Pokaż listęUkryj listę

Opoowi *** LBnP→29→Ⱳíśղíօաҽ Ɗɾzҽաƙօ

Wrzuciłem dawny tekst, gdyż w pewnym sensie, nawiązuje do tematu Bitwy.

 

                                                       ?

  

Ośmioletnia dziewczynka ubrana w czerwoną sukienkę w białe groszki, siedzi smutna i zamyślona pod wiśniowym drzewem. Codziennie tu przychodzi jak tylko ma czas. Bo czasami zapomni. A to szkoła a to zabawy w głowie. Takie po prostu zwyczajne. Rodziców już to nie dziwi, że prawie codziennie, córka idzie do sadu, rozkłada kocyk i siada.

 

Teraz właśnie, nie wiadomo który raz, spogląda na drzewo wyczekująco. Pełno na nim różowego kwiecia. Wygląda tak, jakby ktoś konary kwiatkowym lukrem posypał. Słońce snuje ciepłe promienie, między listkami a delikatnymi początkami wiśni.

Na Ziuziowej głowie, widnieje delikatny wianek z płatków róży. Musi często robić nowy, czasami kalecząc drobne dłonie. Nie przejmuje się tym. Tak naprawdę martwi ją tylko jedno.

 

Drzewo kryje w sobie pewną przykrą tajemnicę. Jeszcze nigdy nie wydało owoców. A ona ma na nie wielki apetyt. Nie wie dokładnie: dlaczego. Wie natomiast, że musi tu często przychodzić... i czekać. Może się pojawią. Zobaczy je wreszcie, by chociaż kilka zerwać i sobie zjeść.

Ma jeszcze inny kłopot. Jest wyśmiewana przez dzieci. Szczególnie przez jednego chłopca, o imieniu: Staś.

 

– Ty znowu tu? Tylko uważaj, bo jeszcze ciebie wiśnie zaatakują. Mogą cię pożreć

– Głupoty gadasz. Przecież ich nie ma. Nie przeszkadzaj mi. Idź sobie!

– Tak... czekaj... aż ci figa z makiem wyrośnie. Przecież wiesz, że to drzewo jest głupie.

– Drzewo nie może być: głupie. Głupi jesteś ty.

– Skoro jesteś tak mądra, to przychodź codziennie. Żebyś nie przegapiła... wyskakiwania wiśni. Rozbiegną się i co? Już nie znajdziesz.

– Znajdę. Jestem cierpliwa.

– Ooo... cierpliwa. Ciekawe na ile ci wystarczy tej cierpliwości?

– Nie twój interes! Daj mi spokój! Głupek z ciebie i nic więcej!

 

*

Dzisiaj dziewczynka się dowiaduje, że Stasiu ciężko zachorował. Wiele dzieci ma go jutro odwiedzić w szpitalu. Zuzia nie ma zamiaru tak długo czekać. Postanawia iść do niego dzisiaj. Wiadomo, ma trudny, czasami wredny charakter, ale cóż... to zawsze kolega. A kolegę należy odwiedzić. Nawet takiego uciążliwego. Szczególnie w takiej sytuacji.

 

Stoi przy jego łóżku. Słyszy ciche słowa pełne zdziwienia:

– Nie wierzę! To ty? Ta, której najbardziej dokuczałem, przyszła mnie odwiedzić jako pierwsza. Jesteś chyba bardziej chora, niż ja?

– Powiedz lepiej jak ty się czujesz?

– Z tego co podsłuchałem, już chyba za długo nie pożyję. Przestanę cię denerwować.

– Co ty gadasz za głupoty. Mam cię walnąć za to... oj przepraszam. Chorych nie można.

– Wiesz co...

– Co?

– Mam apetyt na wiśnie. Choćby kilka. Właśnie z tego drzewa. Załatwisz mi to? Znasz to drzewo tak dobrze… a ono ciebie. No co? Chociaż spróbujesz załatwić?

– Nie mogę niczego obiecać.

– Wiem. Poczekam, ile będę mógł.

 

Staś leży w szpitalu, a Zuzia chodzi do sadu. Teraz codziennie. Zaczyna nawet przemawiać do drzewa, trochę wnerwiona:

 

– Posłuchaj Drzewo. Co ty sobie w ogóle myślisz? Jak długo mam jeszcze czekać? Wiśni mi daj! Ale już! Przepraszam... chociaż trochę. Dla chorego kolegi potrzebuję. Szczerze mówiąc, jest mi przykro, że nie dla siebie, ale w tej chwili on jest ważniejszy. Przychodzę i przychodzę... i co? I nic! Czy ty nie masz litości w gałęziach. Jestem małą dziewczynką, ale już wiele kłopotów życiowych za uszami. A teraz jeszcze to! Nie chcę dla siebie, tylko dla niego. Proszę! Bądź drzewo człowiekiem! Nie machaj gałązką, że nie możesz, bo wiem... że możesz i już!

 

Tego pamiętnego dnia, jak zwykle przychodzi w dobrze znane miejsce. W pierwszej chwili nic nie zauważa. Aż nagle oczom nie wierzy. Na gałązce i to jeszcze blisko ziemi, wisi kilkanaście wisienek. Dużych, ładnych i zdrowych. Dziewczynka stoi jak oniemiała, a jej serce bardzo się raduje. Dziękuje pospiesznie Drzewu, zrywa owoce i biegnie co tchu w płucach do szpitala. Wyobraża sobie, jak go ucieszy ten prezent.

– Może nawet jedną mnie poczęstuje. Ojej! Nie musi. Nie powinnam tak myśleć.

 

Niestety. Po przybyciu na miejsce dowiaduje się, że Staś przed chwilą zmarł. Znowu stoi jak oniemiała, nie mogąc powstrzymać łez. Czyżby wszystko na próżno? A może za wolno biegłam? Lub za długo zrywałam?

 

*

 

Zuzia, kładąc owoce na jego zimne, splecione dłonie, szeptała cicho:

– Weź je na drogę. Chociaż tak sobie myślę, że może już jesteś w innym świecie. Lepszym. Chyba nie byłeś zły, tylko... a tak w ogóle… to będę tęskniła za tym twoim dokuczaniem... głupku.

 

W czasie pogrzebu i trochę po, drzewo okryły piękne wiśnie. Po raz pierwszy w swoim drzewnym życiu obrodziło i to od razu wielką ilością. Tak już było przez wiele długich lat. Nawet ptaki omijały je z daleka, jakby wzbudzało szacunek.

A owoce właśnie z Tej gałązki, miały najlepszy smak. Wiele dzieci się o tym przekonało. Radości było co niemiara.

 

*

Tylko Zuzia, po wielu latach nie wytrzymała i wrzasnęła w kierunku Wiśniowego Drzewka:

– Czy on naprawdę musiał umrzeć, żebyś ty mogło zaowocować!!

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 9

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (15)

  • Witamy kolejny tekst w Bitwie. Życzymy wygranej.
  • Dekaos Dondi 01.03.2020
    Literkowa→Dzięki:)
  • Shogun 01.03.2020
    Kurcze, wzruszyłem się. Śliczne opowiadanie. Dzieci jak na swój wiek bardzo dojrzałe rzekł bym, ale przy ośmiolatkach to możliwe.
    Cóż, widzę tutaj życie za życie zostało ofiarowane, a może drzewo zaowocowało, gdyż chłopiec, chciał uszczęśliwić i spełnić marzenie dziewczynki? Kto wie?
    Pozdrawiam :).
  • Dekaos Dondi 01.03.2020
    Shogun→Dzięki:)→No... różnie mogło być:)→Pozdrawiam:)
  • Anonim 01.03.2020
    Dekoś,
    Ty to umiesz poruszyć człowiekiem. Znowu bardzo dobry tekst.
    Jeśli mógłbym się do czegoś przyczepić, to powinieneś nadać drzewu większą rolę, bo tak ciut za słabo poczułem radość Zuzi z powodu owoców. Ale to uwaga trochę na wyrost.
    Pozdrawiam
  • Dekaos Dondi 01.03.2020
    Antoniuszu→Dzięki:)→Z tym drzewkiem tak skromnie... tak specjalnie... z pewnych względów:)↔Pozdrawiam:)
  • sisi55 08.03.2020
    Wzruszyłem się, a to się rzadko zdarza ;(
  • Dekaos Dondi 10.03.2020
    Sisi55→Dzięki:)→Pozdrawiam:)
  • Pasja 08.03.2020
    Witam
    Wzruszające, a zarazem intrygujące opowiadanie o drzewie. Tylko dzieci mogą tak bezproblemowo podchodzić do sprawy. Drzewo zaowocowało w chwili śmierci chłopca. Być może reinkarnacja albo zadośćuczynienie za dokuczanie dziewczynce. Poruszyłeś bardzo ważny problem przemijania i odrodzenia.

    Pozdrawiam
  • Dekaos Dondi 10.03.2020
    Pasjo→Dzięki:)→No tak. Różnie to mogło być→Pozdrawiam:)
  • Rozpoczynamy głosowanie!
    Zapraszamy Autora do czytania i zagłosowania.
    Gosowanie potrwa do 20 marca / piątek / godz. 23:59

    Literkowa pozdrawia i życzy przyjemnej lektury
  • pkropka 14.03.2020
    Witaj DD. Faktycznie pasuje idealnie do tematu. Może drzewko nie rodziło owoców, bo odczuwało nastroje dziewczynki? Myślało, że kwiaty bardziej ją cieszą i obrodziło owocami dopiero, kiedy zrozumiało, że jest nieszczęśliwa i mu powiedziała czego by chciała?
    Wiele nieporozumień w życiu bierze się stąd, że nie mówimy wprost czego oczekujemy.

    Poruszające opowiadanie. Szkoda Stasia, szkoda drzewka bo straciło najlepszą przyjaciółkę.
  • Dekaos Dondi 15.03.2020
    Pkropko→Dzięki:)→Słusznie rzekłaś w komciu. Tak może być istotnie:)→Pozdrawiam:)
  • Jak cymbalista na cymbałach, tak DD potrafi potrafi zagrać na uczuciach :)
    Chyba to już kiedyś czytałem, albo coś podobnego, ale jeśli tak było to nie przeszkodziło cieszyć się przyjemnością czytania tym razem.
    Pozdrawiam :)
  • Dekaos Dondi 17.03.2020
    ML→Dzięki:)→No to fajnie→Mogłeś czytać, bo to powtórka tekstu:)→Pozdrawiam:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania