Historia lubi się powtarzać - Rozdział 38
Nie, nie potrafię dopuścić do siebie istnienia jutra
Gdy zastanawiałam się nad swym smutkiem
Kiedy byłeś tu i miałam Cię
Lecz pozwoliłam Tobie odejść
I teraz wiem, że jedyną rzeczą jaką mogę zrobić
To powiedzieć Ci, że
Nie potrafię żyć
Jeżeli mam żyć bez Ciebie
Minęły dwa dni od tragicznego wypadku. Stan Axa ani się nie polepszał ani nie pogarszał. Chciałam być przy nim, lecz mój lekarz prowadzący zabraniał mi wstawać. Musiałam leżeć i odpoczywać ze względu na dziecko. Rodzice codziennie przychodzili i zdawali mi relację o Axelu. Ojciec miał wielkie pretensje do mnie i w pewien sposób obwiniał mnie za wypadek. Na dodatek, że ja miałam wyrzuty sumienia, to jeszcze tata codziennie mi o tym przypominał. Byłam coraz bardziej bezsilna. Tak chciałabym cofnąć czas i zmienić bieg wydarzeń. Wtedy byłabym szczęśliwą żoną u boku Andersona i czekali byśmy na narodziny naszego dziecka. Nawet nie wiem jak on zareagował na wiadomość o ciąży. Czy się ucieszył, czy może nie? Na odpowiedź musiałam czekać do czasu wybudzenia się mojego mężczyzny. A jeśli nie będzie chciał mnie znać? Jeśli mnie znienawidzi? To co ja wtedy zrobię? Jedynie będę się cieszyła z tego, że żyje.
Mama mówiła, że koło szpitala kręcą się dziennikarze. Wypytują ciągle o stan zdrowia Andersona. Nikt nie miał prawa na ten temat udzielać głosu. Był to temat tabu. Henry się wszystkim zajął. Trzy razy dziennie odwiedzał swojego przyjaciela i zarówno mnie. On jednak potrafił mnie wesprzeć i nie obwiniał mnie za to co się stało.
- Panno Martino - wszedł mój lekarz - Muszę zrobić pani usg - chciałam wstać - Proszę poczekać na pielęgniarkę, która zawiezie panią na usg - lekko się uśmiechnął.
- Czy po usg będę mogła zajrzeć do Axela i trochę przy nim posiedzieć? - nie mogłam tak dłużej leżeć i nie móc go zobaczyć.
- Pomyślimy - weszła szczupła, nie za wysoka blond kobieta w średnim wieku z wózkiem.
- Zapraszam na przejażdżkę - jej uśmiech był bardzo sympatyczny.
- Och, dziękuje bardzo. Mała odmiana nie zaszkodzi - miałam dosyć oglądania tych samych ścian i tego samego pokoju. Ogólnie roznosiło mnie w środku. Do tego wszystkiego nie pozwalali mi na odwiedzanie Axa.
- Proszę się położyć - położyłam się na fotelu ginekologicznym. Doktor Jonathan wyjął dziwny przedmiot, wyglądał jak metalowy wibrator - Wiem, że to będzie dziwne uczucie, ale proszę się rozluźnić - rzeczywiście było to głupie uczucie i takie intymne. Sądziłam, że będę miała normalne usg przez brzuch, a nie przez pochwę - Zaraz zobaczymy na monitorze czy dziecko jest w dobrej lokalizacji czy nie - wiercił mi tym narzędziem w środku jakby chciał coś na nie złapać. Czułam się taka spięta i zawstydzona.
- I jak panie doktorze, wszystko dobrze? - lekarz odwrócił monitor w moją stronę.
- Widzisz tą małą fasolkę?
- Widzę.
- To jest twoje dziecko - łzy pojawiły mi się w oczach. Czułam się taka szczęśliwa.
- A wszystko z nim w porządku?
- Na razie tak, ale musisz uważać na siebie i na swoje maleństwo - wyjął przedmiot z mojego środka i kazał mi usiąść.
- Mogę zajrzeć do niego? - zrobiłam minę małego szczeniaczka.
- Nie dasz za wygraną?
- Ja muszę go zobaczyć - Jonathan się uśmiechnął.
- Dobrze, ale nie na długo.
- A mogę iść sama czy znów na wózku?
- Sama w żadnym wypadku. Zawiozę cię - chyba nawet nie zauważył, że zwrócił się do mnie na ty.
- Dziękuje - przeniosłam się szybko z fotela na wózek.
Po kilku minutach dotarliśmy do sali, w której leżał nieprzytomny chłopak. Na jego widok, który był okropny, rozpłakałam się. Jego głowa była cała zabandażowana, na twarzy miał kilka opatrunków. Jedynie mały kosmyk włosów koło ucha, wystawał z pod bandaża. Ręka jak i noga była w gipsie, od pasa do łopatek miał założone usztywnienie. W usta włożoną miał rurkę, bo były trudności z oddychaniem. Podłączoną miał kroplówkę i aparaturę sygnalizującą pracę serca. Dotknęłam jego ciepłej dłoni. Jak zawsze tak i teraz była delikatna. Ucałowałam ją. Łzy kapały mi z oczu i moczyły prześcieradło. Był taki spokojny i taki nie obecny. Wszystko to była moja wina. Moja pieprzona wina. Jak mogłam być taka głupia? Przecież ja tak kochałam Axa, więc dlaczego tak wielką krzywdę mu wyrządziłam? To ja powinnam leżeć na jego miejscu. On na to nie zasłużył. Axel zawsze mnie chronił i ratował z opresji, w które zazwyczaj ja sama się wpieprzałam.
- Czy dziś będzie go wybudzać? - zadałam pytanie lekarzowi, który jeszcze nie wyszedł.
- Tak. Za pół godziny.
- Poprawił się chociaż trochę jego stan?
- Jak na razie bez zmian.
- Ale będzie dobrze, prawda?
- Martino, nie wiem. Wszystko będzie zależało od twojego chłopaka i od jego mózgu. Miejmy nadzieję, że nie będzie żadnych uszkodzeń i się wybudzi - dotknął mojego ramienia w geście pocieszenia - Posiedź z nim jeszcze trochę.
- Dziękuję - zostałam sama z nieprzytomnym Axelem.
- Kochanie, tak bardzo chciałabym ciebie przeprosić za to wszystko. Nigdy sobie tego nie wybaczę. Zmarnowałam ci twoje życie - tuliłam jego dłoń do swojej twarzy - Tak mi ciebie brakuje... Kocham cię Ax - płacz się wzmagał - Tak bym chciała żebyś otworzył oczy i wrócił do życia. Nie musisz mnie kochać. Możesz mnie nawet nienawidzić, ale obudź się i żyj.
- Martino już pora się pożegnać. Musimy opuścić salę - Jonathan wywiózł mnie z powrotem do mojej sali.
AXEL
Słyszałem jej każde słowo. Nie wiedziałem jak to było możliwe, ale tak było. Czułem dotyk jej drobnej rączki na swojej. Tak tęskniłem za jej dotykiem, za jej głosem. Chciałem powiedzieć jej, że nie było takiej możliwości bym jej nienawidził. Ona była moim życiem i moim światełkiem.
Słyszałem głosy mężczyzn. Coś mówili, że będą mnie wybudzać. Głowa zaczęła mnie boleć. Czułem się tak, jakby ktoś wbijał mi gwoździe w mózg. Chciałem krzyczeć, ale nie mogłem wykonać żadnego ruchu. Byłem uwięziony we własnym ciele. Ból narastał, moja świadomość zanikała. Nie wiedziałem co się dzieje. Odpłynąłem z własnego ciała. Wzbijałem się coraz wyżej i wyżej. Aż znikłem całkowicie we wszechświecie.
MARTINA
Usiadłam na ten cholerny wózek i wyjechałam na korytarz, kierując się do windy. Chciałam poczekać przed salą na lekarza, żeby czegokolwiek się dowiedzieć o stanie Axela. Gdy wysiadłam z windy zobaczyłam jak pielęgniarki i lekarze wbiegają i wybiegają z sali Axa. Coś było nie tak. Zobaczyłam Jonathana. Zatrzymałam go. On spojrzał się na mnie w dziwny sposób.
- Co się dzieję? - stał i nic nie mówił - Cholera powiedz coś! - krzyknęłam na niego i ten dopiero się odezwał.
- Przykro mi Martina, ale Ax przestał oddychać i nastąpiło zatrzymanie akcji serca. Reanimują go już od jakiegoś czasu - to nie mogła być prawda. On nie mógł mnie opuścić. Nie mógł się wykręcić od ojcostwa. Nasze dziecko go potrzebowało. Zerwałam się z wózka i wbiegłam do sali.
- Kurwa Ax! Nie rób mi tego... Ty pieprzony dupku!... - wszyscy się na mnie spojrzeli i kazali wyprowadzić, ale zdążyłam jeszcze położyć mu rękę na sercu - Twoje serce jak i moje, należą do siebie. Wróć do mnie! - monitor nadal wskazywał ciągłą linie. Mój świat się zawalił.
KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ.
O to zakończyłam pierwszą część przygód Martiny i Axela.
Czy Axel wróci do świata żywych czy nie?
Czy Martina urodzi ich dziecko?
I czy Liam rzeczywiście spełni swoje obietnice o zemście?
Już niedługo się dowiecie w kolejnej części " Zacząć wszystko od nowa"
Komentarze (8)
no i czekam na dalszy ciąg :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania