Zakazana miłość i skarb Rozdział 17 Skarbiec
Rozdział 17 Skarbiec
W celi panowała grobowa cisza, w powietrzu unosiła się żałoba, wszyscy czuli smutek i żal.
- To wszystko moja wina – odparł nagle Eryk – Dałem się oszukać jak małe dziecko. Gdybym się nie godził na tą wyprawę, gdybym nie zabierał jej sobą Rozalii…. To ona i Jim by żyli. Gdybyśmy tylko tu nie przybyli. Przepraszam za śmierć króla to również moja wina.
- Nie – odparł Książę – Gdym był silniejszy to tata by jeszcze żył.
- To moja wina, przybyłam zbyt późno! – wtrąciła Sapphir.
- Przestańcie! – odparła Miranda – Nie możemy się teraz załamać! Tym co odeszli nie wrócimy życia…. Teraz nam grozi śmierć! A Wiecznemu Miastu zagłada!
- To przeze mnie Tenebris wdarł się do Wiecznego Miasta.
Miranda uderzyła Eryka w twarz.
- Weź się w garść! Musimy powstrzymać Tenebrisa!
- Ale jak?
- Będziemy walczyć!
- Jest zbyt silny.
- Ja mam pomysł – wtrącił Kapłan.
- Jaki?
- Tenebris chce zdobyć berło, tak?
- Tak.
- Więc damy mu go.
Wszyscy spojrzeli na kapłana z niedowierzaniem.
Z samego rana do celi zawitał Tenebris.
- Dzień dobry moi droczy, jak się spało? Teraz chodźcie, zobaczycie mój wielki triumf.
Gdy wszyscy znaleźli się pod bramą skarbca, Tenebris rozkazał kapłanowi otworzyć drzwi. Opallus wykonał rozkaz a gdy skarbiec stanął prze nimi otworem wszyscy zdumieli. Złote monety nie tworzyły ani pagórków ani wzgórz lecz góry. Złota tyle ile piasku na pustyni, wszędzie połyskiwały diamenty i perły, oczy kusiły szmaragdy, rubiny i szafiry, lśniły turkusy i akwamaryny. Gdzie nie popatrzeć tam drewniane skrzynie, które nie zamykały się od nadmiaru kosztowności. Całe mnóstwo bogato zdobionych przedmiotów a końca nie było widać.
- Do berła dotrzemy za trzy dni… a i jeszcze jedno, nie będę bawił się w nianię.
Tenebris upuścił kilka ametystów które przeistoczyły się w wielkie dziwaczne kreatury uzbrojone w topory.
- Jeden głupi ruch i chyba nie muszę tłumaczyć co się stanie.
Ciąg dalszy nastąpi
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania