Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Boska Makabra: Filozof - Rozdział 5 (Część 6)
Próbowała zdobyć tyle czasu, ile mogła. Biegła, co jakiś czas ukrywając się za drzewami, jednocześnie planując dalsze kroki. Kurczowo trzymała Lorenzo w dłoniach, starając się nie narażać go na żadne niebezpieczeństwo. W pewnym momencie dostała z magii w nogi i wyleciała w przód. Czuła palenie w łydkach, oparła się o korę drzewa i ciężko oddychała.
– Hej, Lorenzo – powiedziała. – Chciałabym ci coś powiedzieć, zanim Catherin tu przyleci.
– Słucham…
– Wiem, że to za szybko … Lecz przypominasz mi kogoś, kogo spotkałam bardzo dawno temu. Ta osoba… była mi niezwykle bliska. Niestety, nie zdążyłam nigdy powiedzieć jemu, co czuję. A wiesz… ja wierzę w reinkarnację… i może to głupie… – Zaśmiała się. Lorenzo nic nie odpowiadał. – Jednak myślę, że od pierwszego wejrzenia ciebie ko…
Pegaz wybił drzewo przy którym siedzieli. Ivory odbiła się bolącymi nogami i zatrzymała się nieco dalej, klęcząc. Przycisnęła Lorenzo do swoich piersi, jej twarz była rozpromieniona.
– Heh – parsknęła. – Może powinnam przestać gadać, a zacząć zastanawiać się nad tym, co robię?
– Ivory… – szepnął nieśmiało.
– Jeśli chcesz, możesz zignorować to, co powiedziałam. Chciałam po prostu byś to wiedział. A teraz… proszę, pomóż mi w tej walce.
– Zrobię to! – odpowiedział odważnie, lecz słychać było mieszankę różnych emocji w jego głosie.
– Sądzę, że zwykła broń jak ty nie wiele tu zdziała… Tak samo zwykłe zaklęcia… Jednak gdybyśmy użyli czarnej magii…
– Zrób to.
– Jednak mogę zrobić ci tym krzywdę.
– To nic. Ufam ci.
Te słowa sprawiły, że zaśmiała się uroczo i szczerze, po czym wstała. Czuła pieczenie w nogach, jednakże ten ból już teraz został jej wynagrodzony. Skupiła czarną magię na pistolecie, wsiąknęła ona w Lorenzo, który tylko nieco zasyczał. Catherin usiadła wygodniej na Karii, wyglądała bardzo spokojnie.
– Skończyłaś przedstawienie? – spytała brązowowłosa. – Szczerze, nie mam pojęcia czym jesteś i jak na ciebie patrzę to przechodzą po mnie ciarki. Więc może uchylisz przede mną rąbek tajemnicy i pozwolisz mi siebie poznać?
– Przykro mi – powiedziała z uśmiechem – ale nie wchodzę w żadne relacje z istotami, które mnie obrzydzają.
Ivory złapała pewniej pistolet w ręce i zaczęła strzelać w stronę przeciwnika. Karia nadal wykonywała godne podziwu uniki, jednak naboje Lorenzo ze szczyptą czarnej magii pozwoliły w końcu ją zranić. Gdy ruchy pegaza spowolniły przez rany, Ivory wystrzeliła zaklęcie z dłoni. Niestety nie trafiła idealnie, to grzywa pegaza zebrała cios. Czarne włosie pękło niczym przeciążona lina i poleciało na ziemię. Catherin pogłaskała pegaza po pysku, po czym wyszeptała coś do jego ucha. Czarna magia wokół konia zaczęła mocniej buzować. Ivory na szczęście była na to przygotowana. Pomimo bólu, skupiła magię w nogach i wyskoczyła w ich stronę, pegaz chcąc chronić swoją panią wytrącił pyskiem Lorenzo z dłoni Ivory, a ta odpowiedziała na to kopnięciem Catherin z całej siły w twarz. Pistolet zmienił się w brązowego lisa, który pod wpływem ciosu został obezwładniony. Wyleciał kilka metrów w tył, upadł bezsilnie na ziemię i trząsł się z powodu bólu i czarnej magii, która unosiła się wokół jego ciała. Catherin za to wyleciała podobnie, lecz w drugą stronę. Ivory miała teraz kilka sekund na decyzję; nie wiedziała, czy ma iść do Lorenzo, czy może zająć się pegazem, skoro jest tak blisko. Karia jednak wyrzuciła ją w stronę lisa nabrzmiałą magią. Ivory stęknęła z powodu bólu w nogach, który coraz bardziej się nasilał. Przybliżyła się do Lorenzo i subtelnie pogłaskała jego trzęsące się ciało. Pegaz szedł powoli w jej stronę. Myślała, co ma teraz zrobić, Catherin leżąca na ziemi patrzyła na nią, śmiała się.
– Dalej, Karia… Roznieś ich… Mam już dosyć ich wszystkich.
– Zrozumiałam – odpowiedział pegaz, który zaczął szarżować w ich stronę. Ale wtedy to Ivory się uśmiechnęła. Wstała szybko, próbując ignorować ból, skupiła tyle magii ile mogła, po czym uderzyła z całej siły w pysk konia pięścią ze skupioną aurą. Pegaz znieruchomiał, jego tylne nogi zachwiały się.
– Biedne stworzenie – powiedziała cicho, z pokorą w głosie. W jej drugiej ręce pojawiła się kosa. – To takie przykre, że jeszcze nie ma dla takich jak ty ratunku.
Odsunęła szybko pięść od pyska, złapała rękojeść kosy w obydwie ręce i szybkim, praktycznie niezauważalnym ruchem zrobiła nacięcie. Pegaz padł, pozbawiony głowy, Ivory trzęsła się pod wpływem bólu nóg, czuła palenie. Nie było żadnej krwi; ciało pegaza zmieniło się w lśniący popiół, który zaczął powoli unosić się w stronę nieba. Łowczyni patrzyła na to dłuższą chwilę, zmęczonym, smutnym wzrokiem. Lorenzo, świadek zajścia, wciąż leżał jak sparaliżowany. Ivory opuściła głowę nisko, jej kosa zniknęła, łożyła dłonie razem.
– Proszę, boże oczyszczenia… – powiedziała cichutko. – Ocal tych, których mrok wyniszczył dusze… Zabierz zarazę z ich serc…
Ivory poprzestała modlitwy, gdy usłyszała śmiech. Spojrzała w stronę Catherin, która powoli wstawała. Nie obawiała się jej, wiedziała, że Catherin bez pegaza nic już nie jest w stanie zrobić. Jedyne, co przyprawiało ją o lęk, to jej śmiech. Był szalony, obrzydliwy i pogardliwy.
– Bóg? – wykpiła. – Boga nie ma! Boga stworzyli ludzie, by wierzyć, że jest cokolwiek sprawiedliwego na tym zakichanym świecie! Jednak wiesz? Nie ma. Kompletnie nie ma.
– Och – odpowiedziała spokojnie łowczyni. – I mówi to ktoś, kto poluje na niewinnych ludzi?
– Niewinnych… nikt nie jest bez winy. Ja jedynie karzę ludzi, których przepełnia pycha, których nie obchodzi nic poza ich bogactwem! Nienawidzę ich! Nie znają oni głodu, nędzy, jedynie dobrobyt i przekonanie, że mogą mieć co chcą! Wiesz, co się dzieje w wiosce, na którą spada klęska głodu? Mieszkańcy zaczynają zjadać siebie nawzajem. I ja, by przeżyć, musiałam zjadać własnych przyjaciół. Szlachcice grabili nas wszystkich! Wykupili naszą wioskę, zabrali nasze monety, nasze pola, wszystko! Pomoc nigdy nie nadeszła, a każdy, kto próbował uciec był łapany i zabijany! Kazali nam harować, by mogli się paść, grubasy! A NAM NIE DALI NIC! Ale to się skończyło. Byłam ostatnią, która przeżyła… więc zjadłam i ich. Skoro kazali mi zjadać moich przyjaciół, to zjadłam też ich! A teraz jem tych, którzy są do nich podobni! Szlachtę, wszystkich, którzy są bogaci… ponieważ to oni narzucali nam swoje zasady! Mam dosyć tego, że nie robią nic i mają wszystko! Moim życzeniem jest zostać bogiem, którego ludzie wykreowali. Zniszczyć ból na świecie! Dać wszystkim to, czego pragną, a te świnie zarżnąć, co do ostatniej! Może i zniszczyłaś mojego pegaza… Jednak nie dam ci łatwo za wygraną. Ciebie też zarżnę, zjem… Rzucę twoje kości w prezencie tym idiotom… – Zaczęła się nagle obrzydliwie śmiać. Ivory stała, zupełnie nieporuszona.
– Masz pojęcie, o czym w ogóle mówisz? – spytała łowczyni.
– Ech? – Catherin przestała się śmiać.
– Po równo? Każdemu? Stworzyć idealną utopię pozbawioną bólu? – spytała z wyraźną pogardą w głosie. – Usunąć ból? Dać każdemu to, czego pragnie? Czym by to było? Jakby każdy mógł dostać to, co chciał… jakby to miało wyglądać? Ludzie są istotami ślepymi. Doszłoby w końcu do zamieszek, gdyż każde z nich myślałoby, że może mieć wszystko. Doszłoby do wojen, chodzenia po trupach do celu… i w końcu komuś zabrakłoby czegoś. Ból to zaprawdę zło najgorsze… jednak czy tęcza może powstać bez odrobiny deszczu? Tracąc coś, uczymy się szanować to, co jest nam ponownie dane, znając ból, potrafimy cieszyć się szczęściem! Nawet, jeśli są przegrani, nawet oni mają swoją chwilę szczęścia w życiu! A ci, którzy walczą o szczęście… mają je najprawdziwsze na ziemi! Nie dane z góry, tylko to wywalczone własnymi dłońmi szczęście jest najbardziej wartościowe! Zabrałabyś to szczęście, ba, zabrałabyś je całe, skoro ludzie nie mieliby wzorca bólu! Ich życie stałoby się szare, a potem brutalne. I cała utopia upadłaby, byłoby jeszcze gorzej.
– Kłamiesz – zasyczała. – Kłamiesz, kłamiesz… Kim ty w ogóle jesteś, by móc to wiedzieć?!
– Ja… – Spojrzała w stronę Lorenzo. – Też straciłam coś, co było dla mnie naprawdę wartościowe. Lecz wierzę, że pomimo tego… moje modlitwy zostały wysłuchane. A ty… pragniesz czegoś, na co nie zasłużyłaś. Szczęście… prawdziwe szczęście nie zostanie dane komuś, kto przelewał krew niewinnych ludzi! Jesteś obrzydliwa. Jesteś hipokrytką… i nawet nie masz pojęcia o tym, o czym w ogóle mówisz.
– ZAMKNIJ SIĘ! – wykrzyczała. – WYGRAM TĄ GRĘ! STWORZĘ IDEALNY ŚWIAT BEZ BÓLU I CIERPIEŃ, ŚWIAT, NA JAKI LUDZIE CZEKALI! I W KOŃCU BĘDĘ SZCZĘŚLIWA, BĘDĘ!
Catherin rzuciła się w stronę Ivory, ta złapała ją za rękę i wykręciła. Kopnęła ją po chwili brzuch z kolana, kanibalka upadła na ziemie, zacisnęła ręce wokół tułowia.
– Zabijałaś niewinnych dla własnego zadowolenia – powiedziała przerażająco poważnie Ivory. – Ktoś taki jak ty… nie pojmie, czym jest prawdziwe, pokornie wypracowane szczęście. Jestem w stanie zrozumieć twoją nienawiść, nie obwiniam cię za nią, jest w pełni zrozumiała. Lecz to, co zrobiłaś tym wszystkim ludziom… jest niewybaczalne.
– Kim ty w ogóle jesteś, by mnie oceniać?! – wykrzyczała. Ivory ponownie ją kopnęła, tym razem w twarz. Powoli schyliła się i chwyciła jej wykręconą rękę za nadgarstek.
– Nie mogę pozwolić, by ktoś taki jak ty grał w tą grę. – Ivory przyłożyła drugą dłoń i magią zaczęła wyrywać Catherin pieczęć z numerem pięć. Ta zaczęła wierzgać, lecz to było na nic. Łowczyni wstała, patrząc od góry na słabą Catherin, która bez swojego pegaza była niczym mały robak. – A kim jestem? Czymś, co czeka każdego.
Ivory przywołała swoją kosę i zapała ją ostrożnie w ręce. Przesunęła ją za głowę, po czym z całej siły zamachnęła nią w stronę Catherin. Lorenzo usłyszał nieprzyjemny dźwięk łamania kości. Lecz nie patrzył.
Komentarze (6)
Pięknie, ta część zmusza do myślenia. Gdyby na świecie nie byłoby cierpienia, samo szczęście, to ludzie tego szczęścia by nie czuli. Bardziej doceniamy to co mamy, gdy tego mam zabraknie, więc każdy moment w życiu jest ważny i potrzebny. Czegoś nas uczy. A naszym zadaniem, jest wyciągnąć z tego odpowiednią lekcję.
"Tracąc coś, uczymy się szanować to, co jest nam ponownie dane, znając ból, potrafimy cieszyć się szczęściem"
Wspaniały cytat.
Oby kolejne rozdziały Cię nie zawiodły!
Znowu rozdział wypełniony akcją, zwłaszcza na początku. Naprawdę musisz mnie nauczyć robić takie długie opisy, gdzie coś się dzieje, bo są genialne. Fragment z gniewem Catherin również bombowy. Swoją drogą, nie wiedziałem, że jest komunistką! No bo jakby się nad tym zastanowić, mówi, że chce dawać "po równo każdemu" (tak, wiem jak to brzmi... XD), psioczy na bogatych, chce stworzyć jakąś nierealną komunistyczną utopię... Cholera, zaczynam się bać nie tylko jej, ale też i świata, jaki planuje stworzyć :P Anyway, zostawiam 5 i zasuwam dalej.
Pozdrawiam ciepło :)
Jeju, dziękuję... Naprawdę dużo to dla mnie znaczy. ?
No cóż, w końcu wiadomym jest, że komunizm narodził się przecież z wielkich, wręcz wspaniałych idei, które pociągały za sobą serca wielu. A jak było naprawdę, to każdy wie. ;) Jak widać Ivory ma tego świadomość, dlatego ją... sprzątnęła.
No, już ostatnia część rozdziału/epizodu 5 została Tobie. Oby się spodobało. ^^
Również pozdrawiam i niedługo widzimy się u Ciebie! :)
Podoba mi się opis walki, bardzo dynamiczny i żywy.
No i oczywiście, co najważniejsze, te przemyślenia... :)
Kurcze, gdy tak wczytałem się w historię Catherin zrobiło mi się jej autentycznie żal... Teraz rozumiem przez co przeszła, co sprawiło, że jest taka, a nie inna... Taka trauma potrafi zmienić, potrafi wyniszczyć, zwłaszcza psychicznie, potrafi zmienić dobrego człowieka w potwora, ale czy Catherin była potworem? Aż tak "mocno" bym jej nie nazwał... Człowiek skrzywdzony? Człowiek zniszczony? Człowiek brutalnie doświadczony przez życie? Tak, tak bym ją nazwał. Potwór? Nigdy... Owszem, czyniła zło, stała się złym człowiekiem, ale najważniejsza kwestia, najważniejsze pytanie "Dlaczego?" No właśnie, dlaczego? Czy to był jej wybór? Czy miała na to wpływ? Nie, wszystko co robiła, robiła by przetrwać. A jak wiadomo, człowiek dla przetrwania zrobi wszystko, taki to już nasz instynkt. Niestety, została zniszczona psychicznie przez traumę. Zjedzenie własnych przyjaciół, aby przeżyć, straszna przeszłość, straszne doświadczenie, co odbiło się bardzo negatywnie na jej postępowaniu i zmieniło ją z zapewne dobrego człowieka w złego.
Zbyt pochopnie oceniamy nie znając prawdy... przeszłości, która determinuje przyszłość, teraźniejszość.
Co do Ivory, jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. Wiele jest racji w tym co powiedziała. Nie ma szczęścia bez cierpienia, tak jak nie ma dobra bez zła. Jedno i drugie jest ze sobą nierozerwalnie związane. Bez doświadczenia jednego nie można poznać i docenić drugiego. Szczerze, te przemyślenia Ivory, to praktycznie to samo, co sam uważam i co bardzo, ale to bardzo często poruszam w swoich własnych tekstach i to co z nich wynika ;)
Tak jak zawsze powtarzam, świat nie jest czarno biały. Wszystko przeplata się ze sobą i oddziałuje na siebie nawzajem. Dobro bez zła nie miałoby żadnej wartości, oraz żadnego sensu. Tak samo ze złem.
Dlatego tylko i wyłącznie wieczne szczęście, tylko szczęście, czy tylko dobro, to mrzonka, a nawet gdyby istniał taki świat, byłby pustą wydmuszką, bez znaczenia, ponieważ nie byłoby przeciwwagi, zła, cierpienia, które nadaje sens.
Dlatego utopia jest niemożliwa i szkodliwa ze wszech miar.
Co do samej Ivory jeszcze... "Jestem tym co spotyka każdego" Zważywszy na te słowa można wysnuć wniosek, że jest samą śmiercią, kostuchą, lub żniwiarzem.
I mimo wszystko, iż prawdopodobnie nią jest, to szczerze, jest mi szkoda tego, że jednak zabiła Catherin. Wiem, że to dziwne, ale jednak, patrząc na jej przeszłość mogła się pogubić... W końcu jest tylko człowiekiem, a człowiek błądzi. Cudem jest już to, że przeżyła to "piekło" na Ziemi.
Jeszcze raz winszuję, świetna część, i jak zawsze...
Pozdrawiam ;)
Bardzo dziękuję za tak przemiłe słowa i podzielenie się przemyśleniami - bardzo cieszy mnie, że każdy czytelnik może sobie wyrobić zdanie o wydarzeniach i postaciach. Ja również uważam, że Catherin nie była tym "czystym złem", tym wyrachowanym i z wyboru, ale z powodu wyniszczenia psychicznego. Mimo wszystko też umiem zrozumieć stanowisko Ivory - że to, że spotkało ją zło, nie usprawiedliwia jej działań. Nawet ten fragment o tym mówi:
"Jestem w stanie zrozumieć twoją nienawiść, nie obwiniam cię za nią, jest w pełni zrozumiała. Lecz to, co zrobiłaś tym wszystkim ludziom… jest niewybaczalne."
Jest to jednak już bardzo trudny problem moralny. Ja osobiście sądzę, że Catherin zasłużyła na swój los, czyli na śmierć... ale o ironio uważam to zarówno za pewnego rodzaju akt łaski dokonanej przez Ivory. W końcu jeżeli istnieją byty boskie, jak nasz bożek, a Ivory widocznie ma coś z tym wspólnego, jak już zauważyłeś, to wie, co czeka dusze później... Więc kto wie, może inny byt oceni, że Catherin nie zasługuje na całkowite potępienie, ale na nauczkę i da jej drugą szansę? Zauważ, jak Ivory podeszła do jej pegaza, za którego się modliła. Wierzę, że mimo brutalności, Ivory życzyła Catherin tego samego - ratunku od ciemności.
To teraz zapraszam na ostatnią część rozdziału... walki Eda i Aru! ;))))))))
Dziękuję, awww, jest mi tak miło, aż się zarumieniłam!! ??????
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania