Poprzednie częściHistoria wielkiej miłości (1)
Pokaż listęUkryj listę

Historia wielkiej miłości - część 2 - Rozdział 5

*Dziecko jest chodzącym cudem, jedynym, wyjątkowym i niezastąpionym.

— Phil Bosmans

 

 

Wysiadłam z taksówki i kierowałam się w stronę wejścia na lotnisko. Gdy już miałam przekroczyć wejście usłyszałam za sobą głos Dominica. Nie miałam ochoty patrzeć na niego, a tym bardziej rozmawiać. Nerwy we mnie buzowały, oczy piekły od wylanych i słonych łez.

 

- Amando do cholery, poczekaj - złapał mnie za łokieć i odwrócił w swoją stronę.

 

- Co ty tu robisz? - spytałam ostro, wyszarpując się z jego uścisku.

 

-Jak widać, działam tobie na nerwy - odparł, patrząc na mnie z cierpieniem w oczach.

 

- Oj żebyś wiedział jak bardzo - mój głos był nadal podniesiony - Czego chcesz? Jak widzisz, śpieszę się na samolot.

 

- Nigdzie nie polecisz - powiedział, rzucają mi z ukosa groźne spojrzenie.

 

- A niby ty mi zabronisz? - Dominic parsknął z pogardą

 

- Wracasz ze mną do posiadłości, a za dwa dni polecimy razem - patrzył na mnie tymi swoimi błękitnymi oczami.

 

- Nie ma takiej opcji. Już wystarczająco dużo nie przyjemnych słów wyszło z twoich ust i więcej nie mam zamiaru wysłuchiwać - odwróciłam się w stronę wejścia i zdążyłam zrobić tylko trzy kroki. Dominic ponownie mnie chwycił za łokieć, lecz tym razem mocniej. Z moich ust wyrwał się dźwięk, sprawiony jego uściskiem. W moich oczach zrodziła się niechęć, spuściłam wzrok i kolejny raz wyrwałam się.

 

- Mamy wiele do obgadania, nie sądzisz? - nie miałam ochoty na żadne rozmowy. Byłam zmęczona podróżą i płaczem.

 

- Sądzisz, że po tym wszystkim co mi powiedziałeś, mam ochotę na rozmowę z tobą?

 

- Nie masz wyboru - jego usta drgnęły lekko ku górze, układając się w niewinny uśmiech - Dawaj tą walizkę i wracamy.

 

- Nigdzie z tobą do cholery nie wracam. Jedynie pragnę wrócić do mojej córki - na samą myśl o niej, łzy zakręciły mi się w oczach, które nie uszły uwadze Dominica.

 

- Wrócimy do niej razem, ale nie dziś - co? on chciał jechać ze mną, do mojej córki? W końcu to jej ojciec i nie mogę mu zabronić - Najpierw muszę się skontaktować z moim przyjacielem i wybadać całą sytuację i leczenie mojej córki - jak on śmie. Martiną opiekują się najlepsi specjaliści, a w tym Paul, który kocha ją jak własną córkę.

 

- Martina ma najlepszych lekarzy, więc nie musisz tego robić.

 

- Nie będziesz mi mówić co mam robić. To jest tak samo moja córka, jak i twoja - było widać, że na moje słowa, Domi się zdenerwował - Zresztą nie będę tu stał z tobą i rozmawiał, wracamy - wyrwał mi walizkę z ręki i szedł w stronę zaparkowanego samochodu. Nie miałam już siły na kłótnie, nie dziś. Wrzucił bagaż do środka i otworzył mi drzwi od strony pasażera, a sam usiadł na miejscu kierowcy. Przez całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie, co bardzo mi ułatwiało myślenie, ale nie na długo, bo sen mnie ogarnął.

 

- Pora wstawać - szturchnął mnie mężczyzna. Otworzyłam oczy i rozglądałam się gdzie jesteśmy. Nie poznawałam tego miejsca i nigdy tu nie byłam. Tak nie wyglądał dom Keith i Stevena. Gdzie ja byłam do cholery? Otworzyłam drzwi i wysiadłam.

 

- Mieliśmy wracać do Stevena - jego usta wykrzywiły się w łobuzerski uśmiech.

 

- Tylko nie mów, że się mnie boisz Amando? - nie bałam się jego, ale siebie.

 

- Nie bądź śmieszny, Dominic. Gdzie my jesteśmy?

 

- W mojej posiadłości. Podoba ci się? - posłał mi swój uśmiech.

 

Dom przypominający zamek, był bardzo nowoczesny. Dominic zaczął mi opowiadać o nim, że ma dziesięć sypialni, sale kinową i gimnastyczną oraz SPA z basenem. Ogród był przepiękny, aż zapierało mi dech w piersi. Zapach unoszący się w powietrzu, był stworzony przez wielką ilość pięknych kwiatów, który zafascynowały mnie. Cudownie pieściły moje nozdrza. Trawa była cudownie zielona i miękka, na której były ścieżki wykonane z białej kostki brukowej. Jedna z nich prowadziła za dom, za którym znajdował się ogromy basen. Wysokie,bujne thuje, były posadzone przy ogrodzeniu, by zasłaniały widoki do posiadłości.

 

- Pięknie tu jest -nic więcej nie mogłam powiedzieć.

 

- Chodź, zaprowadzę ciebie do pokoju, byś się odświeżyła i przebrała - zabrał mój bagaż - Michael, zawało ciebie na kolację - to on nadal trzyma się z Dominiciem? Na samą myśl o byciu w tym wielkim domu samej z dwoma, zakłamanymi dupkami, przerażała mnie.

 

Gdy weszliśmy do środka, szczena mi opadła. Tyle bogactwa i przepychu, jeszcze nigdy nie widziałam. Taki styl nie pasował do Dominica. Oczywiście zauważyłam, że on lubi wielkie domy, ale żeby aż takie bogactwo? Nie wierzyłam własnym oczom. Salon był jasny, rozświetlony przez cudny, kryształowy biało - złoty żyrandol, z którego zwisały kryształy w kształcie łez. Po lewej stronie stała jasno - beżowa kanapa, na której były ułożone, równo poduszki koloru złota. Na przeciwko niej, stał stolik przypominający ogromną pufę. Na niej stał wazon z białymi kwiatami, których zapach unosił się po całym salonie. Po prawej stronie przy oknie, na połowie długości pomieszczenia, stał fortepian. Nie sądziłam, że ktoś może na nim grywać, więc stwierdziłam, że stoi dla ozdoby. W drugiej połowie salonu, znajdowała się jadalnia z wielkim, podłużnym stołem, który z moich wyliczeń po krzesłach, zmieści dwadzieścia osób. Każde jedno okno, prowadziło na przepiękny widok ogrodu. Moje podziwianie, przerwał mi Michael.

 

- Witaj Amando, miło znów ciebie widzieć - uśmiechnął się do mnie, na co ja zareagowałam jednym krótkim " cześć " Szłam za Dominiciem i zastanawiałam się, jak mogę nadal kochać takiego człowieka, który wyzbył się w sobie jakichkolwiek uczuć do ludzi, a przede wszystkim miłości do własnego dziecka.

 

- To twój pokój - wstawił moją walizkę do pokoju - Za dwie godziny zawołamy ciebie na kolację, a później czeka nas poważna rozmowa Amando - podszedł do mnie i złapał mój podbródek, że teraz patrzyłam w te jego przepiękne, ale puste oczy - Jutro sprowadzę lekarza, by się tobą zajął, bo wyglądasz okropnie.

 

- Dziękuje za tak przemiły komplement - dłonią chciałam odepchnąć jego rękę z mojej twarzy, ale on mi na to nie pozwolił.

 

- Czemu się mnie boisz, Amando - jego głos był taki czuły jak kiedyś.

 

- Nie boję się ciebie, tylko ... tylko ja ciebie nie znoszę, nienawidzę i gardzę. To jak wyglądam, zawdzięczam tobie, ale przede wszystkim chorobą mojego aniołka, a ty - szukałam dobrych słów, by zabolało go bardzo - zabawiłeś się mną dwa razy, pieprzyłeś mnie kiedy tylko chciałeś, zrobiłeś dziecko i znikłeś na pieprzone trzy lata. Zastanawiałeś się w ogóle co dzieje się z twoim dzieckiem? czy jest zdrowa i najważniejsze, czy nie potrzebuje ciebie? Sądzę, że nie, bo zawsze dla ciebie było najważniejsze myślenie o sobie - Dominic stał i wpatrywał mi się prosto w oczy, które były przesiąknięte bólem i cierpieniem jakie sprawiły moje słowa.

 

- Nigdy nie myślałem o sobie, bo dla mnie najważniejsza byłaś ty i dziecko - jego usta złączyły się z moimi. Cudownie było znowu poczuć smak i miękkość jego ust. Tak bardzo chciałam zagłębić się w ten pocałunek, ale nie mogłam ze względu na to, że mnie skrzywdził i to bardzo. A teraz myśli, że może mieć to co chce? O nie, tak nie będzie. Oderwałam się od niego, a jego twarz zrobiła się smutna i rozczarowana. Zabolał mnie widok jego cierpienie, które odzwierciedlało się w oczach.

 

- Nigdy więcej tego nie rób Dominicu.

 

- Przecież podobało ci się, czułem to po twoim przyśpieszonym oddechu - zaczynał robić się arogancki, a ja nie mogłam pozwolić sobie na takie traktowanie.

 

- Kiedyś mi się podobało, ale teraz uwielbiam jak robi to ktoś inny - na te słowa w Dominicu aż zawrzało, zrobił się cały spięty, dłonie zacisnął w pięści. Podszedł do mnie bardzo blisko, miałam chyba strach wypisany na twarzy.

 

- Masz kogoś?! - zaczął krzyczeć.

 

- Nie twoja sprawa i nie muszę się tobie z niczego tłumaczyć - wszystko się we mnie gotowało.

 

- Zapamiętaj sobie jedno - jego głowa nachyliła się nade mną, a usta zbliżyły się do mojego ucha - Nikt nie ma prawa się do ciebie zbliżyć, bo jesteś tylko moja - odchylił się. Na jego twarzy pojawił się bezczelny uśmiech - Jeśli on ciebie tknął, w taki sposób jak myślę to go zabiję - moje ciało zaczęło się całe trząść, co oczywiście nie uszło uwadze Dominica - Jesteś moją własnością, Amando.

 

- Chyba po moim trupie. Ja jestem wolną kobietą, ty ze mnie i z Martiny zrezygnowałeś, a Paul jest wszystkim czym ty nie jesteś. Kocha mnie i moją córkę - wykrzyczałam w jego stronę.

 

- A odpowiedz mi szczerze, patrząc mi w oczy. Czy ty kochasz jego? - wzrok wbijałam w podłogę, pragnęłam by uwierzył mi w to co powiem, ale ja nigdy nie potrafiłam dobrze kłamać.

 

- Chcesz prawdy, proszę bardzo - w tym momencie zadzwonił mój telefon. Dziękowałam Bogu w myślach za uratowanie sytuacji. Wyjęłam komórkę i odebrałam.

 

- Cześć mamo - ale po drugiej stronie usłyszałam głosik mojego skarba.

 

- Mamusiu, ja chcie ziebyś wlóciła do domu - po jej głosie słyszałam, że płacze, a mnie samej z oczu poleciały gorące i słone łzy,

 

- Aniołku mój kochany, mamusia nie długo wróci, obiecuje - płakałam jak głupia, tęskniłam za moją malutką córeczką. Nigdy się nie rozstawałyśmy, zawsze i wszędzie byłyśmy razem. Nawet nie zauważyłam, że Domi stoi za mną i przysłuchuje się naszej rozmowie.

 

- Kolam ciebie baldzio mami - moje słoneczko pociągnęło noskiem.

 

- Nie płacz kochanie, mama ciebie też bardzo mocno kocha.

 

- całym selduskiem?

 

- Oczywiście, że tak. Inaczej nigdy nie będzie - łzy spływały po mojej twarzy jak wodospad. Dominic podszedł do mnie i wyjął mi telefon z ręki.

 

- Dzień dobry córeczko - nie wierzyłam w to co on zrobił, jak może tak bezpośrednio mówić do Martiny " córeczko " skoro nigdy nie widział jej na oczy i nigdy nie rozmawiał.

 

- Tak kochanie, to ja tata ... Nie długo z mamą przyjedziemy - przysłuchiwałam się rozmowie Dominica - Tak, kocham ciebie całym sercem - spojrzał się na mnie tak jak kiedyś z miłością - Mamę też bardzo kocham - odwróciłam się i poszłam do łazienki. Nie mogłam przysłuchiwać się dalszej rozmowie, to była pierwsza rozmowa ojca z córką. Zamknęłam drzwi od środka i się rozpłakałam.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Karina25 23.07.2015
    Dziewczyno! dawaj dalszy ciąg :-)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania