Pokaż listęUkryj listę

Zakazana miłość i skarb Rozdział 1 Pragnienie Wolności część 2

Dziewczyna podeszła do wielkiego okna i wyszła na duży półokrągły balkon, oparła się o balustradę i westchnęła. Przerażona zerwała się z miejsca widząc zakapturzonego mężczyznę, Eryk ukazał swą twarz a Rozalia rzuciła mu się na szyję i ucałowała.

- Wystraszyłeś mnie.

- Nie miałem takiego zamiaru – Odparł, wówczas jego twarz przybrała zdziwiony wyraz –

Rozalio, przepięknie wyglądasz, wybierasz się na bal?

- Nie, przyjeżdża jakaś ważna szycha. Ale mniejsza o to, jak udała się podróż?

- Zaczekaj, najpierw chcę ci coś dać.

Młodzieniec założył na palec ukochanej pierścionek z diamentem.

- Jest piękny, dziękuję.

- Cieszę się że ci się podoba, ja muszę niestety znikać.

- Już odchodzisz? Tak szybko?

- Mam dziś bardzo ważne spotkanie w karczmie, chce spotkać się ze mną jakiś bogaty kolekcjoner, powiedział że czeka mnie największa przygoda w życiu.

- Rozumiem.

- Zjawię się wieczorem i wszystko dokładnie ci opowiem.

Eryk zniknął równie szybko jak się pojawił, zeskoczył z balkonu wprost do wozu z sianem. Księżniczka wróciła z powrotem do pokoju, w tym samym Momocie do sypialni weszła służąca.

- Księżniczko jesteś proszona.

Rozalia szła przez wąski korytarz, na jego końcu stał król i jakiś młody mężczyzna o zielonych oczach i brunatnych włosach. Gdy podeszła do nich król kładąc rękę na jej ramieniu rzekł.

- Oto moja córka Rozalia.

- Bardzo mi miło – Odparła dziewczyna.

- Mnie również – Dodał mężczyzna całując ją w dłoń.

- Córko, chcę abyś poznała księcia Guaera swojego przyszłego męża.

Księżniczka przeżyła szok, cała zesztywniała jakby ktoś oblał ją zimną wodą. Poczuła jak jej serce załomotało i zadrżało zupełnie jakby chciało wyrwać się z piersi. Rozalia miała wrażenie jakby wszystko dokoła się zatrzymało, a jej ciało przeszyło tysiące włóczni, blada i przerażona spojrzała na księcia.

- Przejdźmy do jadalni – Zaproponował król.

Gość ruszył przed siebie pewnym krokiem, dziewczyna spojrzała na ojca z wyrazem twarzy jakby miała mu powiedzieć „Że niby co?!”, Jednakże on na nią nie zważał. Eryk szedł między starymi kamienicami, po chwili wszedł do karczmy „Pod skarbem” Rozejrzał się, ludzi nie było dużo, lecz żaden z nich nie wyglądał na bogacza. Nagle dostrzegł siedzącego w kącie grubego mężczyznę z kręconym wąsem, ubranego w koszulę, brązowe spodnie oraz elegancki płaszcz. Na szyi miał złoty wisior z wielkim owalnym czerwonym kamieniem, z brązowej kamizelki wystawał złoty łańcuszek od zegarka, na każdym palcu miał pierścień. Eryk podszedł nie pewnie i spytał.

- Pan Tenebris?

- Zgadza się, usiądź.

Młodzieniec zrobił jak go poproszono, elegancki mężczyzna zamówił dla niego wino, po czym dodał.

- Ty nazywasz się Eryk prawda?

- Tak.

- Wiele o tobie słyszałem, i muszę powiedzieć że jestem pod wrażeniem. W tak młodym wieku zwiedzić tyle miejsc.

- Cóż, dziękuję.

- Widzisz, kolekcjonuję niezwykłe przedmioty. Chciałbym powiększyć swą kolekcję, jednakże rzecz ta znajduje się w bardzo odległym miejscu.

- Co to za miejsce?

- Wieczne Miasto.

Eryk otworzył swe usta, a oczy powiększyły mu się ze dziwienia.

- Wieczne Miasto? Ale przecież ono istnieje tylko w legendach.

- Skąd ta teza?

- Bo podjąłem się wyprawy do Wiecznego Miasta, dotarliśmy do jeziora Dwóch Bestii i nic się nie wydarzyło. Ledwo uszliśmy z życiem.

- Kiedy podjąłeś się tej wyprawy?

- Trzy lata temu.

Mężczyzna zaśmiał się głośno.

- Nic dziwnego, że ci się nie powiodło.

- Nie rozumiem?

- Wieczne Miasto otwiera się raz na sto lat.

- Skąd ta pewność? Był pan tam?

- Mój dziadek był.

- I ono naprawdę istnieje? Wieczne Miasto jest prawdziwe?

- Jak najbardziej i jest to niezwykłe miejsce. Tamtejsi ludzie żyją dużo dłużej i posiadają magiczne zdolności, lecz najbardziej fascynującym miejscem w Wiecznym Mieście jest skarbiec, który jest ponoć największy na całym świecie. Wszystkie skarbce królów razem wzięte są niczym w porównaniu do tamtejszych bogactw. W każdym bądź razie interesuje mnie jedna jedyna rzecz z tego skarbca.

- Co to takiego?

- Berło – Odparł mężczyzna podając Erykowi starą ilustrację przedstawiającą tą niezwykle piękną rzecz.

Berło ze szczerego złota z wielkim zielonym kamieniem w kształcie łzy.

- To berło ma jakieś magiczne moce?

- Ależ skąd, to tylko zwykłe berło.

- Więc dlaczego tak na mim panu zależy?

- Mój dziadek chciał go zdobyć, chcę to dokończyć.

- Kiedy otwiera się Wieczne Miasto?

- Za ponad miesiąc od jutra.

- Zdążymy?!

- Jeśli wyruszycie jutro o świcie to tak.

- A jak długo miasto pozostanie otwarte?

- Przez sto dni.

- To wystarczająco dużo czasu aby zdobyć berło.

- Niech to cię nie zmyli. Sto dni to tak naprawdę bardzo mało, Wieczne Miasto jest wielkie a skarbiec ogromny, ponoć by przejść z jednego jego końca na drugi potrzeba kilkunastu dni. Będziecie musieli się śpieszyć.

Eryk patrzył na ilustrację dumając.

- Ilu ludzi liczy twoja załoga?

- Razem ze mną jest nas dziewięciu.

- Do waszej ekipy dołączą dwie kobiety, Meleficus jest bardzo doświadczona, posłuży wam jako przewodnik, natomiast Pulchrituda jest szybka, zwinna i świetnie sprawdza się w bojach. Po tych słowach, na stół spadł duży i ciężki worek pieniędzy.

- Więc jak? – Spytał mężczyzna.

Eryk wahał się jeszcze przez chwilę, lecz ekscytacja wzięła nad nim górę.

- Zgoda – Odparł, po czym obydwaj uścisnęli sobie dłoń.

W olbrzymiej, pięknie zdobionej sali, przy bogato zastawianym stole, zasiadł król wraz z żoną, ich córka oraz gość. Podczas gdy im usługiwano i podawano coraz to rozmaitsze potrawy książę Guaer opowiadał o swych niezwykłych, bohaterskich czynach.

- Wracaliśmy wówczas z długiej podróży, za nami płyną okręt, miał on królewską flagę więc nie czuliśmy zagrożenia, wtem usłyszeliśmy głośny huk i trzask, uniósł się dym a w powietrzu fruwały odłamki desek. Okręt jak tylko się do nas zbliżył opuścił flagę, a na jej miejscu zawisła czarna flaga z trupią czaszką i piszczelami, to byli piraci. Nie próbowali nas zatopić lecz okraść. Gdy nasze statki zrównały się ze sobą te łotry wskoczyły na nasz żaglowiec, lecz udało nam się odeprzeć atak. Nie oszczędziłem ani jednego parszywego szczura.

- Uważam, że piraci to największa plaga naszych czasów. Handel morski nigdy nie dozna rozkwitu dopóki oni przebywają na morzach i oceanach – Rzekł król.

- Myślę tak samo, piraci to zaraza! Należy ich wytępić. Dlatego gdy spotykam pirata na otwartych wodach ginie on od ostrza mej szpady, a gdy jakiś zostanie złapany w moim mieście, to jeszcze tego samego dnia wisi na stryczku.

- Musisz uchodzić za wielkiego bohatera w swoim królestwie?

- Owszem, w mieście postawiono mój pomnik ze szczerego złota – Rzekł zadowolony książę.

Rozalia tylko przekręciła oczami, podczas gdy Guaer dokończył.

- Pod pomnikiem na wielkiej tablicy miało widnieć ,moje imię ułożone z diamentów, jednakże nie zgodziłem się. Uznałem że imię me może być odlane w złocie, w końcu należy się odrobina skromności. Zresztą przy urodzie księżniczki wszystkie diamenty i gwiazdy blakną i tracą swój blask.

Książę usiłował ponownie ucałować Rozalię w dłoń, lecz ta zabrała ją w ostatniej chwili mówiąc.

- Daruj sobie te zacne komplementy.

- Rozalio! –Wrzasnął król – Wybacz zachowanie mej córki, ma trudny charakter.

Eryk dysząc mknął przed siebie ile sił.

- Do kąt tak pędzisz? – Spytała Miranda.

Młodzieniec postrzegł siostrę w ostatniej chwili, ledwo się zatrzymał.

- Ty już wszystko kupiłaś?

- Zgadza się, kupiłam i zawiozłam na statek.

- Gdzie reszta? Nadal na statku?

- Wszyscy są w ulubionej karczmie i bawią się zamiast mi pomóc.

- Myślisz że są jeszcze trzeźwi?

- Wiesz, jeśli chodzi o Bila to był już pijany zanim tu dopłynęliśmy, ale jak jest z resztą? Nie mam pojęcia.

Rodzeństwo udało się do karczmy, która była ich ulubionym miejscem spotkań i zabaw, gdyż była ona blisko portu oraz z dala od miasta. Wszyscy czekali na Eryka z niecierpliwieniem, chcieli usłyszeć jak udało się spotkanie z bogatym kolekcjonerem, z wyjątkiem Bila który popijał wino i głośno śpiewał. Eryk jak tylko zaczerpnął tchu wszystko im opowiedział.

- Teraz rozumiem dlaczego wyprawa do Wiecznego Miasta nie powiodła się.

- Mamy ponownie się tam udać?

- Nie zamierzam znów spotkać się z dwiema bestiami!

- Nie mamy zbyt wiele czasu.

- kiedy musielibyśmy wyruszyć?

- Jutro o świcie – Odpowiedział Eryk.

- Jutro!? Nie zdążymy uczcić powrotu ani nawet wypocząć.

- Trudno, szykuje się niezapomniana wyprawa, musimy być gotowi.

- I mówisz że mamy zdobyć jedno zwykłe berło?

- Tak.

- Ale czy to w tedy nie będzie kradzież?

Zapanowała cisza.

- Niech berło weźmie jedna z tych kobiet które mają do nas dołączyć.

- A tak w ogóle to będziemy coś z tego mieć?

Eryk położył na stole worek złota.

- To na zachętę, po wyprawie każdy dostanie swój własny wór złota.

Wszyscy zaczęli dumać.

- W końcu z czegoś trzeba żyć.

- To może być rzeczywiście najbardziej niezapomniana przygoda w życiu.

- Czyli szykuje się kolejna wyprawa – Rzekła szeptem i lekkim niezadowoleniem Miranda.

Tom spojrzał na wór złota a następnie na Mirandę, uśmiechnął się jakby miał jakiś plan.

- Więc jak? – Spytał Eryk unosząc kielich.

- Wieczne Miasto nadchodzimy!

Spotkanie w królewskim pałacu dobiegło końca, książę Guaer wrócił do siebie podczas gdy rozzłoszczona księżniczka biegła za królem wołając go, lecz król nie zwracał na nią uwagi. Rozalia po zdjęciu pantofelków zaczęła biec, a gdy dogoniła króla uniemożliwiła mu przejście.

- Ojcze co to miało znaczyć!?

- Jak śmiesz tak się do mnie wyrażać!

-Co to miało znaczyć!! – Wrzasnęła Rozalia – Dlaczego mam wychodzić za niego za mąż!?

- Bo tak postanowiłem.

- Dlaczego on?! Dlaczego taki nadęty i zarozumiały kretyn!

- Zważaj na słowa!

- To że jest synem króla stawia go na szczycie piramidy społecznej, ale to wcale nie oznacza że jest coś wart! Z pewnością nie jest wart mojej miłości!!

- To ojcowie decydują za kogo będą wychodzić ich córki, powinnaś to przyjąć jako zaszczyt i pogodzić się z tym.

- Dlaczego nie mogę ożenić z mężczyzną którego kocham?!

- I czyją byłabyś wtedy żoną? Tego obdartego pirata?!

- Tak.

- Mowy nie ma! Posłuchaj, książę Guaer wkrótce zostanie władcą swego królestwa, wiesz dobrze jakie napięte stosunki są między naszymi królestwami, trzy lata temu o mało nie doszło do wojny. Wasze małżeństwo załagodzi te relacje, poza tym będziemy bieli dostęp do ich portu oraz do wód do których nie mieliśmy możliwości się dostać.

- Mam być jego żoną ze względu na handel? Oraz dlatego ze nie umiesz dogadać się z jego ojcem?!

- Uspokój się – Dodała zbliżająca się matka.

- Mamo, proszę powiec coś! To moje życie! I to ja chcę decydować za kogo wyjdę.

- Rozumiem cię, ale takie jest prawo.

Serce księżniczki rozdarło się, roztrzaskało i pękło na tysiące kawałków, ścisnęło ją w gardle, ciało przeszył ból.

- To podłe. Kiedyś te prawa pożrą was jak bestie! Zgryzą, zmiażdżą i przeżują!! A potem wyplują wasze słabe ciała!! Kiedyś zginiecie w prawach które zniewalają i odbierają wszelkie życie!! Aż złamią ostatniego ducha i odbiorą tożsamość! Kiedyś nadejdzie ciemność której sami pragniecie!!!

Po tych słowach uciekła z płaczem, biegła przez długi korytarz zupełnie jakby chciała uciec od wszystkiego co ją otacza, a łzy płynęły jej niczym strumienie. Rozalia wbiegła do swego pokoju i stanęła nieruchomo, uniosła drżące ręce i zasłoniła twarz, wówczas do jej sypialni pośpiesznie weszły służące.

- Księżniczko wszystko w porządku?

- Zabierzcie to o de mnie! – Wrzasnęła szarpiąc za włosy i wyrywając z nich ozdobny grzebień. – Zabierzcie! – Powtórzyła.

Po czym zerwała naszyjnik i rzuciła nim o ziemię.

- Zdejmijcie to ze mnie!

Dwie kobiety szybko zdjęły z niej suknię oraz wszystkie halki, księżniczka chwyciła krynolinę i rzuciła nią z całej siły, nagle poczuła jakby opuszczały ją siły, chwiejąc złapała się jednej z kobiet.

- Księżniczko!?

- Gorset, ściągnijcie ze mnie gorset.

Służąca rozwiązała gorset, Rozalia poczuła ogromną ulgę i z całą agresja rzuciła nim o ścianę.

- Wyjdźcie.

- Ależ Rozalio?

- Wyjdźcie!!!

Służące wyszły z pokoju pozostawiając Rozalię samą, Dziewczyna oparła się o toaletkę, po krótkim szlochaniu zdjęła wielkie kolczyki i spojrzała w lustro. Ujrzała martwą od środka, pozbawioną ducha i samej siebie, smutną i nieszczęśliwą księżniczkę. Po woli zdjęła koronę z głowy i dokładnie zaczęła się jej przyglądać. Poczuła gniew i z całą swą siłą rzuciła koronę w lustro, które roztrzaskało się na tysiące kawałków. Po chwili usiadła na krześle, schowała swą twarz w dłoniach po czum oddała się długiemu płaczu pełnego bólu i cierpienia.

 

Ciąg dalszy nastąpi

wpadnij też na mojego bloga

opowiadaniaipasja.blogspot.com

Średnia ocena: 4.4  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Tanaris 03.03.2017
    Czasami występowały literówki i powtórzenia. Ale ogółem jestem bardzo ciekawa, co to za wieczne miasto i co zrobi księżniczka, jaki pisany jest jej dokładny los. Może ucieknie na zawsze? I mała prośba. Jak piszesz z perspektywy księżniczki, a potem nagle z chłopaka to dawaj nowy akapit, a najlepiej trochę większy odstęp, może być nawet Enter dodatkowy, bo czasami sie gubiłam kogo teraz opisujesz :) Daję 5 (tylko rano wklepie gwiazdeczki)
  • Szymon Skolarus 03.03.2017
    Bardzo dziękuje, właśnie zauważyłem te błędy. Niektóre poprawiłem, ale jeszcze muszę sprawdzić to jeszcze raz.
  • katharina182 04.03.2017
    Przed "a" zawsze przecinek. Zdania w niektórych momentach wydają mi się za długie. Dam przykład żebyś wiedział o co mi dokładnie chodzi:
    "Dziewczyna podeszła do wielkiego okna i wyszła na duży półokrągły balkon, (tu bym zakończyła zdanie)oparła się o balustradę i westchnęła."
    Ja bym to na dwa zdania podzieliła. Ale to tylko moje zdanie;)
    "- Więc jak? – Spytał mężczyzna." Spytał z małej litery.
    Tak samo (chodzi o dialogi) powiedział, odparł, wymamrotal itp.

    To są takie drobiazgi więc się nie ma co przejmować. Mam nadzieję że ci tym trochę pomogłam.
    Sama historia mi się podoba a to jest (przynajmniej moim zdaniem)najważniejsze.
    Daje 5. Dalszy ciąg przeczytam kiedy indziej.
  • Szymon Skolarus 04.03.2017
    Bardzo dziękuję, od drugiego rozdziału będą już poprawione dialogi:) dzięki za rady doceniam
  • A.E.Black 01.09.2017
    Znalazłam chwilę czasu, by wrócić do twojej powieści, więc zostawiam komentarz.
    Dobra długość. Rozalia jest bardzo denerwująca (inne słowo mi ślina na język przyniosła, ale nie będę przeklinać) i chyba ma to po ojcu. Eryk wydaje się sympatycznym młodzieńcem. Kolekcjoner jest podejrzany, nie ufałabym mu tak łatwo.
    Było trochę błędów. Po pierwsza w dialogach, ale to już ktoś wspomniał w komentarzu wyżej. Teraz dodam coś od siebie. Będę pisać najpierw fragment z błędem, a pod spodem poprawioną wersję.
    > Przerażona zerwała się z miejsca widząc zakapturzonego mężczyznę, Eryk ukazał swą twarz a Rozalia rzuciła mu się na szyję i ucałowała.
    Przerażona zerwała się z miejsca, widząc zakapturzonego mężczyznę, Eryk ukazał swą twarz, a Rozalia rzuciła mu się na szyję i ucałowała.

    > Cieszę się że ci się podoba, ja muszę niestety znikać.
    Cieszę się, że ci się podoba, ja muszę niestety znikać.

    > Księżniczka wróciła z powrotem do pokoju,
    Wyrażenie "wróciła z powrotem" to pleonazm. Wystarczy samo "wróciła".

    > Gdy podeszła do nich król kładąc rękę na jej ramieniu rzekł.
    Gdy podeszła do nich król, kładąc rękę na jej ramieniu rzekł:

    > Wiele o tobie słyszałem, i muszę powiedzieć że jestem pod wrażeniem. W tak młodym wieku zwiedzić tyle miejsc.
    Wiele o tobie słyszałem i muszę powiedzieć, że jestem pod wrażeniem. W tak młodym wieku zwiedzić tyle miejsc.

    > W każdym bądź razie interesuje mnie...
    W każdym bądź razie jest formą błędną. Poprawnie jest w każdym razie lub bądź co bądź.

    > To wystarczająco dużo czasu aby zdobyć berło.
    To wystarczająco dużo czasu, aby zdobyć berło.

    > Wracaliśmy wówczas z długiej podróży, za nami płyną okręt, miał on królewską flagę więc nie czuliśmy zagrożenia, wtem usłyszeliśmy głośny huk i trzask, uniósł się dym a w powietrzu fruwały odłamki desek. Okręt jak tylko się do nas zbliżył opuścił flagę, a na jej miejscu zawisła czarna flaga z trupią czaszką i piszczelami, to byli piraci. Nie próbowali nas zatopić lecz okraść. Gdy nasze statki zrównały się ze sobą te łotry wskoczyły na nasz żaglowiec, lecz udało nam się odeprzeć atak. Nie oszczędziłem ani jednego parszywego szczura.
    Wracaliśmy wówczas z długiej podróży, za nami płyną okręt, miał on królewską flagę więc nie czuliśmy zagrożenia, wtem usłyszeliśmy głośny huk i trzask, uniósł się dym, a w powietrzu fruwały odłamki desek. Okręt, jak tylko się do nas zbliżył, opuścił flagę, a na jej miejscu zawisła czarna flaga z trupią czaszką i piszczelami. To byli piraci. Nie próbowali nas zatopić, lecz okraść. Gdy nasze statki zrównały się ze sobą, te łotry wskoczyły na nasz żaglowiec, lecz udało nam się odeprzeć atak. Nie oszczędziłem ani jednego parszywego szczura.

    > Handel morski nigdy nie dozna rozkwitu dopóki oni przebywają na morzach i oceanach.
    Handel morski nigdy nie dozna rozkwitu, dopóki oni przebywają na morzach i oceanach.

    > Książę usiłował ponownie ucałować Rozalię w dłoń, lecz ta zabrała ją w ostatniej chwili mówiąc.
    Książę usiłował ponownie ucałować Rozalię w dłoń, lecz ta zabrała ją w ostatniej chwili, mówiąc:

    > Eryk dysząc mknął przed siebie ile sił.
    Eryk dysząc, mknął przed siebie ile sił.

    > Do kąt tak pędzisz?
    Dokąd tak pędzisz?

    > Ale czy to w tedy nie będzie kradzież?
    Ale czy to wtedy nie będzie kradzież?

    > To że jest synem króla stawia go na szczycie piramidy społecznej, ale to wcale nie oznacza że jest coś wart!
    To, że jest synem króla, stawia go na szczycie piramidy społecznej, ale to wcale nie oznacza, że jest coś wart!

    Mam nadzieję, że nie jesteś jednym z tych autorów, który obraża się o wytykanie błędów. To tylko garstka z tego, co znalazłam. Jeśli byś chciał, mogłabym Ci zbetować (poprawić błędy) jeden rozdział i zobaczyłbyś, gdzie musisz popracować nad błędami.
    Na ten moment przyczepiłabym się jeszcze do opisów. Trochę bym je rozbudowała i dodała więcej przemyśleń między dialogami.
    No dobrze, kończę ten wywód. Lecę zobaczyć, co dalej.
    A
  • Szymon Skolarus 04.09.2017
    Nie no co ty cieszę się że wpadłaś :) Dzięki za rady.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania