Poprzednie częściHistoria wielkiej miłości (1)
Pokaż listęUkryj listę

Historia wielkiej miłości - część 2 - Rozdział 1

Rozdział 1

 

Od ostatnich wydarzeń minęło już pół roku. Dominic ani razu nie odezwał się do mnie. Te przeklęte dni, tygodnie, miesiące tak bardzo się ciągną bez nie go i nie raz jest mi na prawdę ciężko żyć, gdy nie ma go przy moim boku. Próbowałam szukać jego i Michaela z Emmą, ale to nic nie dało. Byłyśmy w L.A u Stevena lecz on sam od nie go nie miał żadnych wieści. Stwierdził, że zapadł się pod ziemię, bo nawet jego najbardziej wyszkoleni ludzie nie mogli wpaść na jego trop. Chociaż czasami wydawało mi się, że znów mnie kłamie, ale nie chciałam się w to za bardzo pogłębiać, bo i tak by mi niczego nie powiedział, w końcu to jego młodszy brat. Cieszy mnie fakt, że często dzwonimy do siebie z Keith i nawet ona nic nie wie o Dominicu. Wierzę jej, bo jest na prawdę oddaną i życzliwą osobą i sama ma na szwagra nerwy. Dowiedziałam się od Keith, że posiadłość w Malibu sprzedał trzy tygodnie po tym jak mnie zostawił i wtedy na swoje konto dostałam okrągłą sumkę. Domyśliłam się, że to są pieniądze od Dominica, ale złość wzięła górę i nie ruszyłam z nich ani centa. W przyszłości przydadzą się mojemu dziecku i będzie miała lepszy start w życie.

 

***

 

Oczywiście musiałam rodzicom opowiedzieć prawdę, ale nie całą. O Thomasie i Alexie nic nie mówiłam, nie chciałam ich jeszcze bardziej denerwować i tak już wystarczając namieszałam im w głowie. Kiedy im powiedziałam, że spodziewam się dziecka, ich radość nie miała końca. Rodzice zgłupieli na punkcie swojej wnuczki, kupowali różne maskotki, ubranka, grzechotki i kocyki. Moja szafa była już tak pełna, że nic więcej bym nie zmieściła. Mama z tatą nie byli zadowoleni, że chcę zamieszkać sama, ale to była moja decyzja.Po pewnym czasie przekonali się do mojej wyprowadzki i pomogli mi finansowo, chociaż było mnie stać na to żeby samej za wszystko zapłacić. Teraz mieszkam na osiedlu domków jednorodzinnych. Jest tu tak cicho, spokojnie i do tego jest pełno zieleni. Mam swój mały, biały domek również z białym płotem i oczywiście ogród, który zaprojektowałam specjalnie dla mojej córeczki Martiny. Czeka na nią piaskownica, huśtawka, drewniany domek i dwie zjeżdżalnie. Tak wiem, że to jeszcze poczekać będzie musiało, ale nie mogłam się powstrzymać. Tak bardzo pragnę, by mojej malutkiej niczego nie zabrakło.

 

***

 

Kawałeczek od mojego domu mieści się park, a przecznicę dalej mam żłobek i przedszkole. Lepiej być nie może i czuję się tu prawie szczęśliwa. Dlatego prawie, bo nie ma przy mnie mężczyzny, którego tak bardzo kocham i potrzebuje. Jedyny plus w tym wszystkim jest taki, że nie jestem sama, bo mam Emmę. Gdy usłyszała, że kupiłam dom to od razu stwierdziła, że wprowadza się do mnie, bo nie mogę być sama i zresztą ona też nie. Do Emi, Michael też się ani razu nie odzywał , wyglądało to na prawdę tak jakby zniknęli z tej planety, ale wiedziałam, że prędzej czy później się spotkamy . Wiele nocy miałyśmy przepłakanych, a ile paczek chusteczek poszło w ruch, tyle że mogłybyśmy otworzyć hurtownie.

 

***

 

Jest późno w nocy, a ja nie mogę spać, tęsknota za Dominieciem tak bardzo mnie pogrąża. Czuję nadal na swym ciele, każdą najdrobniejszą pieszczotę wywołaną przez jego dotyk i pocałunki. Serce na samo wspomnienie, zaczyna mi szybciej bić. Tak pragnę znów z nim być, rozpalić ponownie jego ogień miłość, chociaż wiem że ten płomień nie umarł, że nadal się tli w nim. Jego żądza ratowania mnie, przewyższyła nad wszystko. Wolał uciec ode mnie, niż być przy mnie i kochać każdego dnia. Wiem, że to jest przeszłość, ale nie mogę jej zapomnieć nosząc jego dziecko pod sercem. Gdy się już urodzi moja kruszynka, zacznę uczyć się życia bez nie go, wiem że z miesiąca na miesiąc będzie trudniej. Moje życie już wystarczająco dało mi w kość i każdy krok, który stawiam napotyka ogromną górę. Próbuje z całych sił podchodzić pod nią lecz gdy mi się już prawie udaje, wtedy spadam z niej. Nie wiem czym zasłużyłam sobie na takie życie, nigdy nikomu nic złego nie zrobiłam, za los zgotował mi taki scenariusz.

 

 

***

 

 

SZEŚĆ TYGODNI PÓŹNIEJ

 

 

- Emmo! - krzyczałam nie na nią lecz z bólu. Emi wpadła do mnie do pokoju przestraszona.

 

- Co się stało?

 

- Zaczęło się - przyjaciółka miała teraz opanowany wyraz twarzy.

 

- Poczekaj tu chwilę, zabiorę tylko twoją torbę, badania i kluczyki do samochodu - mówiła bardzo zdecydowanym głosem. Ból był na prawdę przeokropny, jakby ktoś próbował mnie rozerwać od środka.

 

- Emma, pośpiesz się, bo zaraz tu urodzę - darłam się w niebo głosy. Emi wpadła do pokoju, pomogła mi wstać i kazała się wesprzeć na niej. Dobrze, że nie wybrałam swojej sypialni na piętrzę, bo nie wiem jakbym teraz po schodach zeszła. Gdy wyszłyśmy przed dom, samochód już był zapalony, a torba wrzucona na tył. Otworzyła mi z przodu drzwi i pomogła wsiąść, a sama zajęła miejsce kierowcy. Z piskiem opon odjechałyśmy z podjazdu, Emma po drodze łamał wszelkie przepisy drogowe, nie przejmowała się tym, zresztą ja też nie. Skurczę były co raz częstsze, patrzyłam na zegarek sprawdzając co ile minut występują.

 

- Co ile minut? - zapytała nadal bardzo opanowana Emi.

 

- Co cztery minuty. Gdzie ten pieprzoooonnnnyyyy szpital - ból z większą siłą uderzał i krzyczałam tak głośno, że uszy bolały.

 

- Jeszcze dwie przecznice i jesteśmy. Jesteś dzielna Amando - dotknęła swoją dłonią moją dłoń.

 

Boże w końcu szpital. Emi podjechała pod izbę przyjęć i zaczęła teraz ona krzyczeć, że potrzebny lekarz, bo kobieta rodzi. Wszystkie oczy były skierowane na nas, mój skurcz był tak silny, że znowu darłam się jak by mi ktoś sztyletem przebijał ciało. Dwie pielęgniarki jedna miała rude włosy, a druga czarne, wybiegły z wózkiem i mnie na nim posadziły.

 

- Wie pani, co ile minut występują skurcze - jedna z nich zapytała, miłym i ciepłym głosem.

 

- Teraz to chyba co trzy minuty -odrzekłam. Podszedł lekarz i skierował pielęgniarkę do sali porodowej. Sala była jasna i dzięki kolorom brzoskwiniowym na ścianach, wydawała się przyjemna. Po środku stało łóżko, na którym mnie położyły i przygotowywały do badania. Lekarz wparował do sali. Miał około 32 lat, sylwetkę dobrze zbudowaną, ciemna karnacja podkreślała jego jasne blond włosy, które były związane z tyłu w kitkę, jego zielono- szare oczy złamały na pewno nie jedno kobiece serce. Jednym słowem był jednym z przystojniejszych mężczyzn na tym świecie.

 

- Witaj Amando, nazywam się Paul Baxter i będę pomagał tobie urodzić - miał melodyjny głos.

 

- Tak, to super. Więc jeśli już znamy swoje imiona to może byś pomógł mi urodzić, bo nie zniosę dłużej tego cholernego bólu - wrzeszczałam na Paula.

 

- Dziewczyny, nie podałyście Amandzie znieczulenia? - patrzył na nie ze złością.

 

- Podałyśmy, ale widocznie jeszcze nie zadziałało - odpowiedziała ruda.

 

- Słyszałaś, że musisz jeszcze chwilę poczekać i zaraz ból ustąpi. To teraz sprawdzimy jakie masz rozwarcie - czarnula podała mu rękawiczki, które wciągnął na swoje długie i potężne dłonie. Jego palce wślizgnęły się w moją pochwę. Na samą myśl o tym, że obcy facet, który nie jest Dominiciem, wkłada mi tam swoje paluchy, brało mnie obrzydzenie - Rozwarcie na osiem palców, więc Amando szykujemy się do przyjścia na świat twojego dziecka. Jesteś gotowa? - zapytał.

 

- Chyba tak - odpowiedziałam przerażona. Jeju, jak ja się bałam - ale chcę żeby przy mnie była moja Emma - lekarz spojrzał na mnie jakoś dziwnie, sama nie wiem dlaczego, ale spełnił moją prośbę.

 

- Dziewczyny, zawołajcie partnerkę Amandy - jak to partnerkę? czy on myśli, że jestem lesbijką? zresztą niech myśli co chce. Zobaczyłam jak Emi wpada do sali w zielonym fartuchu i w czepku na głowie tego samego koloru.

 

- Boli cię, maleńka? - jej głos był taki troskliwy i łagodny. Trzymała mnie za rękę.

 

- Trochę jeszcze tak. Dzwoniłaś do moich rodziców?

 

- Oczywiście, że tak. Już jadą.

 

- Amando - mówił teraz Paul - jeśli dobrze pójdzie to przy piątym parciu powinnaś urodzić.

 

I tak było, przy ostatnim piątym parciu, urodziłam moja najukochańszą Martine. Była zdrowa i taka piękna. Ważyła 3952 gram i mierzyła 58 centymetrów, gdy usłyszałam jej pierwszy płacz to sama się z radości popłakałam. Emma robiła nam zdjęcia i niekiedy nagrywała swoim smartfonem. O to narodzone dziecko z wielkiej miłości dwojgu ludzi, którzy nie mogą być ze sobą. Martina, była taka piękna, jej rączki były takie malusieńkie, stópki tak samo, nosek drobniutki, ale za to miała bardzo dużo włosków na swojej główce, a policzki nawet całkiem pyzate.

 

W szpitalu spędziłam tylko jedną dobę i właśnie miałam opuścić swoją salę, kiedy wszedł do niej Paul.

 

- Jak się miewasz Amando?

 

- Dziękuje, teraz doskonale - wskazując na swoją małą kruszynkę.

 

- Cieszę się bardzo - spojrzał na moje maleństwo - Masz na prawdę piękną córeczkę, ale nie ma się co dziwić, bo urodę ma po mamie - spojrzał na mnie i posłał mi uśmiech, na który ja zareagowałam wypiekiem na twarzy.

 

- Jeszcze raz dziękuje za wszystko - podałam mu dłoń i odwzajemniłam jego uśmiech.

 

- Nie ma za co Amando. Opiekujcie się z Emmą swoją córką - on na prawdę myśli, że jestem homo niepewna. Nie mogłam dłużej wytrzymać i wybuchłam śmiechem. Paul stał i patrzył na mnie ze zdziwieniem - czy coś powiedziałem nie tak - zapytał speszony.

 

- Nie wiem, skąd do głowy przyszedł tobie pomysł, że żyje w związku partnerskim z Emi, ale to nie jest prawda. Emma to moja najlepsza i jedyna przyjaciółka jaką mam - nie wiem czemu zaczęłam się tłumaczyć, przecież to nie jego sprawa czy sypiam z kobietami czy facetami - a to, że mieszkamy razem o niczym nie świadczy - teraz Paul wybuchł śmiechem tak głośnym, że Martina się obudziła i zaczęła płakać.

 

- Przepraszam cię, ale gdy powiedziałaś, że mam zawołać " twoją Emmę " to od razu tak stwierdziłem - śmiał się dalej, ale już ciszej.

 

- Oj nie ma o czym gadać - wzięłam swoją torbę i ruszyłam do wyjścia - jeszcze raz dziękuje Paul za wszystko - otworzyłam drzwi i wyszłam.

 

O to teraz piszę się w moim życiu nowy i cudowny rozdział, bo jest w nim najpiękniejszy prezent jaki podarował mi Dominic - naszą córkę. A co przyniesie przyszłość, czas pokaże.

 

 

Hura, napisałam pierwszy rozdział drugiej serii "Historii wielkiej miłości" Mam nadzieję, że się spodoba. Miłej lektury.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Karina25 10.07.2015
    Czyli jednak córka :-) Żal mi bardzo Amandy, ale myślę że będzie wszystko dobrze. Pozdrawiam.
  • Luna 10.07.2015
    Mam nadzieję że dominic będzie z nią wkońcu

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania