Poprzednie częściHistoria wielkiej miłości (1)
Pokaż listęUkryj listę

Historia wielkiej miłości (4)

Rozdział IV

 

Propozycja

 

 

Kiedy Thomas ruszył w moją stronę, wstałam szybko i ruszyłam przed siebie. Chciałam zniknąć w tłumie, ale niestety mój szef złapał mnie za rękę i pociągnął mnie tak bym odwróciła się w jego stronę. Wbiłam w niego w swój rozwścieczony wzrok. Wpatrywał się we mnie tymi swoim czarnymi oczyskami przyglądając mi się uważnie. Chciałam wyrwać mu się z uścisku,ale nie udało mi się. Za to jeszcze bardziej mnie przyciągnął do siebie, przez co straciłam równowagę i wpadłam wprost na niego. Moja złość się nasilała, byłam wściekła. Kiedy miałam mu powiedzieć co o tym myślę, stało się to czego nie mogłam przewidzieć. Thomas zbliżył swoje usta do moich i mnie zaczął całować. Puścił moją rękę, by mnie objąć, i w tym momencie moja złość nie miała granic. Oderwałam się od niego i wymierzyłam mu solidny policzek. Ludzie stojący blisko nas zaczęli wiwatować i gwizdać.

- Co ty sobie myślisz? Kto ci dał prawo do całowania i dotykania mnie? Za kogo ty się masz? - Krzykłam w jego stronę bardzo sfrustrowana. Jak on śmiał mnie całować. Myślałam wtedy,że strzele go w tą gębę jeszcze raz...

- Jezu, kobieto oszalałaś!!! - warknął na mnie tak, jakbym to ja zawiniła.

- Ja zwariowała, ja !? To ty myślisz, że możesz mnie całować i dotykać kiedy masz na to ochotę!!! Już ci mówiłam,że nie masz prawa mnie dotykać - jego oczy nabrały intensywnego wyrazu.

- Amando, myślałem że tego chcesz, ten twój błysk w oczach mówił mi żebym ciebie pocałował, wiec tak zrobiłem.

- Thomas ty jesteś niepoważny? Jak tak dalej ma być, to ja rezygnuje z pracy u ciebie - cholera co ja gadam, przecież ja potrzebuję tej pracy, inaczej zwariuje...

Stał i widziałam jak szczęka ze zdziwienia mu opadła.

- Co ty Amando mówisz?! Czy ty myślisz, że pozwolę ci odejść? - No nie wierze, on na mnie krzyczy,on! Ja pierdziele, to ja powinnam drzeć się na niego - czy ty słyszysz, co ja do ciebie mówię? Czy znowu pożerasz mnie wzrokiem? - stałam i słuchałam tego co on mówi do mnie.

- Słuchaj mnie teraz bardzo wyraźnie... Jeżeli jeszcze raz do cholery mnie dotkniesz,a tym bardziej pocałujesz to naprawdę odejdę z pracy. Zrozumiałeś? Mam nadzieję, że tak - powiedziałam szybko.

- Przepraszam ciebie Amando, obiecuję że więcej tego nie zrobię. Nie mam zamiaru stracić dobrego pracownika - jego oczy i wyraz twarzy przemawiał szczerze - czy możemy o tym zapomnieć i więcej do tego nie wracać? - uśmiechnął się lekko speszony.

- Ok, zgoda - wyciągłam do niego rękę na zgodę. Oczywiście podał mi swoją. I tak zakończyłam imprezę...

Był poniedziałek, czekałam w biurze na Williama. Nie ukrywam, że się denerwowałam na to spotkanie. Miałam nadzieję, że mój projekt się spodoba i będę mogła cieszyć się swoim małym sukcesem.

Punktualnie o czternastej zjawił się William.

- Witaj Amando, mam nadzieję, że projekt jest już gotowy?

- Cześć Will. Tak oczywiście gotowy. Proszę usiądź, a ja już ci pokazuję jaki mam na to pomysł.

Wstałam i wzięłam projekt i rozłożyłam na stole.

Pokazywałam i mówiła co w danym miejscu będzie. Kiedy skończyłam, czekałam na jego reakcje czy mu się podoba czy też nie. Patrzyłam na niego z wielką niecierpliwością. W końcu się odezwał nie patrząc na mnie.

- Na pewno czekasz na moją odpowiedź. I na pewno Thomas ci powiedział, że jestem bardzo wybredny - w końcu spojrzał na mnie i się uśmiechnął - Amando jesteś pierwszą osobą, która zaskoczyła mnie swoim pomysłem. Ja sam nie sądziłem, że można aż tyle cudownych rzeczy zaprojektować w moim ogrodzie. To jest genialne dziewczyno - podszedł do mnie i uścisnął mi dłoń. Byłam w tym momencie bardzo dumna i zadowolona z siebie.

- Tak bardzo się cieszę, że ci się spodobał projekt i chcesz żebym zrobiła to co zaplanowałam. Dziękuję Will.

- To ja dziękuję tobie Amando i mam nadzieję, że będzie ci się dobrze u mnie pracowało.

- Z pewnością bardzo dobrze.

Później omówiliśmy dalsze działania pracy, kiedy mam zacząć i w jakim terminie mam się zmieścić. Okazało się, że pracę u niego zacznę za trzy miesiące, ponieważ teraz wyjeżdża w interesach. Po godzinie pożegnaliśmy się. Uradowana wpadłam do biura Thomasa by powiedzieć mu o moim małym sukcesie. Kiedy weszłam, Thomas rozmawiał przez telefon, był wściekły. Kazał mi wyjść i powiedział, że zaraz przyjdzie. Poszłam więc do swojego biura. Zrobiłam sobie kawe i usiadłam. Nadal nie wierzyłam w to, że będę robiła swój pierwszy poważny projekt.

Moje rozmyślenia przerwał Thomas.

- I jak? Opowiadaj - usiadł na przeciwko mnie wyciągając nogi.

- Niestety Thomas, nie spodobał się Williamowi mój projekt

- Słucham? Jak się nie spodobał? - ale był wkurzony, jeszcze takiego go nie widziałam, oprócz tej rozmowy telefonicznej gdzie wtedy mógłby zabijać wzrokiem.

- No nie spodobał się, Thomas on był po prostu zachwycony - zaczęłam się śmiać z jego zaskoczonej miny.

- Ty cholero! Ale mnie nabrałaś, myślałem że rzeczywiście temu dupkowi się nie spodobał. Ale nie dziwię się, że był zachwycony, bo ja też byłem.

- Obawiałam się, że jednak nie podołałam zadaniu, bo przez dłuższą chwilę trzymał mnie w niepewności.

- Bierz torbę i idziemy świętować twój pierwszy sukces - uśmiechnięty Thomas zobaczył, że się ociągam i sam chwycił moją torbę ruszył do drzwi i je otworzył - no chyba mi Amando nie odmowisz - patrzylam na niego zastanawiając się czy pójść z nim, ale przecież wyjaśniliśmy sobie wszystko to nie powinno być już żadnych chorych sytuacji. Wstałam i ruszyłam do wyjścia.

Poszliśmy do knajpki nie daleko biura. Mimo, że była dopiero siedemnasta, to jak na taką godzinę było dużo ludzi. Usadowiliśmy się na wysokich, barowych krzesłach i zastanawialiśmy się nad tym jakiego drinka zamówić. Ja oprócz wódki z colą nie przepadałam za innym rodzajem drinków.

- Ja piję wódkę z colą, a ty Tom?

- Jeśli ty to i ja to samo zamawiam.

Barman przy szykował nam nasze drinki i postawił przed nami.

- To pijemy za twój sukces i oby było ich jeszcze więcej.

- Też sobie tego życzę - odpowiedziałam i stuknęliśmy się szklaneczkami.

Wieczór upływał naprawdę sympatycznie w towarzystwie Toma. Nie sądziłam, że jest tak wesołym i dowcipnym mężczyzną. Dowiedziałam się, że oprócz firmy projektowej ma jeszcze dwie firmy, które zajmują się inwestowaniem i przynoszą mu całkiem dobre pieniądze. Wiem również, że ma młodszą siostrę Olivie i brata starszego Marka. Olivia jeszcze się uczy w liceum, a Mark ma swój salon samochodowy i podobno śliczną żonę, która za dwa miesiące urodzi synka. O rodzicach nic nie mówił, a ja nie pytałam.

- Powiedz Amando tak szczerze, czemu taka bystra, młoda i piękna kobieta jest sama?

- A skąd pomysł, że jestem sama?

- Gdyby ktoś był w twoim życiu, to nie wydarzyło by się wtedy to co zaszło między nami.

- Tom prosiłam ciebie, żebyś do tego nie wracał - spojrzał na mnie przepraszająco i przeprosił.

Nie wiem dlaczego, ale poczułam, że powinnam powiedzieć mu kawałek prawdy.

- Mam narzeczonego, a raczej miałam - opuściłam głowę i dodałam ściszonym głosem - Emiliano nie żyję... Od tego czasu nie chce nikogo poznać, a tym bardziej się wiązać - Thomas patrzył na mnie ze smutkiem w oczach, dotknął mojej dłoni i powiedział.

- Bardzo mi przykro, że w tak młodym wieku straciłaś tak bardzo bliską sobie osobę. Musiałaś go bardzo kochać.

- Tak, kochałam go bardzo mocno i chociaż od dwóch lat go nie ma, to nadal kocham - z moich oczu wypłynęła pojedyncza łza. Thomas chciał ją wytrzeć, ale się odsunęłam. Opuścił rękę i podał mi chusteczkę. Wzięłam ją i wytarłam łzę.

- Przepraszam cię, nie chciałem wprowadzić ciebie w stan wspomnień - spojrzałam na niego i zobaczyłam w jego oczach współczucie i zakłopotanie.

- Spokojnie Tom, nic się nie stało. Skąd mogłeś wiedzieć - złapałam go za rękę i pociągnęłam go - chodź, zatańczymy.

Tom patrzył na mnie w szoku, ale wstał i poszedł ze mną tańczyć. Thomas okazał się dobrym, a nawet doskonałym tancerzem. Czułam się tak wspaniale, że zapomniałam iż można się tak czuć.

Było już po północy, kiedy Thomas odwiózł mnie taksówką do domu. Wysiadłam i skierowałam się do Toma

- Bardzo dziękuję ci za tak udany wieczór. Nawet nie wiesz jak było mi to potrzebne. Jeszcze raz dziękuję - pocałowałam go w policzek i ruszyłam do domu.

Minęły trzy dni od wieczoru spędzonego z Thomasem. Nie sądziłam, że tak będziemy się dobrze dogadywać i rozumieć. Od dwóch dni Thomas chodził jakiś zdenerwowany. Kiedy się go pytałam co się dzieję, on zawsze odpowiadał, że powie mi później. Nagle drzwi się otworzyły i wparował Thomas. Normalnie się przestraszyłam.

- Amando, musisz mi pomóc. Nigdy bym ciebie o to nie prosił ... - przerwałam mu, bo nie wiedziałam w czym mam mu pomóc. Ciągle tylko powtarzał, że muszę mu pomóc.

- Tom, w czym ci mam pomóc?

Thomas spojrzał na mnie. Stał i nie odpowiadał, tylko się gapił.

- Thomas, do cholery, co się stało?! Mów!!! - w końcu kiedy krzykłam odpowiedział.

- Amando, proszę cię żebyś udawała moją narzeczoną i wyjechała ze mną na dwa miesiące do Los Angeles - nie wierzyłam w to co słyszę. Jak mam udawać jego narzeczoną i co oznacza ten cały wyjazd... Thomas spoglądał na mnie.

- Zaraz, moment. Thomas czemu mnie o to prosisz? Nie możesz komuś innemu tego zaproponować? Chce znać prawdę - spojrzał na mnie i powiedział.

- Dobrze, powiem ci prawdę. Więc chodzi o to, że wziąłem się za projektowanie ogromnego ogrodu facetowi, który okazał się być synem szefa mafii, a on tylko toleruje ludzi biznesu, którzy mają rodzinę lub są na dobrej drodze do tego, więc proszę ciebie Amando, żebyś zgodziła się być moją narzeczoną, bo nie chciałbym stracić takiego przedsięwzięcia. To są ogromne pieniądze, a do tego ty też mogłabyś mi pomóc w zagospodarowaniu tak olbrzymiego terenu i zarobić na tym niezłą sumkę - patrzył nadal na mnie i dokończył- nie chcę proponować tego komuś innemu, bo tylko do ciebie mam zaufanie - ja pierdziele, nie wierzę, że Thomas coś takiego mi proponuje. Nie podobało mi się to wcale, bo myślał tylko o kasie, ale była to też szansa dla mnie by się wykazać i zarobić trochę więcej pieniędzy.

- Dobrze, zgadzam się być twoją narzeczoną, ale nie myśl, żeby wykorzystać daną sytuację do swoich niecnych planów jak niedawno.

- Amando, dziękuję ci bardzo. Ratujesz moją skórę. Możesz być spokojna, nic ci nie grozi z mojej strony. Ale musisz wiedzieć, że od czasu do czasu będę musiał ciebie pocałować lub dotknąć żeby wyglądało to prawdziwie. Mówię ci to od razu, żebyś później nie lała mnie po twarzy - uśmiechnął się do mnie szczerze.

- Dobrze, tylko nie za często te całusy i to cholerne dotykanie. I pamiętaj, żebyś lepiej pomyślał trzy razy zanim dotkniesz mnie w nieodpowiednie miejsce - wysłałam mu groźne spojrzenie.

- Możesz być spokojna i masz moje słowo, a w nagrodę jeśli skończymy zrobić taki ogród jaki on chce i będzie zadowolony to zostaniesz moim wspólnikiem o to tej firmy. I co ty na to Amando?

Stałam i gapiłam się na niego. W głowie analizowałam to co do mnie powiedział. Byłam w cholernym szoku. Ale mnie zatkało. Ale po paru minutach wróciłam ze swojego przemyślenia.

- Czy ty poważnie to mówisz? - zapytałam.

- Tak, bardzo poważnie. To jak, umowa stoi?

- Stoi - odpowiedziałam - a kiedy wyjeżdżamy?

- Jutro rano. Możesz iść do domu się pakować. O siódmej rano jestem u ciebie. Więc do jutra - wyszedł i zostawił mnie samą.

I tak o to zaczęła się nowa historia w moim cholernym życiu. A koniec tej historii nigdy by mi nawet nie przyszedł do głowy...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania