Poprzednie częściHistoria wielkiej miłości (1)
Pokaż listęUkryj listę

Historia lubi się powtarzać - Rozdział 13

Kochanie wiesz to,

 

Może to czas na cuda

Bo ja nie przekreślam miłości

Ty wiesz to

Może to czas na cuda

Bo ja nie przekreślam miłości

Nie, ja nie przekreślam nas

 

Ja po prostu chcę być z Tobą

Bo życie jest tak ciężkie

Kiedy wszystko co wiem jest uwięzione w Twoich oczach

 

Przyszłość, której nie mogę zapomnieć

To bolące serce nie jest jeszcze złamane

 

 

AXEL

 

- Ja ciebie też kocham, Axel - nigdy się nie czułem bardziej szczęśliwszy niż w tym momencie. Kobieta, która skradła moje serce, dusze i zawładnęła całym moim umysłem, kochała mnie, tak samo jak ja ją. Nigdy nie kochałem nikogo. Ojciec nie miał za wiele czasu dla mnie, ciągle podróżował i poświęcał czas na poszukiwaniu nieodkrytych skarbów. Mama za każdym razem bała się o niego, bo było wiadomo, że wielu poszukiwaczy skarbów zabijało się nawzajem.

 

Mama była cudowną osobą, ciepłą, pogodną, kochającą i otwartą na ludzi. Nie było dnia, żeby komuś nie pomogła z własnej woli. Miałem siedem lat, kiedy mamę zabił. Była to dla mnie trauma, z której ciężko było mi się podnieść.

 

Pamiętam ten dzień. Był wtorek, początek upalnego lata. Za oknem świeciło słońce, a na błękitnym niebie nie było ani jednej chmury. Ojca jak zwykle nie było w domu. Jeśli pamięć mnie nie myliła, to zajmował się już wtedy poszukiwaniami w Izraelu. Mamie się to nie podobało. Czuła, że coś z tatą się stanie. Słyszałem ostatniego dnia jak się kłócili przez telefon. Matka chciała, żeby ojciec wracał, ale widocznie on nie chciał i się pokłócili. Rodzicielka rzuciła słuchawkę na widełki. Jednak nie dawała poznać po sobie, że jest źle. Ostatniego dnia, kiedy widziałem ją żywą, przygotowała mi pysznego omleta z czekoladą. Wiedziała jak ja je uwielbiam i kiedy chciała okazać jak bardzo mnie kocha, smażyła mi właśnie takiego omleta. Z owoców robiła napis KOCHAM , a ja zawsze podbiegałem do niej i przytulałem mocno. Punktualnie o trzynastej wyszła do pracy, miała wrócić koło dwudziestej drugiej. Gdy mama pracowała zawsze zawoziła mnie do ukochanej babci. Przed końcem pracy zadzwoniła, że musi zostać w pracy, bo ma ciężki poród do odebrania. Na koniec wypowiedziała magiczne dwa słowa KOCHAM CIĘ. To były ostatnie słowa jakie usłyszałem od mamy.

 

Rano zadzwonił telefon, który odebrała babcia, a ja siedziałem w kuchni i piłem kakao zjadając tosta z dżemem. Spojrzałem na babcię. Stała nieruchomo, a słuchawka wypadła jej z rąk. Podleciałem do niej i zapytałem co się stało. Babunia spojrzała na mnie przez łzy i mocno przytuliła. Wiedziałem, że stało się coś złego, że może coś z tatą. Nie przypuszczałem, że chodziło o mamę. Przecież ona była cudowną i dobrą osobą. Babcia mnie puściła i wtedy wypowiedziała te okrutne słowa, że mama nie żyje. Krzyczałem, że to nie prawda, że moja mamusia żyję, że komuś się coś pomyliło. To nie mogła być moja najukochańsza mamusia. Jednak babcia potwierdzała non stop, że to prawda i tuliła mocno do siebie, ja się wyrywałem i kiedy się udało, wybiegłem z domu wprost pod pędzący samochód. Na szczęście oprócz złamanej ręki i wielkiego guza na głowie nic mi się nie stało.

 

Pogrzeb był kolejnym z najgorszych dni w moim bardzo młodym wieku. Strata ukochanej mamusi, była ciosem zadanym prosto w serce. Ojca oczywiście nie było, nie zdążył po raz ostatni pożegnać się ze swoją żoną. Nienawidziłem go z całego mojego serca. Jak on mógł. Pogoda jak na tak bardzo dramatycznie cierpiący dzień, był przepiękny, ale co mi było po takim dniu, w którym nie było najukochańszej osoby koło mnie.

 

Miały dni, miesiące, a ja nadal cierpiałem. Tak bardzo mi jej brakowało. Nie było już naszych wspólnych wygłupów, spacerów i czytanych bajek przed snem. Nikt nie robił mi omletów z napisem. Czułem się niekochany i zostawiony sam sobie. Jedynie babcia dbała o mnie, najlepiej jak się dało, a ojciec? Ojciec miał swoje sprawy i dziecko go nie interesowało. Po jego wyjeździe pomieszkiwałem u babci. Nie chciałem codziennie patrzeć na miejsca przypominające mi o niej. Nocami płakałem zakrywając twarz poduszką, by babcia nie słyszała. W szkole szło mi zupełnie tragicznie. Nie odrabiałem lekcji, nie uczyłem się i do tego ciągle wdawałem się w bójki. Dyrektor nie wytrzymał i postawił warunek. Miałem chodzić na spotkania z psychologiem. I tak to moja babunia prowadzała mnie dwa razy w tygodniu na te cholerne spotkania, które gówno dawały.

 

Po jakimś roku się trochę uspokoiłem, ale za to w każdej telewizji mówili o zaginięciu mego ojca. Szukali jego i i wspólnika taty przez rok, ale nie wpadli na żaden trop. Nie znaleźli ciała, więc uznali go za zaginionego. Zainteresowała się mną szkoła, a że sprawiałem wcześniej problemy zostałem zabrany do domu dziecka. Babcia nie zgadzała się na to i walczyła o mnie. Kiedy powiedziałem jej co opiekunowie wyprawiają z dziećmi, złożyła od razu zawiadomienie na policji. Oczywiście zbadali sprawę i przesłuchiwali nas wszystkich. Ustalili, że trzech wychowanków było wykorzystywanych seksualnie przez głównego opiekuna placówki.

 

Po pół roku, sąd przyznał babci prawa do opieki nade mną. Opuszczając mury tego przeklętego domu dziecka, stałem się innym dzieckiem niż byłem do tej pory. Zamknąłem się w sobie, jedynie co robiłem to uczyłem się i jadłem, by przeżyć kolejny dzień. Babcia tłumaczyła mi wiele razy, że życie jest ciężkie, ale nie warto się załamywać i trzeba żyć dalej i stawiać się przeciwności losu.

 

Kończąc osiemnaście lat, miałem na swoim koncie dwa włamania, trzy pobicia i udział w nielegalnych walkach kickboxingu. Babcia zapisała mnie do szkoły sztuk walki, kiedy skończyłem jedenaście lat. Trener był ze mnie dumny, jeździłem na różne zawody i zawsze przywoziłem medal za pierwsze lub drugie miejsce. Moje życie zaczęło zmieniać się jak poszedłem do liceum. Tam za kumplowałem się z dwójką kolesi, którzy mieli ciemną przeszłość w tak młodym wieku. Nie zależało mi na życiu, od czasu gdy straciłem jedyną osobę, którą kochałem najmocniej.

 

Mając dziewiętnaście lat trafiłem do paki na trzy miesiące i tam jeden z więźniów uświadomił mi, że nie warto tracić życia za kratami, bo mogę w życiu bardzo dużo osiągnąć. Zrozumiałem, ale i tak wpieprzyłem się w bagno przez mojego kumpla z liceum.

 

Od jakiegoś czasu zaczął mnie prześladować i dla bezpieczeństwa Martiny i mojego zgodziłem się na to co mi zaproponował. Jednak sława i pieniądze nie załatwiają wszystkiego.

 

- Halo! Axel! Co z tobą? - z transu wspomnień otrząsnęła mnie kobieta mojego życia. Dzięki niej nie czułem się niepotrzebny i niekochany.

 

- Przepraszam cię ptaszyno, zamyśliłem się - pocałowałem jej czubek głowy i wypuściłem ją z objęć.

 

- Zauważyłam - wróciła do robienia sałatki - Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko mojemu rozgoszczeniu się w twojej kuchni?

 

- To jest tak samo twoja kuchnia jak i moja - uśmiech miała bardzo promienisty.

 

- To zjemy na kolację rybkę, sałatkę i deser, ale nie powiem jaki - puściła mi oczko, na co ja się uśmiechnąłem.

 

- Brzmi bardzo smakowicie. A skąd masz na sobie moją koszulkę? - podniosłem brew do góry i zrobiłem zaciekawioną minę.

 

- Z twojej komody, ale jeśli to tobie przeszkadza to mogę ją zdjąć - jednym szybkim ruchem zdjęła ją z siebie i rzuciła szmatkę w moją stronę. Jeszcze w jej obecności nie byłem tak zaskoczony.

 

- Cholera! Nie miałem niczego takiego na myśli - odrzuciłem koszulkę w jej stronę.

 

- Rozumiem, że bez koszulki też ci nie pasuję? - stanęła na wprost mnie, podpierając się rękami pod boki, a jej biust falował w koronkowym, czarnym staniku.

 

- Ptaszynko, dla mnie możesz chodzić w czym ci się tylko podoba. We wszystkim wyglądasz pięknie i kurewsko podniecająco - założyła na siebie ponownie moją koszulkę i wróciła do szykowania kolacji.

 

- Jeśli nie masz co robić, to naszykuj talerze, sztućce i kieliszki - rozkazała mi moja kobieta.

 

- Tak jest szefowo - zaśmiałem się, a ona mi zawtórowała.

 

Nigdy nie czułem się tak szczęśliwy jak w tej chwili. Miałem wszystko, kobietę wymarzoną, jej miłość i ją całą. Czego było mi więcej potrzeba do szczęścia? Jedynie pozbycie się Marcusa, który próbował zniszczyć moje życie. Nie mogłem na to pozwolić. Jedynym sposobem na uwolnienie się od tych ludzi, było zabicie ich szefa i Marcusa. Obawiałem się jednego. Jak zareaguję Martina na to, że jestem założycielem jednej z najpotężniejszych mafii Nowego Jorku. Zostanie wtedy ze mną, czy mnie zostawi i spisze na straty? To było dla mnie bardzo ciężkie. Ja i tak nie pozwoliłbym jej odejść ode mnie. Od mafiozów kobiety same nie odchodzą, chyba że oni im zwracają wolność, zabijając je.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Holly2004 02.10.2015
    Jak zawsze 5 :D
  • levi 02.10.2015
    mroczna przeszłość lubie to :) zobaczymy kiedy i jak Martina się dowie i czy w ogóle się dowie :) 5
  • Holly2004 02.10.2015
    Standardowe pytanie: Kiedy kolejny rozdział? ;)
  • kesi 02.10.2015
    Właśnie teraz :-)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania