Pokaż listęUkryj listę

Opoowi *** Nie będzie kotletów z diplodoka ? Tekst 1 → 17.8. 17

1

Wszystko zaczęło się od tego, że Matka mnie wysłała w DALEKĄ

PRZESZŁOŚĆ, w celu przyprowadzenia Diplodoka na święta [ oczywiście żywego,

bo nie chciała, żeby mi wyskoczył dysk

 

Nie dziwiłem się jej wcale. Mamy bardzo liczną rodzinę – tylko wszów na

grzebieniu jest więcej – na dodatek bardzo zjadliwą i zawsze wskazującą na

spożycie , poprzez ruszające się żuchwy, oczekujące, że niebiosa ześlą im strawę.

Widocznie tym razem, nie ześlą.

 

WŁAŻĘ DO PRZESZŁOŚCI

 

– Cześć, Diplodok mnie wołaj!

 

Do jasne kredy, myślę sobie. Nie tylko nie wyginęły, ale jeszcze nauczyły się mówić

po ludzku. Widocznie ssak spartolił robotę.

 

– Wcale nie spartolił – powiedział Dipcio – To myśmy go spartolili. Nogą.

– O kurczę! Macie jedną nogę? Wszystkie?

– Głupi ssak – fuknął Dipcio.

– No, no!! Nie ze mną takie numery. Jak cię palnę w tą twoją małą główkę, to od

razu wyginiesz. Co ty możesz mądrego myśleć, na takie długiej niemądrej szyi.

Wyglądasz jak jabłko, z którego wyjrzał robaczek. Oczywiście o erę mądrzejszy od

ciebie.

– Twoja główka jest mniejsza!

– Ale ja jestem człowiekiem!

– A ja mogę cię nadepnąć. Głupi ssak!

– Powtarzasz się Dipcio. To tylko świadczy o twojej inteligencji a raczej o jej braku.

Papuga też powtarza i nie wie co i po co.

 

Ojej, myślę sobie. To nie Dipcio, to Tyrciu. Wpakowałem się w potworną biedę. No

nic, muszę być twardy, jak wyschnięta guma do żucia, bo jeszcze sobie pomyśli,że to

ja skamienieje. Tu na miejscu, zaraz!

 

– Głupi ssak!

– No już dobrze, w porządku. Słuchaj Tyrcio – jakie ty masz ładne ząbki, główkę,

tułów zgrabniusienki. No wiesz...Ja tylko chciałem zaprosić Dipcia na swięta.

Pokrajanego. Nie, nie, żartowniś ze mnie. No co tak podnosisz łapkę? Przecież

wiesz, że twoja wielkość, przyprawia mnie o małość. Nie bójcie się. Nie chce was bić.

Wasz czas jeszcze nie minął. Będziecie występować w filmie oraz jako skamieniałości. Nie otwieraj tak gęby, bo ci plomba wyleci. Macie tu dentystę? Tego

co pluje, żeby znieczulić. Pozdrów go ode mnie.

  

– Bo cię zamknę – słodko mruknął Tyrcio.

– A gdzie, jeśli można wiedzieć. Nie chcę iść do pudła za zwichnięcie ewolucji. Co by

moja Matka na to powiedziała. Ty też zapewne masz Matkę. Nie mogłeś się urodzić

z niczego. Też by się martwiła, gdybym cię palnął w mordkę...słodycze ty moje...

Gdyby się przytrafiła jej synkowi jakaś krzywda. Masz taką słodką buzię i ogonek,

takie tycie łapki i takie większe z tyłu. Jak taka mała świnka.

– W paszczy.

– Co w paszczy?

– W mojej paszczy cię zamknę.

– Miedzy zębami, wzdłuż czy w poprzek? Bo gdyby wzdłuż, to jeszcze miałbym

szansę. Pamiętam jak kiedyś, podczas meczu...no wiesz...kopciu kopciu piłeczkę

– Tyrciu, co on gada? – wtrąca Dipcio – Kopciu kopciu? To jakiś nowy gatunek?

Usiądę na nim. Co mówisz?

– Ty i tak ciągle siedzisz, padlinożerco! Masz tyłek, gdzie nie widać końca. A nawet

gdyby, to szkoda słów.

– Co się czepiasz Reksio? Mówisz o tych kilku liściach, które spadły z drzew. Wcale

nie jem padniętych, tylko te co wiszą.

– A co będzie ze mną? – wrzeszczę jak głupi – Zostanę wreszcie zjedzony, czy nie?

Nie lubię niedomówień przed obiadem. Chcę wiedzieć na czym stoję, do jasnej kredy!

W domu się denerwują, święta za pasem, Dipcia nie mogę przyprowadzić, bo dziwak

z niego taki, że chciałby jeszcze pożyć a moja krowa przy nim, to jak Kopernik przy

starym pierniku. Co tak patrzycie? Zatkała was moja elokwencja?

– Powiedziałeś, że chcesz wiedzieć na czym stoisz – czule odzywa się Reksio

– W rzeczy samej.

– Otóż dowiedz się,że stoisz na moim ogonie.

– A ty masz ogon?

– Raczej tak, skoro na nim stoisz. Nieprawdaż?

– Mógłbym stać na innym. Pamiętam,że kiedyś stanąłem szczurowi na ogon a on

mnie ugryzł w rękę.

– Kto? Ogon? – dziwi się Dipcio

– Jaki tam ogon! Drugi szczur zaczął mi podskakiwać, bo tego pierwszego chciałem

pogłaskać.

– Pogłaskać? To ty głaszczesz wszystkie ssaki? – tym razem dziwi się Tyrcio– Tylko te, którym nadepnę na ogon.

 

– Jeżeli mają ogon.

– No tak.

– Gady też?

– Chyba tak.

– A po co?

– Odszkodowanie za krzywdę.

– Odszkodowanie za krzywdę, powiadasz. Słyszysz Dipcio, co on gada?

– Słyszę.

– I to cię nie rusza?

– Nie.

– A co o tym myślisz?

– A co to jest?

– Co?

– Myślenie.

– Czy się nad tym zastanawiasz?

– W tej chwili nie, bo jem. Trudno mi się skupić, na dwóch kwestiach naraz.

– To przestań żuć zielsko, bo w mordę zdzielę, twój mózg przy końcu...

– Mózg?! Tylko mnie nie strasz! To jest to coś, czego nie widzę u ciebie?

– Ojej! Jednak myślisz.

– Szukam liści.

– On jest Dobroczyńca!

– No i co z tego – dziwi się Dipcio.

– Znowu żresz!!!

– Nie wytrzymuję tej jurajskiej konwersacji. Z tej to przyczyny, wrzeszczę na całe

gardło: Kim niby jestem!? Coś wam się pomieszało! Chwileczkę, co tu jest grane.

Wczoraj zabiłem muchę i złamałem pająkowi palec, uprzednio złamany przez mojego

braciszka. A przedwczoraj, wydłubałem kornika ze starego skrzypiącego dziadka...

to znaczy, ze starego fotela dziadka, tak,że biedak zupełnie zdechł na śmierć.

– Biedny dziadek.

– Cholera! Tyrcio!

– Gwiżdżę na pająka i stare rupcie – skrzeczy Ptrecio, co akurat sfrunął –

Dobroczyńca to Dobroczyńca. Wykorzystamy Dobroczyńcę. W razie jakiś

niestosownych uwag z jego strony, polecę z nim, by po chwili lecieć bez niego. Rzucę

gościa na wypustki Stegcia. Jak mu wejdą w ten jego zadek, to od razy zmieni zdanie– Zwiń skrzydła i siedź cicho, bo ci z dzioba świder zrobię!

 

– Zamknij się, ryknąłem – ryczy Tyrcio

– Tylko się nie pozabijajcie – tym razem ryczę ja – Macie wyginąć przez meteoryt,

choroby, oziębienie klimatu, trzęsienie ziemi i co tam jeszcze nadejdzie. A chcecie

wyginąć przez własną głupotę. Jaszczury, głowy do góry!

– Żadne do góry – posmutniał nagle Reksio

Co mu się stało – chyba myśli Dipcio – On o czymś wie, o czym my nie wiemy. Coś go

odważnego gryzie. Jaki z niego Król, to każdy widzi. Ale to zawsze nasz Król. To

prawda,że nie w każdej sytuacji, odpowiednio przykłada się do władzy. Ale jest nam

bliski. Nawet niektórych zaprasza na obiad.

– Coście tak posmutnieli. Tyrcio , co z tobą? Nie opuszczaj tak główki. Przestań

płakać, bo i ja się rozpłaczę. Taki duży chłopiec...Dipcio, daj mu chusteczkę

– Chyba jedynie liść mogę mu dać nadgryziony. Straciłem apetyt i więcej do mnie

dociera. Domyślamy się, o czym Tyrcio wie, ale informacja z pierwszej paszczy, jest

bardziej wiarygodna. Jego pytaj.

– Reksio, o czym wiesz? Bądź grzeczny. Powiedz co cię trapi.

– Wstydzę się.

– No nie wstydź się. Jesteś groźnym jaszczurem.

– Tak?

– Jak babcię kocham!

– Ja swoją zjadłem. Przez pomyłkę. Naprawdę!

– Wierzę ci. Ale i tak jesteś groźny a nawet straszny.

– Nie robisz mnie w jajo?

– Skądże znowu. Takiego dużego wszyscy się boją – co przeżyją. No powiedz co cię

trapi? Co smuci twoja gadzią duszę. Wyjaw tajemnicę swojemu tatusiowi. Waszemu

Dobroczyńcy. Gadaj co wiesz, zawzięty, uparty jaszczurze, bo sobie pójdę precz!

– Nie krzycz tak na mnie

– No już dobrze. Przepraszam. Jesteś cacy. Ale mi powiesz, prawda? A może tak na

uszko – tylko żebyś mi nie odgryzł. No co? Sztama?

– No dobrze. Na uszko tak.

Widzę,że jego wielka głowa,zbliża się do mojej, maciupeńkiej, tyci tyci, do prawie

niczego.

 

O T W I E R A   P A S Z C Z Ę

 

Mam wrażenie, że to stado strasznych pokrzywionych zębów – jak stado

wygłodniałych sępów – tańczy wokół mnie mój łabędzi śpiew a ja widzę na każdym

z nich, bardziej ciemną niż jasną, oznakę jego władzy. Taką mlaskającą i krwistą.Goreje we mnie paskudna obawa,że te głupie jaszczury, bawią się ze mną, bawią się

mną i za chwilę zostanę pożarty, przeżuty, pokrojony i zmielony. W takim stanie, nie

przyprowadzę Diplodoka na święta, goście nie przyjdą, nie dostane prezentów – a

niby po co, skoro będzie mnie połowa lub zupełnie wcale. Moja ukochana Matka

straci resztę życia, na wygadywaniu samej sobie: „Nie wolałam śniętych karpi albo

nawet zdechłych” W jej głowie zaświta nieprzyjemna nadzieja,że ujrzy mnie dopiero

jako skamieniałości, w rękach uczonego faceta, który z wielkim poświęceniem i

oddaniem odkurzać będzie moje skamieniałe szczątki – do niczego nie podobne –

delikatną zwiewną miotełką, jak skrzydełka aniołków, oraz ich chóralne śpiewy...

 

– S S A K!

 

Wylatuję z moich myśli , jak z katapulty.

 

– Ssak? Co za ssak? Jaki ssak? Ja jestem ssak!

– Ssak żyje. Ten Mały Złośliwiec. Nie taki jak ty. Wstydziliśmy się przyznać.

Pomóż nam go wypłoszyć z naszych czasów. Taki jest mały,że bez względu na to

gdzie nadepniemy, to i tak nie trafimy.

– Ale jak?

– Co jak?

– Mam go wypłoszyć?

– Nie wiemy – posmutniały ich twarzyczki – Jeżeli go wygnasz i jemu podobnych

gości,to ty sam nie zaistniejesz wyproszony. A wtedy co z nami będzie, na wypadek

podobnej awantury. A niech to. Rozklejamy się i logikę czasoprzestrzenną.

– Ale wtedy ssaki się nie rozwiną – a przynajmniej trochę później – i sobie jeszcze

pożyjecie.

– A trzęsienie ziemi, meteor i choroby to co? – mruknął Ptercio.

– Co wy sobie do jasnej kredy wyobrażacie!? Mam zatrzymać trzęsienie ziemi i

chuchać profilaktycznie w przestrzeń, żeby się klimat nie oziębił. Siatkę nad wami

rozwiesić. Szczepionki wam w tyłki powciskać. Takie wielkie jaszczurki, a takie

bojące. Powinniście się wstydzić. Musicie się same bronić a ja co najwyżej wytropię

Małego Złośliwca i pogadam z nim po dobroci albo odwrotnie. Nie o to chodzi,że nie

chcę wam pomóc, ale pomyślcie, czego ode mnie oczekujecie. Na pewne sprawy

wpływu nie mam – a na inne jest mi trochę głupio mieć – jestem w końcu – ssak.

Chcecie mieć podane niewymarcie na tacy, jak ciasteczka na talerzyku? Czy o to wam

chodzi? Tylko na tyle was stać? Zachowujecie się jak dzieci. Gorzej! Jak niemowlaki!

A może smoczki wam przynieść, co?! „Tak, tak smoczki. Ojej, będzie nas więcej” –

wrzasnął Ptercio.

„Głupi, Ptercio, głupi” – też wrzasnąłem. Po wygłoszeniu właściwej reprymendy w stronę Ptercia, oraz wewnętrznie do głębi

poirytowany, ssaczą przewrotnością, idę do budki telefonicznej, by przekazać Matce

wiadomość, że mam sprawę z futerkiem, co nie znosi jajek i muszę tutaj jeszcze

chwilkę zostać – albo trochę dłużej. Matka oczywiście nie bardzo rozumie, o co mi

właściwie chodzi { ja też bym nie rozumiał na jej miejscu }, ale jej tłumaczę,że

wytłumaczę jej później. Teraz nie możemy wyginąć – wrzeszczę do słuchawki –

Tyrcio, Dipcio, Stegcio i Ptercio też nie mogą – wysławiam się nadal. Matka odkłada

słuchawkę. Widocznie dzwoni gdzie indziej.

 

Dręczy mnie nadzieja, że być może,

wszystko zakończy się pomyślnie. Ale nie jestem tego taki pewien. Dlatego mnie

DRĘCZY a nie MAM. A przecież sama mi o tym ssaku wspomniała. Widocznie

zapomniała o czym mówiła, w tym całym wirze przygotowań świątecznych. Wcale

jej się nie dziwię. Też kiedyś zapomniałem, że są święta. Dopiero jak zaczęto na mnie

wieszać ozdoby świąteczne, różnokolorowe bombki a na moje paluszki spływał

świąteczny wosk, z uroczych pachnących świeczek – to się ocknąłem. Choinki nie

przyniosłem i tyle. Zupełnie wyleciało mi to z głowy.

 

JEST TAK JAK MYŚLAŁEM

 

Mały Złośliwiec, siedzi pod wystającą skałą i ryje ERĘ jak popadnie. Podchodzę

bliżej i walę prosto z mostu, by sobie nie ubzdurał, że płochliwy jestem jak zając na

nie swojej między: „SIO SSAK A SIO!!! do ery w przód, biegiem marsz!!!

Podczas mojej wypowiedzi, tupię nogą i wyszczerzam zęby, żeby mu dać do

zrozumienia, że to nie jakieś bzdury, tylko odważne poczynania, mające swój cel.

A ssak nic, ryje

nadal

 

Precz stąd! No już!” Powtórnie tupię nogą, złowieszczo się uśmiechając, jak kiedyś

przed myciem szczoteczki do zębów { liczyłem na to,że się przestraszy i da się umyć}

Nagle widzę, że ssak przestaje ryć. Staje słupka, maszeruje do pobliskiej

skrzynki, wyjmuje butelkę piwa, bierze ją do tych swoich upartych łapek i kładzie

się na ziemi, by po chwili leżeć na niej, jak zadumany plęc. Zakłada nóżkę na nóżkę,

łapkę kładzie pod główkę, drugą łapką trzyma butelkę, która wystaje mu z pyszczka

– i po prostu chla. Przerwa przedśniadaniowa. Ani mnie widzi, ani mnie słyszy. Robi

swoje. Chla i już!

 

Wnerwiam się całkowicie Dosyć mam tego mojego,

pobłażliwego mediatorstwa. Podchodzę do ssaka, by kopnąć go w tyłek, wyrwać

butelkę i wychlać resztę. Tak też zrobiłem,jak pomyślałem. Stoję teraz pod drzewem,

popijam piwo i otrząsam się z moich napiętych nerwów, jak młynarz ze zbytecznej

mąki. Taki mały brzdąc, a taki złośliwy. Piwo mu w głowie, dinusie chce wyplenić a

mleka ma pod nosem, jakby mu w tym miejscu, krasnoludek krowę wydoił.

Nagle widzę, że ssak zmierza w moim kierunku. Nie zwracam na niego uwagi.

Gdyby przyszło co do czego, złapię go z futerko i wytrząsnę z niego złe maniery.

Dam mu nauczkę. Jeszcze mnie popamięta!

 

Ssak podchodzi jeszcze bliżej, a gdy jest całkiem blisko, pluje na mój but i odchodzi.

Robi metr ode mnie, tego swojego słupka, znacząco tupie lewą nóżką, łapką podpiera

ten swój przemądrzały boczek, główkę z ryjkiem jak kreska kieruje w prawo, patrząc

na błękitne niebo i widać od razu, że jest wnerwiony na cały świat. Taki mały a na

cały świat. Coś takiego!

 

Otrząsam się z moich nerwów, jak jesienne drzewko, co przed chwilą miało liście a

teraz ma mniej i odzywam się w te słowa: „No dobra stary. Bądź łaskaw wytrzeć

swoim ogonkiem, twoją plujkę z mojego buta, a nie rozwalę ci skrzynki z piwem.

No co, głupi? Idziesz na to?

N ie – odpowiedział Mały Złośliwiec

Co i tak nie miało żadnego znaczenie, bo spadł meteoryt

K O N I E C

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • fanthomas 17.08.2017
    Interesujące, ale za długie na raz.
  • Pan Buczybór 17.08.2017
    Ta, lepiej to podziel na rozdziały, bo nikt nie będzie czytać takiego molocha.
  • Canulas 17.08.2017
    Zgadzam się z señor B. Zacząłem i nawet mi podeszło, ale jak zobaczyłem ile?
    Do tego, telefon potęguje i wydaje się trzy razy więcej.
    Zrób z tego trzy, cztery części. Będzie git.
  • Pasja 17.08.2017
    Tasiemiec uzbrojony
  • detektyw prawdy 17.08.2017
    Nie rozumiem tego tekstu.
  • Dekaos Dondi 19.08.2017
    W I T A M --Dzieki ''Pasjo'' - ""Tasiemiec uzbrojony"" --ciekawe sformułownie cokolwiek to znaczy - Chetnie bym napisał opowiastkę o takim tytule.
  • szopciuszek dwa lata temu
    "muszę być twardy, jak wyschnięta guma do żucia" :D
    Było jeszcze parę zabawnych fragmentów i rozbrajające zakończenie. :)

    Dokopałam się samych początków Chaoska. Wspaniale widzieć, jak bardzo się rozwinąłeś od tego czasu. Tekst oczywiście jest dobry, ale nie tak dobry jak to, co piszesz teraz. :) Mam nadzieję, że się nie obrazisz na moje słowa. W sumie to wiem, że nie, bo tolerancyjny i dobry z Ciebie ludek.
  • Dekaos Dondi dwa lata temu
    Szopciuszek↔Dzięki:)↔Wtedy Opowi. akurat tak jakoś, wyskoczyło jako pierwsze, gdy kliknąłem:)
    Miałem w planie wrzucić 9 i koniec. Konto założyłem po miesiącu, lecz Admin, przerzucił teksty na profil:))↔Obrazić? A jak to się robi?☺️↔(:~))
  • Margerita ponad rok temu
    Fajne
  • Dekaos Dondi ponad rok temu
    Mrgerita↔Ło jedy!↔Dokopalaś się do początków. To jeden z pierwszych kilku dłuższych tekstów, jakie w ogóle napisałem:)↔Pozdrawiam☺️:)
  • Dekaos Dondi rok temu
    ░░░░░░░░▄▄░░░░░▄▄░░░░░░░░
    ░░░░░░░▐█████████▌░░░░░░░
    ░░░░▒░░█░══░░░══░█░░▒░░░░
    ░░░░▒▒█░░██░░░██░░█▒▒░░░░
    ░░░░░░█░░░░░█░░░░░█░░░░░░
    ░░░░░░█░░░░▒▒▒░░░░█░░░░░░
    ░░░░░░█░░║║║║║║║░░█░░░░░░
    ░░░░░░░██░░░░░░░██░░░░░░░
    ░░░║░░░░░║║║║║║║░░░░░║░░░
    ░░║║║║░░░█▒▒▒▒▒█░░░║║║║░░
    ░░░█░░░░░▀▀▀╬▀▀▀░░░░░█░░░
    ░░░░█░░░░░▒▒╬▒▒░░░░░█░░░░
    ░░░░░██╬╬╬╬╬╬╬╬╬╬╬██░░░░░
    ░░░░░░░░▒▒▒▒╬▒▒▒▒░░░░░░░░
    ░░░░░░░░╬╬╬╬╬╬╬╬╬░░░░░░░░
    ░░░░░░░░░▒▒▒╬▒▒▒░░░░░░░░░
    ░░░░░░░░░╬╬╬╬╬╬╬░░░░░░░░░
    ░░░░░░░░░░░░╬░░░░░░░░░░░░
    ░░░░░░░░░░▒█║█▒░░░░░░░░░░
    ░░░░░░░░░▒█░║░█▒░░░░░░░░░
    ░░░░░░░░▒█░░░░░█▒░░░░░░░░
    ░░░░░░░▒█░░░░░░░█▒░░░░░░░
    ░░░░░▀▀▀▀░░░░░░░▀▀▀▀░░░░░
    ░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania