Zakazana miłość i skarb Rozdział 13 Walka z koszmarami część 1
Rozdział 13 Walka z koszmarami
Smaffie otworzył oczy, wokół niego było mnóstwo budynków.
- To moje miasto – odparł lekko zdziwiony.
Nagle zauważył małego chłopca stojącego pod jednym z budynków, był on otoczony przez grupę większych i starszych dzieci które się z niego naśmiewały.
- Tchórz! Beksa! Maminsynek! – naśmiewały się dzieciaki.
Mały chłopiec nawet nie próbował się bronić, był zły i smutny, płakał, więc dzieciaki zaczęły naśmiewać się z niego jeszcze bardziej.
- To dziecko…..
- Tchórz! Tchórz i mazgaj!!! Beksa i nieudacznik!! – wołały dzieciska coraz głośniej.
- To dziecko to ja – Odparł Smaffie.
Nagle wszystko zniknęło, całe otoczenie przybrało ciemną barwę i zdawało się falować. Smaffie został otoczony przez tłum ludzi, którzy pojawili się z nikąd, niczym zjawy. Ludzie ci mieli jednak martwe spojrzenia i puste twarze .
- Tchórz, tchórz, tchórz– wołali bez jakichkolwiek emocji.
- Przestańcie! – odparł Smaffie.
- Tchórz, tchórz, tchórz – wołali w dalszym ciągu.
- Przestańcie!!! – wrzasnął Smaffie, zatykając uszy i upadając na kolana.
Bill otworzył oczy, siedział w małej łódce która stała w bezruchu na samym środku oceanu, spojrzał na księżyc, który lśnił jasno w pełni. Księżyc był wielki i piękny, Bill choć nigdy nie zwracał uwagi na takie rzeczy tym razem dał się oczarować. Jednak to nie trwało długo, nagle księżyc z białego stał się czerwony, zaczęła z niego spływać krew wprost do oceanu. Morze zaczęło szaleć zupełnie jak podczas sztormu, woda która zafarbowała się na czerwono zaczęła tworzyć się w wir, który wciągnął Bila.
Seluz szła przez ciemną otchłań, nie wiedziała gdzie jest ani dokąd zmierza, nagle ujrzała stojącego przed nią ukochanego.
- Eryk?!
Młodzieniec uśmiechnął się do niej serdecznie, po czym rozłożył ręce i zaczął iść w jej stronę. Seluz była niezwykle szczęśliwa, również rozłożyła ręce i zmierzała ku niemu.
Rob znalazł się w górach, po chwili zobaczył samego siebie siedzącego w towarzystwie kilku mężczyzn. Jeden z nich który był przywódcą odparł.
- To był dobry dzień, zarobimy mnóstwo kasy, na niewolnikach.
- Nałapaliśmy ich całe mnóstwo!
- To dlatego ,że w naszym zespole są sami najlepsi, prawda Rob?
Wówczas wszystko zniknęło, a Rob znalazł się w ciemności nie mając pojęcia gdzie się znajduje.
Miranda znalazła się w przepięknym ogrodzie, przebywało w nim całe mnóstwo rodzin i zakochanych. Dziewczyna przyglądała się im z zachwytem ale i też ze smutkiem, w sercu czuła ciepło ale również żal.
- Piękny widok prawda? Ty jednak tego nie doświadczysz.
- Kto to powiedział?! Kim jesteś!?
- Jestem tylko głosem twej duszy.
- Uważaj bo jeszcze ci uwierzę.
- Spójrz na tych ludzi, szczęśliwi i zakochani. Ty możesz jedynie o takim życiu poważyć.
- To bolało, jak na głos duszy jesteś całkiem wredny.
- Udajesz twardą ale w środku jesteś małą dziewczynką, która pragnie zwyczajnego życia.
- Przestań ze mnie robić słabą kobietkę!
- Miłość, dom, jakie to żałosne. Kiedy się przebudzisz?!
- Obrzydzasz moje marzenia, nie możesz myć moją duszą! To oszustwo!
- Nigdy się nie zakochasz! A wiesz dlaczego? Bo nikt cię nie kocha. Będziesz na zawsze sama nigdy się nie osiądziesz i nigdy nie będziesz mieś dzieci. Nikt cię nie chce, nikomu nie jesteś potrzebna!
- Nie, to nie może być prawda!
Nagle wszystkie kwiaty w ogrodzie zwiędły.
- Sama! Na zawsze będziesz sama! Nikt cię nie kocha, nikt cię nie chce! Nikomu nie jesteś potrzeba!!!
- Gdzie ja jestem?! – Pomyślał Jack.
Wszędzie dookoła było ciemno, nagle nieco dalej zapalił się maleńki płomień. Jack spojrzał w jego stronę, gdy płomień się powiększył zaczęło pojawiać się otoczenie, zupełnie jakby samo się malowało niewidzialną ręką. Od płomienia w dół zaczęła się tworzyć świeca, od niej zaś stół z nakryciem. Jack ujrzał siebie siedzącego przy stole wraz ze swą ukochaną, na końcu pojawiło się pomieszczenie, podłoga ściany, oraz meble.
- O czym chciałaś ze mną porozmawiać? – spytał Jack
- Kochanie, jesteśmy razem już od pięciu lat.
Jim zaczął iść w ich stronę, był zaszokowany tym co widzi.
- Zaprzestań przygód, osiądź w końcu. Nacieszmy się sobą, chciałabym mieć dzieci.
- Ale dobrze wiesz jak kocham podróżować.
- Wiem, ale ciebie ciągle nie ma w domu.
- To nie iluzja!- odparł Jack – To jest moje wspomnienie!
- Chcesz zabronić mi przygód? Chcesz zabrać mi to co kocham!?
- Nie, ale… czasami mam wrażenie, że przygody są dla ciebie ważniejsze niż ja? Chyba mnie już nie kochasz – odparła Kobieta.
- O nie! Pamiętam ten dzień!
- Wiesz, denerwujesz mnie takim gadaniem! Ty mi po prostu zazdrościsz! – odparł wściekły Jack.
- Niczego ci nie zazdroszczę! Ale skoro zamierzasz całe życie włóczyć się Bóg wie gdzie to trzeba było się nie żenić! – dodała zezłoszczona kobieta.
- Wiesz co? – dodał Jack wstając od stołu.
- Nie! Nie mów tego!!!! – wołał Jack biegnąc w stronę samego siebie.
- Jak tak teraz pomyślę to rzeczywiście żałuję, że wzięliśmy ślub.
- Jak mogłeś, zejdź mi z oczu i jedź sobie gdzie chcesz!
Nagle wszystko gwałtownie się rozmazało, Jack ponownie znalazł się w ciemności.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania