Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Boska Makabra: Filozof - Rozdział 6 (Część 3)
– Władca chciałby, byśmy złapali jeszcze jedno dziecko z darem ognia – powiedziała wysoka, fiołkowowłosa dziewczyna ubrana w czarną zbroję. Jej włosy były krótkie, na zbroi nosiła herb Nihorii – sierp księżyca z białą różą. Siedziała w ciemnym pomieszczeniu razem z grupą wojowników ninja, została przydzielona do kierowania nimi. – Tym razem nasz oddział ma się tym zająć. Jedno z nich znajduje się w wiosce Tricci. Z relacji szpiega wynika, iż ma około dziesięciu lat, nazywa się Aru. Jest raczej niedojrzałym owocem jeżeli chodzi o używanie magii. Teraz macie się iść wyspać, pobudka punkt o szóstej. Przekażę wam po przebudzeniu plan ataku na Triccę.
– Tak jest! – odpowiedzieli chórem i wyszli. Ściągnęła hełm z głowy i postawiła go na stoliku, usiadła i wzięła głęboki oddech. Czytała relacje z poprzednich ataków, była nieco zdruzgotana tymi opisami. Nagle do pomieszczenia weszła druga dziewczyna, w jej wieku, również ubrana w czarną zbroję. Ta jednakże miała brązowe włosy i niebieskie oczy.
– Jak tam, Kyoko? – Uśmiechnęła się.
– Ach, Mayu. – Odwróciła się w jej stronę. – Obmyślam plan na jutro. Mamy odbić jakiegoś dzieciaka.
– Hm. – Spojrzała na kartki. – Aru? Nieco Nihorskie imię, prawda?
– Przecież według historii Nihoria i Wojca miały niegdyś sojusz. I na jego znak nazwali kwiat ognia „Yinaru” od imienia cesarzowej Nihorii.
– Widzisz, jak historia lubi się zmieniać? – Zachichotała. – Nasz aktualny cesarz ma zamiar zrobić sobie z magów ognia broń. Dlatego musimy wyłapywać gówniarzy, by nauczyć ich naszych zasad.
– …Lecz czy trzeba tak ostro?
– Do czego zmierzasz, Kyoko?
– Wyrżnęli dwie wioski. Cywili, którzy nie mają nic wspólnego z walką, tylko po to, by porwać dwójkę dzieci. Przecież to nieludzkie…
– Kyoko, Kyoko! – zawołała. – Takie są realia! Zabieranie gówniarzy rodzicom siłą raczej też jest nieludzkie. Trzeba pokazać im kto tu rządzi, to może odechce się królowej Wojcy wpierniczać w naszą politykę zagraniczną i handel. Te sankcje, co to ma być? Cesarzowi się to nie podoba, a my jako wojskowi musimy spełniać wolę naszego władcy.
– Lecz czy trzeba niewinnych…?
– Nie mów mi, że się rozklejasz! – wykrzyczała. – Zabijałaś już tylu, to co ci tam wydać rozkaz? To najbardziej efektywne, gówniarz przerażony, a inni się nie wpierniczają.
– Nie – zaprotestowała. – Nie zrobię tak. Nie jesteśmy maszynami do zabijania. Jesteśmy honorowymi wojownikami! A ten, kto wydawał wcześniejsze rozkazy… pragnę z nim osobiście stoczyć walkę. Nasza kultura… To, czego uczyłam się od bycia dzieckiem… Wypełnię rozkaz cesarza i podaruję mu trzeciego maga ognia, ale nie tak.
– Haha. – Mayu zaśmiała się sucho. – Naprawdę? Dość odważnie mówisz o honorze, jak na pół-nihornijczyka, Kyoko. I chcesz wiedzieć, kto je wydał? – Mayu zbliżyła się do ucha Kyoko od tyłu. – Ja.
Mayu użyła wtedy zaklęcia i uśpiła Kyoko. Związała ją magią, wyrzuciła w kąt i zamknęła drzwi na klucz. Zadowolona odeszła.
~
– Nie słyszycie, głąby? Puścić ją.
Fiołkowowłosa, wysoka i szczupła dziewczyna mówiła bardzo zdenerwowanym tonem. Grupa ninja nie miała żadnych wątpliwości, że stoi przed nimi ich kapitan, nieco poturbowany, ale nadal groźnie wyglądający.
– Gdzie pani była? – spytał jeden z nich.
– Ktoś postanowił uśpić mnie bez mojej zgody. Tak czy inaczej, nadal nie wykonaliście mojego rozkazu.
Spojrzeli po sobie, ciągle kurczowo trzymając Aru, która nie rozumiała, co się aktualnie dzieje. Gdy tylko ujrzała dziewczynę, jej zbroję i herb, jaki na niej się znajduje, zaczęła układać w głowie czarne scenariusze. Fiołkowowłosa zaczynała być wyraźnie zniecierpliwiona, zmarszczyła czoło w niepewności, co wojownicy zrobią.
Po prostu stali.
– Nie możemy – odpowiedział w końcu jeden z nich. – Kapitan dobrze wie, że cesarz nam głowy zetnie za to.
– Nie oddam jej cesarzowi – oznajmiła, po czym ze swojego ciała wyciągnęła wiązkę magii, która zmieniła się w miecz, nastawiła uszu i złapała pewnie oręż.
– Zdrada?! – wykrzyczał któryś z grupy.
– Szlag by to! – dodał inny, a grupka dziesięciu ninja przygotowała się do walki. Jeden z nich uwiązał Aru zaklęciem i przełożył przez swoje ramię, wszyscy wydobyli miecze, Kyoko uśmiechnęła się lekko, lecz po chwili ten uśmiech znikł.
– Mam was dosyć – przemówiła. – Mam siebie dosyć. Dałam się wciągnąć w wojnę sądząc, że ocalę kraj. A rozkazują mi mordować całe wioski, byleby zdobyć małych magów?
Wyskoczyło na nią trzech, jednemu wbiła ostrze prosto w oczodół, drugiemu podcięła nogi, a trzeciego przewróciła swoim ciałem i kopnęła z całej siły w głowę. Jej ruchy były szybkie i precyzyjne, a twarz jednocześnie kamienna. Wyskoczyła na nią cała reszta, wiedziała, iż nie będzie teraz łatwo. Aru piszczała, kilka razy została zraniona. Kyoko walczyła zaciekle, położyła kolejnych trzech, a potem jeszcze trzech. Został ostatni, ten trzymał związaną, przerażoną i nieco zranioną Aru. Zderzyli się ostrzami, nawet jeżeli jej przeciwnik walczył jedynie jedną ręką, to i tak szło mu wyśmienicie.
Lorenzo otworzył nieco oczy, leżał obolały na ziemi, obraz jaki widział był nieco zamazany, lecz dostrzegał ogniste włosy Aru, słyszał również jej krzyki. Jego ciało zmieniło kształt z ludzkiego w brązowego lisa. Stanął na łapach, nie kierując się wzrokiem, lecz słuchem. Słyszał krzyk Aru, głos mężczyzny i kobiety, odgłosy walki. Skupił się i używając resztek swoich sił wyskoczył. Teraz jego uszy, jak i uszy Aru i Kyoko, usłyszały wrzask mężczyzny. Fiołkowowłosa zobaczyła młodego brązowego lisa zaczepionego szczęką o ramię jej przeciwnika. Wbijał zęby głęboko, gdy reszta jego ciała bezwładnie opadała, Kyoko szybko pchnęła mieczem wojownika, ten upadł, chwyciła Aru w obłok magii i położyła obok, na ziemię. Wycieńczony Lorenzo puścił agresora, dyszał ze zmęczenia i bólu.
– Lorenzo! – wrzeszczała Aru, próbując przyczołgać się do niego. Magiczne więzy wokół niej pękły. Poczuła na sobie zimny wzrok, uniosła głowę i zobaczyła Kyoko. Odskoczyła wtedy i skupiła ogień wokół dłoni. Fiołkowowłosa stała niewzruszona.
– Chcesz żyć, a może chcesz umrzeć? – spytała. Aru zdumiała, lecz nie odpowiedziała, nadal utrzymywała bojową postawę. Kyoko zamknęła oczy. – Bierz lisa i uciekaj. Przy rzece jest łódka, raczej dasz radę ją obsłużyć.
Aru milczała. Wzięła lisiego Lorenzo, pomagając sobie magią, na ręce i zaczęła biec w stronę wybrzeża rzeki.
– …Ha – zaśmiał się umierający wojownik. – Wiesz o tym, że zdradziłaś Nihorię i swój klan?
– Wiem – odpowiedziała. – Lecz już jest po fakcie. Więc przynajmniej nie dam wam zabrać magów ognia. Tą wojnę trzeba skończyć, a odebranie Wojcy ich skarbu tylko pogłębi konflikt.
– Nagle taka zmiana? – Zachichotał i kaszlnął.
– Powinnam była zrozumieć już to dawno. To, że wcale nie robiłam niczego w dobrej sprawie. Jedynie wydawało mi się, że robię.
Podeszła z mieczem do leżącego na ziemi ninja, po czym dobiła go. Tak samo resztę.
~
Aru wsadziła Lorenzo na drewnianą, solidnie wykonaną łódkę. Lis jęczał z bólu, dziewczyna martwiła się o niego. Ona sama odniosła kilka ran ciętych, które na szczęście przestały już krwawić. Ogniem przypaliła sznur, na który zawiązana była łódka, i szybko wsiadła na nią. Ułożyła Lorenzo przy swoich nogach i pogłaskała go po głowie. Złapała za wiosła i zaczęła powoli oddalać się od brzegu. Wiosłowanie nie szło jej wybitnie dobrze, lecz starała się jak mogła.
– Aru…? – spytał poraniony lis. – Gdzie my…
– Na łodzi – odpowiedziała. – Tamta dziewczyna nas uratowała.
– Dziewczyna?
– To był Nihornijski wojownik.
– …Co? – spytał i ponownie jęknął. – Nihornijski? Dlaczego miałaby ciebie ratować?
– Sama nie wiem… Mówiła coś o tym, że wojnę trzeba zakończyć… Och, to ona! Wykrzyczała, widząc po drugiej stronie rzeki płynącą Kyoko na łodzi. Ta jednak pomagała sobie magią w wiosłowaniu, więc bardzo szybko oddalała się od nich. Lorenzo nieco się podniósł i spojrzał na nią, jego wzrok nadal był mętny.
– Powinniśmy płynąć za nią – powiedział.
– Dlaczego?
– Może zaprowadzi nas do czegoś ważnego. Chyba nie zamierzasz tak tego wszystkiego zostawić po tym, co się wydarzyło w twojej wiosce, prawda?
– No… Nie… – odpowiedziała smutno. – Ale ona szybko płynie… Nie zdążymy za nią.
– Płyń w jej stronę. Raczej w końcu gdzieś zostawi łódź, będziemy jej szukać.
– Jesteś pewien, że w tym stanie dasz radę?
– Tak, dam. – Jęknął ponownie. – Muszę się tylko na moment położyć…
~
Kyoko płynęła szybko. Wyszukiwała śladu many, jaką mogła zostawić za sobą Mayu. Sądziła, że skoro wojownicy tu byli, ona również musi być niedaleko. Płynęła tam, gdzie magia jej wskazywała. Po długim, lecz szybkim wiosłowaniu, zatrzymała się przy brzegu. Wysiadła, droga prowadziła do wilgotnego lasu. Nadal utrzymywała zaklęcie namierzania, lecz sygnał słabł. Warknęła i przyśpieszyła kroku, ale nie odnalazła żadnego śladu, aż w końcu trop całkowicie się rozpłynął. Kyoko zrozumiała wtedy, że się zgubiła. Las wydawał się nie mieć końca, nie wiedziała nawet, z której strony przybyła. Przeszła przez małą rzeczkę, szukała śladów. Teraz zdawało się jej podejrzane to, iż magia zaprowadziła ją tutaj.
„Chyba… wpadłam w pułapkę” – pomyślała.
Miała rację. Nagle straciła przytomność. Kiedy się obudziła nie wiedziała co się stało, świadoma jednak była, że nie ma szans by przeżyć. Była poturbowana i miała złamaną nogę. Czekała teraz, aż jakieś zwierzęta przyjdą i ją pożrą. Nie żałowała już niczego. Wpatrywała się w wysokie korony drzew, które wydawały charakterystyczne szumienie, gdy powiewał przyjemny, chłodny wiatr. Usłyszała przedzieranie przez krzaki. Pomyślała, że zwierzęta już poczuły krew i nadchodzą po nią. Nie bała się. Przecież takie jest życie, przetrwają tylko najsilniejsi.
Jakim zdumieniem było dla niej, gdy ujrzała dwójkę znajomych jej dzieciaków. Jedno z mocno czerwonymi włosami, a drugie z charakterystycznymi, lisimi uszami. Dokładnie takimi jak jej, jednakże brązowymi. I to te dzieciaki jej pomogły, przeciągnęły ją na łódkę i odpłynęły razem z nią.
~
– I w sumie tak to wszystko wyglądało. Jestem uznana teraz za dezertera i poszukiwana żywa bądź martwa w moim kraju – dokończyła Kyoko. Kasei była zafascynowana całą tą historią.
– Ale jesteśmy razem. – Uśmiechnęła się Aru w stronę Lorenzo i Kyoko. – I to jest najważniejsze.
– A Eris? – spytała Kasei.
– Nie myśl sobie, że cokolwiek ci powiem! – burknęła i odeszła.
– A tej co znowu? – spytała rudowłosa.
– My w sumie też nie wiemy co robiła Eris zanim do nas dołączyła – odpowiedział Lorenzo. – Wiemy tylko, że miała jakieś poważne problemy z prawem.
– W ogóle się tego nie spodziewałam! – Zachichotała złośliwie. – No to, może teraz ja opowiem?
– Przełóżmy to na później – powiedziała Aru. – Historie są najlepsze do opowiadania podczas długich podróży, więc zostawmy tą historię na takową.
– No dobrze! – Uśmiechnęła się Kasei. – No to, szukamy dalej tych rodów?
– Spróbujmy, chociaż nie widzę już nic ciekawego.
Komentarze (4)
Z Mayu to można sobie dopowiadać. Głównie "winą" jest najpewniej Nihornijska mentalność, wzorowana mocno na Japońskiej, czyli bezwzględne oddanie narodowi i przystosowanie do nakazów. Dlatego pewnie wahanie Kyoko odebrała jako coś złego, stąd na przykład wypomniała jej bycie w połowie Nihornijczykiem, jakby miało to sugerować, że jest w stanie zdradzić naród.
Dziękuję za piąteczkę. :)
Intryguje dziewczyna w czarnej zbroi i z symbolem, który kojarzy mi się z totalitaryzmem... Jej późniejsze zachowanie, moment, kiedy "ma dosyć" i rzeź wiosek bardzo przypomina mi takiego typowego żołnierza z czasów wojny w Wietnamie, który ma dość konfliktu i chce do domu. Coś czuję, że z tą postacią będą problemy, zwłaszcza że skoro wzorowałaś jej zachowanie na mentalności Japończyków (zwłaszcza z czasów II wojny światowej), można się tego spodziewać. Dobrze, że chociaż Aru jest cała i zdrowa. Poza tym, błędów nie ma, więc leci 5.
Pozdrawiam ciepło :)
Ta postać to Kyoko, a ta scena to dawne wspomnienia, być może nie pamiętasz, jako że czytałeś dawno. ;) I zgadłeś, ta mentalność i ogółem cały motyw wojny między Nihorią a Wojcą jest wzorowany właśnie na okresie II wojny światowej. No ale jako, że jesteś zainteresowany tematem, to od razu to zauważyłeś! ;)
Dziękuję pięknie za ocenę i zapraszam do dalszego czytania. :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania