Pokaż listęUkryj listę

Opowiw *** LBnP→56→Oby chichot klauna, był złudzeniem

Na kanwie dawnego tekstu

 

 

Słońce wpełzło między horyzont, a Ziemię, raniąc ściany palącą tarczą. Ciężkie burzowe chmury, skrywają łąkę pogrzebowym całunem. Porywisty wiatr targany własną furią i niepojętą złośliwością, wyrywa wszystko, co napotka na swojej drodze.

 

Na szczęście, jeszcze nie tu.

 

Gdzie dziewczynka siedzi na samotnej trawie, tak samo samotnej, jak ona. Pomarańczowa szarość, przytłacza strzępkami rdzawego światła, nieświadomą zagrożenia postać, że straszliwy huragan, złapie ją w bezrozumne szpony i poniesie ku niewiadomej tajemnicy, znacząc jej przeznaczenie.

  

Nie może nawet płakać. Wszystkie krople rozpaczy, wypłakała dwa dni temu. w tym smutno pamiętnym dniu, gdy rodziców przygniótł ogromny symbol przyrody: wielkie rozłożyste drzewo. Leży teraz potężne, w swoim znieruchomieniu, będące grobem wszystkiego, co najbardziej kochała. Pamięta, że pomiędzy gałęziami, prześwitywały nieruchome oczy.

 

Czasami jakby zasypia. Lecz niezupełnie. Wtedy widzi na pniu drzewa, klauna, w okrwawionym białym kostiumie, z czarnymi guzikami. A każdy miniaturową tarczą zegara. Słyszy ciche tykanie oraz słowa szyderczo śmiejące: „tik tak, tik tak, na pewno tak, już wichura coraz bliżej, kochana dziewczynko, tik tak.

 

Często przesiaduje pod tym wielkim, rozłożystym cieniem. Uśmiechnięte promienie słońca buszują figlarnie wśród gałęzi, zakłócając spokój powieszonym liściom, przy okazji spopielając po raz wtóry, klauna. Wtedy wyobraża sobie, że są to świetliste wróżki, które tańczą specjalnie dla niej, taniec szczęśliwych chwil. A może nawet spełnią każde pomyślane życzenie. Spogląda na wielkie potężne konary, myśląc, kto szybciej rośnie – ona czy one.

 

Słyszy szum żywicy w słojach i piosenki barwnych ptaków w listowiu. Na swoich skrzydłach unoszą muzykę szczęśliwego dzieciństwa.

  

Pamięta, że tato zrobił przepiękną huśtawkę. Ona mu za to podarowała wianek upleciony z polnych kwiatków. Trochę koślawy, ale jakoś nie marudził. Nawet półgębkiem wykreował uśmiech. Zrobiła go specjalnie dla niego, jako podziękowanie za tą wspaniałą huśtającą rzecz.

Kolejne wspomnienie. Podczas zbierania kwiatów, dostrzega złotawe wirujące chochliki i zadaje pytanie, wierzbie, będącej już poza granicami łąki: co by to było, gdyby były tak duże i wieczne, jak cały dom. Lecz ona odpowiedziała, tylko kapiącymi łzami.

 

Wtedy owe rozmyślanie przerwała matka. Przyniosła słodki podarunek. Kawałek zwyczajnego placka, nadzianego leśnymi jagodami. Dla niej nie był zwyczajny. Był najlepszym plackiem jaki jadła, w całym swoim dotychczasowym życiu. Wiedziała, że był dany nie tylko rękami, ale także sercem. Tyle prawdziwej miłości, mogła wtedy zjeść. Do dzisiaj pamięta ten smak, a jeszcze bardziej uśmiech matki, której na drugi dzień, miało już nie być.

 

Powtórnie jakby zasypia. Nagle jest na ogromnej tarczy zegara. Najdłuższa wskazówka, zaczyna wirować, w kierunku przeciwnym, niż zwykle. Musi co chwila podskoczyć, by przemknęła pod jej stopami. Czas płynie do tyłu. Dzień, zmierzch i noc. I tak na przemian. Jest świadkiem coraz większej ilości wspomnień i coraz młodszą dziewczynką. Aż nagle wskazówka, przecina ją na pół. I znowu wraca w to miejsce. Obok leżącego drzewa.

  

Wichura coraz bliżej. Ciemne chmury, zasłaniają szczątki słońca. Szyderczy, świszczący śmiech i skrzypiące szpony, uplecione z bezdusznego wiatru, nie wróżą nic dobrego. Porywa ją w swoje objęcia, niczym niewinną, szmacianą kukiełkę. Na domiar złego, znowu słyszy uporczywe tykanie. Czas przemija z zawrotną prędkością.

 

Targana na wszystkie strony daleko od Ziemi, podąża w ramiona śmierci, przelatując nad wywróconym drzewem i za chwilę ruiną rodzinnego domu, żegnając po raz ostatni, jakże chciane wspomnienia. Bezlitosny wiatr przeobraża siedmioletnie, jeszcze niedawno szczęście, w wielką rozpacz, którą tak naprawdę, nie ma na ziemi już kto doświadczyć i za kim tęsknić.

   

Nie odczuwa smutku, gdy leci w ciemność.

  

Chce wierzyć, że na końcu wirującej drogi, tam gdzie koniec wszelkich huraganów, ujrzy światełko nadziei, w której poświacie będą na nią czekać jej rodzice. Tym bardziej, że od jakiegoś czasu… nie słyszy tykania. Widocznie czas umarł. Dlatego nadzieja przeminąć nie może. Pragnie wierzyć, że jej wiara, nie jest złudzeniem.

Chichotem klauna.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Literkowa Bitwa na Prozę 7 miesięcy temu
    Witamy na kanwie Bitwy i dobrej zabawy życzymy. No i dziękujemy za odzew.

    Literkowa
  • Literkowa Bitwa na Prozę 7 miesięcy temu
    Jeszcze olinkuj i spoko
  • Literkowa Bitwa na Prozę 7 miesięcy temu
    Zapraszamy do głosowania.
    Czytamy, komentujemy i nagradzamy według zasady: 3 - 2 - 1 plus uzasadnienie; dlaczego?
    Linki do opowiadań znajdziesz na Forum;
    https://www.opowi.pl/forum/literkowa-bitwa-na-proze-glosowanie-w935/#reply
    I tam zagłosujesz.

    Głosowanie potrwa do 13 października do godz. 23:59

    Literkowa
  • Pasja 7 miesięcy temu
    Związek człowieka z naturą i przemijanie? W ciągłej symbiozie żyjemy i poszukujemy znaków na przetrwanie, na odnalezienie prawdy o życiu. Doszukujemy sie magii. Mała dziewczynka wetknięta w iluzję tykającego zegara wspomnień dokonywała rozliczenia z przeszłości i czekała na spotkanie z rodzicami. Śmierć zawsze jest cierpieniem dla żyjących, jednak niespodziewana bywa kilkakrotnie boleśniejsza.

    "pomiędzy gałęziami, prześwitywały nieruchome oczy"... coś pozostawiamy w pamięci i ciągle powracamy w ten obraz.
    "Tyle prawdziwej miłości, mogła wtedy zjeść"... pamiętamy przeważnie dobre chwile

    Pozdrawiam
  • Dekaos Dondi 7 miesięcy temu
    Pasjo↔Dzięki za ciekawy komentarz. Spojrzenia z podobnej, lecz innej perspektywy, są bardzo cenne:)↔ Pozdrawiam😀:)
  • Poncki pół roku temu
    Brakuje jedynie jakiejś Toccaty i fugi Bacha granej na rozstrojonej pozytywce.
  • Dekaos Dondi pół roku temu
    Poncki↔Dzięki za muzyczne, roztrojone skojarzenie. W pewnym sensie, by pasowało:)
    Pozdrawiam😀:)
  • droga_we_mgle pół roku temu
    Wow.

    (Gdy natrafiłam na klauna, w pierwszej chwili przewróciłam oczami, że ,,znowu ,<To> kalkują", ale te zegarki zamiast guzików kupiły mnie na pniu. Rozgrzeszam i aprobuję ✿✿✿)

    "Pomarańczowa szarość, przytłacza strzępkami rdzawego światła" - baaardzo mi się podoba ten fragment.

    Po prostu mieszanka horroru(?), dramatu i elementów fantastycznych bardzo w moim guście.

    Pozdrawiam :)
  • Dekaos Dondi pół roku temu
    Droga_we_mgle:)↔Ta wersja, tylko trochę inna, niż pierwotna, gdzie nie było np: klauna i zegarów.
    Tak mi jakoś przypasował ów tekst, do tematu:)↔Lubię czasami mieszać gatunki, na ile potrafię:)
    Pozdrawiam😀:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania