Pokaż listęUkryj listę

Opowiw *** Dom Pięknego Zapachu

Wtedy zupełnie niespodziewanie, strudzeni wędrowcy dotarli do tajemniczego domu, którego na skraju jeziora – gdy tylko gęsta mgła opadła – ujrzeli. Przeto uśmiechów na ustach i radosnych pokrzykiwań, brakować nie mogło, gdyż strudzeni drogą i zgłodniali byli. A gdy weszli do środka, to w pierwszej chwili, pustostan ujrzawszy, wnerwieni deczko, wyjść z pośpiechem, chcieli.

 

Lecz nagle połacie krzaczków różnorodnych i owoców na nich kiście całe, na podłodze wyrosły, a wzrok zachęciwszy, sprawiły, że czym prędzej zostali z zamiarem spożycia. Na dodatek cudowny zapach (nie przybyłych z racji spocenia) zakrył całunem wnętrze, aż większy apetyt wzmógł ponad miarę.

 

Nieliczni szemrać zaczęli, czy aby nie trujące z uwagi na to, iż śliczna woń, za bardzo kusząca i podejrzana była, zważywszy na to, iż takiego pięknego zapachu, jeszcze nigdy w caluśkim życiu w nozdrzach nie zaznali.

 

Jednakowoż głód jak to głód, swój scenariusz dopisywał, nie bacząc na to, co może nadejść kiedyś i o co w tym wszystkim tak naprawdę biega.

 

Zatem większość usiadła wygodnie, dary treściwe pałaszując.

Chociaż niektórzy stali samotnie, lecz z szacunkiem soczyste kęsy trawili.

Część spożywała dzięki myślom,

które w głowie kołowały, mimo wszystko pragnąc sens zrozumieć.

Jeszcze inni, biegali jak te płoche zające na polu, zjadając jak najwięcej,

niczym przysłowiowe głąby z kapusty, wyszarpując.

Byli też tacy, co zmysłom ufali, pół na całość, wątpiąc.

 

Wtem Istoty Skrzydlate, wiatrem owiane, na tle nieba poczęły szybować, a ich śpiewne odgłosy, dotąd nie słyszane, sprawiły, iż odpoczywający najedzeni, w dziwny stan popadli.

 

Gdy słońce otuliło dom, poświatą słodkiej pomarańczy, poprzez zamknięte okna wleciały, by śpiących do krainy tajemnic zabrać – poprzez sen, poza granicę niemożliwości.

 

A było tak, że jedne ciała śmierdziały, drugie wcale, trzecie pół na pół, a pozostałe pachniały, chociaż wszyscy te same owoce spożywali.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Narrator 8 miesięcy temu
    Czytając to pomyślałem o szermierzu, który codziennie rankiem musi ćwiczyć szablą. Tak samo ten tekst — ćwiczenie raczej, aniżeli sama walka. No, ale żeby wykrzesać z pióra coś ciekawego trzeba sporo ćwiczyć i to bez „się” 😀. Zresztą może nie chodzi o samą walkę, tylko przyjemność trzymania szabli w ręku?

    Tutaj niepotrzebna zawiłość skromnym zdaniem mym:
    „Wtedy zupełnie niespodziewanie, wędrowcy dotarli do tajemniczego domu, który to na skraju jeziora, ukazał swoje oblicze, kiedy nagle mgła opadła, by ujrzeć mogli.”
    ->
    „Wtedy zupełnie niespodziewanie, wędrowcy dotarli do tajemniczego domu, który ujrzeli na skraju jeziora, gdy tylko opadła mgła.”

    Pozdrawiam. 👍
  • Dekaos Dondi 8 miesięcy temu
    Narratorze↔Dzięki:)↔O tak. Cały czas ćwiczę, a →się→jak już wiesz, w ogóle nie używam.
    Fakt. Zawiłość, ale chciałem, by czasownik na końcu, by pewien styl zachować.
    Może zrobię mix, z Twojej wersji i mojej?
    Ów tekst ma pewne przesłanie, ale lepiej nie tłumaczyć:)
    Pozdrawiam😀:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania