicie do planu. Zbliża się ku obiektowi swoich marzeń. Po chwili przybiera płaski, szary kształt, leżący na planecie. Tak będzie bezpieczniej. Mniej go spłoszy.

 

Między jednym kęsem, a drugim, jedzący dostrzega, że jego cień wstaje. Ma kształt człowieka. Jest ciemny i nieustannie migocze, pobrudzonym światłem. Chłopiec nie odczuwa lęku. Mało to filmów oglądał. Nie takie cuda widział. Jedynie patrzy ciekawie. Cień stoi przed nim. Ma prawie trzy metry wzrostu. Widzi przez niego las, lecz nie taki, jak zawsze.

 

Widzi, że postać kształtuje usta i zamglone, zielone oczy. Słyszy przytłumione słowa, jakby przeciskane, przez gęsty mech, by nie zdradzić swoich prawdziwych zamiarów.

 

– Witaj. Co on robi sam w lesie?

– A ty? – pyta rezolutnie chłopiec. – A poza tym nie jestem sam. Teraz z tobą.

– Cieszy mnie to, że on mi ufa. Szukałem jego. Chcę mu coś ofiarować.

– Jeżeli grzyby, to nie chcę. Mam pełen koszyk.

– Nie chodzi o głupie grzyby. Mam coś o wiele lepszego. Nich się posili się moim ciałem!

 

W chłopcu nadal nie ma lęku, lecz zaczyna odczuwać coś dziwnego. Nieuchwytnego. Dlaczego cień stoi przy nim i na dodatek tak dziwnie mówi. To przecież jakieś nienormalne. Dopiero teraz do niego dociera, że coś jest nie tak. Nie wie, że już za późno na jakiekolwiek wycofanie. Słyszy przymilny głos:

 

– Niech oderwie cząstkę mnie. Weźmie do ręki.

 

Chłopiec posłusznie wykonuje polecenie. Dotyka cienia. Zimny i gorący jednocześnie. Czuje mrowienie na dłoni i plecach. Jakby coś weszło do mózgu. Wyszarpuję małą cząstkę. Kładzie na dłoń. Owe coś ma nieokreślony kształt. Po chwili przeistacza się w idealne cienkie kółko. Wygląda jak hostia. Tyle, że czarna.

 

Ponownie słyszy słowa, lecz nagle inaczej sformułowane.

 

– Połóż na swój język. Połknij moje ciało. Zyskasz umiejętności, prawie takie, jakie ja mam w sobie.

– Ale to coś, parzy moją dłoń.

– Chciałbyś zyskać moc, tak za darmo? Dobre sobie. Nic z tego chłopcze. Ale pamiętaj. To się tobie opłaci. Będziesz bardzo zadowolony.

– A inni?

– Inni tobie nie dorastają do pięt. Tylko zawadzają. Szczególnie ci nieprzydatni. Kradną twoje grzyby z lasu. Kradną cząstkę ciebie. Zabraniają różnych rzeczy. A dlaczego? Bo tak mało dla nich znaczysz. Lecz możesz więcej. Docenią ciebie. Pomyśl o tym.

 

Chłopiec wykonuje polecenie. Czuje, jakby połknął kawałek ognia. Jednak ból szybko mija, lecz umysł już nie ten sam, co jeszcze przed chwilą. Spogląda na brzydki, wstrętny las. Po co takie paskudztwo na tym świecie. Co to za durna istot to wymyśliła. Wtem widzi biedronkę na dłoni. Zajęła miejsce czarnego opłatka. Czuję wstrętne tycie nóżki. Obrzydlistwo. Bierze ją w dwa palce i rozgniata. Tylko skrzydełka wystają po bokach. Już nigdy nie pofrunie i nie powróci, by skalać owe miejsce na mojej dłoni.

 

W tym samym czasie słyszy potężny grzmot. Dostrzega wokół wiele błyskawic, gdyż drzewa stają się przezroczyste. Coś w nich paskudnego pływa, na kształt ludzkich wnętrzności. Wypychają kolistość pni na zewnątrz. Pragną wyjść na zewnątrz. Truchło owada porywa wiatr, a pobliskie drzewo staje w płomieniach. Na twarzy chłopca rozkwita uśmiech, gdy ostrą gałązką, rozszarpuje pomidora.

 

~

Mała dziewczynka, przebywa w tym samym lesie. Przycupnęła na trawie, zmęczona bardzo. Polankę otaczają zewsząd drzewa. Długi czas zbierała na niej kwiaty. Wzięła ze sobą butelkę z wodą. Nie chciała żeby zerwane, cierpiały z powodu pragnienia.

~

Chłopiec wyczuwa w sobie gorąco. Rozpiera go dziwne uczucie, zniechęcenia do wszystkiego, a jednocześnie moc czynienia, cokolwiek zechce. Zaczyna to wszystko w nim narastać. To co kiedyś wydawało się piękne i ciekawe, teraz jest brudne, cuchnące, poniżej jego godności i zainteresowania. Umysł jest teraz przystanią do nienawiści. Staje się coraz większym portem. Wszystkie statki niech pochłonie morze. Opadną na dno. Przestaną mu przeszkadzać.

 

Burza przybiera na sile. Człowiek zbierający grzyby widzi muchomory, lecz w jego mniemaniu, to smaczne prawdziwki. Wróci do domu, to je przyrządzi. Będzie miał pyszny obiad. Mały śliczny ptaszek wyfruwa z gniazda. To jego pierwszy lot. Niestety ostatni. Nadziewa się na wielką drzazgę drewna. Sarenka wpada we wnyki. Podczas polowania ginie człowiek.

 

Chłopiec ma satysfakcje. Zmienił ich umysły, instynkty, cokolwiek to wszystko znaczy. Te wydarzenia nie są mu obce. Cieszą go. Radują. Wprawiają w ekstazę. Pragnie więcej. Nienawiść się z niego wylewa gęstym potokiem. Ogarnia cały las. I nie tylko.

~

Dziewczynka nagle wstaje. Coś ją wystraszyło. Nie wie dokładnie co. Rozgląda się na wszystkie strony. Niepotrzebnie zabrała butelkę z wodą. Zaczyna padać deszcz. Ma barwę krwi. Biała sukienka jest teraz różowa. Mrok zaczyna spowijać całą polanę. Konary drzew skrzypią złowieszczo. Słyszy szum skrzydeł. Ptaki odlatują z tego miejsca. Dziewczynka dostrzega w ciemności, jasne oczy. Mały chłopiec podchodzi do niej. Uśmiechnięty i zadowolony. On wie czego pragnie. Ona nie. Patrzy na swoje kwiaty. Zmieniają się w popiół. Szara smużka, opada na jej buty. Widzi przez nie kości swoich stóp.

 

~

Wichura przybiera na sile. Chłopiec odzywa się pierwszy:

– Zawadzasz mi. To mój las.

– Wcale nie. Wszystkich.

Dziewczynka widzi, że rozmówca… jakby cały faluje. Ma wrażenie, że czemuś wewnątrz niego, brakuje miejsca. Chce wyjść na zewnątrz. On ma podobne odczucia. Coś go od wewnątrz rozsadza. Jego umysł, ciało i duszę. Czyżby się nie sprawdził, jako schronienie dla podarunku. Tylko, że teraz nie bardzo pamięta, co to było i od kogo. Pragnie zabić dziewczynkę, a jednocześnie, coś mu w tym przeszkadza.

 

Ona też nie wie, co się dzieje. Widzi na swojej dłoni jasną plamę. Ulewa jej nie rozmywa, lecz przestała być czerwona. Wielki konar nad nimi, niebezpiecznie nadłamany. Kołysze się na wszystkie strony, skrzypi złowieszczo. Dziewczynka dostrzega niebezpieczeństwo. Nie namyśla się ani sekundy. Dobiega do chłopca i odrzuca go do przodu. Ma w sobie wielką siłę, choć nie wie, skąd. On zostaje przy życiu. Dziewczynka ginie, zmiażdżona przez konar. Strzępki sukienki i wnętrzności, przyklejone do gałązek, przytula różowa miazga mózgu., z kawałkami czaszki. Na jej zgniecionej ręce, jasna okrągła plama, miesza krew z wodą.

 

Po kilku latach.

 

– Wiesz przybyszu, co się u nas wydarzyło. Ludzie wciąż o tym gadają.

– Trochę jestem w temacie.

– Trochę to za mało. Zatem dopowiem. Dziecko dostało na imieniny ślicznego szczeniaczka.

– Doprawdy? To rozkoszny prezent. Dzieciak się chyba ucieszył, że będzie miał okazję.

– Ma pan na myśli… do wspólnej zabawy?

– Powiedzmy.

– Właśnie nie za bardzo. Wziął nóż i poderżnął psiakowi gardło.

– No i…

– Co no i? Jak zobaczył co zrobił, to popadł w histerię. Płakał i płakał.

– Niedobrze. Lecz po chwili przestał?

– Skąd pan wie? Podobno na wspólnym zdjęciu, widać było za nim jasną plamę. A wie pan… tak sobie myślę, że biorąc pod uwagę okoliczności, powinna być raczej ciemna. Nieprawdaż?

– No cóż. Trzeba iść z duchem czasu. Zachęcać. Nie straszyć.

– Co pan mówi. Nie rozumiem. Nie wstyd panu?

– Jakoś nie bardzo.

– A pieska panu nie szkoda?

– Tak.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Oia 25.02.2018
    Podoba mi się ta opowieść, jest klimatyczna i ma w sobie cząstkę grozy ;) zostawiam 5 i pozdrawiam
  • Dekaos Dondi 25.02.2018
    Dzięki Oia. Miło mi, że się tekst spodobał. Pozdrawiam
  • Agnieszka Gu 26.02.2018
    Witam,
    drobiazg:
    "Patrzy na swoje kwiaty Zmieniają się w popiół." - po kwiaty - kropka
    Miałeś dość ciekawy pomysł. Taki trochę horror ci wyszedł.
    Pozdrawiam
  • Dekaos Dondi 26.02.2018
    Dzięki Agnieszko Gu. Kropka wstawiona. Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania