Historia lubi się powtarzać - Rozdział 24
Motywacja to mocna siła
Moim pierwszym odruchem było wahanie
Odniosłam wrażenie, że moją słabością było
Całkowite poświęcenie, jest w porządku ponieważ
Powstrzymam łzy
Aby móc iść w dobrym kierunku
Stawiłam czoła lękom
Teraz mogę ruszyć w dobrym kierunku
Obudził mnie dzwonek do drzwi. Ktoś strasznie nachalnie, chciał się ze mną zobaczyć, więc zwlokłam siebie z łóżka i zeszłam na dół. Spojrzałam przelotnie na zegar w salonie, była dopiero siódma rano. Kogoś normalnie pogięło, bo dzwonek nie przestawał dzwonić.
- Przecież idę! - wydarłam się, by nachalny gość przestał się dobijać. Otworzyłam te przeklęte drzwi.
- Aniołku, no nareszcie otworzyłaś - przede mną stał zadowolony Ax, ubrany na sportowo, z dwu dniowym zarostem, przyjemnie pachnącym i z włosami potarganymi. Jaki on był przystojny i zajebiście seksowny.
- Czy ty jesteś normalny? Nie, nie jesteś - odpowiedziałam sama sobie, a on przecisnął się i wszedł do środka całując mnie przelotnie.
- Ubieraj się szybko - trzasnęłam drzwiami i podparłam się pod boki.
- A co ty chcesz? - co on sobie znów wymyślił?
- Nie zadawaj pytań, tylko śmigaj na górę się ubierać - nalał soku do szklanki i wypił jej zawartość, jednym duszkiem.
- Nigdzie nie idę - pan "rządzę" powrócił na łono natury.
- Idziesz, idziesz aniołku. Trening czeka.
- Chyba szalony jesteś. Dziś jest sobota i nie ruszam się z domu.
- To wezmę ciebie tak jak stoisz - podszedł do mnie i przełożył przez ramię.
- Ej! Puszczaj do cholery!
- Pójdziesz się ubrać?
- Ok, już pójdę - postawił mnie z powrotem na podłogę i klepnął mnie w tyłek.
- Dobra dziewczynka - za chichotał.
Boże, jaki on był natrętny. Dopiero co wstałam, a on zaganiał mnie na pieprzony trening. Poszłam na górę, wzięłam szybki prysznic. Włosy uczesałam w koński ogon. Ubrałam się w ciemne leginsy, czarną bokserkę i trampki. Na rzuciłam na siebie bluzę i zeszłam do salonu, w którym czekał natręt.
- Dłużej się nie dało? - co za baran.
- Dwadzieścia minut to dla ciebie długo?
- Mamy dziesięć minut, by zdążyć na trening.
- Znów chcesz dać mi wycisk?
- Tym razem nie ja, tylko Henry - uniosłam ze zdziwienia brwi - On nauczy ciebie wszystkiego i masz go słuchać.
- Jestem zaskoczona bardzo - jego najlepszy gangster, miał mnie uczuć? Super - To rusz dupę i jedźmy.
Po ponad dziesięciu minutach dojechaliśmy do sali treningowej, która znajdowała się na jakimś zadupiu. Stał jeden wielki hangar, a w okolicy oprócz drzew, nie było nic. Domyślałam się, że może to jest miejsce mafii Axa, ale nie pytałam.
- Witaj Martino - usłyszałam za plecami głos Henriego.
- Cześć - odwróciłam się w stronę mężczyzny. Wyglądał całkiem przystojnie. Miał koszulkę, która opinała jego mięśnie, spodnie dresowe i adidasy.
- Witaj szefie - zwrócił się do Axela.
- Możemy już zacząć? - zapytał mój mężczyzna.
- Oczywiście - odparł Henry. Zaprowadził nas na ogromną sale, w której kilku postawnych mężczyzn walczyło na ringach.
- Chyba nie będziesz mnie tak poniewierał? - zapytałam swojego nauczyciela. Ten się tylko zaśmiał.
- Najpierw nauczę ciebie podstawowych chwytów.
- Naucz ją wszystkiego, a ja muszę na dwie godziny wyskoczyć - podszedł do mnie Ax - Mam spotkanie bardzo ważne. Nie daj zrobić sobie krzywdy - pocałował mnie.
- Okaże się - odpowiedziałam z uśmiechem na ustach.
- Nie ruszaj się stąd. Przyjadę po ciebie i zawiozę ciebie do domu - klepnął mnie w tyłek, a ja z wrażenia pisnęłam i podskoczyłam do góry - Kocham cię.
- Ja ciebie też - cóż z tego, że kochałam tego mężczyznę, skoro obawiałam się o siebie.
- No wskakuj na ring - powiedział Henry - Co zrobić w momencie, gdy przeciwnik próbuje zadać nam cios głową w brzuch lub klatkę piersiową? - czy on to mówił do mnie? Kiedyś ojciec mi mówił co robić, ale do końca nie pamiętałam.
- Możemy użyć łokcia, wtedy ustawiamy się w odpowiedniej pozycji, wykonujemy ćwierć obrotu w lewo, lewą nogę wycofujemy po łuku w tył. Zginamy prawą rękę w łokciu i oddajemy cios w napastnika - tyle zapamiętałam z nauk, które dawał mi tata w wieku dziesięciu lat.
- Doskonale. Wtedy pozyskujemy czas na ucieczkę i wezwanie pomocy. A co jeśli przeciwnik chce wymierzyć w nas kijem lub czymś bardziej niebezpiecznym prawą ręką? - czyli bawiliśmy się w zadawanie pytań. Chwilę zastanawiałam się nad odpowiedzią. W myślach wyobrażała sobie daną sytuację.
- Moim zdaniem, trzeba zatrzymać prawą rękę napastnika naszą lewą ręką. Po czym chwytamy lewą ręką nadgarstek jego prawej ręki i wykonuje pół obrotu w lewo, tak aby przeciwnik oparł się piersią na plecach broniącego się. Nogami podhaczamy jego nogi i przeciwnik pada - nie byłam pewna czy tak to miałoby wyglądać.
- Jestem zachwycony - było widać na jego twarzy dumę - Skąd to wiesz? - zapytał zaciekawiony.
- Tata mnie uczył dawno temu.
- To dobrze, więc skoro wiesz co trzeba robić, przejdziemy z teorii do praktyki - uśmiechnął się. Nigdy nie widziałam, żeby Henry się uśmiechał. To była nowość.
- Jesteś pewien?
- Jak najbardziej. To zaczynamy.
Trening trwał ponad dwie godziny. Oczywiście, wiele razy leżałam na macie i z pewnością miałam pełno siniaków na ciele, ale kilka razy udało mi się powalić tego muskularnego komandosa. Byłam z siebie dumna, a nawet Henry też był.
- Dobra, na dziś koniec. Leć pod prysznic.
- Dzięki. Jesteś dobrym nauczycielem, ale dałeś mi wycisk - podeszłam i podałam mu dłoń.
- Bez przesady. Tak zdolną uczennicę, można z przyjemnością uczyć - uśmiechnąłem się i ruszyłam pod prysznic.
Zdjęłam rzeczy z siebie i wyciągnęłam z torby świeże i pachnące ubrania. Weszłam pod strumień ciepłej wody i spojrzałam na swoje ciało. Było w niektórych miejscach zaczerwienione i zsiniaczone.
- No ładnie - powiedziałam na głos. Cholera, musiałam w domu nałożyć na siebie specjalne maści, by siniaki nie zmieniły barw na bardziej tragiczniejsze.
Wykąpana i pachnąca wyszłam. Koło komandosa stał Axel, w pięknym granatowym i dopasowanym garniturze. Cudownie opinał jego ciało, a jego jędrna pupa wydawała się jeszcze bardziej apetyczniejsza.
- Jak kochanie? Widzę, że jednak przeżyłaś - zaśmiał się.
- Dupek z ciebie.
- Uważaj Ax, bo twoja dziewczyna potrafi skopać tyłek i to ostro - mężczyzna wybałuszył oczy ze zdziwienia.
- Nie sądziłbym. Wczoraj nie dała mi rady.
- To spróbuj dzisiaj, stary - przybrałam postawę do ataku.
- Aniołku, nie dzisiaj. Pora jechać do domu. Za trzy godziny wracają twoi rodzice - objął mnie ramieniem i pożegnawszy się z Henrym wyszliśmy.
W domu byliśmy dziesięć minut później. Zaczęłam szykowanie kolacji. Ax porozkładał talerze, kieliszki i sztućce. Ja poustawiałam w salonie i na stole srebrne świeczniki i podpaliłam świeczki, by klimat był bardziej uroczy. Gdy już wszystko było gotowe, pobiegłam na górę, aby się przebrać, umalować i uczesać. Założyłam zieloną sukienkę, opinającą moje najważniejsze walory, ukazującą większą połowę ud i tego samego koloru szpilki. Włosy spięłam w elegancki kok, wypuszczając kilka pasm. Makijaż zrobiłam mniej wyszukany. Podkreśliłam oczy czarnym eyelinerem, rzęsy pomalowałam tuszem, a usta pomalowałam jasną pomadką. Zostało mi jeszcze ostatnie spojrzenie w lustro i byłam gotowa. Zeszłam na dół, gdzie już byli moi kochani rodzice. Jeju, jak ja za nimi tęskniłam.
- Córeczko! - wykrzyknęła mama - Tak bardzo za tobą tęskniłam - wyciągnęła ręce, a ja wpadłam w jej objęcia.
- A za tatusiem to już mój aniołek nie tęsknił? - zrobił smutną minę, ale kiedy go przytuliłam i ucałowałam, od razu się rozweselił.
- Tak bardzo mi was brakowało - aż łezka w oku mi się zakręciła.
- Nam ciebie też, kochanie - powiedziała mama.
- Chodźcie do salonu, czeka na was kolacja - rodzice popatrzyli na mnie z zadowoleniem.
- Kochanie - powiedział tata do mamy - Widocznie Axel ma dobry wpływ na naszą córkę - obydwoje się uśmiechnęli do mnie i do obejmującego mnie Axa.
- Żebyście wiedzieli - ucałował mnie w czoło - Ale za nim usiądziemy do kolacji, chciałbym was o coś zapytać - o cholera! Tylko nie to! Zapomniałam, że Anderson chciał się dziś oświadczyć. Pociągnęłam go na bok.
- Ax nie teraz - on jednak zamiast mi odpowiedzieć, to pocałował mnie namiętnie, aż nogi zrobiły się miękkie z przypływu rozkoszy, jaki wywołał we mnie pocałunek.
- Kocham cię, pamiętaj - pociągnął mnie w kierunku rodziców.
- Co to za tajemnicze rozmowy? - powiedział tatko.
- Dominic, Amando. Wasza córka jest najcudowniejszą, najwspanialszą kobietą jaką kiedykolwiek poznałem. Przez ten okres, w którym dała mi szansę na bycie ze sobą, zmieniła moje życie i mnie całego. Przy niej stałem się lepszym człowiekiem i kocham waszą córkę całym sobą. Nie wyobrażam sobie życia bez niej. Dlatego chciałem was prosić o rękę Martiny - stałam jak słup soli, a łzy wypływały z oczu. Rodzice patrzyli zdziwieni to na mnie to na Axela, a mój mężczyzna stał cały zdenerwowany, wyczekując odpowiedzi od moich rodzicielów. Jego słowa były takie piękne i przepełnione miłością.
- To nas chłopie zaskoczyłeś - pierwszy odezwał się tato - Jesteśmy dumni, że ty i Martina tworzycie tak wspaniałą parę i wiedzieliśmy od początku, że pajacie do siebie wielką miłością - objął mamę i pocałował ją w policzek - I co sądzisz moja kochana żono? - matulka spojrzała na mnie i pokiwała głową. Byłam w szoku, a zarazem szczęśliwa.
- Jeśli moja córka się zgodzi, to nie mamy nic przeciwko - powiedziała.
- Aniołku. Czy zrobisz mi ten zaszczyt i przez resztę życia, będziesz zmieniała mnie w lepszego człowieka, który będzie kochał ciebie dotąd póki życia mi starczy? - ponownie łzy spadały jak wielkie krople deszczu.
- Tak kochanie, zgadzam się - czy aby na pewno dobrze zrobiłam, zgadzając się? Przecież miało to wyglądać zupełnie inaczej. To nie tak miało być.
Komentarze (9)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania