Zakazana miłość i skarb Rozdział 4 Oczy pełne strachu część 3
- To było naprawdę pyszne! – oznajmił Jim – Tylko nie mów Mirandzie, nie żeby mi nie smakowało czy coś…
- Rozumiem.
Nagle Rozalia dziwnie się poczuła, miała wrażenie jakby była obserwowana, obejrzała się więc za siebie i ujrzała dwóch podejrzanie wyglądających typów, którzy jak na zawołanie się zatrzymali i z ogromnym zaciekawieniem zaczęli oglądać towary na straganach.
- Może trochę przyśpieszymy? – zaproponowała Rozalia.
- W porządku – odparł nieco zdziwiony, niczego nie podejrzewający Jim.
Oboje przyśpieszyli kroku, śledzący ich piraci również, Rozalia ponownie spojrzała za siebie, i znów ci dwaj, ponownie się zatrzymali i udawali konwersację.
- Jim.
- Tak.
- Śledzą nas.
- Chyba zaryjesz?
- Co zrobimy? – spytała Rozalia
- Musimy ich zgubić.
- Ale jak?
- Biegniemy, ile sił w nogach.
Obaj ruszyli czym prędzej, biegli między straganami i wąskimi uliczkami najszybciej jak się da, mając nadzieję, że znikną piratom z oczu. Niespodziewanie z za budynku wyłonił się trzeci pirat, Rozalia i Jim znaleźli się w potrzasku, zostali otoczeni przez trzech zbirów, czuli się bezradni i bezbronni.
- W co jesteś uzbrojony? – spytała Rozalia.
- W sztylet, a ty?
- Również w sztylet.
-Niedobrze.
- Przed nami nie ma ucieczki – odparł po chwili jeden z piratów.
- Czego od nas chcecie?! – spytał Jim.
- Waszego złota.
- Zamierzamy was tylko okraść i zabić przy okazji – dodał drugi z uśmieszkiem pogardy.
- Jeśli będziecie grzeczni, to zrobimy to szybko i bezboleśnie – wtrącił trzeci.
- Chrzań się! – rzekła Rozalia z gniewem.
- Pyskaty z ciebie gówniarz.
- Nie powinieneś ich drażnić – szepnął Jim.
- Niby dlaczego?! To tylko trzech durni mających się za wielkich herosów. Banda tchórzy i tyle!
Tymi słowami Rozalia bardzo, ale to bardzo ich rozgniewała.
- Ciebie pierwszego skrócę o głowę!
Wrzasnął pirat stojący do nich frontem. Chwycił za pistolet i wymierzył w Rozalię, nagle jego pierś przeszyła strzała. Mężczyzna zbladł, upuścił broń i głośno jęknął, po czym padł martwy. Oczom Rozalii i Jima ukazała się Miranda, która rewelacyjnie posługuje się łukiem, zawsze oddaje precyzyjne strzały i jeszcze nigdy nie chybiła.
- Dziewczyna przychodzi wam na ratunek!? I tak wam to nie pomoże! – Wrzasną jeden z piratów.
Wówczas dwaj mężczyźni usłyszeli czyjeś wołanie, gdy spojrzeli za siebie ujrzeli Toma i Roba. Jeden z piratów chwycił za szpadę i ruszył w ich stronę.
- Który z nas się nim zajmie? –spytał Rob.
- Starsi mają pierwszeństwo.
- Zostawię tę przyjemność tobie.
Młody Tom zrobił pewny krok, uniósł ręce i powoli wyjął swe dwa miecze z za pleców. Pirat z dziką agresją wymachiwał szpadą we wszystkie strony, Tom odpierał wszystkie jego ataki z ogromną łatwością. Pirat z bezsilnością na twarzy próbował zranić młodzieńca, lecz Wszystkie jego ruchy były bezcelowe, ostrze jego szpady uderzało wciąć w któryś z zakrzywionych mieczy Toma. W wąskiej uliczce roznosiły się odgłosy takie jak w kuźni, zupełnie jak gdy kowal uderza w rozgrzany do czerwoności miecz. Tom przez cały czas miał kamienną twarz, po chwili jednak się uśmiechnął, jego przeciwnik uniósł szpadę i z całą wściekłością zadał cios. Tom skrzyżował miecze, tym samym odpierając atak, następnie rozłożył ręce, zupełnie jak ptak zrywający się do lotu odpychając tym napastnika. Z niewiarygodną szybkością skrzyżował miecze na ciele Pirata, wyrywszy mu w ten sposób znak X na piersi, z rany trysła krew a mężczyzna padł nie żywy. Ostatni z piratów zerwał się w stronę Toma trzymając szpadę w ręku, jednak zupełnie z znikąd pojawił się Rob, zupełnie jak zjawa, jednym ruchem miecza wytrącił piratowi broń z ręki. Mężczyzna z krzykiem na ustach rzucił się w ucieczkę, Rob natomiast spokojnie włożył miecz do pochwy, złapał za swój wielki hak wiszący na łańcuchu, zakręcił nim kilka razy i rzucił z całej siły. Ostry hak wpił się w plecy uciekającego łotra, zabijając go.
- Wracaj na statek – rzekła Miranda do Rozalii.
Niespodziewanie z za budynku wyłoniła się kolejna grupa natarczywych piratów.
- Chyba się pośpieszyłam – dodała Miranda – Biegnij na statek i sprowadź wsparcie.
- Tak!
Rozalia zaczęła biec w stronę statku, podczas gdy pozostali stanęli do walki.
- Idź z nim! – odparła Miranda zwracając się do Toma.
Dziewczyna biegła najszybciej jak tylko się da, nagle dogonił ją Tom i w dwójkę biegli po wsparcie. Jednak po chwili ujrzeli grupę piratów biegnącą w ich stronę, Tom znacznie przyśpieszył i nie zastanawiając się ani minuty dłużej rozpoczął z nimi walkę. Rozalia zatrzymała się, była w rozterce, nie mogła biec dalej nie chciała zostawiać Toma, nie umknęła by też uwadze napastników. Do walki również nie mogła dołączyć, mając jedynie sztylet i całkowity brak umiejętności była z góry skazana na klęskę. Wówczas to spełniły się obawy Rozalii, gdyż w jej stronę zbliżył się umięśniony mężczyzna który wyjął sztylet i z morderczym spojrzeniem przeszył jej ciało, Rozalia w przypływie strachu zaczęła uciekać, a mężczyzna ruszył za nią w pogoń.
- Dokąd biegniesz?!!! – wrzasnął Tom.
Jednak Rozalia była zbyt daleko by go usłyszeć, zaś on nie mógł jej pomóc gdyż sam był otoczony przez zgraję złowieszczych bandytów.
Ciąg dalszy nastąpi
Komentarze (1)
"Niespodziewanie z za budynku" - zza (zobacz też wyżej, bo takie same błędy)
Czasami opisujesz tak prosto, ale ma to w tym jakiś urok. I czasami przecinki umykały, pełnie chomiki pozjadały :D Leci kolejna 5 ;)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania