Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Boska Makabra: Filozof - Rozdział 8 (Część 5)
– Dopiero przyjechaliśmy, a ty już znalazłaś powód, by się tłuc. Nieźle, nieźle – mówił z iście kąśliwym uśmieszkiem Edward. Razem siedzieli na ławce przy fontannie, jedli kanapki, jakie kupił.
– Musiałam zareagować… – odpowiedziała cicho Aru i wzięła gryz.
– Nie smuć się, żartuję! Wiem, że to poważna sprawa. Jestem dumny, że tak postąpiłaś, chociaż mogłaś być rozważniejsza.
– Nie umiałabym. To jest w końcu coś, po co wstąpiłam w tę grę! Jeżeli jeszcze raz zobaczę kogokolwiek, kto wykorzystuje feniksy w taki sposób, to przysięgam, że uduszę go własnoręcznie…
– To zostawia ślady. – Haley szepnęła tajemniczo i przerażająco, by po chwili cicho zachichotać. – Wykorzystuję to, o czym wcześniej mówiliście. Żarty.
– No, dokładnie to na tym polega! – powiedział uśmiechnięty Ed. Nagle dostrzegł, że Kasei coś trzyma w rękach. – Co tam masz?
– Eeee… nic! – Szybko odsunęła się.
– No pokaż…
– Może lepiej nie?! – wtrąciła się Aru, która chciała odciągnąć Eda od rudowłosej, by nie wydało się, że bezsensownie wydała pieniądze na rysunek. Kasei nie mogła powstrzymać się przed spojrzeniem na niego, obrazek był niewielkich rozmiarów, trzymała go cały czas pod kurtką. Nie sądziła, że on zauważy. Mimo starań Aru, Ed dostrzegł, co takiego przed nim ukrywały. Spojrzał z pretensją w stronę czerwonowłosej.
– Wydałaś kasę na jakiś bazgrol?!
– Ale na bilet starczy!
– Mieliśmy oszczędzać!
– A co to jest?! – spytała zadziornie Kasei, wyciągając Edowi coś z kieszeni. Łańcuszek, na którym zwisał półksiężyc. Ten zamarł. – DUREŃ! A NAM TO JUŻ NIE WOLNO?!
– No proszę – burknęła Aru. – Sam święty nie jesteś. Po co ci to w ogóle?
– To… prezent – odpowiedział i zrobił się czerwony.
– To księżyc – powiedziała cicho Haley, patrząc na wisiorek. Był naprawdę piękny. Biały księżyc mienił się lekko na niebiesko w promieniach słonecznych. – Dla kogo to prezent?
Ed przełknął nerwowo ślinę.
– Dla ciebie – przyznał się i odwrócił twarz w drugą stronę. Kasei spojrzała na Aru, a ta na nią. – Po prostu… chciałem ci zrekompensować jakkolwiek… to, co robisz. Że chronisz nam tyłki, chociaż w ogóle nie musisz…
Niebieskowłosa nie wiedziała co powiedzieć. Rzadko kiedy dostawała prezenty. Edward wziął głęboki wdech i wstał, podszedł do niej, po czym założył jej wisiorek na szyję.
– Ja… chyba nie mogę go przyjąć…
– Musisz – powiedział stanowczo. – To w końcu twój symbol, prawda?
I uśmiechnął się. Tym szczerym, słodkim uśmiechem. Haley opuściła głowę, nie będąc w stanie z tych emocji patrzeć na jego twarz. On po chwili poklepał ją po głowie.
– Nie bądź taka nieśmiała, należy ci się! – Zachichotał głupio.
– Czy on… – mówiła Kasei do Aru, ale tak, by nie słyszeli – …się do niej przystawia?
– Też odniosłam takie wrażenie... – odpowiedziała równie cicho.
~
Eris i Lorenzo przez kilka godzin kłócili się o jedno: o jedzenie. Kyoko zrezygnowała z próby uciszania ich, zignorowała to. Zamiast przysłuchiwać się krzykom czarnowłosej o ilość bułek jaką spożył Lorenzo od początku ich podróży, słuchała innych pasażerów, mówili oni o kolejnych napadach złodziei. Kyoko miała o nich wiedzę, jednak w Nihorii nie grasowali aż tak bardzo. Chociaż są nazywani „złodziejami”, to tak naprawdę są to fanatycy robiący podboje w trzech czwartych przypadków na tle religijnym. W Gormilli znajduje się ich szczególnie wielu, co spowodowane jest bliskością Egrezji, gdzie powstała owa szajka, która z czasem rozlazła się po całym świecie. Zbiera ona największych gnojów i złoczyńców, którzy w zamian za schronienie przechodzą na wiarę światła. Nie mają wyboru, w przeciwnym wypadku zostaliby zamordowani w imię jedynego boga. Co dziwne, każdy z nich potem zaczyna zachowywać się jak prawdziwy Wyznawca Światła, lecz czy to tylko pozory, by chronić tyłek, czy może naprawdę doznali jakiegoś objawienia?
Kyoko zastanawiała się teraz nad tym. Miała świadomość, że w każdej chwili mogą na nich wpaść, szczególnie w drodze do ich ojczyzny. Złodzieje są utrapieniem nawet dla innych Wyznawców Światła, gdyż nie słuchają kapłanów, jedynie swojego. Uważają, że oni są prawdziwymi wybrańcami, a ten, kto nie chce się do nich przyłączyć czy poprzeć, to niewierny, nawet, jeżeli odmawia osoba tego samego wyznania co oni. Byli oni winni między innymi zamieszek nazwanych Buntem Światła w wiosce Kivveo, w której mieszkali tylko nieagresywni Wyznawcy Światła. Po śmierci generała Gormilli wioska została opuszczona, a ci, którzy przeżyli zamieszki przeniesieni do Rebellar, gdyż takie było życzenie tego generała.
„Okropne” – pomyślała Kyoko. – „Że ludzie nawet swoim braciom wbiją nóż w plecy z powodu iluzji przekonań…”
Iris i Eva przez całą drogę przemieszczały się, by być bliżej nich. Kyoko nie zauważyła ich, a Eris była zbyt zajęta wyliczaniem Lorenzo ile już zjadł. Obydwie złodziejki chowały się nadal za gazetą, co jakich czas wyglądając w ich stronę. Szeptały do siebie plan jak atakować, głęboko wierząc, że zdobędą kolejną pieczęć. Nie miały nawet świadomości, że żaden z ich celów jej nie posiada.
Nagle pociąg ostro wyhamował. Iris i Eva wyleciały na podłogę, ale szybko podniosły się i uciekły na koniec wagonu, cudem nie zdemaskowały się. Trio chciało się dowiedzieć, co się stało, wszyscy pasażerowie byli w lekkim zdumieniu. Szeptali do siebie, że przecież ten pociąg nie przewidywał żadnego postoju. Nagle konduktor jak poparzony wyskoczył z kabiny.
– EWAKUACJA! ZŁODZIEJE! ZŁODZIEJE! – krzyczał we wspólnym języku, by być pewnym, że wszyscy zrozumieją.
Ludzie ze strachu zaczęli się trząść, panikowali straszliwie. Jeden z magów wyważył drzwi, lecz oni już tam byli. Otoczyli cały pociąg, siedząc na koniach i pegazach. Pośród grupy dominowali Egrezjczycy, których można było rozpoznać po brązowej skórze i bujnych włosach w najróżniejszych kolorach, byli również Gormilijczycy, a także kilku przedstawicieli innych nacji. To nie były złodziejaszki pokroju Evy i Iris, to byli prawdziwi fanatycy, którzy w każdej chwili mogli ich zabić. Złodziejki-amatorki ze strachu schowały się pod siedzeniami, Kyoko zakazała Lorenzo i Eris się odzywać, mieli stać prosto i milczeć.
– Bądźcie pozdrowieni, o niewierni! – powiedział nagle jeden o pomarańczowych, rosnących do góry włosach. Używał Bryskiego. – Dziś, że Vin ma wspaniały dzień, nie zabijemy was! Jedynie pokażcie, co macie ze sobą. Jeżeli uznamy, że się nam to przyda, to… dobrowolnie to oddajcie, dobrze? Nie stanie się wam tak krzywda i będziecie mogli iść grzeszyć dalej, aż nie będę miał złego dnia i nie urżnę wam głów!
Eris poczuła jak rośnie w niej strach, ale i agresja. Przypomniała sobie, jak została napadnięta przez Wyznawców Światła. Chciała coś zrobić, ale nie wiedziała co.
Pomarańczowowłosy podszedł do pierwszej osoby i kazał jej pokazać co kryje w bagażu. Nie miała za dużo – jedynie kilka monet i list, zabrał więc monety. Kilka innych złodziei weszło do pociągu, jeden z nich zatrzymał się tuż przy Kyoko, spoglądając na nią dłuższą chwilę, z widoczną odrazą na twarzy.
– Blada cera… Nihornijczyk! – Uderzył ją w twarz. Lorenzo zasłonił usta dłońmi, Eris drgnęła. – Najgorsze kurwy! Najbardziej niewierni ze wszystkich! Patrzcie, ludzie! Oto śmiecie, jakie śmieją wstawiać jedynego boga między bożki! – Złapał ją za włosy i przeciągnął bliżej siebie. Kyoko nie miała pojęcia, co robić, mieli przewagę liczebną.
– Obrzydlistwo! – dodała złodziejka z tyłu.
– Jak Egrejczycy mogli przyjąć tą wiarę? Tak nie powinno nigdy się stać! – dodał inny.
– Bóg Ra jest jedyny!
– Potępieni wszyscy, którzy sprzeciwiają się Ra!
– A tu jest jeszcze jedna!
Dwaj złodzieje skrępowali Eris od tyłu, Lorenzo chciał jej pomóc, lecz szybko został odepchnięty. Obydwie zostały rzucone na ziemię i przyciśnięte do niej.
– No. Może to czas zapłacić za grzechy? – Uśmiechnęła się kobieta, która wcześniej krzyczała. – Rozbierzcie je!
– Oh… A co z resztą? – Rozejrzał się Vin. – Dobrze, niewierni! Oddawać cały swój łup! Wszyscy tutaj zebrani mają obowiązek dołączyć do naszej zabawy!
I mężczyźni i kobiety byli siłą wyciągani z wagonów. Wiara słońca dopuszczała wszechstronne kontakty seksualne, nawet homoseksualne, które już dawno przestały być postrzegane jako uchyłek od normy. Do Eris i Kyoko jednak ustawiała się najdłuższa kolejka, złodzieje czekali tylko aby tak „ukarać” najgorszych niewiernych, Nihornijczyków. Złodzieje nienawidzili ich szczerze, w ich szajce Nihornijczyk był jeden na tysiąc. Niegdyś pomogli oni Egrezyjczykom pokonać oszalałą demoniczną broń, ci wtedy przyjęli ich wiarę, a Egrezja przestała być państwem w którym panowała okrutna wiara światła. To właśnie sprawiało, że złodzieje wpadli w taki amok – najpierw zgwałcić, potem torturować i na koniec zamordować.
Eris szarpała się i przeklinała, a Kyoko czuła, że odchodzi od zmysłów. To z powodu ich kultury. Gwałt był poplamieniem honoru, a zaraz to ich czeka.
– Przepraszam… – szepnęła lisica do Eris.
– ZAMKNIJ DZIÓB, NIEWIERNA! – wrzasnął szarpiący ją koleś. Lorenzo uciekł do drugiego przedziału, jednak wiedział, że oni zaraz tu przyjdą, bo będą chcieli i z nim się „zabawić”... Nagle coś dostrzegł. Walizkę, na której widniała karteczka z napisem po brysku: „do samoobrony”. Już wiedział, co zrobić.
Eris była już pozbawiona spodni, a Kyoko ściągali sukienkę. Już mieli się do nich dobrać, do Kyoko mężczyzna, do Eris kobieta, gdy nagle coś między nich wpadło. Było niedużych rozmiarów, wyglądało jak szary kamień, który nagle zaczął się iskrzyć.
– BOMBA MAGICZNA! – wrzasnął któryś z kolejki. Rzucili się na boki. Kyoko i Eris nie zdołały uciec. Wagon wybuchł i wszyscy, którzy się w nim znajdowali wylecieli na zewnątrz. Prócz Lorenzo, który trzymał całą walizkę takich bomb. Były klasycznym wyposażeniem pociągów i urzędów w Gormilii właśnie na takie wypadki jak atak złodziei, a to wszystko przez ich skuteczność i łatwość użycia.
Kyoko i Eris ocknęły się po chwili, czując potężny ból głowy. Poprawiły swoje ubrania, a złodzieje, którzy wylecieli z wagonu, powoli odzyskiwali świadomość, choć byli ogłuszeni. Lorenzo wpadł w najprawdziwszą furię, nigdy go takiego nie widziały. Na szyi, na rękach, a nawet na twarzy wyszły mu żyły. Dyszał jak zwierzę.
– KURWA!! – wrzasnął. Eris otworzyła szeroko usta, tak samo Kyoko. – CHCECIE MOJE CIAŁO?! MOJE CIAŁO?! CIAŁA MOICH PRZYJACIÓŁ?! NIE! TO IVORY BĘDZIE MOJĄ PIERWSZĄ! A NIE WY, KANALIE! TAK SAMO KYOKO CHCE TO MIEĆ ZE SPECJALNĄ OSOBĄ, TAK SAMO ERIS, A NIE Z WAMI! TAK SAMO KAŻDY TUTAJ CHCE! A NIE Z TAKIMI! LUDZIE, POSTAWCIE SIĘ IM!
I jakby na rozkaz samej królowej Gormilii, ludzie nagle przestali się bać. Lorenzo rzucał bombami we wszystkie strony, a oni faktycznie rzucili się do walki. Uderzali w konie, atakowali wszystkim, co popadnie; pięściami, torbami, dosłownie wszystkim. Kyoko i Eris weszły do zniszczonego wagonu, Lorenzo nadal miotał się, fiołkowowłosa wyrwała mu walizkę magią i rzuciła nią w stronę ludzi. Któryś z nich złapał ją i powiedział ciche „się wie!”. Po chwili nastał błysk światła, Kyoko teleportowała ich. Lorenzo był trzymany za ręce przez nią i Eris. Byli dosyć daleko, ale w dali widzieli pociąg i bitwę.
– Ja… – Uspokoił się już nieco.
– Uratowałeś nasz honor – mówiła przez łzy Kyoko. Obydwie płakały i przytuliły się do niego.
– Debilu… jesteś wspaniały… Kupię ci tyle bułek, ile chcesz… – powiedziała Eris, podciągając nosem głośno. Był w szoku. Nie wiedział nawet, co odpowiedzieć. Po prostu objął je mocno. – Chodźmy do tego miasta… Proszę… – wyjąkała królica.
– A co z nimi…?
– Wojsko zaraz się zajmie nimi, czuję to… – dodała Kyoko. Odsunęły się od niego, lecz on podał im ręce. Szli razem, w ciszy.
Komentarze (6)
Odpowiednio zatytułować i dodać link na Forum do wątku:
https://www.opowi.pl/forum/literkowa-bitwa-na-proze-linki-do-w934/
I wygrać.
Tematy to:
Temat pierwszy - „Restart”
Temat drugi - „Zawierzenie”
Można. na jeden, można na drugi, można połączyć.
Czekamy i liczymy na ciebie
Literkowa pozdrawia
Aru próbuje usprawiedliwić swoje szlachetne, choć lekkomyślne działania... Ciężko powiedzieć czy to odwaga czy raczej głupota. Ale cóż, człowiek (no, może raczej Furry w tym przypadku XD) nie stałby i patrzył bezczynnie na okrucieństwo wobec zwięrząt, więc reakcja zrozumiała.
Heh, nie mija nawet chwila czytania, a bohaterowie już się kłócą. Serio, oni to chyba pokłóciliby się o wszystko dosłownie. Ale to w porządku, przynajmniej w ten sposób czytelnik widzi ich charakter dokładniej.
Bóg Ra? Nie wiedziałem, że Furry wierzą w mitologię egipską XD
Szał Lorenzo budzi ciarki na plecach. Aż słyszę w głowie jego wrzask... ale zadziałało, stał się bohaterem. Nawet Eris to doceniła... nazywając go debilem... XD
Interesujący i trzymający w napięciu rozdział, za który leci 5. Napisałbym coś jeszcze, ale muszę iść pisać kolejny rozdział "Koszmaru Lincolna" oraz "Tylko on, ona i motocykl". Kto wie, może też wpadnie wena na "Nowy Porządek"...
Pozdrawiam ciepło :)
Aru akurat jest człowiekiem, nie ma uszków zwierza. ;)
No szczególnie zwierzęcia, które tyle znaczy dla jej kultury i mocy, którą stara się ochronić... To jednak jej ideały, a jak wiadomo, dla ideałów człowiek naprawdę wiele potrafi zrobić, jeśli je posiada. Momentami rzeczy wręcz głupich, nawet okrutnych, jak można się niejednokrotnie przekonać śledząc historię czy dzisiejsze wydarzenia...
Typowi bohaterowie. ;) Śmieszne to w sumie, gdyż ja osobiście jestem osobą która zamiast kłótni zawsze stara się rozmawiać i trudno mnie do podniesienia głosu sprowokować (no chyba, że na mnie krzyczą, to wtedy tak), a bohaterów w tym opowiadaniu wykreowałam na dość kłótliwych... Ciekawe. ;)
A czerpałam to z greckiej, to z egipskiej, nawet z kultury Japonii. ;) Więc jest mix, znajdzie się dużo.
Bardzo dziękuję za tak wysoką ocenę i czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały od Ciebie!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania