Pokaż listęUkryj listę

Opoowi *** Gwiazdorek na obiedzie

G - w - i - a - z - d - o - r - e - k

Tłuściutki gwiazdorek, taszczy nie tylko prezenty, ale i samego siebie - z wielkim trudem.

Trudu co prawda nie widać, ale łatwo go sobie wyobrazić,

jak ledwo dyszy, wlekąc się przy swoim panu.

Obydwaj idą do przedszkola.

Spoczywa na odludziu, gdzie nawet gęś z kulawą nogą, nie przyjdzie.

Mróz jak diabli, przez to gwiazdorkowi z nosa cieknie, a zamarznięte kropelki, stukają o buty.

Renifery się rozchorowały, na dodatek w czasie choroby, sanie pogryzły,

bo im się z tabletkami skojarzyły – nie wiadomo dlaczego.

 

Zbliżają się do celu. Dzieciaki witają gwiazdorka, wszystkimi rękami.

Ze stada maluchów, wystaje Pani Przedszkolanka, z widelcem i nożem.

Gwiazdorek ma nadzieje, że jak się pozbędzie prezentów, to też go poczęstują.

Zgłodniał w czasie wędrówki wielce, a i ogrzać członki swoje, też by się przydało.

 

Wchodzą wszyscy na wielką salę.

Przywitany gość, siada na przygotowanym tronie,

którego poręcze przyozdobione są bobkowymi liśćmi.

Z innego pomieszczenia – chociaż bez nóg – dobiegają dziwne odgłosy.

Gwiazdorek się tym nie przejmuje. Jest mu ciepło i myśli o obiedzie. Rozdaje prezenty.

Dzieci się cieszą i on się cieszy, że one się cieszą.

A zatem cała ferajna, jest wesoła i żwawa, jak pierogi, które się gotują.

Też podskakują, bo im ciepło. Czasami aż za bardzo.

 

Rozdawanie prezentów zakończone.

Gwiazdorek dyszy wyczerpany, gdyż musiał każdemu dzieciakowi dać do ręki.

Dzieci siadają na podłodze i czekają.

Gość nie wie, za czym one tak tęsknią, skoro dostały takie fajne prezenty.

Zakładają na twarzyczki dziwaczne maski. Siedzący na tronie, czuje jakiś dziwny zapach.

Po chwili wyciąga sen - ze swojego snu - oraz chrapanie.

Czyli stwierdzenie: gwiazdorek śpi - jest jak najbardziej na miejscu.

 

Budzi go straszliwy ból. Zaczyna wrzeszczeć jak spętany. Ma racje. Otwiera oczy.

Leży na podłodze, przywiązany do czterech kołków.

Dzieciaki klęczą przy nim, odcinając mu ręce i nogi, piłką o dużych zębach.

Słyszy te przeraźliwe odgłosy, tarcia metalu o kości.

Piąte dziecko, klęczy z tyłu. Leje mu wodę na głowę, żeby nie stracił przytomności.

Musi wiedzieć i odpowiednio czuć, co się z nim dzieje. Mięsko będzie smaczniejsze.

Nie będą wymiotować, tak jak ostatnio.

Pozostałe dzieci, rozniecają ogień, pod wielkim kociołkiem,

przyozdobionym świątecznymi gwiazdkami.

W kącie stoi choinka, ślicznie ubrana w kolorowe bombki.

Z głośników płynie na nutowej żaglówce, liryczno- sentymentalna muzyka.

Na wielkim stole – zakrytym białym obrusem, świeżo wykrochmalonym -

stoi pełno talerzy oraz innych przydatnych osobliwości.

Gwiazdorek wrzeszczy jeszcze głośniej,

bo małe rączki, nie mają w sobie tyle sił, żeby odcinać szybciej.

Ledwo mu rzępolą po kościach.

Nie dosyć, że przeżywa męki, to jeszcze się musi wnerwiać, na pieprzone bachory.

Jak to się wszystko strasznie wlecze. Teraz już patrzy jednym okiem.

Drugie mu wydłubała, śmieszna dziewczynka, rączką od lalki, którą przed chwilą urwała.

Te, co nie mają radości w ucinaniu, grają gałką oczną w cymbergaja, na śliskiej od krwi podłodze.

Jeszcze inne wcinają paluszki. Aczkolwiek nie całe.

Surowa skórka i to twarde w środku, mogą im wyłupać mleczaki.

Wysysają tylko krew, którą wypluwają do wspólnego dzbanuszka, robiąc śmieszne minki .

Jednemu z dzieci wylatuje paznokieć z ust. Na szczęście omija naczynie.

W przeciwnym wypadku, jakieś biedactwo, by się mogło się zadławić.

Pani Przedszkolanka, powiedziała im, że czerninka jest pycha. Uwierzyły.

Dlatego nie połykają surowej. Są po prostu grzecznymi maluchami.

Mają w sobie cierpliwość. Mały chłopczyk podskakuje wesoło, mając cztery uszy na głowie.

Dwa są bardziej czerwone, od jego własnych. Brudzą biały śliniaczek, kleistymi plamkami.

Wyglądają jak wesołe gwiazdki, na śnieżnym niebie. Gwiazdorek jeszcze trochę żyje.

Ma otwarty brzuch – sekatorem.

Jedno z dzieci owinęło się długim jelitem i radośnie śpiewa świąteczną piosenkę,

a drugie brzdąka melodię, na kleistej strunie.

Gość jest ozdobiony, świerkowymi gałązkami oraz kolorowymi łańcuchami.

Na nosie ma pierniczka w kształcie gilotyny. Dzieci same zrobiły, te urocze ozdoby.

Mają do tego talent. Szczególnie, gdy w tym czasie myślą o smakowitym obiedzie.

A poza tym, są zdyscyplinowane. Wiedzą – co i jak – przygotować na święta.

 

Gwiazdorek nie żyje.

Można dojść do takiego wniosku, patrząc jak się gotuje w zielonym kociołku.

Dzieci specjalnie wybrały taki kolor, żeby im się kojarzył z choinką.

Wzruszeniem mają pomalowane twarzyczki.

Na powierzchni pływa otwarta główka, w drucianej siatce,

żeby to co najlepsze – czyli mózg – nie rozbabrał się po całej zupie.

Co roku, każde z dzieci, ma przywilej wyjadania, prosto z czaszkowej puszki.

Inne mogą jedynie wylizać.

Zapachy - szybujące z kociołka, do ich nozdrzy - są po prostu super.

Dzieciaki stoją wokół, stukając widelcem o nóż.

Powtarzają rytmicznie:

Gwiazdorek cacy, dał prezenty.

Lepszy gwiazdorek, gdy pocięty.

Gwiazdorki dobre, bo my głodne.

Gwiazdorka zjemy, rączki umyjemy.

W naszych brzuszkach sytość zagości.

Sprawnie szybko, wyrzucimy kości.

W naszych sercach porządek mamy,

dlatego zawsze po sobie sprzątamy.

Bałwanek stojący przed przedszkolem,

słyszy odgłos wyrzucania kamieni, do metalowego zbiornika.

Coś mi z tymi kamieniami nie pasuje – myśli sobie –

Ale jak zawsze, prędzej się roztopię, niż sprawdzę.

– Proszę pani, mojemu koledze stanęła kość w gardle. On się nie rusza.

– Nie przejmuj się, Słonko. Zamrozimy. Będzie na czarną godzinę.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Ozar 23.12.2017
    Hm...Ja pie...........e ale tekst, powaliło mnie na glebę. Jeszcze takiego opisu przybycia gwiazdora z prezentami nie czytałem. Widać tu na portalu kwitną takie klimaty ciutek makabryczne...
  • Aisak 23.12.2017
    Happy Tree Friends xD
    ubóstwiam!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania