Opowiw *** Kamień i Syzyf – wersja alternatywna
Strudzony i spocony Syzyf, znowu wtacza kamień na wierzchołek góry. Gdyby nerkowy, to by nie miał problemu. Jednakowoż ten akurat, jest bezczelnie dużo większy, ale chociaż kulisty. To zawsze pewne ułatwienie. Cóż z tego, skoro już wiele razy musiał się biegiem cofać. I to do tyłu, by nie zostać przewałkowanym. Jednak kolejne omawiane wtaczanie, ma trochę inny przebieg. Nie dosyć, że zdyszany, ślizga się na strugach własnego potu, to jeszcze musi czas poświęcić, na zdziwienie. A dlaczegóż to? – pyta w myślach sam siebie.
Ano dlatego, że kamień przemówił, mimo że ów nie miał czym.
–– Wiesz co Syziu, wnerwiasz mnie?
— Cze… mu? – pyta zapytany na dwa razy, bo musi odsapnąć.
–– Czemu, sremu. Uwierz, że potrafisz.
–– Co?
–– Pstro! Wtoczyć mnie. Póki co, to tylko molestujesz moją gładź spoconymi łapskami!
–– Mole co? Cię… żki jesteś – sumituje się, dysząc.
–– A gdzie tam. Jestem zrobiony z pewnego materiału. Lekkuśki on bardzo. Wierzysz?
–– Niby w c…o?
–– Matkości świata. Ile razy chcesz mnie turlać? Kręćka dostaję od tego.
–– Dlatego głu… poty prawisz? Że niby lekuśki jesteś.
–– Kręćka dostaję podwójnego, bo nie z kumatym, bez wiary we własne siły, gadam.
–– Zamienimy s…ię?
Kamień jednak nie wyraził chęci. Natomiast chciał przestać się kręcić.
–– Posłuchaj Syziu…
Jednak w tym właśnie momencie, zaczyna się turlać jeszcze szybciej do tyłu, wyobrażając sobie przed sobą, biegnące ciało rozmówcy. Gdy wszystko wraca do przysłowiowej normy wtaczania, targa przerwany wątek.
–– … mnie uważnie. Tak po prawdzie, jak dałem do zrozumienia wyżej, nie jestem kamieniem, tylko wyglądam jak kamień, a ty ulegasz sugestii, że muszę być bardzo ciężki.
–– Bo je… steś – powiedział Syzyf znowu zdyszany, plując kropelkami potu, co ściekały z czoła, a miały przystanek na ustach.
— O matko jedyna, co za tępak z ciebie. No dobra przepraszam. Mam pytanie.
–– Nie słu… cham.
–– Słuchasz, słuchasz, nie drocz się ze mną. A zatem, czym się ociepla zazwyczaj domki, by ciepło miały.
–– Dom… ki czy mieszkańcy w nich?
–– No popatrz! Jaki mądry. Łapiesz mnie za słówka. Mieszkańcy.
–– Takie białe wa… felki trzeba przykleić.
–– Właśnie. Białe wafelki. Leciutkie. A cóż to?
–– An… druty?
–– Przekomarzasz się ze mną. Przyznaj w tej chwili. Przecież nie mogę prawić z głupim...
Jednak w tym właśnie momencie, zaczyna się turlać jeszcze szybciej do tyłu, wyobrażając sobie przed sobą, biegnące ciało rozmówcy. Gdy wszystko wraca do przysłowiowej normy wtaczania, targa przerwany wątek.
— … to by uwłaszczało mojej mądrości.
–– Bądź wreszcie tak dobrym i powiedz w końcu, z czego jesteś zrobiony – powiedział Syzyf, bez zadyszki, bo zaczął wierzyć, że może faktycznie.
— Ze styropianu jestem, Syziu. Ze styropianu! Lekuśkiego jak piórka. No co, zdziwiony? A teraz migiem mnie wtocz gdzie trzeba, bo za chwilę się porzygam, od tego kręcenia. Pragnę mieć wreszcie święty spokój. Poleżeć twórczo na wierzchołku góry.
Tak też się stało.
— Dzięki ci kamień – rzekł Syzyf. – Odpocznę tu, a zaś zejdę i skończy się moja udręka.
–– Tylko wiesz, Syziu, sumienie mnie gryzie.
–– No chyba. Widzę, żeś obgryziony.
–– Nie żartuj sobie. Okłamałem ciebie. Jestem najprawdziwszym kamieniem, ale tak mnie kręciłeś…
Wtedy adresat wyznania, bardzo się zdenerwował, z jakiś jemu wiadomych względów, chociaż raczej powinien drugi raz podziękować. Wziął i zepchnął kamień z góry. Ów u podnóża, zmiażdżył lub uszkodził kilku tubylców.
Kamień roztrzaskano na kawałki i owe przyczepiono do działającego koła młyńskiego, a sprawcę osądzono i skazano na wtaczanie innego.
*
Strudzony i spocony Syzyf, znowu wtacza kamień, na wierzchołek góry. Gdyby nerkowy, to by nie miał problemu. Jednakowoż ten akurat, jest bezczelnie dużo większy...
Komentarze (14)
Świetne, jak zwykle.
Pozdrawiam ?
Może dlatego, że kamień odezwał się z późno. Nie na początku.
Dopiero, jak zaczynał dostawać kręćka. Nie dla dobra Syzia, tylko własnego)
Ale sądzę, że nie o to chodziło:)
Dał się zmanipulować, a nikt nie lubi tego rodzaju porażki.
Twój Syzyf zdał sobie sprawę, że odniósł sukces (wtoczył głaz), ale też - poległ. I to go wkurzyło.
Tak czy inaczej, dzięki za taką właśnie interpretacje.?:)
⭐️ ⭐️ ⭐️ ⭐️ ⭐️, pozdrawiam ? ? ☀️
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania