Pokaż listęUkryj listę

Opowiw *** Gra Cmentarna

Cmentarz wieczorową porą, przeważnie na powierzchni pusty. Czasami jedynie lekki ciepły wietrzyk zaszeleści smutno, płosząc liście z nagrobków powiewem przeminięcia, jakby niewidzialny anioł, białym skrzydłem dla porządku zamiatał. Jeżeli ma w sobie trochę więcej sił, można też usłyszeć dźwięk rozbijanego znicza. Trwa krótko i nagle zamiera. Niekiedy ruda pocieszna wiewiórka, pokonuje cichym tuptaniem, wąski chodnik, dzielący cmentarne kwatery. Tym razem, nieco zdenerwowana, gdyż przebiegła po czyiś butach.

 

Kraina Podziemnych, nie jest w nocy zamknięta. Nie ma takiej potrzeby. Miasteczko nieduże. Nawet nikt nie kradnie. Życie przemija leniwie. Tylko trochę szybciej, niż na wspomnianym cmentarzu. Zardzewiała brama odstrasza nieco swoim wyglądem, lecz tutejsi strachliwi nie są, a pomalować nie ma kto. Większość grobów zadbana, a ograbiane jedynie z liści, jeżeli komuś, tego typu symbol zmartwychwstałej natury, przeszkadza.

 

Właśnie zauważa jakieś zwierzątko. Smyrnęło mu po butach. Przyjechał do miasteczka w odwiedziny, a przyszedł w to miejsce, z ciekawości, by pooglądać groby. Szczególnie te starsze, z zielonym nalotem lat minionych. Te mu najbardziej podchodzą. Symbolizują bardzo wiele.

 

Księżyc w pełni. Poprzez ciemne liście, prześwituje blade światło. Maluje powłóczystą poświatą nagrobki. Długie cienie wystają gdzieniegdzie na chodnik, niczym cienkie ręce pochowanych. Lubi takie widoki. Ten nieuchronny klimat. Nagle słyszy krótki skrzypiący dźwięk, zardzewiałej furtki. Ktoś wszedł na cmentarz.

 

W miasteczku chociaż niewielkim, sklepiki różnej maści. Spożywcze na przykład i takie jakby przemysłowe. Jest nawet niewielka apteka oraz dość duży, jak na panujące warunki, sklep z pamiątkami. Do nabycia przeróżne rzeczy. Rękodzieło też. A czasami można tak trafić, że zdziwienie pewne, widząc na półkach wystawione towary.

 

Nie bardzo go obchodzi, że ktoś wszedł. Dwóch na cmentarzu, to jeszcze nie tłok. Raczej nie będą sobie przeszkadzać. Spaceruje nadal po różnych alejkach, między ciemnymi tujami. Nie wszędzie są, ale jest ich sporo. Mnisi, którzy strzegą zasad gry. Nie rozmyśla w ten sposób, będąc raczej racjonalnym w rozumie. Właśnie depcze podłużne cienie. Jeden z nich, trochę drgnął. Nawet zauważył ten szczegół, ale w końcu wieje lekki wiatr, więc w sumie nic dziwnego.

 

Od wczoraj, półka w pamiątkarskim mniej waży. Brakuje jednego eksponatu. Ktoś przyszedł i kupił, wyrzucając pieniążki z różowej świnki. Sprzedawca nie był zdziwiony. Zna osobę i wie, że ma różne pomysły. Lecz nie wie wszystkiego.

 

Przystaje na środku na rozdrożu alejki. Szpaler wspomnianych drzewek, w poświacie księżyca, oświetlającej rzędy nagrobków, wygląda wprost cudownie.

 

Niewielka miotełka zgarnia liście z cmentarnej płyty, nowego gróbu. Jeszcze bez gości wewnątrz. Uszykowany na przyszłość. Gdy ostatni listek spada na ziemię, te same ręce kładą zabawkę na zimny kamień.

 

Z furtki odpada skrawek rdzy. Znowu jej trochę ubyło. Nic dziwnego. Miejsce po temu. Stalowy łańcuch wiszący na bramie, błyszczy czarnymi plamami, w srebrzystym świetle.

 

Wyczuwa za sobą cichy szelest. Wiatr nieco silniejszy, zatem nie wzbudza to w nim niepokoju. Lecz ciekawość jak najbardziej. Spogląda do tyłu, obserwując wszystko przed sobą. Blisko niego spada otwarty znicz. Płomień gaśnie, a dźwięk trwa krótko i nagle umiera, ukołysany ciszą.

 

Słyszy bicie własnego serca. Nagle wie, że ktoś za nim stoi. Nie widzi rzecz jasna osoby, ale cienie ma przed sobą dwa. Zachodzą na siebie. Ten drugi jest mniejszy. Wtem słyszy całkiem sympatyczny głosik:

 

– Zagra pan ze mną? Proszę!

 

Zza jego pleców, wychodzi mała dziewczynka i staje przed nim. Na twarzy, okolonej złotymi kędziorkami, promieniuje łobuzerski uśmiech. Ma na sobie białą, błyszczącą sukienkę. Taki śliczny, cudowny aniołek. Tylko skrzydełek brakuje. Na tle ciemnych grobów, wygląda niesamowicie. Jak biały kwiat, na płaszczu nocy.

Takiego spotkania w takim miejscu, raczej nie przewidywał. Już żywił obawy, że to jakiś straszny potwór, a tu masz. Zwykła dziewczynka.

 

– Powiedz mi dziewczynko, co tutaj robisz po ciemku? Gdzie twoi rodzice?

– To pana nie powinno obchodzić. To znaczy… przepraszam, że tak niegrzecznie powiedziałam. Proszę ze mną zagrać, a później odprowadzisz mnie do domu.

– Ale twoi rodzice, na pewno pełni niepokoju. No pomyśl sama.

– W pewnym sensie jestem sama. Moi rodzice nie żyją. Mieszkam z babcią.

– A babcia żyje? No nie… teraz ja przepraszam.

– Spoko. W porządku. No i jak będzie? Zagra pan?

– A niby w co?

– Też mi pytanie. To najprostsza gra na świecie. Proszę iść za mną. Grób niedaleko.

– Grób?

–To będzie nasz stół. Tam jeszcze nikt nie mieszka. Nie będziemy przeszkadzać.

– A wiesz…. wzbudziłaś moją ciekawość. Chodźmy.

 

Zupełnie blisko płotu, jest stożek z miękkiej ziemi. Niewielki, ale widoczny. Z małego kopczyka wystaje ludzka kość.

 

Mężczyzna i dziewczynka siedzą po obu stronach pustego nagrobka. Gdyby spojrzeć z boku, widok raczej niesamowity, biorąc pod uwagę scenerię wokół. Biała sukienka wyraźnie widoczna, na tle czarnego marmuru, będącego w tle i całego szpaleru dalszych grobów. Światło księżyca błądzi po nagrobnej płycie, jakby szukając miejsca do wiecznego spoczynku. Siedzą już przez chwilę, nic nie mówiąc. Jakby coś miało nastąpić. W końcu słychać słowa:

 

– No to w co gramy?

– A co to ciebie obchodzi. Ojej, znowu przepraszam. To tak zabawa.

– Dziwna jesteś. Wiesz?

– Wiem.

– Na czym polega gra?

– Już mówiłam. Ile razy mam tobie powtarzać? Nic prostszego nie może być… rzuty kościami.

– Kościami? Masz na myśli: takie kostki do gry?

– Słuchaj uchem, a nie brzuchem.

 

– Jesteś niegrzeczną dziewczynką.

– Już mówiłam. To taka zabawa.

– Czyli co robimy?

– Ty rzucasz, później ja rzucam i tak na przemian. Kto wyrzuci więcej, zdobywa punkt… kto zdobędzie łącznie więcej, zostaje uczestnikiem nagrody. Rzutów jest niedużo. Tylko 111 dla każdego. Mówiłam, że proste.

– Uczestnikiem nagrody? Nie bardzo rozumiem.

– Bo to ma być niespodzianka. No co, gramy?

– Tak. Rzucajmy.

 

W miasteczku wielkie zamieszanie. Zaginęła dziewczynka. Wnuczka tej sympatycznej babci. Sprzedawca rzecz jasna wielce pomocny. Mówi wszystkim, że wpadła do niego, by kupić nową zabawkę, oryginalnie zapakowaną. Nie wie, co było w środku. Nie zaglądał. To zawsze ma być niespodzianka. A gdyby zajrzał, to mógłby wypaplać przed dzieckiem. Bywały różne rzeczy, ale żadne nie były groźne.

 

Prawie w równych odstępach dobiegają odgłosy stukania kości, o nagrobną płytę. Gra w toku. Rzucają naprzemiennie. Raz mężczyzna, raz dziewczynka, która zapisuje punkty czerwoną kredką, w swoim dzienniczku. Na początku zdobywa więcej, lecz nagle sytuacja radykalnie ulega zmianie. To przeciwnik zaczyna wygrywać i odczuwać satysfakcję. W końcu mu powiedziała, kilka przykrych słów. Nie bierze tego poważnie… ale jednak. Chyba wygra. Zasłużył na to.

Tylko niestety... na niego to działa. Na nią: nie.

 

Wszyscy mają problem, dokąd mogła pójść. Babcia bardzo ją kocha, ale miewa z nią kłopoty. Wnuczka potrafi wyjść bez pytania, nie wiadomo gdzie. W końcu mieszkańcy pomyśleli, że może poszła do pobliskiego lasu. Idą, żeby jej szukać.

 

Gra dobiega końca, a on nagle zdaje sobie sprawę, że coś jest nie tak. Bardzo nie tak. Za bardzo pochłonięty prostą grą i możliwością wygranej, nie zauważa, że świat wokół wygląda inaczej, a raczej pozostaje taki sam, ale jest coraz większy, po każdym rzucie. Aż nagle dociera do niego powaga sytuacji, lecz nie może przestać grać. Usilnie chce przerwać, ale nic z tego.

 

Widzi też ręce dziewczynki. Są teraz ogromne, a kostki sporych rozmiarów. Ledwo może udźwignąć, żeby rzucić. Odgłos stuknięcia, rani uszy. Ciemne tuje, teraz bardzo wysokie, prawie dotykają nieba. Jego głowa, lekko wystaje nad nagrobkiem. Dostrzega wielką kostkę, a na niej sześć oczek. Patrzą na niego żółtymi ślepiami. Chwyta ją. Rzuca. Nie może przestać grać. Słyszy słowa:

 

– Niedługo finał. Wszystko wskazuje na to, że wygrasz. Oczekuj radośnie niespodzianki. Będziesz jej częścią.

 

Całe szpalery ludzi przeczesują las. Dziewczynki ani śladu. W końcu ktoś wpada na pomysł, że może poszła na cmentarz. Na cmentarz. A niby po co?

 

Dopiero teraz zauważa to coś, blisko pionowej tablicy, żeby nie zawadzała w grze. Pyta sam siebie w myślach: co ja najlepszego zrobiłem. Uległem pokusie, by zagrać. I o co? O dziecięcą niespodziankę, związaną z tym czymś? No tak. To nawet było zabawne, ale przecież… jej odzywki chociażby. Ma coraz większą kołomyjkę w głowie. Kim ona jest? Czy tak na co dzień, czy tylko tu. O czym ja w ogóle myślę. Chyba mnie zupełnie porąbało. Ale fakt jest faktem.

 

Słyszy ostatnie stuknięcie. Gra skończona. Wygrał.

 

Wielu ludzi idzie w kierunku cmentarza. Mają nadzieję, że tutaj ją wreszcie znajdą. Wierzą, że całą i zdrową. Ktoś zauważa krew na łańcuchu wiszącym na bramie. To ich trochę zastanawia i wielce niepokoi.

 

Widzi ogromną dłoń. Coraz większą. Słyszy dziewczęcy śmiech. Słodki i przymilny. Po chwili gnieciony w ogromnych żywych kleszczach, nie ma szans ucieczki. Czuje zapach potu. Dostrzega protezy na dziecięcych zębach. Trzyma go na wysokości swojej twarzy.

 

– Nie widzę twojej radości. Sprawiasz mi przykrość. Pomimo tego, przygotowałam dla ciebie ładne łóżeczko. Chyba je wreszcie zauważyłeś. No powiedz coś. Fajny z ciebie gość.

 

– Kim jesteś?

– To cię gówno obchodzi… ojej… przepraszam. Naprawdę.

– Cholera jasna. Przywróć mnie do normalnych rozmiarów. Za chwile mi kości połamiesz.

– Spoko. Nie będą ci potrzebne. Trzeba było nie grać. Jestem tylko małą dziewczynką. Nie miałam tyle sił, żeby cię zmusić. Mogłeś odejść.

– Miałem dziecko zostawić same na cmentarzu?

– Patrzyłeś tylko oczami, słuchałeś tylko uchami…

– Uszami, jak już.

 

 

Ludzie z miasteczka, wchodzą na cmentarz. Niewiele widzą. Za dużo drzew. Jedynie z daleka słyszą cichą rozmowę. To ich napawa nadzieją. Jednemu z nich przebiega po nogach wiewiórka.

 

Twarz dziewczynki jest znowu daleko. Obraca go plecami do siebie. Widzi otwartą trumienkę. Rzeczywiście ładna zabawka. Tylko nocnej lampki brakuje. Nawet jasiek leży w głowach. Posłanie większe i większe. W końcu kątem oka dostrzega boczne ściany. Czuje świeży zapach pościeli. Po chwili wieko, z głuchym łoskotem, zatrzaskuje możliwość odwrotu.

 

Wie, że trumna gdzieś niesiona. Odczuwa kołysanie. Trwa to jakiś czas. Nagle ruch ustaje. Po chwili słyszy odgłosy ziemi, stukające o dach. Wie, że raczej stąd nie wyjdzie i nie pozna tajemnicy, kim ona tak naprawdę była. Brakuje mu tchu. Leży ściśle dopasowany do świata, który wybrał. A poza tym, twarzą w dół. Niski sufit dotykający pleców, uniemożliwia obrót i ewentualną próbę oswobodzenia. Dostaje napadu klaustrofobii. Może to i lepiej – myśli sobie. – Szybciej nastąpi koniec.

 

~~~//~~~

 

– Dziewczynko! Co tu robisz na cmentarzu? Wszędzie ciebie szukamy. Babcia wiecznie zapłakana. Przecież zaczyna świtać. Masz tu kurteczkę. Na pewno tobie zimno.

– Nie jest mi zimno. Naprawdę. Grałam w fajną grę.

– Grę? Tu? Jaką?

– Ale najpierw przed wejściem wiewiórka mnie ugryzła. Wytarłam rączkę o łańcuch.

– Ugryzła? Co jej zrobiłaś?

– Nic nie zrobiłam. Podskoczyła i ugryzła.

– Musimy iść do lekarza. Może była wściekła.

– Może.

– Powiedz nam jeszcze, w co grałaś, bo to wszystkich ciekawi. Pan sprzedawca nie wiedział, co tam było.

– Ja wiedziałam.

– Skąd?

– Nie wiem. Chodźcie ze mną.

 

Dziewczynka idzie z przodu. Pozostali z tyłu. Blisko płotu jest mały świeży grobek.

 

– To tu. W śmieszną grę i w pogrzeb.

– W co?

 

Klęka przy świeżym grobie, bierze kawałek płaskiego kamienia i zaczyna kopać. Po chwili wyciąga białą trumienkę i zdejmuje wieko.

Wewnątrz leży: szmaciana lalka.

 

~~~//~~~

 

Po jakimś tam czasie

 

– Tu posterunek policji. Słucham.

– Mój mąż zaginął. Błagam, znajdźcie go.

– Proszę zachować spokój. Podać...

– Uspokoić? Czy was tam zupełnie pogięło... ojej przepraszam.

Średnia ocena: 4.4  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (20)

  • Zenza 7 miesięcy temu
    Kiedy zbytnio nie kombinujesz wychodzi najlepiej. Bardzo mnie się podoba spokojny styl narracji. W dodatku makabra podana tak smacznie, że mogę tylko powiedzieć - profeska. Mniam, mniam.
  • Dekaos Dondi 7 miesięcy temu
    Zenza↔Dzięki:)↔Może i umiem pisać tak "prawie zwyczajnie" lecz przyznaję, iż bardziej lubię "kombinować" Różnie to bywa:)↔Pozdrawiam😀:)
  • Zenza 7 miesięcy temu
    Dekaos Dondi zwyczajnie-niezwyczajnie. To cenna umiejętność.
    Spokojnego wieczoru.
  • Joan Tiger 7 miesięcy temu
    Talent to ty masz bez dwóch zdań. Potrafisz stworzyć klimat i opisać to takim wachlarzem słów, że wciąga od pierwszego akapitu. Dobra robota. Jestem pod wrażeniem. :)
  • Dekaos Dondi 7 miesięcy temu
    Joan Tiger↔Dzięki:)↔Przyznaję, że tak chciałem. Urwać wątek, zaś o czym innym i znowu wrócić, do urwanego. Nie wszystko od razu:)↔Pozdrawiam😀
  • Marian 7 miesięcy temu
    No no! Niezła cmentarz story.
  • Dekaos Dondi 7 miesięcy temu
    Marian↔Dzięki:)↔"Cmentarna Historia". Też fajny tytuł. Jeszcze bardziej tajemniczy.
    Pozdrawiam😀:)
  • Grafomanka 7 miesięcy temu
    Końcówka świetnie zakręciła... i zrobiła robotę.
    Dobre!
  • Dekaos Dondi 7 miesięcy temu
    Grafomanka↔Dzięki:)↔Końcówkę wymyśliłem w trakcie, bo jakoś musiałem zakończyć, a nie chciałem tak... jednoznacznie:)↔Pozdrawiam😀:)
  • Grafomanka 7 miesięcy temu
    Dekaos Dondi, no i wyszło ekstra.
  • Pasja 7 miesięcy temu
    Coraz więcej takich skomplikowanych gier opartych na poszukiwaniach czegoś, kogoś? Cmentarz nocą przeraża, ale też zaciekawia i może dlatego przychodzi ochota na odwiedzanie go nocą. Dziewczynki też mają ochotę. Całość jest jak opowieść z krypty. Porusza wiele wątków, jednak najważniejszy jest ten ukryty w niespodziance. Ciekawość i żądza wygrywania zabija w ludziach dobre emocje. Zagrał z małą dziewczynką w kości bez zastanowienia się nad jakimkolwiek prawem. W trakcie grania widzimy jego pazerność i nagle... / Aż nagle dociera do niego powaga sytuacji, lecz nie może przestać grać. Usilnie chce przerwać, ale nic z tego./ - za późno! Gra kończy się i dostaje, to na co zasłużył, a żona zostaje wdową. Nie grajmy życiem, bo mozemy zostać przegranym.

    Pozdrawiam
  • Dekaos Dondi 7 miesięcy temu
    Pasjo↔Dzięki za tak pojemny komentarz, w ciekawe spostrzeżenia. Ano właśnie. "Nie grajmy życiem"
    Pozdrawiam😀:)
  • Angela 7 miesięcy temu
    Już pierwsze zdanie zwaliło mnie z nóg, a później było już tylko lepiej. Świetne 👍
  • Dekaos Dondi 7 miesięcy temu
    Angela↔Dzięki:)↔Miło mi, że "później było już tylko lepiej" bo różnie z tym pisaniem u mnie bywa:)
    Pozdrawiam😀:)
  • Marek Adam Grabowski 7 miesięcy temu
    Świetne i bardzo ciekawe opowiadanie. Ma klimat. Nieco przypomina moje "Kości Wielkie". Chociaż to co spotkało faceta bardziej pasuje do ostatniej 'Ewki". Pozdrawiam 5
  • Dekaos Dondi 7 miesięcy temu
    Marek Adam Grabowski:)↔Dzięki:)↔Porównanie do "Kości Wielkich, zapewne nie ujmuje tekstowi:)↔No faktycznie z tą "Ewką":)↔Pozdrawiam😀:)
  • Dekaos Dondi 7 miesięcy temu
    Marek Adam Grabowski↔To znaczy nie ujmuje, lecz wręcz przeciwnie, mojemu tekstowi, żeby była jasność:)↔Pozdrawiam😀:)
  • droga_we_mgle 5 miesięcy temu
    Zobaczyłam ten tytuł na głównej i wiedziałam, że nie pożałuję przeczytania :)

    Pozdrawiam ~
  • droga_we_mgle 5 miesięcy temu
    Tak, miałam w głowie, że chcę to przeczytać od tamtego czasu😅
  • Dekaos Dondi 5 miesięcy temu
    Droga_we_mgle↔Dzięki:)↔A zatem miło mi, że tekst podszedł:)↔Pozdrawiam😅:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania