Opowiw *** Tańczący na gzymsie z gołębiem
spadaj ludziu spadaj
póki słonko świeci
ciałko będzie wiedzieć
gdzie za chwilę zleci
– Przecież panu tłumacze, że ja wcale nie chce spadać. Rozumie pan?
– No jak to? Stoi pan na gzymsie→Te słowa wypowiedział pan, który patrzy przez okno blisko tego pana, który stoi na rzeczonym gzymsie. Od strony zewnętrznej.
– W rzeczy samej, stoję. Mam myśli samobójcze, ale się boję jak jasna cholera. Niech mi pan poda rękę. Wejdę do pana mieszkania, ochłonę, to może później skoczę.
– Nie podam panu ręki, bo jeżeli mimo wszystko pan skoczysz, to mi przedtem rękę wyrwiesz. Polecisz z nią i protezę mi potrzaskasz?
– Przeszliśmy na ty? To nawet fajnie... w ostatniej godzinie...
– A co! Ja też chciałbym wyskoczyć. Ale nie mogę. Pies mnie trzyma za nogawkę.
– Nie możesz wyskoczyć razem z nim?
– To bernardyn. Nie mam tyle sił w jednej nodze. Gdyby mnie mały kotek trzymał…lub mysz.
– No coś pan. Kotka chciałbyś zabić.
– Proszę się nie wymądrzać na tym gzymsie. Ludzie z dołu patrzą. Ciekawi, czy pan spadniesz.
– Znowu jesteśmy na per pan?
– A co! Tak weselej. A tak a propos… gołąb na twojej głowie usiadł. Nawet wiem co robi.
– Grucha? Bo nie słyszę. Rajwach na dole.
– Też.
– Co też?
– Bo poza tym chyba zdechł.
– Na mojej głowie?
– No przecież nie na mojej. Jestem łysy. Zanim by zdechł, to by spadł. A nawet wcześniej domniemam. Ruszaj głową, to spadnie. Chcesz mieć trupa we włosach. Co innego, gdybyś leżał na chodniku. To byście pasowali.
– Aleś dowcipny jesteś.
Pan na gzymsie głową rusza na boki. Zbiegowisko na dole, oddycha z ulgą. Chociaż nie wszyscy. Kiwa, że chyba zaniecha. Tyle tylko, że martwy gołąb zaplątuje się w bujną czuprynę i teraz zwisa temu panu poniżej czoła. Pan wypowiada słowa:
– Teraz zamiast widzieć piękne zbiegowisko, to widzę dupę gołębia. No niech pan rzuci okiem. Co mam robić? Ręce mam przy ścianie. Boję się oderwać.
– Nie rzucę okiem, bo mam sztuczne. Większość członków mam sztucznych. Dlatego chce skoczyć. Zbrzydło mi to ciągłe mycie, żebym wyglądał na człowieka.
– Tego też?
– Co tego? Co mi tu pan… aaaa nie, proszę pana. Ten z ciała od małego.
Obydwaj panowie na chwilę milkną, by posłuchać konwersacji oddolnej. Wiatr akurat dziwnie zasuwa, z dołu do góry, to prawie wyraźnie słyszą.
– Aby go pokręciło. Nowa chałupa, świeżo pomalowana, a on po gzymsie łazi. Jeszcze z martwym gołębiem na oczach. To jakaś paranoja. Nawet butów nie ma…
– Gołębie przeważnie nie mają – odzywa się starsza kobieta. – Czasami tylko obrączki. Ale to już na całe życie. No chyba, że amputacja.
– Co pani gada za głupoty – rzecze sąsiadka z rzeczonej chałupy. – Niech pani spojrzy na tego, co po gzymsie łazi. Od razu mówiłam, że jakiś dziwny. Ludzi unika. Taki jakiś… zewnętrzny.
– Kobiety! Zewnętrzny to jest teraz. Może ma kłopot na głowie albo co.
– Czy ma kłopot, to ja tam nie wiem – mówi inna sąsiadka. – Do głów ludziom nie zaglądam. Ciekawa nie jestem. Ale gołębia na pewno.
– Przestańcie trzeszczeć. Za chwilę możemy mieć trupa na widoku. O cholera! Już leci!
– To tylko płaszcz ktoś wyrzucił. Chciał go zachęcić.
– Ja już jestem starszą kobietą i swój rozum mam. Skoro chciał skoczyć, to powinien. A on co? Nic. Tylko stoi. Głupków z ludzi robi. To po co ja tu stoję?
– Niech się wreszcie zdecyduje. Jak długo mam czekać. Ja też mam swoje plany w życiu.
Głos z góry – z gzymsu:
– No to nie czekaj. Spadaj stamtąd. Mądrala się znalazła. Myślisz, że specjalnie dla ciebie skoczę? Niech ci dziadek naskoczy. Co za babsko!
Głos z dołu:
– Patrzcie go. Co za niewychowany cham. Tak się odnosisz do staruszki, kiedy ci śmierć w oczy zagląda. Wstydu nie masz. Ale co tam wstyd. W piekle cię nauczą być zdecydowanym i jaj sobie z ludzi nie robić. Będziesz spadać z wysokiego kotła jak miło. Prosto w smołę, która będzie w drugim. I tak do usranej śmierci.
– Zobaczcie co wyprawia. Tańczy na gzymsie! Swój łabędzi taniec.
– Jakby włosy z głowy chciał zrzucić, a pióra powinien skoro tak.
– Biedny gołąb. Chwili spokoju. A niech mu nasra i już!
Głos z góry – z okna:
– Cicho tam, popaprańcy jedne. Nawet człowiek w spokoju samobójstwa popełnić nie może. Bo ciągle jazgacie, jak stado baranów dolinowych. Ja tego człowieka znam. Od całej godziny. Może jego ostatniej, jak się za chwilę namyśli. A może by mnie ktoś odwiedził i bernardyna kiełbasą skusił. Szansa, że puści nogawkę się wytworzy. A tak w ogóle wiem, czemu gołąb zdechł. Przejął samobójcze fluidy. Mój pies jest bardziej odporny… niestety.
– Przestań pan wreszcie. I gdzie w ogóle jesteś? Wiem tylko gdzie jest gołąb. Zaczyna śmierdzieć. Masz pan pożyczyć perfumy?
Głosy z dołu:
– Ja ci dam perfumy, zarazo jedna. Spadasz czy nie, łachudro niezdecydowana!
– Jak się pani zachowuje. Tam człowiek cierpi. Albo dwóch, bo ten drugi to już zupełnie nie wiadomo. Może pranie będzie wieszać?
– Na tym, co stoi na gzymsie? To musiałby ręce wystawić na boki i nogi ustawić prostopadle do ściany. Ale tego nie zrobi, bo się boi. Zwykły tchórz i tyle!
– Zaniosę mu suszarkę do bielizny. Co wy na to?
– Lepiej nie, bo jak skoczy to ci pogniecie.
– Ze świeżym praniem nie skoczy. Mógłby się zaplątać nieborak.
– Tylko gdyby spadał, to się cofajmy. No chyba, że ktoś chce dostać mózgiem po oczach.
– Od przybytku głowa nie boli.
Głosy z góry:
– Co to była za smuga?
– To pewnie ci, co skoczyli wczoraj, z bardzo wysokiej chałupy. Teraz dopiero przelecieli obok nas.
Głosy z dołu:
– Uciekajmy! Aż tyle przybytku, to my nie chcemy! Może głowa rozboleć!
Komentarze (21)
Całkiem spoko
5
Pozdrawiam ?
Niedoszły samobójca to człowiek samotny, ignorowany na co dzień, chce po prostu być zauważony, wysłuchany, a nic tak nie zwraca uwagi co taniec na gzymsie z gołębiem. ?️ Klasyczna scena często wykorzystywana w filmach: straceniec w roli winnego, sąsiad jako oskarżyciel-negocjator, tłum na ulicy to jury oznajmiające ostateczny werdykt.
Zabawny dramat sytuacyjny, w którym proza życiowa miesza się z surrealizmem.
Daję 5 i pozdrawiam. ?
Każdy człek, to nigdy do końca, zbadany i zrozumiany świat?:)
5, pozdrawiam ?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania