Pokaż listęUkryj listę

Zakazana miłość i skarb Rozdział 3 Łapać wiatr w żagle część 2

Młodzieniec odszedł z przewodniczką, do Rozalii natomiast podeszli bracia bliźniacy - Eryk nie przedstawił ci jeszcze jednego członka załogi – Odparł Smaffie, trzymając papugę o złocisto niebieskim upierzeniu.

- To Polly – Dodał.

- Jest piękna.

- Chcę nauczyć ją mówić.

Nagle wtrącił się Bill.

- Tak, tylko, że ten durny ptak nie potrafi mówić nic z wyjątkiem….

Wówczas papuga rozłożyła skrzydła i przemówiła – Daj ciastko!

-A tak w ogóle, nadal jestem obrażony – wtrącił Bill.

- Przepraszam – odparła Rozalia.

- Przy jakieś okazji odwdzięczysz mi się.

- Nie słuchaj starego Billa, urażona została jego duma i teraz się dąsa – wtrącił Jim klepiąc go po plecach.

- Idę się czegoś napić – oznajmił naburmuszony Bill.

- Ja jestem Jim, miło cię poznać.

- Mnie również, jestem Libert – odparła Rozalia.

- Pierwszy raz na statku? – spytał Tom, zbliżając się z potężnym Robem.

- Tak, nigdy jeszcze nie płynąłem Żaglowcem.

- Denerwujesz się? – spytał Smaffie, zbliżając się aż nazbyt blisko.

- Odrobinę.

- Nie masz się czego bać – dodał Rob – To będzie niezapomniana podróż.

Tymczasem Eryk i Meleficus byli w kajucie, na biurku rozłożona była mapa.

- Eryku, na jak długo starczy nam żywności?

- Na jakieś trzy dni.

- To nie wystarczy. Za trzy dni od dziś dobijemy do portu najbliższego miasta, tam musimy zrobić zapasy. Kolejne postoje będą co pięć dni.

- Musimy robić zapasy tak by wystarczały na niecały tydzień?

- Dokładnie, nie możemy robić częstych postojów, zależy nam bowiem na czasie.

- Moi chłopcy nie są przyzwyczajeni do życia według schematu. Zawsze płynęliśmy tak długo i robiliśmy tyle postojów ile chcieliśmy.

- Tylko, że tym razem to nie zabawa. To nie byle wycieczka dla zaspokojenie swych dziecinnych potrzeb, lecz wyprawa z prawdziwego zdarzenia. Twoi chłopcy będą musieli przywyknąć do nowych zasad panujących na statku, jeśli będą niezadowoleni to niech nie płyną.

Eryk zmieszał się lekko, powiedział to żartobliwie, zresztą nigdy nie mówił ze śmiertelną powagą. Zawsze wyrażał się ciepłym i beztroskim językiem, tworząc wokół siebie łagodną, spokojną i wesołą atmosferę.

- Zapasy wystarczające na pięć dni, nie wiem czy można to tak idealnie co do dnia wyliczyć – Dodał z uśmiechem drapiąc się po głowie.

- Wystarczy zaopatrzyć się w większą ilość pożywienia niż dotychczas lub po prostu mniej jeść.

Powaga i chłód waliły od niej niczym kule armatnie, Eryk się poddał, stwierdził, że będzie po prostu słuchał wyglądając przy tym nieco poważniej. Meleficus pokazując na mapę zaczęła mówić dalej.

- Przez trzy tygodnie będziemy płynąć po bezkresnym oceanie, w czwartym tygodniu wpłyniemy w cieśninę. Przepłynięcie jej zajmie trzy dni. Następnie znajdziemy się na jeziorze Dwóch Bestii, a stamtąd przeniesiemy się do Wiecznego Miasta.

Tymczasem Rozalia znalazła sobie ustrojone miejsce, wcześniej jednak udało się jej niepostrzeżenie dostać do kajuty i zdobyć kałamarz oraz pióro. Wyjęła z kieszeni swej kamizelki kartkę papieru i wykorzystując chwilę samotności powróciła do swego wiersza „Pragnę wolności” Rozalia dumając szukała odpowiednich słów. Jej uwagę przykuł znajdujący się nie opodal kabaseton, w tym też momencie powróciło do niej pewne wspomnienie z dzieciństwa.

Był to piękny i upalny dzień, zegar wybijał dwunastą. Rodzice Rozalii, przepięknie ubrani, zmierzali do ogromnego żaglowca. Król prowadził swą żonę pod rękę, tępo dotrzymywały im służące trzymając nad nimi parasolki, Rozalia biegła, a uśmiech na jej twarzy był olbrzymi.

- Zagraniczne wyjazdy są takie męczące – oznajmiła królowa wachlując się.

- Nie podobał ci się bal? – spytał król.

- Bal był zaiste wspaniały, ale.

- Ale?

- Królowa jest taka niesympatyczna i chłodna.

- Ciesz się, że nie było siostry króla.

- Proszę cię! Ona natomiast zagadałaby na śmierć.

- W towarzystwie jednej jak i drugiej nie musiałabyś dużo mówić.

- Najważniejsze, że załatwiliśmy to po co tu przybyliśmy.

- Zgadza się, teraz rozpocznie się handel między naszymi królestwami, to dla nas nowy rozdział.

Statek królewski był wielki i piękny, całe mnóstwo złotych zdobień oraz żagli na których wyszyty był herb królestwa.

-Rozalio, nie biegnij! – wołała królowa.

Dziewczynka jednak nie słuchała, była podekscytowana. Kapitan statku pokłonił się władcom i rzekł – Wszystko jest już gotowe, możemy zatem ruszać w drogę powrotną. Jeżeli wiatr się nie zmieni i nie napotkamy żadnych przeszkód, to powinniśmy być w królestwie za kilka dni. Po chwili padł rozkaz uniesienia kotwicy. Mała księżniczka z ogromną ciekawością przyglądała się jak marynarze umieszczają handszpady w wielkim złotym kabasetonie. Z wielkim trudem mężczyźni trzymając handszpady ruszyli przed siebie, okręcając to urządzenie, pierwszy raz widziane przez Rozalię. Wówczas to postrzegła wielki i ciężki łańcuch, owijający się u podstawy tejże dziwacznej dla niej machiny. Gdy podeszła bliżej i spojrzała w morze ujrzała ogromną kotwicę wydostającą się z wody, przyglądając się łańcuchom Rozalia wpadła na pomysł i zaczęła pisać, słowa same się tworzyły i coraz to nowsze pojawiały się w głowie, po czym spływały na papier. Na jej twarzy malował się uśmiech, następnie grymas, dziewczyna skreśliła kilka słów, po czym pisała dalej, zdania przypływały zupełnie jak statki do portu, na jej twarzy znów zagościło zadowolenie, oczy jej błyszczały, była skupiona, zupełnie jak w transie – Poeta? – Spytał ktoś niespodziewanie. Rozalia zlękła się i z hukiem spadła ze swych fantazji na ziemię, szybko schowała kartkę i rozejrzała się. Był to Smaffie, ze swą papugą siedzącą mu na ramieniu, Rozalia nie wiedziała jak wybrnąć z tej sytuacji, język związał się jej w supeł i nie potrafiła nic powiedzieć.

- Nie masz się czego obawiać – rzekł Smaffie – Ja również kiedyś napisałem wiersz.

- Naprawdę?

- Tak.

- Pokazywałeś go komuś?

- Przeczytałem go całej załodze.

- Jak zareagowali?

- Wszyscy się śmiali, a moja poetycka kariera skończyła się.

Rozalia spojrzała na niego z osłupieniem, po chwili zaśmiała się.

- Jesteś zabawny – odparła, po tych słowach obaj zaczęli się śmiać.

- Zabawny? Przecież mówiłem poważnie.

W tym też momencie zbliżyła się Miranda.

- Tu jesteś Libert, wszędzie cię szukam.

- Mnie? – spytała Rozalia nieco zdziwiona.

- Smaffie, mógłbyś nas zostawić samych.

Smaffie przytaknął, odchodząc mówił do swej papugi.

- Powiec poeta.

- Daj ciastko!

- Życie na statku nie jest tak ekscytujące jak w pałacu, trzeba się przyzwyczaić do braku wielu wygód.

- Z skąd takie porównanie?

- Wiesz, pewnie ciężko jest przywyknąć do miejsca które jest pozbawione służby, bali, sukien, przepychu oraz bogactwa.

Serce Rozlali gwałtownie przyśpieszyło a jej czoło zrosił lodowaty pot, nie chciała jednak by zdradził ją własny wyraz twarzy.

- Do czego zmierzasz? – Spytała z obojętnym tonem, jakby wszystkie te wymienione rzeczy były jej obce i mało ważne.

- Chcę tylko powiedzieć, że to chyba nie twoje klimaty księżniczko!

- Skąd wiesz?

- Nie należysz chyba do tych zbytnio ogarniętych, prawda? – odparła Miranda pokazując pierścionek – A teraz mów, po co z nami płyniesz?

- Już mówiłam, to moje marzenie.

- Jakoś ci nie wierzę.

- Twoja strata.

Na twarzy Mirandy pojawiła się złość, natomiast Rozalia nie wyglądała już na wystraszoną, wręcz przeciwnie, sprawiała wrażenie pewnej siebie i odważnej. Nie zamierzała dać się zastraszyć ani uniżyć.

- Odkryłaś kim jestem, i co, myślisz, że będę teraz umierać ze strachu, nic z tego. Jeśli myślisz że będziesz mnie teraz szantażować to się przeliczyłaś. Chcesz powiedzieć Erykowi? Proszę bardzo, droga wolna.

- Nie zamierzam mu mówić, wręcz przeciwnie. Ale wiec ,że będę miała na ciebie oko.

- Naprawdę? Wybacz ale jestem dużą dziewczynką i umiem o siebie zadbać.

Miranda ze wściekłością poderwała się z miejsca, chwytając ją za kołnierz.

- Słuchaj ty nadęta księżniczko, nie wiem co chodzi po tej twojej głowie, zbyt mocno ściśniętej przez koronę ale wiedz ,że jeśli to jakiś brudny podstęp, lub zasadzka na Eryka, to nim się zorientujesz moja strzała będzie tkwiła w twojej czaszce, zrozumiano?!

- A więc to tak, masz mnie za szpiega!

- Dokładnie.

- Oddaj mi pierścionek.

- Ani mi się śni! To będzie dowód którego wykorzystam gdy zaczniesz jakieś dziwne gierki.

Miranda odeszła pozostawiając Rozalię samą.

 

Ciąg dalszy nastąpi

wpadnij też na mojego bloga:

opowiadaniaipasja.blogspot.com

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Tanaris 13.03.2017
    Ale wiec ,że będę miała na ciebie oko. - w złym miejscu spacja, "wiec" na pewno tak ma być?
    ale wiedz ,że jeśli to jakiś brudny podstęp - tu tak samo
    Ogólnie to Księżniczka też potrafi pokazać ostre pazurki... ;D 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania