Pokaż listęUkryj listę

Opowiw *** Strojenie Żywej Choinki

Figurkę przeniosłem pod Gwiazdeczkę

 *~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~*

 

  

Trochę inna wersja dawnego tekstu

  

Nóż wchodzi w podbrzusze i zmierza w kierunku nieba. Jakbym otwierał zamek błyskawiczny z cichym mlaskaniem. Wypływają mokre flaki, zwisając po obu stronach ręki. Cieplutkie, śliskie, rozkoszne w dotyku. Łapię najgrubsze jelito niczym śliskiego węża. Wyciągam na odpowiednią długość.

  

Facet chyba śpiewa, ale tak jakoś strasznie niewyraźnie. Nie mogę zrozumieć słów. Najuprzejmiej jak potrafię, proszę, o większe skupienie umysłu, na dźwiękach jakie wydaje. Koniec jelita mocuję do oparcia krzesła. Z torby wykładam różnorodne ozdoby i papierowe łańcuchy. W końcu gwiazdka. Nie mogę swojego ego wystawić na pośmiewisko bliskim. Na tym długim lepiącym, wieszam kolorowe bombki. On nadal przeraźliwie, acz cicho śpiewa. Co to za kolęda? Chyba takiej nie znam.

   

Zaczyna niebezpiecznie osuwać ciało na podłogę. Nie dziwi mnie to. Ślisko tu. Poza tym haki przestają przy ścianie trzymać. Poprawiam. Wciskam mocniej. Tłumaczę cierpliwie, niczym dziecku, że święta nadchodzą, będzie ślicznym drzewkiem, a w ogóle nie powinien fałszować kolędy, gdyż to nie przystoi w takim dniu.

 

Dodaję, że moja żona zawsze powtarza, iż choinka świąteczna powinna być ładnie ubrana, a nie goła. Tak z gustem przystrojona. Dlatego drzewko stoi na białym prześcieradle. Lubię czerwień na bieli. Mam wtedy skojarzenia z polską flagą, bo przecież ze mnie patriota. Moi ojcowie za Polskę walczyli. Życie swoje poświęcali. Doceniam to.

  

Wieszam następne ozdoby na długaśnym, miękkim wężu. Wszelkie inne wystające flaczki i mięsko, obsypuje igliwiem. Są widoczne niczym w rozciętym wzdłużnie makowcu. Tylko rodzynek nie kupiłem. No cóż. Moje zaniedbanie.

 

Jego całego też obsypuję. Żeby było wesoło. Tak uroczo świątecznie. Jakby gwiazdka wiosną była. Śpiewa coraz ciszej, ale o dziwo wciążżyje. Strasznie mnie to raduje. Nie mogę dopuścić do tego, by drzewko obumarło. Rzucam na niego śnieg, by ocucić. Drzewko jęczy i mruczy, ale nie dziękuje. Uparte jak osioł. Niewychowane takie. A przecież wiem z kochanego źródła, że za prezent należy podziękować. Widocznie nie miał w dzieciństwie należytego przykładu, z którego mógłby czerpać profity obycia towarzyskiego.

 

Wbijam mu w obie ręce druty. Sztuczne ognie później zapalę. Myślałem o tym, żeby włożyć gałązki do oczu lub szyszki, lecz wtedy by nie mógł widzieć, moich nieustających starań dla jego dobra, by został najładniejszym drzewkiem na świecie.

  

Co racja, to racja. Będzie moją najpiękniejszą choineczką. Świetnie ubraną z gustem. Taką ach, ach, cudowną. Tylko paznokcie muszę mu zerwać. Są strasznie brudne. Szpecą całość. Na pewno zrozumie, moje wielkie poświęcenie dla niego. Nadal coś tam marudzi. Może go coś boli?

  

Szczególnie gdy grzebię przy paluchach. Zamiast dodać otuchy, że dobrze mi idzie, to zaczyna lekceważyć moje usilne starania. Nie ma w nim krzty wdzięczności za to, że będzie takim ślicznym drzewkiem. Może nawet prezent ode mnie dostanie.

  

Znowu dosypuje białego puchu. Do nosa drzewka przyczepiam papierowego aniołka. Kilkoma szpilkami, żeby nie odleciał. Teraz jest wszystko takie piękne i różowe. Jak świąteczna pupcia niemowlaczka. Żona mówiła, że byłem podobno ślicznym dzieckiem. Szczególnie po ciemku. Dla niej przede wszystkim i dla innych, tego świerka tak stroję.

  

Wieszam więcej bombek, z radosnymi minami. Tłumaczę troskliwie, żeby nie wiercił ciałem, gdy wciskam haczyki w górne i dolne gałązki, bo będzie go boleć. Odchodzę parę kroków. Podpieram ręką bok, mówiąc głośno: no, no, całkiem ładnie, mam nie lada talent. Tylko pozazdrościć. Aczkolwiek odgłosy kapania czerwieni, na foliowe prześcieradło, są trochę wnerwiające.

 

Pozostał jeszcze czubek do montażu. To znaczy głowa. Ale cóż to za pierdoły po bokach. Te odstające. Czubek powinien być lśniący i gładki. Biorę laubzegę i mu te szpetoty odcinam. Trochę to trwa. Znowu zaczyna głośniej śpiewać, a ja znowu nie kojarzę tytułu. I nagle drzewko bezczelnie obumiera.

 

No nie. Tak zupełnie na śmierć. W takiej radosnej chwili finału. A ja nawet nie zdążyłem czubka oczyścić, z tych pozlepianych wiechci na górze. Za grosz poczucia wdzięczności. Nawet nie poczekał, aż lustro przyniosę, by mógł wpaść zatańczyć zachwytu kolędę. Chyba drzewko potnę i wyrzucę na śmietnik,

skoro w ten sposób mnie potraktował. I bądź tu człowieku dobrym.

 

@~~~*~~~@

 

– Babciu, babciu!! Dziadek znowu robił za sadystę psychopatę. Obserwowałem z dala. Żeby go nie spłoszyć.

– Ech te jego zabawy na starość. Przecież wiesz, że tak naprawdę, to by muchy nie skrzywdził.

– Ale wytłumacz mi babciu, jak mu wystarcza ciągle ta sama kukła. Ciągle ją wybebesza, rozcina, szmaty z niej wyjmuje i sobie na rękach wiesza, stare rajstopy ze środka wyciąga, wiesza ozdoby choinkowe, mówi do niej, rusza jej papierowymi ustami, obsypuje kawałkami styropianu, cukrem pudrem obsypuje, odrywa papierki ze szmacianych paluchów i znowu mówi do niej, jakieś wypustki z jej głowy, grzebieniem odcina, waszą fotografię ślubną musiał zdjąć, żeby mieć pusty przydatny hak, a starą gazetę na jej brzuchu, to kwirlejką rozcinał...

– Co ten stary wyprawia. Kwirlejkę mi ze szuflady zajebał.

– Babciu, nie mów tak brzydko przy swoim wnuczku, bo mnie to wkurwia.

 

– Dziadek ciebie nauczył tak brzydko mówić?

– A ciebie babciu, kto nauczył?

– Nikt mnie nie uczył. Sama słyszałam na obejściu u sąsiadki, gdy lis jej kurę… no. Jak ten mój stary tak mógł… kwirlejką. Ostatnio zwykłym patykiem rozcinał. Kanarkowi z klatki wyrwał.

– To dlatego już ptaszka nie mamy?

– Tak. Utknął między dwoma szczebelkami i zdechł z głodu.

– Babciu. Nie mogłaś go nakarmić?

– Sama zjadłam.

– Ścierwo kanarka?

– Może dziadek zgubił.

– Co zgubił?

– No patyk.

– Zapytaj go, co z tym patykiem. Tobie odpowie. Mnie tylko nicpoń fajką straszy i nic poza tym.

– Ale dziadek jak zwykle po takiej zabawie, wziął torbę i sobie poszedł. Nie zdążyłem z nim słowa zamienić.

– On tak zawsze. Rano wróci. Lubi włóczęgować po nocach. Już ja go znam. Pocieszny z niego dziwak.

 

 

 

 

 

 

Średnia ocena: 1.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania