Pokaż listęUkryj listę

Opowiw *** Đɇfɇꝁŧ Mǿƶǥᵾ

Trochę inna wersja

----------------------

     

 

Niepokoi mnie ciche chrobotanie oraz dziwne szeleszczące dźwięki. Środek nocy. Migoczący neon za oknem, rozświetla co chwila bałagan w pokoju, kolorowym, przytłumionym blaskiem. Wczoraj byłem wnerwiony. Nie ważne na co i z jakiej przyczyny. Tak zupełnie na całego. Teraz odczuwam niepokojący spokój.

 

Dlaczego – myślę sobie. Jeszcze niedawno meble bym chętnie potrzaskał i każdego, kto by przyszedł. Skąd dobiegają owe odgłosy, na tych swoich upierdliwych nóżkach? Jakby jakieś pomrukiwanie, drapanie, wściekłe popiskiwania. To na pewno szczur siedzi gdzieś w kącie. Tylko w którym? U mnie jak zwykle: artystyczny nieład. Zwierciadło nieokiełzanej psychiki. Aczkolwiek wcale nie mam ochoty, przeistoczyć ego w mordercę szczura. Może jedynie wygonić lub ogon odciąć i wąsy powyrywać.

  

Co ze mną? Dlaczego myślę tak łagodnie. Jestem zaspany, a zatem wolno, niczym w lepkiej mazi, dochodzę do wniosku, że to całe chrobotanie dobiega z wnętrza szafy. Ze środkowej zamkniętej półki. Wiem na pewno, że tam nic nie ma. Wczoraj szaleńczo rozkojarzony, wszystko z wnętrza wywaliłem. Pamiętam tylko, że później odczułem dziwny, błogi spokój, jakby mi nieboszczykiem przywalono. No nic, myślę sobie: wstawaj wariacie i sprawdź, co tam w środku siedzi i jak wlazło przez zamknięte drzwi.

  

Wstaje. Włączam po omacku ulubioną staroć: „Brain damage’’ Pink Floyd. Mam tylko jedną wgraną na rozbudzenie. Pomyłka wykluczona. Zapalam lampkę na stoliku, ciągnąc za dyndający ogonek. Po drodze tę na suficie. Goła, słabowita żarówka, lekko drga w okowach koronkowej pajęczyny, od ślamazarnych kroków, którymi miękko stukam w szmacianym paputku, potykając nogi o wczorajszy bajzel. Ogłupiały pająk, fajczy odwłok na gorącym szkle. Mam jeden papeć na nodze. Drugi pilnuje łóżka. Zbyt cenne i przytulne, żeby zostawiać taki skarb, bez ochrony.

  

Światło neonu, powtórzeniami rozświetla zamkniętą szafę, notorycznie mrugając. Też zaczynam mrugać. Jakoś tak raźniej w rannej sytuacji, mieć znajomego od mrugania. Podchodzę bliżej. Hałas wewnątrz taki, jakby diabli nowych klientów w kotłach gotowali. Bieganina z kąta w kąt. Skołowane drzwi, drgają na zewnątrz wybrzuszeniem, uderzane od wewnątrz. Co do cholery. Teraz trochę spokojniej. Nagranie urywa nagle dźwięki, jakby niema strzała, trafiła w serce muzyki. Cholerny sprzęt.

  

Powolutku otwieram. Nagle cisza. Zupełna. Zamykam. Znowu słyszę jakieś szuranie. Powtórnie otwieram. Bezgłos w pustej półce. Co mam robić? Włożyć rękę? Jasne, że tak! Próżne obawy. Mam drugą w zapasie, gdyby co. To po prostu halucynacje słuchowe. Chyba jednak nie. Zamykam. Przykładam dłoń do drzwi. Czuję wypchnięcia drewna pod dłonią, lecz nic nie słyszę.

  

Otwieram. Wkładam rękę. Nic. No to wkładam drugą. Nagle coś po niej przebiega. Wyraźnie czuje wspomnienie szpiczastych nóżek. Nie wiem ile, bo za szybko przemknęły. Po drugiej też. Bez żadnego odgłosu. Nie wiem co, bo nic nie dostrzegam. Żadnego stworzenia lub czegoś tam. Myślę sobie: rąk nie cofnę. Poczekam na rozwój sytuacji i wyciągnę tylko wnioski. Dłuższy czas spokój. Słyszę jedynie tykanie zegara i śpiew ptaszka za oknem. Zaczyna świtać i mi świtać w głowie, że coś jest nie tak. Nagle z prawej strony półki, dobiega przeraźliwy wściekły dźwięk. Dłonie momentalnie zostają pogryzione. W pomroku półki, widzę bezwstydne kości, gdyż zieją szaro różową nagością. Wyję niczym porąbany pień.

 

Nie mogę kończyn cofnąć. Te stworzenia są bardzo silne. Mam wrażenie, że wydłużyły szpiczaste zęby, by związać mi dłonie, a końcówki przyszpilić do półki. Nie mogę namacać jak wyglądają, bo ręce mam zajęte drgającym bezruchem. Wyżej na szczęście nie włażą. A może jednak… w inny sposób. Nadal ich nie widzę. Tylko odczuwam straszliwy ból.

 

Neon monotonnie mruga, leniwie oświetlając całą sytuacje, zaspanym światłem. Ma głęboko gdzieś cierpienie wariata. Robi swoje. Został do tego zbudowany, by migać i wnerwiać porządnych ludzi nad ranem. Nagle wszystko ustaje. Jakby nie było żadnych zdarzeń. Dłonie wyglądają urokliwie dla mięsożerców. Kapie z nich krew, niczym woda z tętnicy kranu. Odłamek kości stuknął właśnie o półkę. Zwisają z nich strzępki skóry. Żółtawe, przyklejone motylki, w czerwonych kubraczkach.

 

Jeden zaczyna krążyć wokół mnie, niczym pieprzony, upierdliwy satelita. Czuje wilgotny podmuch. Łapię go resztą dłoni. Pragnę rzucić na wolne miejsce podłogi. Przylega do mokrej kości. Macham i macham. Wreszcie spada. Przydeptuję paskuda papciem. Czuje: sprężystą, śliską miękkość pod podeszwą. Wierci ciało, popiskując. Nawet wykukuje spod papcia. Myśli cwaniak, że odleci. Jeszcze czego. Dociskam bardziej, by wyszedł flak. Przestaje. Co mi tu będzie… coś ucieka w głąb szafy. Czuję zajęte ręce, oślizgłym zwiewaniem. A jednak wlazły wyżej, tylko na szczęście były najedzone i są w odwrocie. Nagle znowu jestem spokojny. Zamykam drzwi. Na rękach nic nie czuję, oprócz zimna. Zdjęto z nich część wilgotnej kołderki.

  

Wtem słyszę w głowię coś w rodzaju słów:

 

– Byłeś wściekły i wywaliłeś wszystko z półki. Paskudne wredne myśli opuściły ciebie. Zostały w szafie, przeistoczone w coś, na pograniczu: myśli i materii, jako niewidoczne stworzenia. Odwiedziły twoje rączki. Sam widziałeś z jakim skutkiem.

– Nic nie widziałem.

– Przepraszam.

– To co mam robić, do diabła?

– Akurat w twojej sytuacji diabeł jest niewinny. Ty sam. Tylko ty. Sposób jest banalny. Nie otwieraj szafy, wynieś ją na zewnątrz i spal. Oczywiście najpierw owiń dłonie, żebyś nie pobrudził dywanu.

– Dywanu?

 

– To taki żart.

– Ale ona ciężka jest.

– Zrób to. Będziesz miał siłę, ale musisz uwierzyć, że ją masz, a szafa zwątpić!

– To wszystko?

– Nie.

– To znaczy?

– Bardziej panuj nad emocjami, bo szaf nie starczy. Rozumiesz?

– Ni w ząb.

– To taka metafora.

– Meta… co?

– Pomyśl o zębach zwierzątek.

– Nadal nie kumam.

 

– To czas na przebudzenie. Boś głupi i nie jarzysz.

– Ale neon, co mnie oświetla, tak.

– Co z tobą? Pogięło cię?

– Nie. Ale pogryzło.

– No właśnie.

– Co właśnie?

– No nie! Spadam z tej durnoty.

 

– Może podejdę do łóżeczka. Będzie mniej bolało, gdy spadniesz, kochany głosie.

– Stul twarz i słuchaj. Panuj nad sobą. I zrób coś z tymi dłońmi!

– Spoko. Wyschną. A skórka odrośnie. Moja krew!!!

– Ciebie czegoś nauczyć, to jak zastrzelić wiatr.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (12)

  • Dekaos Dondi
    Przeczytałam dwa razy, żeby
    zrozumieć (przynajmniej minimum), napisałam co myślę, ale wcięło mi cały komentarz?
    Napiszę więc tylko tyle, że z czystym sumieniem 'postawiłam piątkę'! Wrócę jutro/obiecuję! /, żeby napisać raz jeszcze.
  • Dekaos Dondi rok temu
    W kolorach tęczy↔Dzięki:)↔A zatem jestem ciekaw, Twojej interpretacji↔Pozdrawiam?:)
  • Narrator rok temu
    Ciekawa gra słów, urozmaicona konstrukcja zdań, ale trudno wyobrazić sobie myśli autora, na przykład: „Neon monotonnie mruga, leniwie oświetlając całą sytuacje, zaspanym światłem” (chyba jeden ogonek za mało) i zapamiętać fabułę. Czytanie idzie gładko, ale gdyby nie tytuł, moment po przeczytaniu, zapomniałem o czym to było. Widocznie z moim mózgiem również coś nie tak… ?

    Pozdrawiam bez oceny.?
  • Dekaos Dondi rok temu
    Narratorze↔Dzięki:)↔To chyba raczej z moim, a nie Twoim?:) skoro piszę też, takie teksty.
    To akurat powtórkowy, lecz trochę inaczej:)↔Pozdrawiam?:)
  • Pasja rok temu
    Szafy zawsze bywały tajemnicze z duzym wnetrzem. Zakręcony ten tekst jakby po drugiej stronie szafy, jakby spirala pokręconych myśli, ale jest w nim jakaś filozofia na życie... "Ciebie czegoś nauczyć, to jak zastrzelić wiatr." – i właśnie cała tutaj się mieści. A może to nie szczury, tylko zmutowane korniki wpieprzają szafę.

    Pozdrawiam
  • Dekaos Dondi rok temu
    Pasjo↔Dzięki:)↔No faktycznie. Pokręcony tekst. Ale pewne przesłanie w tym jest. Chyba?
    Pozdrawiam?:)
  • Zakręcony, psychodeliczny horror surrealistyczny ? ?

    5, pozdrawiam ?
  • Dekaos Dondi
    Obiecałam, więc wróciłam?
    Hmm, pewnie nie uwierzysz, ale już sam tytuł i jego specyficzny zapis - przywołał mi na myśl utwór/zespół, o którym wspomniałeś. Jakim trzeba być wrażliwym człowiekiem, żeby tak sprawnie 'poruszać się' w tak różnych tematach. Napisałam wrażliwym, ale bez najmniejszego podtekstu o 'wrażliwości wspomaganej'  z którą kojarzyć się może rock psychodeliczny/progresywny. W każdym z nas w pewnym stopniu, żyją dwa byty - jak Dr Jekylll i Mrs Hyde.Na mnie na przykład działa tak King Crimson/epitafium. Słuchając 'całym sobą' takiej muzyki /w obu przypadkach, to klasyka sama w sobie/ z poetyckimi, a nawet mistycznymi/surrealistycznymi  tekstami, nie trudno o wizje. 
    Z pozdrowieniem/"do zobaczenia po ciemnej stronie księżyca" ?
  • Dekaos Dondi rok temu
    W kolorach tęczy?↔O jejku↔Dzięki za właśnie taki komet. Biorę w całości?:)
    "Epitafium"→też moje ulubione.
    Dla mnie nie ważna data nagrania, jeno jak na mnie działa.
    Czy dostaję "gęsiej skórki" przy słuchaniu, czy nie.
    Do ulubionych spróbowałem napisać, inne teksty.
    Jakbyś kiedyś zechciała, to zerknij. Np:
    https://www.opowi.pl/piosenkalsnienie-lzy-a45217/ ;
    https://www.opowi.pl/wariat-na-lace-a45067/
    Pozdrawiam?:)
  • Dekaos Dondi
    Pierwszy link - odpowiedział mi, że nie ma takiej strony☹️
    Drugi otworzyłam bez jakichkolwiek trudności/zostawiłam nawet parę słówek pod rzeczonym.
    Pozdrawiam
  • Dekaos Dondi rok temu
    W kolorach tęczy↔Dzięki:)↔Link nie zadziałał, z uwagi na ciapki na końcu☹️:))
    https://www.opowi.pl/piosenkalsnienie-lzy-a45217/
  • Dekaos Dondi
    Nooo, teraz 'gro i bucy' ? dziękuję.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania