Poprzednie częściHistoria wielkiej miłości (1)
Pokaż listęUkryj listę

Historia wielkiej miłości - część 2 - Rozdział 11

Dziś rozdział może nie będzie zbyt ciekawy, ale cóż i taki musi się zdarzyć. Dzisiejszy rozdział pisałam w oczekiwaniu na lekarza. Jednym słowem, na szybko :-) A wieczorem pracować będę na następnym. Pozdrawiam :-)

 

 

AMANDA

 

Otworzyłam oczy, promienie słońca wpadały przez okna. Odwróciłam się na plecy, ale mężczyzny nie było w łóżku. Po szalonej nocy, zostały ślady. Na podłodze leżała koszulka, którą miał związane oczy i pończochy wiszące na obręczy łóżka. Zastanawiałam się, skąd wzięła się we mnie taka odwaga. Nigdy nie miałam takich skłonności dominujących. Nie ukrywam, że mi się podobało, zwłaszcza niewiedza Dominica. Śmiałam się z jego niewoli, kiedy nie mógł mnie nawet dotknąć. Ciekawa jestem gdzie mój niewolnik się ukrył.

 

Wstałam z łóżka, zabrałam czystą bieliznę, zwiewną, błękitną sukienkę, bez ramiączek i poszłam pod prysznic. Gdy już się odświeżyłam, zrobiłam lekki makijaż, a włosy ułożyłam w koka, byłam już gotowa, by zejść na dół. W jadalni siedział tylko Michael.

 

- Dzień dobry - przywitałam się z mężczyzną. Spojrzał na mnie i odpowiedział cichym CZEŚĆ - Co jest z tobą? - zapytałam siadając do śniadania.

 

- Dominic zaraz będzie. Pojechał po Dylana i doktora Martina.

 

- Michael, nie o to pytałam - chłopak podniósł swój wzrok na mnie.

 

- Wiesz, że lecę z wami? - domyśliłam się, że nie zostawi swojego przyjaciela.

 

- Wiem - odpowiedziałam krótko - To chyba dobrze, że będziesz przy nas.

 

- Boję się spotkania z Emmą - już nie patrzył na mnie, tylko wstał od stołu i chciał wyjść.

 

- Poczekaj - powiedziałam w jego stronę i ruszyłam za nim - Ty i Dominic zrobiliście, bardzo źle i na to wszystko potrzeba czasu - chłopak odwrócił się w moją stronę.

 

- Amando, przecież dobrze wiesz, że ona ma faceta - jego oczy były przepełnione bólem - Nie chcę zepsuć tego co z nim zbudowała, ale nie mogę zostawić mojego przyjaciela i ciebie - spuścił głowę - Kocham ją - odwrócił się i zniknął w gabinecie.

Nie chciałam iść za nim i jeszcze bardziej go dołować. Wróciłam z powrotem do stołu, nalałam kawy i posmarowałam rogala masłem. Usiadłam i zaczęłam jeść. Tak bardzo tęskniłam za moim aniołkiem, ale dziś już ją przytulę. Brakuje mi tego, mojego małego szkraba. Jestem ciekawa jak Martina zareaguje na Dominica. Byłam tak zamyślona, że nie usłyszałam jak wszedł mój kochany. Na dźwięk jego głosu, tuż nad moim uchem, podskoczyłam na krześle.

 

- Jezu! Domi, ale mnie przestraszyłeś - odwróciłam się i zobaczyłam, zadowolonego Dominica - Tak bardzo to ciebie śmieszy? - nachylił się nade mną i pocałował mnie w czubek nosa.

 

- To jest dopiero początek, maleńka - szepnął mi do ucha i posłał mi najpiękniejszy uśmiech.

 

- Czego początek?

 

- Zemsty, za dzisiejszą noc - a to drań. Niech lepiej uważa - Za trzy godziny mamy samolot.

 

- A gdzie Dylan?

 

- Ma jeszcze coś do załatwienia. Mamy spotkać się z nim i jego przyjacielem na lotnisku - nie mogłam uwierzyć, że tak długo wyczekiwany dzień, w końcu nastanie. Moja mała córeczka, będzie zdrowa.

 

- To ja idę się spakować - odsunęłam się na krześle i wstałam. Dominic złapała mnie w pasie i namiętnie pocałował.

 

- Ja też idę zrobić to samo - wchodziłam na górę, kiedy Domi mnie zawołał. Odwróciłam się.

 

- Amando, kocham cię - posłał mi buziaka w powietrzu i puścił mi oczko. Uśmiechnęłam się do niego.

 

- Ja ciebie też, mój niewolniku.

 

Po godzinie, zapakowaliśmy rzeczy do bagażnika i ruszyliśmy w trójkę na lotnisko. Postanowiłam zadzwonić do mojego aniołka.

 

- Cześć mamo - usłyszałam zaspany głos mamy.

 

- Witaj skarbie. Jesteście już na lotnisku? - zapytała.

 

- Właśnie jedziemy. A jak mój aniołek kochany się czuje?

 

- Moja wnuczka to straszny śpioch - usłyszałam śmiech mamy - Wyobraź sobie, że twój ojciec, a dziadek twojej córki, położył się przy małej i zasnął razem z nią. Jest godzina 11, a oni dalej śpią.

 

- Mamo? Nie wiesz, że tata jest jak małe dziecko? - wybuchłyśmy razem śmiechem.

 

- To prawda kochanie. Pamiętasz jak tata zasnął, a Martina wymalowała go mazakami?

 

- Biedny, przez cały dzień, nie mógł tego zmyć - zanosiłyśmy się śmiechem.

 

- Och, to było śmieszne dla nas, ale dla taty, tragiczne - to fakt. Nie chciały mu zejść gryzmoły z twarzy, a wieczorem miał spotkanie z klientem. Ale miałyśmy ubaw, kiedy na jednym poliku zostały mu piegi, których nie mógł zmyć. Był zmuszony tak iść.

 

Jeszcze chwilę porozmawiałam z mamą i kiedy dojechaliśmy na lotnisko, zakończyłyśmy rozmowę.

 

- Z czego tak się śmiałaś, kochanie? - Dominic otworzyła mi drzwi od samochodu i przyciągnął do siebie.

 

- Z mojego taty, ale to opowiem ci innym razem, jakiego masz malarza, ze swojej córki - pocałowałam go w usta i podeszłam do Michaela - Jak samopoczucie? - zapytałam, dotykając jego ramienia.

 

- W miarę - odpowiedział.

 

- Dajcie sobie czasu, a przede wszystkimi, musisz z Emmą porozmawiać szczerze - patrzyłam jak wyciąga nasze bagaże.

 

- Sądzisz, że będzie chciała ze mną rozmawiać?

 

- Jeśli ciebie kocha, a wiem, że tak jest, to z czasem ci wybaczy - uśmiechnął się blado.

 

- Dziękuję, Ami - pocałował mnie w policzek.

 

- Ej! Łapy precz, od mojej kobiety - roześmiał się Domi.

 

- Patrzcie go, Romeo zazdrosny jest o swoją Julię - teraz nasza trójka, zanosiła się śmiechem. Czułam, że wszystko zacznie się układać, tak jak powinno.

 

Weszliśmy do środka, zaraz do nas dołączył Dylan z Martinem.

Pogadaliśmy trochę i wyczytano nasz lot, do Nowego Jorku. Podróż minęła nam spokojnie.

Po wylądowaniu na lotnisku, czekała moja mama z aniołkiem i ... Cholera Paul! Zapomniałam o nim. Co teraz zrobić? Byłam w niezręcznej sytuacji. Spojrzałam na Dominica.

 

- Domi? Tam stoi Paul. On o niczym jeszcze nie wie - spojrzałam na niego, błagalnym wzrokiem.

 

- Amando! Jak mogłaś mu niczego nie powiedzieć? - mężczyzna był bardzo zły.

 

- Dziś mu wszystko powiem, obiecuję - dotknęłam jego policzka, wierzchem dłoni.

 

- Mam nadzieję i nie myśl sobie, że pozwolę na to by on ciebie dotknął - złapał moją twarz w dłonie i pocałował. Zauważyłam, że Paul to zauważył. Byłam zła na Dominica i posłałam mu, piorunujące spojrzenie. Martinka biegła w moją stronę, z rozłożonymi rączkami.

 

- Mamusia, mamusia! - krzyczała radośnie i rzuciła mi się na szyję.

 

- Witaj mój kochany aniołku - przytuliłam moje szczęście i wzięłam ją na ręce. Odwróciłam się w stronę Dominica - Kochanie, to twój tata - dziecko spojrzało na mężczyznę, przyjrzała się badawczo i z uśmiechem na buzi, wyciągnęła rączki w jego stronę.

 

- Tatuś! Dlaciego kaziałeś na siebie tyle casiu ciekać? - Dominic przytulił córkę i ucałował w główkę. Jego oczy zapełniły się łzami.

 

- Skarbie, już nigdy nie zostawię ciebie, ani mamy. Bardzo was kocham - spojrzał na córkę - Wybacz mi kochanie - Martina przytuliła go ponownie.

 

- Jesteś psiśtojny to nie będę się gniewać. Jesteś moim tatusiem - pocałowała tatę w polik i wyciągnęła rączki w moją stronę. Mnie samej poleciały łzy, na ich widok. Obydwoje siebie bardzo potrzebowali.

 

- Jedziemy do domu aniołku.

 

- Ale z tatusiem? - zapytał aniołek.

 

- Tak, z tatą - posłałam uśmiech mojemu mężczyźnie.

 

Paula nigdzie nie wiedziałam. Mama sama tylko podeszła, posyłając mi groźne spojrzenie.

 

- Pogadamy w domu - powiedziała krótko, podchodząc do Dominica - A ty! Masz przerąbane. I nie próbuj mnie czarować - nie poznawałam mojej mamy. Wiem, że jest zła, ale nie powinna przy dziecku robić afery.

 

- Dlaciego ksiciś na mojego tatusia, babi? - mama spojrzała na wnuczkę z przepraszającym wzrokiem.

 

- Wybacz kochanie, już nie będę.

 

- Dzień dobry Margaret - Dominic przywitał się z moją mamą. Podszedł do niej bliżej i powiedział jej coś na ucho. Na co moja mama zrobiła duże oczy, klepnęła go w ramię i promiennie się uśmiechnęła.

 

- Ty to jednak jesteś czaruś.

 

Po przedstawieniu lekarzy, pojechaliśmy do moich rodziców. Zabrałam rzeczy córki i zostawiłam całą historię choroby lekarzom. Dylan z Martinem, zatrzymają się u mamy i taty, a ja z Dominiciem i Michaelem pojechaliśmy do mojego domu. Nic nie wspominałam Emmie, że Szrama też będzie. Nie wiedziałam jak ona na niego zareaguje. Bałam się jak cholera, ale nie można unikać czegoś, co jest nieuniknione. Im wcześniej wyjaśnią sobie wszystko, tym będzie lepiej dla nich. A jak będzie, to się okaże.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Rebley 05.08.2015
    Po 1. Bombowe.
    Po 2. Zostawiam zasłużone 5
    Po 3 Kiedy nastepne??
  • kesi 05.08.2015
    Dzięki REBLEY :) Za jakąś godzinę zacznę pisać następny, to może wieczorem dodam, ale nie obiecuje. Jak coś to nowy rozdział będzie jutro.
  • Karina25 05.08.2015
    Kochana, zostawiam jak zwykle 5. Fajnie byłoby gdybyś jeszcze coś dzisiaj dodał. To wciąga jak narkotyk he he.
  • Luna 05.08.2015
    Popieram karina25

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania